Z księdzem Ryszardem Umańskim, proboszczem parafii pw. św. Wojciecha w Częstochowie, gorliwym patriotą, kapelanem NSZZ „Solidarność” i środowisk patriotyczno-niepodległościowych w Częstochowie, a także wieloletnim przyjacielem Związku Polaków na Białorusi i osobiście prezes ZPB Andżeliki Borys, spotkaliśmy się we Władysławowie. Kapłan zorganizował w tym nadmorskim miasteczku obóz wakacyjny dla dzieci ze swojej parafii w Częstochowie, na który zaprosił Polaków z Białorusi, uciekających przed represjami dyktatorskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki.
W latach poprzednich, dzięki przyjaźni księdza ze Związkiem Polaków na Białorusi i naszą prezes Andżeliką Borys, działacze ZPB, a także uczniowie szkół społecznych, działających przy organizacji, często wyjeżdżali do Polski na zaproszenie księdza Ryszarda Umańskiego. Sam ksiądz starał się także odwiedzać swoich przyjaciół z Białorusi w ich kraju. W roku 2018, niestety, władze Białorusi stwierdziły, że podróżowanie na Białoruś księdza Ryszarda Umańskiego z Częstochowy, zagraża bezpieczeństwu państwa białoruskiego i wydały zakaz wpuszczania kapłana na teren Białorusi. Od tamtego momentu kontakty ZPB z księdzem Ryszardem Umańskim były intensywne, ale nie były to kontakty bezpośrednie. Kiedy jednak na Białorusi pogorszyła się sytuacja polskiej mniejszości narodowej, a Andżelika Borys i jej koledzy z ZPB znaleźli się w więzieniu pod absurdalnymi zarzutami, ksiądz Umański zaczął szukać kontaktu z Polakami, uciekającymi przed grożącym im na Białorusi niebezpieczeństwem. Kiedy udało mu się skontaktować z Polakami z Białorusi, to bez zastanawiania się zaprosił ich do Władysławowa, organizując dla nich świetny, niespodziewany wypoczynek nad polskim Bałtykiem. Wykorzystaliśmy tę możliwość, żeby wspólnie z księdzem Ryszardem powspominać o Andżelice Borys, więzionej obecnie przez reżim Łukaszenki, o współpracy księdza ze Związkiem Polaków na Białorusi oraz o tym, jaka powinna być reakcja społeczeństwa, w tym Kościoła, na ewidentną krzywdę, wyrządzaną niewinnym ludziom przez reżim dyktatorski.
Znadniemna.pl: Księże Ryszardzie, jest ksiądz wieloletnim przyjacielem ZPB i Andżeliki Borys. Doskonale zna ksiądz, na czym polega działalność ZPB i jego kierowniczki. Czy ksiądz dostrzega logiczną więź między tą działalnością, a zarzutami, które usłyszeli działacze ZPB?
Ks. Ryszard Umański: Jestem ogromnie zaskoczony tym, że w XXI wieku w Europie można kogoś aresztować tylko dlatego, że należy do jakiejś narodowości, że do więzienia można wsadzić kogoś tylko dlatego, że się modlił. Szokiem jest dla mnie to, w jakich warunkach przebywają uwięzione osoby. Co się tyczy Andżeliki Borys, to dziękuję Panu Bogu za przyjaźń z nią, która trwa już chyba ponad dziesięć lat. Już nie pamiętam, w jakich okolicznościach poznaliśmy się, ale nasza przyjaźń była bardzo intensywna. Obserwowałem, jaka Andżelika była aktywna, jak wykorzystywała każdą okazję do tego, żeby w Polsce o Polakach na Białorusi było słychać, żeby ich problemy były dostrzegane i żeby potrzebujący otrzymywali odpowiednią pomoc.
Nie pamięta ksiądz okoliczności zapoznania się z Andżeliką Borys, ale na pewno może ksiądz powiedzieć, od czego zaczęła się współpraca z panią prezes i ze Związkiem Polaków na Białorusi.
