Jest nam niezwykle miło przedstawić dzisiaj Państwu historię kolejnego bohatera z Kresów – Franciszka Goska, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej i Bitwy Warszawskiej, ułana Szwadronu Kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza „Stołpce”, dowódcę plutonu w III batalionie 76. Pułku Piechoty Armii Krajowej.
Swojego bohaterskiego ojca zgłosił do akcji „Dziadek w polskim mundurze”, mieszkający w Białymstoku syn naszego bohatera – Józef Waldemar Gosk.
Nasz czytelnik dostarczył do redakcji nie tylko zdjęcia ojca w polskim mundurze, lecz także kilka opracowań biografii bohatera. Jedno z nich, napisane przez współpracownika Instytutu Pamięci Narodowej dr. Marcina Zwolskiego i zatytułowane „Historia żołnierza ze Stołpców”, wzięliśmy za podstawę do przygotowania niniejszej publikacji.
Autor biogramu Franciszka Goska na samym wstępie zaznacza, że historia życia bohatera jest historią całego pokolenia Polaków, które przyszło na świat w niewoli i wywalczyło wolność. „Nie dane im jednak było długo cieszyć się zwycięstwem i ponownie musieli podjąć walkę. Poległo wielu, Franciszek Gosk także poległ, ale nie przegrał. Jego dzieci i wnuki żyją w wolnej Polsce dzięki niemu i jemu podobnym” – pisze dr Marcin Zwolski.
Ale przejdźmy do streszczenia historii życia naszego dzisiejszego bohatera:
FRANCISZEK GOSK urodził się 15 stycznia 1904 roku w chłopskiej rodzinie Józefa i Aleksandry z Zarębów, w miejscowości Goski-Pełki (gmina Andrzejewo, powiat Ostrów Mazowiecka) niedaleko Zambrowa. Mały Franek miał liczne rodzeństwo – trzech braci Wincentego, Wacława i Stanisława oraz dwie siostry Marię i Annę.
Rodzice zadbali, aby nasz bohater zdobył wykształcenie i wysłali go do szkoły powszechnej w miejscowości Rosochate koło Czyżewa. Franciszek ukończył szkołę w 1918 roku, czyli w roku odrodzenia się Państwa Polskiego. Miał 14 lat. Rodzice prosili syna, aby pozostał w rodzinnym domu i pomagał w prowadzeniu rodzinnego gospodarstwa rolnego. Jednak młody człowiek postanowił opuścić rodzinny dom i wyjechał „za chlebem do Warszawy. W stolicy podejmował różną pracę – pracował u fryzjera, piekarza, szewca i krawca. Oporządzał także konie, które bardzo lubił jeszcze z czasów swojego wiejskiego dzieciństwa.
Rok 1920 i groźba najazdu bolszewickiego zastały naszego bohatera w stolicy. Wobec nieuniknionej bitwy o Warszawę z Armią Czerwoną w stolicy ogłoszono mobilizację. Szesnastoletni Franciszek, wiekowo nie pasował na żołnierza. Zgłosił się jednak do punktu rekrutacyjnego i, podając nieprawdziwy rok urodzenia, zaciągnął się do wojska. Szesnastolatek był zapewne jednym z najmłodszych żołnierzy polskich, który brał udział w Bitwie Warszawskiej i walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, za udział w której został odznaczony Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918-1921.
Po wojnie nasz bohater już nie rozstał się z mundurem. W archiwum rodzinnym naszego czytelnika Józefa Waldemara Goska zachowało się niewiele pamiątek, na podstawie których można by było prześledzić dokładny przebieg służby naszego bohatera w okresie międzywojennym. Zamiłowanie Franciszka Goska do koni pozwala stwierdzić, że trafił do którejś z jednostek ułańskich Wojska Polskiego. Wiadomo, że co najmniej od 1926 roku służył w 26. Pułku Ułanów Wielkopolskich im. hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Pułk ten stacjonował w Baranowiczach. Nasz bohater musiał być ułanem, wysoko cenionym przez dowództwo. W 1926 roku leżący niedaleko Baranowicz Nieśwież odwiedził Józef Piłsudski. Młodego ułana włączono w skład straży honorowej pełniącej służbę przy Marszałku. Według przekazów rodzinnych, od chwili spotkania z Józefem Piłsudskim postać Marszałka była dla Franciszka Goska postacią niezwykle ważną. Żołnierz stale nosił na mundurze plakietkę z jego wizerunkiem.
