HomeBiałoruśHarnaś Bardos z kultowej produkcji „Janosika” rodem spod Nowogródka

Harnaś Bardos z kultowej produkcji „Janosika” rodem spod Nowogródka

Dzisiaj mija 93. rocznica urodzin naszego krajana, aktora Czesława Jaroszyńskiego, znanego z kultowej roli harnasia Bardosa w „Janosiku” czy roli komendanta Henryka, ojca „Ariela” w serialu „Szaleństwa Majki Skowron”. Mało kto wie, że nasz, pochodzący z Nowogródczyzny, ziomek, był nie tylko aktorem, ale też krytykiem teatralnym i poetą.

Dzieciństwo na wygnaniu

Urodził się Czesław Jaroszyński 29 lipca 1931 roku w Balewiczach na Nowogródczyźnie. 10 lutego 1940 roku wraz z rodziną na sześć lat został deportowany w głąb ZSRR. Rodziców z czwórką dzieci (najstarsze wówczas miało 12 lat, a najmłodsze – 5) załadowano na sanie i wywieziono z Balewicz, osady, zamieszkiwanej przez rodziny ochotników, biorących udział w oswobodzeniu Wilna w 1920 roku. Najpierw zesłańców przetransportowano na stację kolejową koło Stołpców. Stamtąd ruszyli oni w kierunku Mińska, a potem za Moskwę do miejscowości Posiołek 144. Potem Jaroszyńscy znaleźli się w Wołogdzie, a następnie w Wiatce (przemianowanej w Kirow) – znanym z historii miejscu zesłań Polaków. Koło Kirowa był kołchoz we wsi Murasze, a także dalej – w Mamoszycach i Daniłowce. W Kirowie zabrano zesłańcom polskie dokumenty i oznajmiono, że są obywatelami ZSRR. Nie byli więźniami, lecz kołchoźnikami.

Wyjazd na Ziemie Odzyskane

W 1946 roku nasz bohater wrócił do Polski, ale nie tej przedwojennej, której wschodnie tereny były okupowane w przez Sowietów. Wyjechał na zachód, czyli na Ziemie Odzyskane, a konkretnie na Dolny Śląsk. Rodzinne Balewicze naszego bohatera pozostały w granicach Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Porzucone przez byłych właścicieli gospodarstwa zostały rozebrane, a w ich miejscu powstało jednolite pole kołchozowe.

Na Ziemiach Odzyskanych Jaroszyńscy osiedlili się w Siedlęcinie. W Jeleniej Górze nasz bohater ukończył gimnazjum, a następnie we Wrocławiu podjął studia filozoficzne i teologiczne.

Kariera aktorska

W latach 1954-1958 nasz bohater studiował na Państwowej Wyższej Szkole Filmowa Teatralnej w Łodzi. W swoim aktorskim życiu zawodowym był związany głównie z Warszawą – tam występował w Teatrze Klasycznym, Teatrze Powszechnym, Teatrze Narodowym oraz Teatrze Polskim. Widzowie mogli go oglądać także na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu.
Artysta miał w swoim dorobku ok. 30 występów w filmach. Czesław Jaroszyński zdobył popularność występując w serialach – wielu zapamiętało go jako harnasia Bardosa z „Janosika”. Można go było zobaczyć także w „Szaleństwie Majki Skowron”, „Czarnych Chmurach” czy „Linii”.

Od połowy lat 80. urodzony kresowianin prowadził wykłady z retoryki na Uniwersytecie Warszawskim. W 1993 roku ukazał się tom jego wierszy. Był też autorem wspomnień o zesłaniu, a także recenzji teatralnych. Jest także współautorem, wraz z synem prof. Piotrem Jaroszyńskim, podręcznika pt. Podstawy retoryki klasycznej (1998).

Zmarł Czesław Jaroszyński 27 stycznia 2020 roku w wieku 88 lat w Warszawie.

Został pochowany na cmentarzu Komunalnym Północnym w Warszawie.

