HomeStandard Blog Whole Post

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na Białorusi Znadniemna.pl, zablokowali także szefowi „GP” dostęp do tweetdecka – aplikacji do zarządzania Twitterem. Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl – atak na powiązany z Telewizją Republiką serwis „Poland Daily” został dokonany z Rygi, stolicy Łotwy.

Rasa Jakilaitiene, rzeczniczka litewskiego ministra spraw zagranicznych, powiedziała, że fałszywa wiadomość została umieszczona na polskiej stronie internetowej.

Fałszywe wiadomości pojawiły się na Polanddaily.com. W zamieszczonym tam artykule znalazła się uwaga ministra Linkeviciusa, w której twierdził, że na Białoruś trzeba wysłać siły pokojowe – powiedziała rzeczniczka.

Rzeczniczka litwewskiego MSZ zwróciła uwagę, że dla podniesienia wiarygodności fake newsa w artykule pojawiała się także wzmianka na temat polskiego ministra spraw zagranicznych.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy wydało oświadczenie zaprzeczające fałszywym informacjom. Potwierdzono, że odpowiednie służby wszczęły już w tej sprawie dochodzenie.

Jest wysoce prawdopodobne, że trwa cyberatak informacyjny, który jest obecnie badany przez władze litewskie – czytamy w komunikacie.

Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” stracił dostęp do konta (zmieniono hasło), na którym wstawiono odnośnik do artykułu zamieszczonego na portalu Znadniemna.pl, który prowadzi Związek Polaków na Białorusi. Ów artykuł to także cyberprowokacja. Dowiadujemy się z niego, że „Polska i Litwa wzywają NATO do wysłania wojsk na Białoruś”.

Podrobiony artykuł na portalu „Poland Daily” nosił tytuł „Polska i Litwa naciskają na wysłanie wojsk na Białoruś”. Napisany był w języku angielskim i podobnie jak publikacja wrzucona na Znadniemna.pl, dezinformował o rzekomych naciskach Polski, Litwy i Stanów Zjednoczonych na NATO. W tekście pojawiły się też nazwiska ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Rau oraz Swiatłany Cichanouskiej. Na zdjęciu głównym umieszczono szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkevičiusa.

To nie pierwszy rosyjski atak na media związane ze „Strefą Wolnego Słowa”. Przypomnijmy: w maju 2020 r. portal Niezalezna.pl dwukrotnie padł ofiarą rosyjskich hakerów, którzy zmieniali treść naszych publikacji.

Na naszą stronę (a także na portale Telewizji Republika, Radia Szczecin, olsztyn24.pl oraz stronę gminy Orzysz, gdzie znajduje się garnizon) wstawiono artykuł pt. Amerykanie „chwalą” pobyt w Drawsku. „Jedyne czym mogą strzelić to gumki od majtek”

Gdy opublikowaliśmy informację o tym ataku, Rosjanie dokonali kolejnego włamania, zmieniając ją na „newsa”, że Niezalezna.pl przyznaje się do autorstwa wcześniejszego artykułu.

To nie koniec działań Moskwy przeciwko naszym mediom. Pod koniec maja na anglojęzycznym prorosyjskim portalu „The Duran” ukazał się „wywiad”, przeprowadzony rzekomo przez Katarzynę Gójską dla „Gazety Polskiej”. Rozmówcą wicenaczelnej tygodnika miał być amerykański generał broni Christopher G. Cavoli, dowódca sił amerykańskich w Europie. Nie trzeba chyba dodawać, że rozmowa, w której Cavoli twierdzi, że Polska i kraje bałtyckie są fatalnie zorganizowane pod względem militarnym, została w całości wymyślona.

Znadniemna.pl za niezalezna.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na

24 grudnia 1798 roku w Zaosiu (lub Nowogródku) urodził się Adam Bernard Mickiewicz. W dniu, kiedy cały świat obchodzi Wigilię Bożego Narodzenia przypadają zarówno urodziny, jak też imieniny naszego krajana, poety, wieszcza narodowego, fundatora polskiego romantyzmu, bojownika o niepodległość Polski, architekta narodowej wyobraźni i wrażliwości.

W życiu Mickiewicza było wiele szczególnych Wigilii – tych szczęśliwych, w gronie rodzinnym, trudnych – jak ta z 1824 roku, którą poeta spędził w więzieniu w Klasztorze Bazylianów. Były też Wigilie pełne nadziei, jak Boże Narodzenie obchodzone wraz z bratem Franciszkiem w posiadłości Józefa Grabowskiego w Łukowie w poznańskim. Wtedy, podobno w głowie wieszcza, narodził się pomysł napisania „Pana Tadeusza”.

Były też święta szczególnie splecione z imieninami Adama. Bodaj najgłośniejsze to te z roku 1840, gdy 25 grudnia, podczas uczty u Eustachego Januszkiewicza w Paryżu, wydanej z okazji imienin Mickiewicza, doszło do pojedynku na improwizacje pomiędzy solenizantem a Juliuszem Słowackim.

Mickiewicz Boże Narodzenie obchodził z powagą i zachowaniem tradycji. Stół udekorowany był sianem, „gwiazdka na włosie wisiała”, jedzono barszcz, kapustę, kluski. Najstarsza córka poety Maria wspominała paryskie święta: „W każdą Wigilię, także wieczorem, dawało się nagle słyszeć za drzwiami kolędę „W żłobie leży, któż pobieży”, której ojciec z widocznym rozrzewnieniem słuchał (…). Byli to przyjaciele i znajomi, którzy zawsze z miłą wstępowali niespodzianką. Wieczór często kończył się (…) tańcami i polonezem, w którym ojciec występował zawsze, powtarzając, że to jedyny taniec piękny, poważny, dla każdego stosowny…”.

 Znadniemna.pl na podstawie Muzeumliteratury.pl, na obrazie: Adam Mickiewicz na Judahu skale, portret pędzla Walentego Wańkowicza, źródło: Wikipedia

24 grudnia 1798 roku w Zaosiu (lub Nowogródku) urodził się Adam Bernard Mickiewicz. W dniu, kiedy cały świat obchodzi Wigilię Bożego Narodzenia przypadają zarówno urodziny, jak też imieniny naszego krajana, poety, wieszcza narodowego, fundatora polskiego romantyzmu, bojownika o niepodległość Polski, architekta narodowej wyobraźni i wrażliwości. W

Słowa najpiękniejszej kolędy „Bóg się rodzi, moc truchleje…” zna zapewne każdy Polak. Z wielu źródeł wynika, że ten tekst powstał w Dubiecku – urokliwej, położonej nad brzegiem Sanu, wzmiankowanej jeszcze w średniowieczu miejscowości w powiecie przemyskim. A po raz pierwszy królowa polskich kolęd zabrzmiała w zimowy wieczór 1792 roku w Starym Kościele Farnym w Białymstoku.