– Zaczęliśmy współpracować przy okazji organizowanych przeze mnie wyjazdów dzieci zza wschodniej granicy Polski do Częstochowy. Andżelika zawsze przypominała mi, iż warto, aby w grupie dzieci z Kresów, która u mnie gości, znalazły się polskie dzieci z Białorusi. Z czasem razem zdecydowaliśmy, że będziemy organizować wyjazdy do Częstochowy także dla osób dorosłych. Na jesieni staraliśmy się zorganizować przyjazd działaczy ZPB kilkoma autokarami. Ten zachwyt Polską, Jasną Górą, Częstochową, był zawsze niezwykle autentyczny, bo dla Polaków na całym świecie, a dla Kresowian szczególnie, odwiedzenie Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze było przeżyciem niezwykłym, dla niektórych – największym przeżyciem duchowym w ich życiu. Pamiętam, jak te osoby dorosłe, niektóre już w sędziwym wieku, cieszyły się, że mogą być w Polsce, że mogą uczestniczyć w jasnogórskich nabożeństwach, że mogą się nasycić otaczającą ich polskością. Andżelika starała się każdego roku organizować dla Polaków na Białorusi takie wyjazdy. Organizowaliśmy z nią różnego rodzaju wydarzenia o charakterze charytatywnym, na przykład bale charytatywne, na które Andżelika przyjeżdżała, aby wesprzeć zbiórkę środków na wyjazdy kolonijne dla dzieci z Białorusi, albo na wyjazdy pielgrzymów z Białorusi na Jasną Górę. Wielokrotnie miałem okazję także przyjeżdżać na zaproszenie Andżeliki na Białoruś. Pamiętam m.in. poświęcenie kaplicy w Stankiewiczach, którą poświęciłem, jako ksiądz z Polski, bo księża katoliccy na Białorusi za poświęcenie tej kaplicy bez zgody władz państwowych mogliby zostać ukarani.
Była to kaplica powstańców styczniowych, która pozostała jedyną pamiątką po nieistniejącej już wsi Stankiewicze, która została zniszczona, bo jej mieszkańcy sprzyjali powstańcom.
– Dla mnie takie historie są niezwykle ważne. Ogromnym przeżyciem była dla mnie możliwość odprawienia Mszy świętej w kaplicy powstańczej po tylu dziesięcioleciach, a właściwie po ponad półtora wieku. Przyjaźń z Andżeliką sprawiała, że podczas wizyt na Białorusi ja, podobnie jak inni rodacy z Polski, od was – Polaków z Kresów – mogliśmy się uczyć autentycznego patriotyzmu.
To, co się stało dzisiaj z Andżeliką Borys, że znalazła się ona w tym strasznym więzieniu, w którym pogorszył się jej stan zdrowia. Wszystko to w głowie mi się nie układa. Bo Andżelika – tak znana osoba, która poświęcała się dla innych – nie miała prawa znaleźć się w więzieniu, bo nikt na świecie nie miał prawa jej do więzienia wsadzić.
Nie możemy tego wiedzieć od samej Andżeliki, ale przedostaje się informacja, że nie chciała się ona zgodzić na wyjazd do Polski pod warunkiem, że nie wróci na Białoruś. Jak ksiądz ocenia taką jej decyzję?
– Myślę, że jeśli jeszcze jest taka możliwość, to powinna podjąć decyzję o wyjeździe do Polski, bo mamy do czynienia z sytuacją, w której chodzi o ratowanie zdrowia i życia. Wobec takiego zagrożenia powinna się zgodzić na ten wyjazd. Inną sprawą jest, że my, jako społeczeństwo, wciąż za mało mówimy o sytuacji, w jakiej znalazła się Andżelika Borys. Jest to przecież osoba znana powszechnie, osoba, która spotyka się z prezydentem, z premierem, z ministrami, z prezydentami miast! Jest przecież osobą tak mocno działającą! Niepokoi mnie, że znowu jest cisza w związku z tą sytuacją, a presja medialna i społeczna powinna być, jak mi się wydaje, mocniejsza. Musimy ciągle, nieustająco żądać jej uwolnienia. Zakładam, że jeśli przyjedzie do Polski, to będzie musiała spędzić jakiś czas w szpitalu, aby dojść do siebie. Jestem bardzo zaniepokojony jej sytuacją i ciągle zastanawiam się – jak można jej pomóc. Na pewno każdy, kto jest patriotą i czuje Kresy zadaje dzisiaj sobie pytanie: co jeszcze można zrobić dla prześladowanych na Białorusi Polaków?