Rok 1930 stał się rokiem, kiedy zawodowego ułana Franciszka Goska skierowano do Stołpców, gdzie podjął służbę w Korpusie Ochrony Pogranicza (KOP). Nasz bohater otrzymał przydział do Szwadronu Kawalerii KOP „Stołpce”, wchodzącego w skład Pułku KOP „Snów”, i na długo związał się z kresowym miasteczkiem Stołpce, leżącym wówczas w województwie nowogródzkim II RP, a współcześnie w obwodzie mińskim Republiki Białoruś.
W 1931 roku przystojny ułan ożenił się. Jego wybranką została Genowefa z Tabeńskich, która w 1935 roku urodziła naszemu bohaterowi synka Józefa Waldemara, czyli naszego czytelnika z Białegostoku. Do 1939 roku Franciszek Gosk dosłużył się stopnia wachmistrza (odpowiednik stopnia sierżanta) i objął dowództwo plutonem. Ponadto powierzono mu funkcję szefa zaopatrzenia całego szwadronu. W tym samym okresie nasz bohater za dobre wyniki sportowe i wzorową sprawność fizyczną został odznaczony Państwową Odznaką Sportową. Otrzymał też Odznakę KOP. W marcu 1939 roku zawodowego podoficera KOP Franciszka Goska było stać na kupienie własnego domu w Stołpcach. Większy nabyty na własność lokal był potrzebny, gdyż rodzina Gosków miała się powiększyć. Genowefa bowiem zaszła ponownie w ciążę. Plany kochającej się rodziny przekreślił, niestety, wybuch wojny.
Franciszek Gosk nie zdążył opowiedzieć żonie i synowi o swoim udziale w kampanii wrześniowej. Prawdopodobnie wraz ze swoim szwadronem „Stołpce” został włączony w skład kawalerii dywizyjnej 38. Dywizji Piechoty. Po walkach na przyczółku rumuńskim w składzie zgrupowania generała Kazimierza Sosnkowskiego, dywizja została okrążona w lasach janowskich pod Lwowem, gdzie w dniach 17-19 września została rozbita. Część żołnierzy przedostała się do Lwowa, a inni usiłowali przekroczyć granicę i ukryć się w Rumunii. Wśród tych drugich musiał znaleźć się wachmistrz Franciszek Gosk. Żołnierzom nie udało się jednak przedostać się do Rumunii. Na początku października nasz bohater znalazł się więc na Lubelszczyźnie. Tam postanowił złożyć broń ukryć mundur i wrócić do rodziny.
Żołnierz cudem uniknął niewoli. 8 października udało mu się uzyskać fałszywe zaświadczenie o tożsamości od władz cywilnych w Bystrzycy (powiat Janów Podlaski). Posługując się tym dokumentem po około miesiącu dotarł do Stołpców, gdzie zastał ciężarną żonę i synka. Dla Genowefy zbliżał się termin rozwiązania. W Stołpcach „instalowała się” władza sowiecka i żołnierz niewiele mógł pomóc małżonce, jeśli chodzi o zapewnienie jej właściwej opieki lekarskiej. Pozbawiona opieki lekarskiej Genowefa zmarła podczas porodu w dniu 15 listopada 1939 roku. Żołnierzowi nie udało się uratować także dziecka. W jednej chwili Franciszek Gosk stracił prawie wszystko – wolną Ojczyznę, żonę, oczekiwane dziecko, a także dom. Byłym polskim wojskowym wkrótce zainteresowało się NKWD i nasz bohater musiał uciekać ze Stołpców.
Został mu jedynie czteroletni synek Waldemar i szwagierka Anna. Razem z nimi i przy pomocy miejscowych Żydów, którzy ostrzegli go o niebezpieczeństwie (jako szef zaopatrzenia szwadronu współpracował z Gminą Żydowską i był bardzo ceniony wśród żydowskiej społeczności), Franciszek opuścił Stołpce i wyruszył w rodzinne strony. W Bieńkach Nowych koło Czyżewa bratowa naszego bohatera samotnie prowadziła gospodarstwo (jej mąż – brat Franciszka – trafił do niewoli niemieckiej). Wraz z synem i szwagierką Franciszek zamieszkał w domu brata i podjął pracę na roli u szwagierki.
Będąc stosunkowo młodym wdowcem Franciszek podjął próbę ułożenia sobie życia. Związał się z siostrą zmarłej żony – szwagierką Anną, która w 1940 roku urodziła mu syna Antoniego.