Stary Kościół Farny w Białymstoku

Tablica pamiątkowa w Starym Kościele Farnym w Białymstoku, ufundowana w 175. rocznicę śmierci poety

Oryginalny tytuł perły polskich kolęd „Bóg się rodzi – moc truchleje” brzmi „Pieśń o Narodzeniu Pańskim”. Jej autor to znakomicie wykształcony poeta Franciszek Karpiński, absolwent Uniwersytetu we Lwowie, doktor filozofii, autor sielanek – w tym słynnej „Laury i Filona” – elegii, wierszy miłosnych, patriotycznych i religijnych.

Najczęściej nie wiele możemy powiedzieć o pochodzeniu tej kolędy.  Kilka miejscowości przypisuje sobie zaszczyt powstania w nich tej bez wątpienia jednej z najpiękniejszych pieśni Bożonarodzeniowych. Jej autor, niestety, też nie zdradził, gdzie powstała. W Polsce utrwaliło się przekonanie, że miało to miejsce  w Dubiecku nad Sanem, podczas pobytu poety w tym podkarpackim miasteczku.

Błękitna Markiza

Rymy „Pieśni o Narodzeniu Pańskim” poeta ułożyć miał na prośbę księżnej Izabeli Lubomirskiej z Czartoryskich. Poznał ją około 1770 roku w Wiedniu. Księżnę przyjmowano na najsławniejszych dworach Europy, dzięki czemu arystokratka aktywnie działała nie tylko w polityce krajowej, ale też międzynarodowej. Otaczała przy tym troską nie tylko swoich poddanych, była też mecenasem wielu artystów. Na zamku w Łańcucie księżna posiadała olbrzymią kolekcję dzieł sztuki i zbiorów muzycznych. Z powodu błękitnych sukni, które często nosiła, nazywano ją Błękitną Markizą.

To na jej prośbę Karpiński napisał swój najsłynniejszy tekst „Pieśń o Narodzeniu Pańskim”, zwany powszechnie kolędą „Bóg się rodzi”.

Czas spędzony w Dubiecku za pisaniem swojego arcydzieła natchnął Franciszka Karpińskiego do stworzenia jeszcze jednego utworu – sążnistego wiersza pt. „Podróż z Dobiecka na Skałę”. W którym dokładnie miejscu znajduje się wymieniona w tytule „Skała”, lokalni badacze głowią się do tej pory. Bez rezultatów.

Prapremiera w Białymstoku

Kolęda „Bóg się rodzi” po raz pierwszy zabrzmiała w roku 1792 w Starym Kościele Farnym w Białymstoku. Karpiński mieszkał wówczas w nieodległym Zabłudowie, pełniąc obowiązki guwernera księcia Dominika Radziwiłła. Tego samego roku tekst pieśni pierwszy raz ukazał się drukiem – stał się fragmentem wydanego w oficynie księży Bazylianów w Supraślu śpiewnika „Pieśni nabożne”. Egzemplarz tego zbioru Karpiński przekazał królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu.

Na podarowany królowi śpiewnik składają się tłumaczenia 19 psalmów oraz teksty 30 pieśni, pisanych w sumie przez co najmniej pięć lat. Oprócz „Bóg się rodzi”, są w śpiewniku teksty utworów, które do dzisiaj są śpiewane w naszych kościołach, np.: „Nie zna śmierci Pan żywota”, „Zróbcie mu miejsce: Pan idzie z nieba”, czy  „Kiedy ranne wstają zorze”.

„Królowa polskich kolęd”

Kolęda „Bóg się rodzi” powstała  w wyjątkowym czasie. Było już po pierwszym rozbiorze Polski, a wkrótce nastąpiły dwa kolejne. Zwłaszcza po trzecim rozbiorze, który nastąpił w 1795 roku, utwór zyskał zupełnie nowy wymiar. Stał się nie tylko kolędą, śpiewaną jako pierwsza w czasie pasterki, pieśń zaczęła stanowić element tożsamości narodowej. Śpiewano ją wszędzie i śpiewali ją wszyscy.

Franciszek Karpiński na wieść o podpisaniu trzeciego rozbioru osiwiał w ciągu jednej nocy i postanowił zakończyć twórczość poetycką, pisząc w jednym z listów: „Wszelako pod obcym panowaniem wolny kiedyś Polak, jak dobrze napisać może, kiedy ma ręce zawiązane? Albo kto kiedy był na mówce obrany, który się za każdym słowem zająknąć musi? Wolność to tylko w narodach rodziła wyrazy, jak sama, śmiałe i kto się na wiele oglądał, zapewne mało dobrych powiedział.”

Rozgoryczony utratą przez Polskę państwowości poeta wyjechał na zawsze z Warszawy i zamieszkał na Podlasiu. W 1818 rou kupił od Wincentego Orzechowskiego, sędziego granicznego wołkowyskiego, wieś Chorowszczyznę koło Wołkowyska, gdzie spisał swój pamiętnik i zajął się pracą fizyczną, nigdy już nie sięgając po pióro w celu napisania jakiegokolwiek utworu. Stwierdził, że nie ma dla kogo pisać. Sens istnienia odnajdywał tylko w pracy dla prostego ludu. Był wśród niego poważany i kochany. Jego pieśni znali wszyscy, wszak śpiewano je w każdym kościele. Poeta na zawsze pozostał wśród prostych ludzi.

Odrestaurowany grobowiec Franciszka Karpińskiego w Łyskowie z okazji 100. rocznicy śmierci poety w 1925 roku

Grobowiec Franciszka Karpińskiego w Łyskowie

Pochowany na terenie dzisiejszej Białorusi – w Łyskowie blisko Prużany. Grób poety ma kształt wielokrotnie zmniejszonej wiejskiej chaty. U jej szczytu jest umieszczona tablica z płaskorzeźbą i napis „Otóż mój dom ubogi”.