No właśnie – co?
– Mnie udało się was zaprosić tutaj do Władysławowa, gdzie możemy porozmawiać, coś wymyślić… Ale nie może być tak, że ciągle o tym mówimy, ale nie działamy. Przyjaźń, która wiąże mnie z Andżeliką Borys sprawia, że mam wciąż wyrzuty sumienia, że robimy niewystarczająco w sprawie jej uwolnienia. Dobrze, że wy, jako dziennikarze mediów Związku Polaków, że Irena Biernacka, Maria Tiszkowska, inni działacze ZPB – znaleźliście się teraz w Polsce. Bo to dzięki wam i waszym głosom, dzięki świadectwom Ireny i Marii, które doświadczyły, czym jest więzienie, w którym przebywają Andżelika Borys, Andrzej Poczobut i setki innych niewinnych ludzi. Dzięki wam temat prześladowań Polaków na Białorusi, ale także prześladowań Białorusinów, może być wciąż obecny w przestrzeni publicznej. Przecież wy nie jesteście z nieznanej krainy, jesteście zza wschodniej granicy Polski, za którą w XXI wieku dzieje się coś niewyobrażalnego – ludzie cierpią w więzieniach tylko za to, że mają poglądy odmienne od władzy.
Czy w sytuacji, kiedy ludzie są krzywdzeni, jak dzieje się to na Białorusi, czy Kościół może pozostawać obojętny na niesprawiedliwość, czy też powinien reagować i jak stanowcza ma być to reakcja?
– Nie chciałbym oceniać zachowań konkretnych biskupów, czy księży. Ale naszym zadaniem, jako Kościoła, jest stawanie w obronie krzywdzonego. Obojętnie, kto to jest. Musimy stawać w obronie człowieka krzywdzonego. Pamiętam czasy Solidarności, kiedy Kościół głośno mówił o internowanych, kiedy zbieraliśmy paczki dla uwięzionych. Mówiliśmy, że Kościół zawsze powinien stać za człowiekiem pokrzywdzonym. Myślę, że Kościół na Białorusi też to robi, ale to działanie, może komuś wydawać się niewystarczające, a głos Kościoła może wydawać się za cichy. Wtedy warto zrobić tak, aby głos Kościoła stał się bardziej słyszany. Nikt nie powinien zastanawiać się, jakie za to poniesie konsekwencje. Przecież naszą misją, jaką nam polecił Chrystus, jest bronienie człowieka słabszego, takiego, któremu się dzieje krzywda! Jakie za to mogą być konsekwencje? Nikt tego nie wie. Chrystus robił to pomimo tego, że cierpiał i umarł za to na krzyżu. Obrona słabszego i krzywdzonego jest misją Kościoła. To nie podlega żadnej dyskusji. Dyskusyjne mogą być jedynie sposoby stawania w obronie ludzi krzywdzonych.
Irena Biernacka, która doświadczyła przeżyć więziennych, mówi, że w więzieniu, obserwując więźniów kryminalnych, cierpiących często w wyniku tego, że otoczenie okazało się obojętne na ich potrzeby i popchnęło do popełnienia zbrodni, zobaczyła Boga żywego, Boga, który patrzy z wyrzutem na nas wszystkich za to, że nie pomogliśmy tym Jego owieczkom, które zbłądziły i ponosimy współwinę za ludzi karanych za popełnienie zbrodni pospolitych.
– Dziękujmy Panu Bogu za tak piękne doświadczenie religijne pani Ireny. Każdy z nas widzi, albo powinien widzieć w drugim człowieku Pana Boga. Przecież my, jako katolicy, nie odrzucamy żadnego człowieka. Nawet zbrodniarza otaczamy opieką duszpasterską i modlimy się o jego zbawienie. Stąd istnienie w Kościele instytucji kapelanów więziennych. To, że pani Irena tak mocno to odczuła i przeżyła świadczy o tym, że miała piękne doświadczenie religijne. Ważne jest także to, że daje ona świadectwo tego, co w więzieniu przeżyła i zobaczyła. Dostrzec w zbrodniarzu dobro nie jest łatwo, a osądzić się na dodatek, że popełnienie przez niego zbrodni to nasza wina – tym bardziej. To, że pani Irenie zdarzyła się taka refleksja – możemy za to dziękować Panu Bogu.