Franciszek nie mógł jednak żyć spokojnie, widząc jak jego Ojczyzna jest szargana przez okupantów. Jesienią 1941 roku nadarzyła się okazja i były zawodowy żołnierz wstąpił w szeregi Związku Walki Zbrojnej (przekształconego później w Armię Krajową). Franciszek Gosk przybrał pseudonim „Sęk”. Konspirator zaczął organizować ludzi i wkrótce sformował pluton na placówce Czyżew, którego został dowódcą. „Sęk” poprzez akcje rozbrojeniowe i kupowanie broni od strażników kolejowych zaopatrzył swoich żołnierzy w broń i amunicję. Doświadczenie i zdolności kwatermisztrzowskie naszego bohatera doceniło dowództwo i w lipcu 1944 roku objął on funkcję referenta żywnościowego Komendy Obwodu Wysokie Mazowieckie AK.
Latem 1944 roku Armia Czerwona zajmowała Białostocczyznę, a na tyłach sił niemieckich działania zbrojne w ramach akcji „Burza” prowadziła Armia Krajowa. Franciszek Gosk dowodził działaniami plutonu, walczącego w składzie III batalionu 76. Pułku Piechoty AK.
Najpoważniejszą akcją, w jakiej dowódca plutonu wziął udział ze swoimi żołnierzami, była zasadzka na Niemców nad rzeką Nurzec w okolicach wsi Wyszonki-Nagórki i bój stoczony ze zorganizowanym przez Niemców pościgiem.
Dla większości żołnierzy AK wojna nie skończyła się z chwilą wypędzenia okupanta hitlerowskiego z ojczystych terenów. Nie mogli zaakceptować nowej, narzuconej władzy i wszechobecności nowych okupantów – Sowietów. Franciszek Gosk pozostał w konspiracji i podjął walkę w szeregach utworzonej przez ppłk. Władysława Liniarskiego „Mścisława” Armii Krajowej Obywatelskiej (AKO). Latem 1945 roku nasz bohater objął dowództwo 11. kompanii AKO Obwodu Wysokie Mazowieckie (kompania Czyżew). Jesienią został zastępcą dowódcy 4. batalionu (Czyżew) Obwodu Wysokie Mazowieckie Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN), w którego skład weszła AKO. Wtedy podjął też pracę w Rejonowej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Samopomoc Chłopska” jako członek Zarządu Gminnego i dostawca towarów.
Mając legalną pracę Franciszek próbował odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Zalegalizował swój związek z Anną, która urodziła mu kolejnych synów Romualda i Kazimierza.
W 1946 roku urodził się jemu najmłodszy syn – Janusz. Temu dziecku nie było jednak dane zapamiętać tatusia, gdyż w grudniu tegoż roku funkcjonariusze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Wysokiem Mazowieckiem aresztowali żołnierza WiN, który w trakcie śledztwa zeznał, że jego szefem w konspiracyjnej organizacji, a zarazem dowódcą miejscowego batalionu WiN jest Franciszek Gosk.
21 grudnia oficer UB Antoni Kisielewski zatrzymał w Czyżewie naszego bohatera. Przez trzy dni przesłuchań Franciszek nie przyznawał się do działalności w konspiracji zbrojnej. Jednak 24 grudnia, w wigilię Bożego Narodzenia, bity i torturowany przez ubeków pod przewodnictwem Kisielewskiego, nie wytrzymał tortur i przyznał się, że należy do konspiracji. Wskazał także miejsce, w którym ukrył swój pistolet. Sprawę Goska przekazano prokuratorowi Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Białymstoku Ireneuszowi Bolińskiemu, który był znany z tego, że zawsze, kiedy tylko miał taką możliwość, żądał przed sądem kary śmierci dla oskarżonego (z oskarżenia prokuratora Bolińskiego skazano na śmierć co najmniej 88 osób). Od razu po otrzymaniu akt sprawy Franciszka Goska prokurator wydał postanowienie o jego tymczasowym aresztowaniu, a w ostatnim dniu roku sporządził akt oskarżenia.
Władza komunistyczna w tym okresie szybko i krwawo rozprawiała się z żołnierzami podziemia niepodległościowego. Już 14 stycznia 1947 roku do Czyżewa przybył Wojskowy Sąd Rejonowy z Białegostoku. 14 stycznia był dniem targowym, więc do miasteczka zjechało się dużo ludzi z całej okolicy. Wojsko spędziło, kogo się dało, do Domu Ludowego i na plac wokół niego. W sumie zgromadzić udało się około siedemset osób. Po wysłuchaniu przez obecnych przemówienia zastępcy starosty powiatu Wysokie Mazowieckie odbyła się pokazowa rozprawa sądowa.