O słowach kolędy

Pieśń o Narodzeniu Pańskim składa się z pięciu zwrotek, każda po osiem ośmiozgłoskowych wersów. Oksymorony w tekście (np. „blask ciemnieje”) uwydatniają znaczenie cudu Bożego Narodzenia. Słowa kolędy podsumowuje formuła wzięta z Ewangelii św. Jana: „A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami”.

Piąta strofa utworu rozpoczyna się słowami „Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą”, co nadaje pieśni charakteru narodowego. W rzeczywistości jedna zwrotka ta nawiązywała do posiadłości książąt Lubomirskich, ale obecnie interpretujemy ją, jako błaganie o błogosławieństwo dla całej Polski i jej wszystkich „wiosek z miastami”.

Utwór tak poważny w treści, znacznie odróżniał się od popularnych na przełomie XVIII i XIX stuleci  kolęd ludowych. Karpińskiemu udało się zatem połączyć wzniosłość z potocznością.

Tekst Karpińskiego już wkrótce po opublikowaniu był śpiewany, ale na różne melodie. Obecnie używana melodia jest utrzymana w rytmie poloneza, a jego autorstwo przypisywane bywa Karolowi Kurpińskiemu. Niektórzy twierdzą jednak, że ma pochodzenie ludowe. Według innych źródeł jest to polonez koronacyjny królów polskich jeszcze z czasów Stefana Batorego (XVI w.).

„Pieśń o Narodzeniu Pańskim” nie jest jedyną kolędą opartą na polonezie. Melodia i metrum tego staropolskiego tańca wybrzmiewają także w kolędach „W żłobie leży” oraz „Dzisiaj w Betlejem”.

W pierwszej połowie XIX wieku kolęda „Bóg się rodzi” była znana w całej Polsce, chociaż śpiewano ją, w zależności od regionu, w różnych wariantach melodycznych.

Utwór autorstwa Franciszka Karpińskiego krzepił polskie serca w czasach zaborów, ale też w późniejszych trudnych okresach naszej historii. Samozwańczy poeci dopisywali do tego tekstu kolejne zwrotki i śpiewali je w latach hitlerowskiej okupacji bądź w stanie wojennym. Kolędę, w rozlicznych wersjach i aranżacjach, wykonywały również gwiazdy polskiej estrady XX i XXI stuleci. A wśród nich: Irena Santor, Jerzy Połomski, Krzysztof Krawczyk, Eleni, Krystyna Prońko, Urszula Sipińska i inni.

Tekst kolędy „Bóg się rodzi”

Bóg się rodzi, moc truchleje,

Pan niebiosów obnażony.

Ogień krzepnie, blask ciemnieje,

Ma granice Nieskończony.

Wzgardzony okryty chwałą,

Śmiertelny Król nad wiekami,

A Słowo ciałem się stało,

i mieszkało między nami.

 

Cóż masz, niebo nad ziemiany,

Bóg porzucił szczęście swoje.

Wszedł między lud ukochany,

Dzieląc z nim trudy i znoje,

Niemało cierpiał, niemało,

Żeśmy byli winni sami,

A Słowo ciałem się stało,

i mieszkało między nami.

 

W nędznej szopie urodzony,

Żłób Mu za kolebkę dano!

Cóż jest, czym był otoczony,

Bydło, pasterze i siano.

Ubodzy, was to spotkało,

Witać Go przed bogaczami,

A Słowo ciałem się stało,

i mieszkało między nami.

 

Potem i króle widziani,

Cisną się między prostotą,

Niosąc dary Panu w dani:

Mirrę, kadzidło i złoto.

Bóstwo to razem zmieszało,

Z wieśniaczymi ofiarami,

A Słowo ciałem się stało,

i mieszkało między nami.

 

Podnieś rączkę, Boże Dziecię,

Błogosław ojczyznę miłą.

W dobrych radach, dobrym bycie,

Wspieraj jej siłę swą siłą.

Dom nasz i majętność całą

I wszystkie wioski z miastami,

A Słowo ciałem się stało

i mieszkało między nami.

Opr. Emilia Kuklewska/Znadniemna.pl

Słowa najpiękniejszej kolędy „Bóg się rodzi, moc truchleje…” zna zapewne każdy Polak. Z wielu źródeł wynika, że ten tekst powstał w Dubiecku - urokliwej, położonej nad brzegiem Sanu, wzmiankowanej jeszcze w średniowieczu miejscowości w powiecie przemyskim. A po raz pierwszy królowa polskich kolęd zabrzmiała w

Z okazji 228. rocznicy urodzin naszego, trochę zapomnianego już krajana Wiktora Heltmana, proponujemy Państwu poznać biografię polskiego patrioty.

Wiktor Heltman urodził się 23 grudnia 1796 r. w Wierzchowicach koło Brześcia Litewskiego.

W latach 1810 – 1815, uczęszczał do szkoły średniej w Świsłoczy. Po  jej ukończeniu został bibliotekarzem u hrabiego Chodkiewicza w Warszawie, co umożliwiło młodemu człowiekowi uczęszczanie na kursy z ekonomii politycznej, filozofii i historii na Uniwersytecie Warszawskim w latach 1817-21.

Heltman rozpoczął swoją działalność polityczną w 1819 roku. Pomagał wówczas w założeniu tajnego stowarzyszenia, mającego na celu walkę o niepodległość Polski. W skład tajnej organizacji wchodzili: A. Zamoyski, T. Krzyżanowski i Maciejowski. W 1820 r. stowarzyszenie połączyło się z innym podobnym, tworząc Związek Wolnych Polaków. Wiktor Heltman był jednym z liderów tej organizacji. Związek wydawał swoje czasopismo pt. „Dekada Polska” , nasz bohater . Heltman był w nim  redaktorem naczelnym.

W 1821 roku Heltman został aresztowany i zmuszony do służby jako szeregowy w artylerii Korpusu Litewskiego Rosyjskiego. Dzięki amnestii ogłoszonej na cześć intronizacji Mikołaja I, Polak awansował, najpierw na podporucznika, a następnie na porucznika piechoty.

Jako żołnierz armii rosyjskiej były konspirator zmienił stronę i podczas powstania listopadowego  dołączył do sił polskich. Po upadku powstania, 24 września 1831 roku, polski patriota przekroczył granicę zaboru austriackiego.