Wiemy, że z Kościołem jest bardzo związana także Andżelika Borys i, uwzględniając jej wieloletnią przyjaźń z księdzem, wyobraźmy sobie, że może ksiądz do niej, przebywającej w ciężkim więzieniu w Żodzino, coś powiedzieć. Jakie by to były słowa?
– Powiedziałbym, że Pan Bóg jest z nią. Pan Bóg daje jej krzyż do dźwigania. Czasami – bardzo ciężki krzyż do dźwigania. Czasami wydaje nam się, że ten krzyż jest za ciężki na nasze możliwości fizyczne i psychiczne. Pan Bóg nigdy jednak nie daje człowiekowi krzyża, którego by człowiek nie udźwignął. Jeśli daje krzyż dosyć ciężki, lub bardzo ciężki, to również daje siły i łaski. Andżelika Borys nigdy nie wstydziła się Pana Boga i swojej wiary. Zawsze, gdy przyjeżdżała – pytała się o Mszę świętą, chętnie uczestniczyła w nabożeństwach, modliła się, czyli wiary swojej i religijności się nie wstydziła. Myślę, że powinno jej to pomagać znosić trudy więzienia. A gdybym mógł jej teraz coś powiedzieć, to bym powiedział: Bóg jest z tobą. Udźwigniesz ten krzyż, który wydaje ci się bardzo ciężki.
Jeśli człowiek jest mocno wierzący, to przyjmuje wolę Boga, nawet, jeśli wymaga to wielu wyrzeczeń. Myślę, że Andżelika Borys jest człowiekiem bardzo silnej wiary. Skoro tyle dni już w tych nieludzkich warunkach przeżyła, to jednym z czynników, który sprawia, że się trzyma na pewno jest wiara w Pana Boga.
Ksiądz dużo się zajmuje Kresami Wschodnimi. Czy dlatego, że jest ksiądz związany z Kresami jakoś rodzinnie?
– Często mi to pytanie zadają. Ale żadnych udowodnionych powiązań rodzinnych z Kresami nie mam, chociaż na Łyczakowie próbują mi jakichś przodków odnaleźć. Bo w Powstaniu Styczniowym byli jacyś Umańscy i to nazwisko w kontekście Powstania często występuje. Ale z tego, co wiem od swoich rodziców – nie pochodzą oni z Kresów. Miłość do Kresów jest w moim przypadku po prostu miłością od pierwszego spotkania. Pokochałem w Kresach patriotyzm, który ściśle się wiąże z wiarą w Boga i taka wersja patriotyzmu mnie po prostu urzekła. Ciągle staram się połączyć patriotyzm i religijność wśród ludzi w Polsce. Różnie mi to wychodzi. Kiedyś pomyślałem, że najlepszą lekcją historii i patriotyzmu dla Polaków w Polsce jest pokazywanie im rodaków, mieszkających na Kresach, bądź stamtąd pochodzących pod warunkiem, że zachowali swoją kresową autentyczność. Kiedy pracowałem w radiu, zacząłem organizować wycieczki i pielgrzymki na Białoruś, na Wileńszczyznę, na Ukrainę. Efekt tego był często taki, że ludzie, których nie posądzałem o jakiś większy patriotyzm mówili do mnie: księże, w te trzy-cztery dni tutaj usłyszeliśmy więcej o Polsce i miłości do niej, niż przez całe życie, przeżyte w ojczyźnie. Bardzo mocno motywowały mnie tego typu spostrzeżenia i chciałem wywozić na Kresy jak najwięcej ludzi. Dzięki temu, że pracowałem w radiu, miałem dotarcie do wielu ludzi i bardzo wielu mieszkańców Częstochowy zapoznałem z Kresami. Zacząłem nauczycieli i dyrektorów szkół wywozić na Kresy. Później założyliśmy Towarzystwo Patriotyczne „Kresy”, w którym zaczęliśmy działać już, jako grupa pasjonatów Kresów.
