Polscy uczniowie na Białorusi będą zdawać maturę po rosyjsku. Andżelika Borys – to likwidacja szkół.
Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, kontrowersyjna nowelizacja ustawy dotycząca działalności naukowej i oświaty, która dotknie wszystkich szkół mniejszości narodowych na Białorusi, została już rozesłana do urzędników rządu oraz administracji obwodowych. Niebawem ma trafić do białoruskiego parlamentu, a po podpisaniu przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę wejdzie w życie.
Na nic się zdały postulaty rodziców uczniów jedynych dwóch działających polskich szkół w Grodnie i Wołkowysku. Domagali się, by ich dzieci zdawały odpowiednik polskiej matury w języku ojczystym, czyli po polsku. Przekazali w tej sprawie do Ministerstwa Edukacji Białorusi list z ponad 300 podpisami.
– Nie mogliśmy spełnić ich żądań, bo to nie jest możliwe. Nieważne, że te szkoły są polskie czy inne, znajdują się na terytorium Republiki Białoruś i uczniowie tych szkół muszą zdawać egzaminy końcowe po rosyjsku lub białorusku. Im więcej będą znali języków, tym lepiej dla nich – mówi „Rzeczpospolitej” Ludmiła Wysocka, rzecznik białoruskiego Ministerstwa Edukacji. Jak twierdzi, przedmioty: historia Białorusi, geografia, wiedza o społeczeństwie, moja ojczyzna Białoruś (część przedmiotu człowiek i społeczeństwo) oraz geografia Białorusi (część geografii) będą nauczane w jednym z dwóch języków państwowych – rosyjskim lub białoruskim. – Reszta przedmiotów, takich jak matematyka, fizyka, chemia czy biologia, może być wykładana po polsku – mówi. Zrusyfikować ewentualnie resztę przedmiotów będą mogły lokalne władze „na życzenie uczniów”. Tak wynika z projektu nowelizacji ustawy.
– To oznacza, że rozpoczyna się likwidacja polskich szkół – mówi „Rzeczpospolitej” Andżelika Borys, szefowa nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi. – Jak można uczyć się przedmiotów po polsku, a maturę zdawać po rosyjsku? Reszta przedmiotów zostanie zrusyfikowana rękoma lokalnych władz – dodaje. Kilka tygodni temu działacze ZBP przekazali prezydentowi Białorusi prawie 6 tysięcy podpisów złożonych pod petycją w obronie polskich szkół. – Nikt się nie odezwał, a ostatnio władze w Grodnie zakazały nam przeprowadzenia wiecu przeciwko dyskryminacji Polaków – mówi Borys.
Znany polski dziennikarz i działacz ZPB Andrzej Poczobut twierdzi, że przyczyn do protestu nie brakuje. – Do polskiej szkoły dostać się coraz trudniej. Władze sztucznie ograniczają liczbę uczniów i tłumaczą to brakiem miejsc. Z kolej do zapchanych rosyjskich szkół drzwi są zawsze otwarte – mówi „Rzeczpospolitej”. – Jeszcze w 2015 roku zlikwidowano ostatnią grupę polską w przedszkolu nr 83 w Grodnie. Z jednej strony władze w Mińsku ocieplają relacje z Warszawą, z drugiej likwidują polską mniejszość – dodaje.
Nadchodzącą rusyfikacją polskich szkół nie przyjmuje się pełnomocnik rządu Białorusi ds. religii i narodowości Leonid Hulaka. – Edukacja nie należy do naszej kompetencji – powiedziała „Rzeczpospolitej” zastępca Hulaki Jelena Radoczenko. Na pytanie, „czy planowana rusyfikacja polskich szkół” nie uderzy w prawa polskiej mniejszości odparła: „rozmawiać o tym trzeba globalnie, nie na takim poziomie, jak my teraz rozmawiamy”.
Polskie MSZ „wyraża zaniepokojenie działaniami władz białoruskich” i wyjaśnia „Rzeczpospolitej”, że prowadzi rozmowy w tej sprawie z Mińskiem.
– Białoruskie władze traktują polskie szkoły jak kartę przetargową – mówi „Rzeczpospolitej” znany białoruski językoznawca i działacz społeczny Wincuk Wiaczorka. – Ofiarami rusyfikacji padają nie tylko mieszkający na Białorusi Polacy, lecz i sami Białorusini – dodaje. Z najnowszych danych wynika, że obecnie jedynie 13,3 proc. białoruskich uczniów uczy się w języku ojczystym, prawie dwa razy mniej niż dziesięć lat temu.
Znadniemna.pl za „Rzeczpospolita”/Rusłan Szoszyn