7 listopada rozpoczęło się jego wygnanie polityczne. Niedługo po utworzeniu 17 marca 1832 roku Towarzystwa Demokratycznego Polskiego (TDP) w Paryżu, Wiktor Heltman dołączył do tej organizacji 26 września 1832 roku jako jej pięćdziesiąty członek. W 1835 roku został wybrany do organu zarządzającego stowarzyszeniem – tzw. Centralizacji, czyli Centralnego Komitetu Koordynacyjnego w Poitiers. Przeniósł się tam z Tuluzy. W ciągu następnych jedenastu lat był wielokrotnie wybierany na członka Centralizacji i został najdłużej urzędującym urzędnikiem tego organu.

Heltman był jednym z autorów wydanego w 1836 roku Manifestu Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Jako działacz demokratyczny dążył do popularyzacji zasad powszechnej demokracji republikańskiej, które wspomniany manifest wyłożył. W tym celu nasz bohater założył we Francji wraz z Janem Nepomucenem Janowskim czasopismo historyczne „Przegląd Dziejów Polskich” (lata wydawania – 1836-1844); pisał także do pisma politycznego „Demokrata Polski” (1837-1862) i do Pisma Towarzystwa Demokratycznego Polskiego (1837-1841).

Jego wkład w uporządkowanie kwestii polityczno-socjalnych oraz usystematyzowanie  zbioru opinii członków Towarzystwa na temat ustroju politycznego i społecznego przyszłej wyzwolonej Polski, był znaczący.

Pod koniec 1843 roku Wiktor Heltman został wysłany przez Centralizację na tajną misję jako emisariusz do Polski, gdzie przygotowywano nowe powstanie. W 1844 roku Heltman dołączył do komitetu przygotowującego zryw; rok później planowano, że gdy tylko wybuchną walki zostanie członkiem rządu krajowego. Po klęsce rewolucji krakowskiej w 1846 roku, powstaniec powrócił do Paryża i został ponownie ustanowiony członkiem Centralizacji na lata 1846-1848.

Po wybuchu francuskiej rewolucji lutowej nasz bohater – wraz z innymi członkami Centralizacji – brał udział w rozmowach prowadzonych w marcu 1848 roku z Lamartine’em i otrzymał obietnice poparcia Rządu Tymczasowego Drugiej Republiki dla sprawy niepodległości Polski.

30 marca 1848 r. działacz emigracyjny opuścił Paryż, aby udać się do Poznania, ale 5 kwietnia znalazł się w Krakowie, gdzie napisał apel do chłopów. Następnie, 13 kwietnia, Heltman przybył do Lwowa, gdzie współpracował z radykalnymi demokratami. Został wtedy jednym z założycieli i współpracowników demokratycznego „Dziennika Stanisławowskiego” (ukazywał się od 2 września do 1 listopada 1848 roku).

Po zbombardowaniu Lwowa przez Austriaków 2 listopada, wydawca i publicysta ukrywał się w pobliżu Stanisławowa do stycznia 1849 roku, a następnie uciekł do Paryża. Wkrótce odpowiedział jednak na wezwanie niemieckich radykałów i, jako oficjalny przedstawiciel Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, wraz z Aleksandrem Krzyżanowskim, przybył 13 kwietnia 1849 roku do Drezna. Tu podjął współpracę m.in. z Michaiłem Bakuninem. Miał również współpracować z Czechami.

5 maja Heltman i Krzyżanowski zawarli porozumienie z władzami rewolucyjnymi w Dreźnie w sprawie współpracy polsko-saskiej, a po klęsce rewolucji uciekł do Frankfurtu. 15 maja Heltman i Krzyżanowski udali się do Kaiserslautern, gdzie podjęli rozmowy z przedstawicielami rewolucyjnego rządu Badenii w sprawie współpracy polsko-niemieckiej. W wyniku wstępnego porozumienia dotyczącego m.in. przyszłej granicy polsko-niemieckiej, dowództwo nad armią rewolucyjną Badenii objął Ludwik Mierosławski, członek Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, natomiast dowództwo nad armią Palatynatu objął generał Franciszek Sznajde.  W rewolucyjnych siłach zbrojnych powstał wówczas Legion Polsko-Niemiecki, do którego przybyli polscy oficerowie z Francji. Heltman, Krzyżanowski i Adolf Chrystowski utworzyli wtedy Komisję Polską, która 29 czerwca 1849 r. zawarła kolejne porozumienie z rewolucyjnym rządem Badenii, uwzględniające wsparcie finansowe dla emisariuszy w Polsce, Czechach i na Węgrzech.

Po upadku rewolucji niemieckiej Heltman powrócił do Francji; w 1850 roku przybył do Brukseli, gdzie poślubił Eleonorę Dmochowską.

Wiktor Heltman z żoną Eleonorą, fot.: Wikipedia.org

Po założeniu rodziny działacz emigracyjny usunął się z życia politycznego, choć nie przestawał pisać. Swoje artykuły publikował w „Demokracie Polskim”, „Przeglądzie Spraw Polskich ”, „Ognisku ”, „Wytrwałości ” i „Niepodległości”.

Druga połowa XIX stulecia przebiegała dla naszego bohatera pod znakiem upadku na zdrowiu. Wyczerpany chorobą Heltman swoje ideologiczne wyznanie napisał w „Krwawych słowach dla ludu”, opublikowanych w dzienniku L. Bulewskiego „ Rzeczpospolita Polska ”.

Wiktor Heltman zmarł 16 lipca 1874 roku w Brukseli.

Został zapamiętany jako wybitny polskich pisarz polityczny i publicysta nurtu demokratycznego oraz republikańskiego pierwszej połowy XIX wieku. Był politykiem emigracyjnym, który odegrał znaczącą rolę w wydarzeniach rewolucyjnych w latach 1846–1849 zarówno w Polsce, jak i w Niemczech.

Dzieła pisane, korespondencja i biblioteka Wiktora Heltmana uległy zniszczeniu w Warszawie podczas II wojny światowej.