Fragment z książki Czesława Jaroszyńskiego „Zesłanie i trudne powroty”

Posiołek 144

Któregoś dnia pociąg się zatrzymał. Lokomotywa, nagle przyśpieszając sapanie, jakby z radości, że pozbyła się ciężaru, odjechała i już nie wróciła. Po chwili usłyszeliśmy zgrzytanie rozsuwanych drzwi i znowu to: wychodi, wychodi.

Opuszczaliśmy wagon, prycze, na których każdy z nas miał już „swoje miejsce”, w ciszy, bez pytań i bez żadnych skarg.

Jedni z tobołkami, inni z dziećmi na rękach schodzili z niewielkiego nasypu do stojących nieopodal zaprzęgów, które być może czekały od samego rana. Śnieg bowiem wokół sań był wydeptany, konie wyprzężone, kępki siana rozrzucone, a końskie kupki parujące jeszcze.

Było późne popołudnie. Śnieg, czy to z powodu zbliżającego się zmierzchu, czy też z powodu lekkiej odwilży, nie raził oczu. Z jednej strony horyzont zasłaniały stojące na nasypie, opuszczone przez nas ciemne wagony, a z drugiej – mroczny i milczący las. Żadnych zabudowań nie było widać. A gdy wszyscy wgramoliliśmy się na sanie wyścielone sianem, dały się słyszeć pokrzykiwania: dawaj, dawaj, i cała kawalkada ruszyła w kierunku lasu.

Skurczeni i omotani kocami, raz budząc się, to znowu zasypiając, jechaliśmy noc całą. Przypominam sobie, że ogrzewaliśmy się w jakimś domu, gdzie nikłe światło mrugającej lampy naftowej, bez klosza, zawieszonej na belkowanej ścianie, ledwo rozpraszało ciemności. A potem znowu w drodze, na saniach, półśnie, w ciszy. Tylko od czasu do czasu oderwane od kopyt końskich grudki śniegu uderzały o sanie. Wówczas otwierałem oczy i patrzyłem na przesuwające się obok ciemne drzewa. I znowu zasypiałem.

Obudziłem się na dobre dopiero wtedy, gdy staliśmy już przed ciemnym barakiem i trzeba było wysiadać. Wprowadzono nas do niewielkiego, mrocznego pomieszczenia, gdzie nie rozbierając się, rozlokowaliśmy się na podłodze. Nikt nie rozmawiał, nikt nie płakał, czasem tylko jakieś kroki na korytarzu, jakieś stuknięcia i znowu cisza.

I właśnie w tym baraku, nad ranem, w półmroku, gdy siedziałem w kącie na sienniku, owładnęło mną jedno, jedyne pragnienie, które aż skręcało w środku: jeść! Wszystko jedno co, cokolwiek, byle jeść i tylko jeść. Niestety nie mieliśmy nawet najmniejszej kromki chleba. Wówczas to państwo Ignatowiczowie, być może nie myśląc nawet o dniu jutrzejszym, podzielili się z nami tym wszystkim, co jeszcze im pozostało.

Widzę wyraźnie. Oto siedzimy razem: i Wacek, i zawsze cicha i łagodna Lodzia, i mały Romek, i nas czworo – siedzimy w milczeniu, w nieznanym, tajemniczym miejscu, siedzimy na podłodze – i zajadamy jak gdyby nigdy nic.

Wszystkie następne dni były szare, jednostajne, do siebie podobne. Rodzice wychodzili o zmroku do pracy w lesie, a my albo łaziliśmy po posiołku, albo siedzieliśmy w baraku. Pewnego razu wybrałem się trochę dalej. Szedłem drogą, która prowadziła w głąb tajemniczego lasu. Było tam śmiertelnie cicho i pusto. Drzewa stały nieruchomo, jakby umarłe. I tylko od czasu do czasu śnieg, zsuwając się z gałęzi, cicho zaszeleścił. Lęk mnie przeszył.

Wracałem z bijącym sercem, nie oglądając się za siebie.

Przygotował Adolf Gorzkowski

Znadniemna.pl

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content