Ma ksiądz zakaz wjazdu na Białoruś. Za co?
– To było lato 2018 roku. Jechałem z wielką radością na zaproszenie Andżeliki Borys na obchody 30-lecia Związku Polaków na Białorusi. Byłem zaszczycony faktem, że zostałem zaproszony na uroczystość, tak ważną dla polskiej społeczności na Białorusi. Jechałem niedługo po tym, jak wróciłem z Białorusi z grupą dzieci, które woziłem na Kresy. Stało się dla mnie ogromnym zaskoczeniem, kiedy na granicy mnie de facto zatrzymano, wręcz aresztowano. Jechałem wówczas razem z przewodniczącym „Solidarności” w Częstochowie. Jemu powiedziano, że może sobie jechać, a mnie nie chciano przepuścić bez żadnego tłumaczenia, chociaż miałem ważną wizę białoruską. Pierwszy telefon, który wykonałem wówczas, to był telefon do Andżeliki Borys. Ona próbowała interweniować w ministerstwie, gdzieś jeszcze. Niestety, nie pomogło, a ja usłyszałem, że jestem kryminalistą, który zagraża demokracji na Białorusi. Podobno takich jak ja, mających pieczątki, zakazujące wjazdu na Białoruś jest niewielu. Dlaczego znalazłem się w tak ekskluzywnym gronie? Tego nigdy mi nikt nie wytłumaczył. Andżelika Borys jeszcze próbowała to wyjaśniać, żebym mógł jeździć na Białoruś, ale ja nie naciskałem, aby nie narażać z tym problemem niektórych ludzi. Z jednej strony brakuje mi bardzo tych wyjazdów na Białoruś, ale z drugiej strony ten zakaz zmobilizował mnie do pomagania Polakom z Białorusi oraz innym ludziom z Białorusi tutaj w Polsce.
Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik
Zapraszamy do obejrzenia wspólnych zdjęć przedsięwzięć z udziałem księdza Ryszarda Umańskiego i działaczy ZPB na czele z Andżeliką Borys:
24 stycznia 2015 roku proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, ksiądz Ryszard Umański z Częstochowy celebrował pierwszą po wielu dziesięcioleciach Mszę Świętą w zabytkowej, odnowionej staraniami Związku Polaków na Białorusi, kaplicy w Stankiewiczach – wsi polskiej, zniszczonej przez Sowietów po zakończeniu drugiej wojny światowej za polską postawę patriotyczną jej mieszkańców.
Wawiórka. Kwatera Żołnierzy VII Batalionu 77 PP mjr Jana Piwnika „Ponurego”
Dom-Muzeum Czesława Niemena w Starych Wasiliszkach
24 listopada 2014 roku został zorganizowany przez proboszcza parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej ks. Ryszarda Umańskiego doroczny charytatywny bal dla dorosłych w Częstochowie. Zebrane podczas zabawy fundusze – z biletów i licytacji ofiarowanych przez donatorów darów zostały przeznaczone na organizację pobytu w Częstochowie dzieci z polskich rodzin z Białorusi.
10 lutego 2018 roku Msza św. w grodzieńskiej katedrze w intencji ofiar masowych deportacji polskich obywateli w głąb Związku Sowieckiego zainaugurowała 78. rocznicę pierwszej wywózki Polaków na Syberię i do Kazachstanu – grodzieńskie obchody tej tragicznej rocznicy, zorganizowane przez Związek Polaków na Białorusi.
W dniach 2-3 grudnia 2017 roku 46-osobowa grupa działaczy Związku Polaków na Białorusi z oddziałów w Żołudku, Nowogródku, Porozowie, Repli, Indurze i innych miejscowości odbyła wycieczkę do duchowej stolicy Polski – Częstochowy.
W dniach 26-27 listopada 2016 roku 46-osobowa grupa Polaków z Białorusi – działaczy ZPB oraz nauczycieli języka polskiego z Grodzieńszczyzny i Mińska – gościła w Częstochowie na zaproszenie proboszcza miejscowej parafii Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, księdza Ryszarda Umańskiego.