Opr. Walery Kowalewski, portret Wiktora Heltmana, źródło: Encyklopedia PWN

Z okazji 228. rocznicy urodzin naszego, trochę zapomnianego już krajana Wiktora Heltmana, proponujemy Państwu poznać biografię polskiego patrioty. Wiktor Heltman urodził się 23 grudnia 1796 r. w Wierzchowicach koło Brześcia Litewskiego. W latach 1810 - 1815, uczęszczał do szkoły średniej w Świsłoczy. Po  jej ukończeniu został bibliotekarzem

– Dziennikarz i działacz polskiej mniejszości Andrzej Poczobut, a także inni więźniowie polityczni, spędzą kolejne święta w białoruskich więzieniach – mówił w niedzielę podczas akcji solidarnościowej w Białymstoku wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.

Akcje solidarnościowe z Poczobutem, a także innymi więźniami politycznymi przebywającymi w białoruskich więzieniach, odbywają się w Białymstoku przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki, gdzie ustawione są wielkoformatowe fotografie dziennikarza. Uczestnicy przynoszą zdjęcia Poczobuta, ale też innych więźniów, trzymają też nieuznawane przez reżim biało-czerwono-białe flagi Białorusi.

Poczobut w areszcie przebywał od 25 marca 2021 roku. 8 lutego 2023 roku został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Po nieuwzględnionym odwołaniu od wyroku przebywa w kolonii w Nowopołocku.

„Andrzej spędzi te – kolejne – święta w więzieniu tak, jak i tysiące innych więźniów politycznych. Mamy cały czas nadzieję, że na Białorusi coś zacznie się zmieniać, ale, niestety, przychodzimy tutaj już trzeci rok i nic się nie zmienia” – mówił podczas wiecu Zaniewski. Ocenił, że sytuacja więźniów politycznych „jak była, tak i pozostaje bardzo trudna”. Dziennikarzom mówił, że według szacunków na Białorusi jest ponad 1,2 tys. więźniów politycznych, ale w jego ocenie ta liczba jest znacznie wyższa.

Mówiąc o sytuacji Poczobuta, powiedział, że nadal przebywa w Nowopołocku, nie ma o nim zbyt wielu informacji. „Mamy nadzieję, że czuje się dobrze, nic mu nie dolega. Mamy wielką nadzieję, że będzie taki moment, że zbierzemy się tutaj z bardziej jakiejś radosnej okazji, niż cały czas się zbieramy” – zaznaczył.

Dziękował wszystkim, którzy przychodzą, pamiętają i solidaryzują się „z naszymi kolegami, którzy siedzą, którzy cierpią”. „Tylko to nam zostaje” – dodał. Życzył też zebranym z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia „nadziei i wiary w lepsze jutro”.

Białoruski dziennikarz i działacz polskiej mniejszości na Białorusi Jan Roman mówił dziennikarzom, że z informacji, jakie posiada, Poczobut nadal przebywa w tzw. PKT, czyli oddzielnej celi. Wyjaśnił, że w białoruskim systemie penitencjarnym nazywa się je „pomieszczeniami typu cela”, a trzymani są w nich więźniowie w koloniach karnych, którzy według administracji zrobili „coś złego”.

Roman powiedział, że Andrzej Poczobut wciąż ma problemy zdrowotne, nadal nie otrzymuje też paczek żywnościowych, nie ma kontaktu z rodziną oprócz pisania i otrzymywania listów od najbliższych. Dodał, że w niektórych białoruskich więzieniach obowiązują zasady mówiące, że można raz na jakiś czas zadzwonić do bliskich, ale Andrzej nie miał jeszcze takiej możliwości.

Podczas wiecu głos zabrał przebywający i pracujący w Polsce dziennikarz z Mohylewa Uładzimir Łapcewicz, który mówił, że obecnie w białoruskich więzieniach przebywa ponad 40 dziennikarzy, współpracowników niezależnych mediów. „(Siedzą) z różnych powodów, ale najgłówniejszy powód to, że mieli śmiałość coś powiedzieć o tym, co robi się na Białorusi, o tych represjach, które trwają, o tym bezprawiu, które też do tej pory trwa” – zaznaczył.

Podkreślił, że akcje w Białymstoku odbywają się od ponad trzech lat, ale „nie może powiedzieć, że coś się zmieniło”. Jego zdaniem głos uczestników akcji nie jest słyszalny. „Jak wydaje mi się, ci, którzy kierują Polską, kierują Unią Europejską, nie słyszą” – ocenił Łapcewicz. Jego zdaniem informacje o prowadzeniu negocjacji, by uwolnić Poczobuta i innych działaczy, „to tylko takie niezrozumiałe rozmowy – bezskuteczne”.

„Ja nie wiem, jak długo będziemy tu się zbierać, ale koniec musi jakiś być i ten koniec musi nas zadowalać, to znaczy, że wszyscy więźniowie polityczni na Białorusi muszą wyjść z więzienia” – mówił dziennikarz.

 Znadniemna.pl za Stooq.pl/PAP, na zdjęciu: Akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem w Białymstoku, 22.12.2024, fot.: Joanna Szubzda/Polskie Radio Białystok

- Dziennikarz i działacz polskiej mniejszości Andrzej Poczobut, a także inni więźniowie polityczni, spędzą kolejne święta w białoruskich więzieniach - mówił w niedzielę podczas akcji solidarnościowej w Białymstoku wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski. Akcje solidarnościowe z Poczobutem, a także innymi więźniami politycznymi przebywającymi w

Ojciec Andrzej Juchniewicz (OMI) początkowo znalazł się w areszcie administracyjnym pod zarzutem „politycznym”.  Kiedy trafił do aresztu śledczego dla kryminalistów, do parafian księdza dotarły informacje o naciskach, wywieranych na ich duszpasterza, a także o groźbie sfabrykowania przeciwko niemu zarzutów kryminalnych.

Kilka dni temu, kiedy ogłoszona została data rozpoczęcia procesu sądowego proboszcza Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie, potwierdziły się najgorsze prognozy. Okazało się, że 27 grudnia tego roku duchowny stanie przed sądem na podstawie zupełnie nieoczekiwanych zarzutów.

Przypomnijmy, że ks. Andrzej Juchniewicz był początkowo osadzony w areszcie administracyjnym za umieszczanie na Facebooku zdjęć biało-czerwono-białej (kojarzonej z antyłukaszenkowską opozycją) i ukraińskiej flagi. Po odbyciu pierwszej maksymalnie dopuszczalnej kary administracyjnej – 15 dni aresztu – nie został wypuszczony na wolność. Zamiast tego skazano go na kolejne 15 dni. Ogółem w areszcie administracyjnym ksiądz spędził 55 dni.

