Prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi i członek zarządu Związku Polaków na Białorusi Weronika Sebastianowicz została oficjalnie wezwana na rozprawę sądową w sprawie krzyża, który został poświęcony 12 maja w Raczkowszczyźnie, w miejscu śmierci ostatniego dowódcy polskiego podziemia niepodległościowego na Białorusi Anatola Radziwonika ps. „Olech”
Rozprawa odbędzie się w sądzie w Szczuczynie 19 czerwca o godzinie 10.00.
Wezwanie do sądu podobne do tego, które otrzymała pani Weronika, dostanie także prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz, na którego również spisano protokół za organizację uroczystości poświęcenia krzyża w miejscu śmierci komendanta „Olecha”.
Uroczystość poświęcenia krzyża władze białoruskie oceniły jako nielegalną manifestację i postawiły działaczom ZPB zarzuty, ktorych podtrzymanie przez sąd w Szczuczynie grozi pozwanym karą grzywny lub aresztu do 15 dni.
Pozwani nie boją się odpowiedzialności za szlachetną sprawę upamiętnienia poległych żołnierzy Armii Krajowej.
– Mam zamiar stawić się w sądzie i ani przez chwilę nie przejmuję się tą sprawą – mówi nam 82-letnia Weronika Sebastianowicz. Prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK zaznacza, iż ma takie doświadczenie życiowe, że żadne represje jej już nie przerażą. W 1951 roku, jako łączniczką AK ps. „Różyczka”, została aresztowana i była torturowana przez radziecką bezpiekę, a potem skazana na 25 lat łagrów. – Czy sprawa w sądzie za krzyż upamiętniający naszych chłopaków, którzy walczyli i polegli za ziemię ojczystą może mnie nastraszyć, czy skompromitować? – uśmiecha się nasza rozmówczyni.
– Mówiąc ściśle, krzyż w Raczkowszczyźnie jest symbolicznym krzyżem, który upamiętnia nie tylko komendanta „Olecha”, lecz także innych żołnierzy Armii Krajowej, którzy zginęli w obronie ojczyzny – mówi nam Mieczysław Jaśkiewicz i dodaje, że Olech i inni żołnierze AK walczyli za własne wsie i rodziny w odróżnieniu od tych, z rąk których zginęli. – A do dzisiaj na pomnikach żołnierzy Armii Czerwonej, którzy przybyli na nasze ziemie zza tysięcy kilometrów, widnieją napisy, iż to oni zginęli za ojczyznę – zauważa Jaśkiewicz. – Czyż to nie paradoks, że władze niepodległej Białorusi chcą karać za pomnik prawdziwym bohaterom tej ziemi i pieszczotliwie dbają o miejsca pamięci tych, którzy przynieśli tej ziemi krew, łzy i tragedie rodzinne? – zastanawia się nasz rozmówca i dodaje, że jeśli w przyszłości odnajdą się miejsca śmierci lub pochówku żołnierzy AK, lub innych obrońców naszej ziemi, to w tych miejscach on również postawi krzyże lub inne znaki pamięci.
– Bez pamięci o naszych poległych przestaniemy być narodem, godnym szacunku – podsumowuje Jaśkiewicz.
a.pis.
Dedykacja poległym[/caption]