Oskarżał prokurator Boliński, obrońcą z urzędu był plutonowy Ministerstwa Obrony Eugeniusz Dorosiński. Składowi sędziowskiemu przewodniczył owiany niedobrą sławą ppłk Włodzimierz Ostapowicz, znany z przydomku „sędzia-śmierć”. „Sędzia-śmierć” zasłużył na taki przydomek tym, że w swojej karierze orzekł ponad dwieście wyroków śmierci, z których większość została wykonana. Ławnikami przy takim monstrum byli: chorąży Stanisław Woźniak i sierżant Stanisław Gąsiorek.
Gdy oskarżał Boliński, a sądził Ostapowicz, wynik mógł być tylko jeden – kara śmierci. Franciszkowi Goskowi nie udowodniono udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej, ale fakt przynależności do Zrzeszenia „WiN”, pełnienia w nim funkcji kierowniczej i nielegalnego posiadania broni wystarczyły, by zapadł taki a nie inny wyrok.
Po rozprawie żonie Franciszka Annie pozwolono na widzenie się z mężem. Opowiadała potem, że na jego butach i ubraniu widziała krew, co dowodziło, że był torturowany.
Najstarszy syn Franciszka Waldek miał wówczas dwanaście lat i nie został wpuszczony na rozprawę. Stał przy gmachu Domu Ludowego i od wychodzących z niego ludzi usłyszał: „Walduś, nie masz już ojca”. Oszołomiony, wbiegł do środka, odszukał sędziego i prokuratora, i rzucił się im do nóg… Odtrącili chłopaka. Kilka dni później Anna z pięciorgiem dzieci, z których najmłodsze miało zaledwie 9 miesięcy, dostała się do domu sędzi Ostapowicza, aby błagać o łaskę dla męża. „Sędzia-śmierć” bezlitośnie wyrzucił matkę z dziećmi za drzwi, niemal zrzucając ich ze schodów.
Rodzina nie traciła nadziei na ułaskawienie skazańca przez prezydenta Bolesława Bieruta. Franciszkowi nie udowodniono przecież zbrojnej walki przeciwko władzy. Żona i dzieci nie wiedziały jednak, że sędzia Ostapowicz w dołączonej do wyroku opinii domagał się od Bieruta niestosowania prawa łaski ze względu na fakt działalności Goska na terenie, jak napisał, „szczególnie zagrożonym działalnością band”.
24 stycznia do więzienia w Białymstoku, gdzie przebywał skazaniec, dotarł szyfrogram, informujący o nieskorzystaniu przez prezydenta z prawa łaski. Wyrok wykonano na miejscu, w więzieniu, trzy dni później. Franciszek Gosk został prawdopodobnie zastrzelony w piwnicy budynku więzienia, przez kata, którym był jeden z więziennych strażników. Rodzinie nie wydano zwłok straconego, nie ujawniono też miejsca ich pochówku. Rodzina, która wkrótce po egzekucji przybyła do więzienia, aby otrzymać widzenie, dowiedziała się, że widzeń już nigdy nie będzie…
Bliscy Franciszka Goska nigdy nie zaprzestali walki o jego dobre imię. Próbowali wnieść rewizję nadzwyczajną, najpierw w 1958 roku, a potem w roku 1971. Próby kończyły się jednak niepowodzeniem. Franciszek Gosk został zrehabilitowany dopiero w wolnej Polsce, 22 października 1990 roku, po 43 latach od śmierci. W 2006 roku bohater został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Do dzisiaj jednak nie jest znane miejsce jego ostatniego spoczynku.
Cześć Jego Pamięci!
Znadniemna.pl na podstawie opracowań i materiałów, udostępnionych przez syna bohatera – Józefa Waldemara Goska
józef III / 28 lutego, 2020
Chwała Bohaterom !
/
synek / 1 marca, 2020
znam dobrze pochodzenie rodziny Gosków .dziwie sie że w wszystkich wypowiedziach i publikacjach brak jest wiadomości o przebiegu rozprawy sądowej i kogo
sądzono razem z Goskiem.Kiedyś w internecie wszystko było opisane ,dziwnym trafem wszystko zgineło.
Ps.znałem bardzo dobrze P.Gosk i synów.
/
Marek / 1 marca, 2020
Pozdrowienia od wnuków jego kolegów z partyzantki Czyżewskiej.
/