Następnie przeciwko duchownemu wszczęto sprawę karną, ale nie ujawniano, pod jakim zarzutem.

Pojawiły się przecieki, iż tak jak w przypadku innych księży katolickich, podjęta zostanie próba oskarżenia duchownego o popełnienie „przestępstw przeciwko integralności seksualnej nieletnich”, czyli – najprościej mówiąc – pedofilii.

Wcześniej białoruskie służby w podobny sposób groziły innym duchownym Kościoła Katolickiego na Białorusi. Jednak na groźbach się kończyło, gdyż nikt nikomu niczego nie udowodnił.

Środowiska kościelne nieoficjalnie komentowały sytuację wokół księdza z Szumilina i domysły odnośnie podejmowanych przez KGB prób oskarżenia go o pedofilię tak, że sam fakt stawiania podobnych zarzutów może skutkować zniszczeniem reputacji duchownego, będącego proboszczem diecezjalnego Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie koło Witebska i przewodniczącym Misji Zakonu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI) na Białorusi.

Teraz, gdy wyznaczono termin rozpoczęcia rozprawy sądowej, potwierdziły się najgorsze oczekiwania. Wśród , ogłoszonych oficjalnie przeciwko księdzu zarzutów, brak jest oskarżeń o podłożu „politycznym”. Są natomiast paragrafy, mówiące o utrzymywaniu stosunków seksualnych z nieletnimi, czyli zarzuty, za pomocą których, jak prognozowano, KGB chciało zniszczyć jak dotąd nieskazitelną reputację duchownego.

Chociaż śledztwo ogłosiło datę rozpoczęcia procesu nad duchownym, wciąż niewiele wiadomo o jego obecnym stanie zdrowotnym i psychicznym. Liczne świadectwa Białorusinów, którzy przeszli przez piekło białoruskiego więziennictwa pozwalają przypuszczać, iż ojciec Andrzej w trakcie śledztwa mógł być poddawany torturom i nakłaniany do sporządzenia donosu przeciwko sobie samemu. Przez cały okres śledztwa do wiernych nie docierały listy od ich proboszcza. Osoby blisko go znające, twierdzą z kolei, że wytoczone przeciwko niemu zarzuty wyglądają absurdalnie.

Wyłącznie pozytywnie wypowiadają się o księdzu mieszkańcy Szumilina, zapewniając, iż zachowanie księdza Andrzeja nigdy nie wskazywało na skłonność do takich czynów, które mu zarzucają.

W sprawie proboszcza diecezjalnego Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie nie wypowiada się na razie ani kuria diecezji witebskiej, ani współbracia księdza Andrzeja z rezydującego w Polsce Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI).

Proces duchownego będzie toczył się za zamkniętymi drzwiami. Obserwatorzy życia Kościoła Katolickiego na Białorusi wskazują, że będzie to pierwszy przypadek w historii tego kraju, kiedy pod zarzutem „pedofilii” zostanie postawiony przed sądem ksiądz katolicki.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

Ojciec Andrzej Juchniewicz (OMI) początkowo znalazł się w areszcie administracyjnym pod zarzutem „politycznym”.  Kiedy trafił do aresztu śledczego dla kryminalistów, do parafian księdza dotarły informacje o naciskach, wywieranych na ich duszpasterza, a także o groźbie sfabrykowania przeciwko niemu zarzutów kryminalnych. Kilka dni temu, kiedy ogłoszona została

Od początku obowiązywania ustawy o Karcie Polaka do 15 października 2024 roku, Rzeczypospolita Polska unieważniła 1830 już wydanych dokumentów, potwierdzających przynależność ich okazicieli do Narodu Polskiego – informuje „Rzeczpospolita”, powołując się na Ministerstwo Spraw Zagranicznych kraju.

Powody anulowania kart Polaka są bardzo różne. Co najmniej cztery osoby, na przykład, utraciły dokumenty z powodu „zachowania obrażającego godność Polski bądź Polaków”, kolejne 157 – z powodu posługiwania się fałszywymi dokumentami albo  ze względu na bezpieczeństwo państwa, ochronę porządku publicznego, działania na szkodę suwerenności Polski bądź udziału w łamaniu praw człowieka.

Jednocześnie 145 cudzoziemców odmówiło przyjęcia karty, a w 1524 przypadkach wydano nową Kartę Polaka zawierającą zmienione dane. Ponadto 7310 kart zostało unieważnionych z mocy prawa – przez nabycie przez ich posiadaczy obywatelstwa polskiego albo uzyskania zezwolenia na pobyt stały .

Ogółem, według danych  Centralnego Rejestru Przyznanych i Unieważnionych Kart Polaka, prowadzonego przez MSZ, dokument poświadczający przynależność do Narodu Polskiego otrzymało ponad 206 tys. cudzoziemców.

W ostatnich latach wzrosła liczba kandydatów do otrzymania Karty Polaka.  Tylko w tym roku konsulaty wydały ponad takich dokumentów, wojewoda podlaski kolejne 3500, a wojewoda lubelski 1,4 tys. W sumie w ciągu roku wydanych zostało ponad 15 000 kart.

Z uwagi na łatwość, z jaką przyznaje się polskie obywatelstwo posiadaczom Karty Polaka, rząd chce ograniczyć dany proceder, eliminując z niego m.in. uprawnienia organizacji polonijnych, wystawiających zaświadczenia o „działalności na rzecz polskości” osobom, które nie mogą potwierdzić polskiego pochodzenia. „W praktyce uznanie za obywatela polskiego powinno być uzależnione od potwierdzenia, że dany cudzoziemiec jest zintegrowany ze społeczeństwem polskim, w tym wykazuje się odpowiednią znajomością języka polskiego” czytamy w strategii migracyjnej rządu Donalda Tuska (konkretne przepisy  jeszcze nie zostały uchwalone – red. ma). Rząd zapowiada także przygotowanie zmiany w przepisach, które zlikwidują nadużycia w procesie repatriacji i przyznawania Karty Polaka, w szczególności polegające na posługiwaniu się przez wnioskodawców sfałszowanymi dokumentami na potwierdzenie pochodzenia polskiego. Przysługujące organizacjom polonijnym kryterium aktywności kandydatów w działalności tychże organizacji, ma zostać zniesione.

 Znadniemna.pl na podstawie RP.PL

Od początku obowiązywania ustawy o Karcie Polaka do 15 października 2024 roku, Rzeczypospolita Polska unieważniła 1830 już wydanych dokumentów, potwierdzających przynależność ich okazicieli do Narodu Polskiego - informuje "Rzeczpospolita", powołując się na Ministerstwo Spraw Zagranicznych kraju. Powody anulowania kart Polaka są bardzo różne. Co najmniej cztery

W dniu 12 grudnia br. biskup Grodzieński Uładzimir Gulaj podpisał dekret o ustanowieniu kościołów jubileuszowych w Diecezji Grodzieńskiej na okres Świętego 2025 roku.

Hierarcha napisał m.in., że dekret został wydany na podstawie Dekretu Penitencjarii Apostolskiej z dnia 13 maja 2024 r. pt. „Zasady udzielania odpustów w czasie Jubileuszu Zwyczajnego 2025 r., ustalonego przez Jego Świątobliwość Papieża Franciszka”. Wobec tego biskup Gulaj wyznaczył następujące kościoły jubileuszowe, za pielgrzymowanie do których, lub udawanie się do których w celach pobożnych, wierni będą mogli uzyskać odpust zupełny:

W regionie grodzieńskim będą to:

Bazylika Katedralna św. Franciszka Ksawerego w Grodnie;

Fot.: Wikipedia

Sanktuarium Jezusa Chrystusa Bolesnego w Rosi.

fot.: Polonika.pl

W regionie lidzkim:

Sanktuarium Matki Bożej Królowej naszych rodzin w Trokielach;

Fot.: Sanktuaria.maps24.eu

Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego (Farny) w Lidzie;

Fot.: Wikipedia

Kościół św. Michała Archanioła w Nowogródku.

Fot.: Wikipedia

W regionie smorgońskim:

Sanktuarium Matki Bożej Boruńskiej Pocieszycielki Bolesnych w Borunach;

Fot.: Sanktuaria.maps24.eu

Sanktuarium Matki Bożej Gudogajskiej od Świętego Szkaplerza w Gudogaju.

Fot.: Karmel.pl

Znadniemna.pl za Catholic.by

W dniu 12 grudnia br. biskup Grodzieński Uładzimir Gulaj podpisał dekret o ustanowieniu kościołów jubileuszowych w Diecezji Grodzieńskiej na okres Świętego 2025 roku. Hierarcha napisał m.in., że dekret został wydany na podstawie Dekretu Penitencjarii Apostolskiej z dnia 13 maja 2024 r. pt. „Zasady udzielania odpustów w

W centrum Warszawy napadnięty i pobity do nieprzytomności został Jan Malicki, historyk i wieloletni dyrektor Studium Europy Wschodniej. Jak wynika z jego relacji, zanim otrzymał cios, dwóch mężczyzn zapytało go o nazwisko.

Informację o ataku przekazała dyrektorka Szkoły Języków Wschodnich przy Studium Europy Wschodniej Inga Kotańska. Do napaści doszło w nocy z czwartku na piątek w Parku Kazimierzowskim w centrum Warszawy.

„Dwójka mężczyzn miała podejść do Malickiego i zapytać go o nazwisko, po czym otrzymał cios w głowę i stracił przytomność. Dyrektor SEW ocknął się dopiero w karetce pogotowia, którą został przetransportowany do Szpitala Praskiego w Warszawie. Jego telefon nie odpowiada” – relacjonuje portal Biełsat.

Świadkowie napadu proszeni są o kontakt z policją lub Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Czym zajmuje się Studium Europy Wschodniej?

Placówka, którą Jan Malicki założył i kieruje od 1990 roku, nie komentuje sprawy.

Ośrodek funkcjonuje w ramach Uniwersytetu Warszawskiego, kształci ekspertów ds. Wchodu i obsługuje program im. Konstantego Kalinowskiego skierowany dla białoruskich studentów prześladowanych w kraju.

Biełsat zauważa, że w reżimowych białoruskich i rosyjskich mediach Studium Europy Wschodniej wielokrotnie przedstawiano jako miejsce szkolenia „ekstremistów”, mających na celu siłowe przejęcie władzy na Białorusi.

Znadniemna.pl za Biełsat, portal TVP.Info, fot: Studium.uw.edu.pl

W centrum Warszawy napadnięty i pobity do nieprzytomności został Jan Malicki, historyk i wieloletni dyrektor Studium Europy Wschodniej. Jak wynika z jego relacji, zanim otrzymał cios, dwóch mężczyzn zapytało go o nazwisko. Informację o ataku przekazała dyrektorka Szkoły Języków Wschodnich przy Studium Europy Wschodniej Inga Kotańska. Do

Józef Chodźko był jednym z pierwszych badaczy Kaukazu, a także doświadczonym polskim geodetą i kartografem, który dokonał pomiarów Zakaukazia i Kaukazu. Zastosowana przez niego metoda triangulacji Kaukazu miała wielki wpływ na rozwój kartografii tego regionu świata. Nasz bohater to Polak, który na stałe i złotymi zgłoskami zapisał się w pamięci XIX-wiecznego Kaukazu.

Rodzice, rodzeństwo i Tomasz Zan

Józef Chodźko urodził się 19 grudnia 1800 roku w rodzinnym majątku Krzywicze k. Miadzioła na terenie dzisiejszej Białorusi. Był synem Jana Borejki Chodźki, wielkiego patrioty, powieściopisarza, dramaturga, poety i prawnika. Na ukształtowanie postawy dzieci wpłynął nie tylko ojciec, lecz również matka Klara oraz pracujący w domu Chodźków jako guwerner – Tomasz Zan. Chodźkowie mieli córkę Zofię i sześciu synów: Aleksander został profesorem Collége de France, Michał był pisarzem i tłumaczem wielu dzieł klasyki światowej, Stanisław został profesorem chemii we Fryburgu. Najmniej wiadomo o Feliksie i Władysławie (ten ostatni na pewno przebywał z ojcem na zesłaniu na Uralu w latach 1830−34). Z Józefa rodzina nie była szczególnie dumna. Generał−lejtnant carskiej armii nie był bowiem postacią cenioną w paryskich kręgach polskiej emigracji. A jednak to Józef właśnie wpisał nazwisko Chodźków w poczet badaczy o światowej renomie.

Członek tajnych organizacji studenckich Wilna

W latach 1816–1821 Józef Chodźko studiował na Uniwersytecie Wileńskim, gdzie kształcił się na kierunkach filozofii, geodezji i astronomii. Ta jak wielu innych młodych w tamtym czasie, był członkiem akademickich organizacji patriotycznych. Dzięki Tomaszowi Zanowi poznał Adama Mickiewicza. Bywał na spotkaniach Towarzystw Filomatów i Filaretów, lecz robił to raczej jako sympatyk, a nie czynny działacz. Dlatego też nie był represjonowany. W przeciwieństwie do braci, Feliksa i Michała, Józef nie zdążył wziąć czynnego udziału w powstaniu listopadowym.

Po wybuchu zrywu został zmuszony do wyjazdu na południe Rosji, a stamtąd do Mołdawii i Wołoszczyzny (kraina historyczna  w Rumunii -red.).

Kaukaz i praca wojskowego geodety

W 1840 roku przeniesiono go na Kaukaz, do Tbilisi, i skierowano do Kaukaskiego Oddziału Wojskowo-Topograficznego, wchodzącego w skład Armijnego Korpusu Kaukaskiego. To wydarzenie wpłynęło na dalsze Józefa Chodźki, jak również na całe życie związało go ze stolicą Gruzji.

Dzięki wykonanym przez Polaka na Kaukazie badaniom geodezyjnym i geograficznym powstał pierwszy geograficzny opis i triangulacja tego rejonu, czyli „pomiar osnów geodezyjnych, umożliwiający określenie kształtu i wymiarów Ziemi na danym obszarze dzięki precyzyjnym pomiarom kątów między wszystkimi sąsiednimi punktami oraz pomiarowi co najmniej jednego boku w sieci składającej się z trójkątów”.

Ponadto Chodźko wykonał ponad półtora tysiąca oznaczeń hipsometrycznych. Badał zagadnienie ruchu kaukaskich lodowców. W 1850 roku jako pierwszy Polak wraz z grupą Rosjan i Kozaków wszedł na Ararat, przy okazji wykonując pomiar natężenia siły ciężkości na szczycie góry.

Jego wyczyn rozsławił w Europie brat Aleksander, lecz Józef, jako zdobywca biblijnej góry, stał się sławny i wśród miejscowych. Ekipa Chodźki musiała wchodzić na kilkanaście równie pięknych i niebezpiecznych szczytów, by pomiary miały w pełni wartość naukowo−strategiczną. Za te wyczyny Józef został wpisany na listę członków Francuskiego Klubu Alpejskiego.

Wojna krymska i awanse wojskowe

W 1853 roku naukową działalność Chodźki przerwała wojna krymska. Badacz przemienił się ponownie w żołnierza i brał udział w walkach. Po pewnym czasie jego wiedza i umiejętności stały się znowu potrzebne i został skierowany do dalszej pracy nad triangulacją Kaukazu Północnego. W międzyczasie awansował, jako wojskowy. W 1853 roku awansowany został do stopnia generała majora, a w 1862 roku do stopnia generała lejtnanta armii carskiej. Służbę w wojsku zakończył w 1867 roku.

Emerytura i pojednanie z rodziną

Trzy lata później przeszedł na emeryturę. Ukończenie służby wojskowej umożliwiło Józefowi spełnienie marzeń – mógł w końcu rozwinąć nie tylko swoje naukowe kontakty, zająć się porządkowaniem własnych badań, lecz także zacząć podróżować po Europie.

W czasie wyjazdów odnowił kontakty z braćmi i krewnymi. Poznał wielu sławnych ludzi, przyjaźnił się m.in. z J.I. Kraszewskim oraz spotykał się z J. Majerem, pierwszym prezesem Akademii Umiejętności w Krakowie. Ta ostatnia znajomość pozwoliła mu na przedstawienie polskim badaczom historii badań nad geografią i kulturą Kaukazu.

Uznanie środowisk naukowych

W 1868 roku Józef Chodźko został odznaczony złotym medalem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego za prace związane z triangulacją Kaukazu. Dzięki tej nagrodzie przeszedł do historii jako pierwszy w dziejach Imperium Rosyjskiego były zesłaniec polityczny, wyróżniony za zasługi dla nauki.

W 1873 roku Kaukaski Oddział Towarzystwa Geograficznego ustanowił nagrodę imienia Józefa Chodźki za najlepszy opis Kaukazu. W tym samym roku, już będąc w sędziwym wieku, Polak wszedł na lodowiec Dedworakski pod Kazbekiem, leżący na wysokości 2296 m n.p.m.

Lecząc się w kaukaskich wodach mineralnych badacz wykonał jeszcze w 1875 roku triangulację rejonu Esentuki, a wykonaną mapę tego terenu ofiarował kaukaskiemu oddziałowi rosyjskiego Towarzystwa Lekarskiego. Ponadto brał udział w pracach kaukaskiego oddziału Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w Tyflisie, zajmując się szczególnie problemem ruchu kaukaskich lodowców.

W źródłach rosyjskich, a nawet w XX-wiecznych wydawnictwach radzieckich zwykle była przemilczana polska narodowość Józefa Chodźki, a w jego biografiach pomijano okres młodości uczonego, aż po jego udział w przygotowaniu niedoszłego powstania w Wilnie w 1831 roku.

Dzięki pracy Chodźki dokonano ogromnego przedsięwzięcia, jakim było stworzenie map opartych na jego wyliczeniach. Na ich podstawie rozbudowano całą sieć komunikacyjną, ustalono przebieg różnych dróg, zaplanowano budowę miast. Poznano również budowę oraz wygląd gór.

Józef Chodźko zmarł 5 marca 1881 roku w Tbilisi.

Opr. Emilia Kuklewska, na zdjęciu: generał Józef Chodźko, domena publiczna, źródło: Bibliothèque Nationale de France

 

Józef Chodźko był jednym z pierwszych badaczy Kaukazu, a także doświadczonym polskim geodetą i kartografem, który dokonał pomiarów Zakaukazia i Kaukazu. Zastosowana przez niego metoda triangulacji Kaukazu miała wielki wpływ na rozwój kartografii tego regionu świata. Nasz bohater to Polak, który na stałe i złotymi

Skip to content