HomeBiałoruśRyszard Kapusciński o Pińsku i Polesiu

Ryszard Kapusciński o Pińsku i Polesiu

17 lat temu, 23 stycznia 2007 roku zmarł nasz słynny krajan Ryszard Kapuściński, pisarz, poeta, fotograf i reportażysta o międzynarodowej sławie. Owocem jego licznych podróży były książki, między innymi: „Cesarz”, „Imperium”, „Heban”, „Podróże z Herodotem” czy „Jeszcze dzień życia”. Jego publikacje zostały przetłumaczone na kilkadziesiąt języków.

Ryszard Kapuściński. Fot.: radzima.org/wikipedia.org

Autor reportaży „Szachinszach” i „Kirgiz schodzi z konia” przez wiele lat był wymieniany w gronie kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. Uważano go za pisarza obdarzonego perfekcyjnym wyczuciem informacji, klimatu i wydarzeń. Dziś jest jednym z najczęściej tłumaczonych polskich autorów.

W latach 1958-1972 Ryszard Kapuściński pracował jako dziennikarz i korespondent Polskiej Agencji Prasowej. Świadek 27 rewolucji, przebywał na frontach 12 wojen, kilka razy groziło mu rozstrzelanie. Bycie reporterem uważał za rodzaj powołania. Mówił, że czuje ogromną ciekawość świata, ma wrodzoną potrzebę zadawania pytań, zrozumienia tego, co go otacza.

Do Pińska wracał. Był tu pod koniec lat 70. Był w latach 90. Chciał jeszcze napisać o swoim mieście. Nie zdążył. Ryszard Kapuściński zmarł na zawał serca, 23 stycznia 2007 roku w Warszawie. Został pochowany w Alei Zasłużonych Powązek Wojskowych.

Pińsk w okresie międzywojennym. Fot. NAC

Oto co wspominał o swoim rodzinnym Pińsku i Polesiu

Dom przy ul. Suworowa 43, w którym urodził się Ryszard Kapuściński

Ryszard Kapuściński, Lapidarium IV:

(…) Przedwczoraj (30.06.97) wróciłem z Pińska. Pińsk to dziś trzy różne miasta. A więc jest:

– stary Pińsk. Parterowe czy piętrowe domki wśród ogrodów i sadów, tu i tam drewniane ploty, cembrowane studnie, brukowane ulice, które nazywały się Bednarska, Franciszkańska, Błotna. Ten Pińsk kurczy się, ale choć burzony, dziesiątkowany ciągle istnieje, można go jeszcze zobaczyć, zachwycić się jego małomiasteczkowym romantyzmem;

– Pińsk sowiecki, chruszczowsko-breżniewowski, miasto starych lub ceglanych bloków, ciężkiej, prymitywnej, niechlujnej wielkiej płyty, zabłoconych, ponurych, nieoświetlonych osiedli;

– Pińsk lat dziewięćdziesiątych, popierestrojkowych, nowobogacki, willowy, tylko dla wybrańców, dla wygranych, raj Nowych Białorusinów, Nowych Rosjan. (…)

Ryszard Kapuściński w rozmowie z Barbarą Hołub/Czasopismo „Przekrój”, 24.09.1992 r.:

Na Polesiu nędza była straszna, wprost niewyobrażalna. I nadal jest tam nędza. Można więc rzec, że korzeniami tkwię w biedzie. Pewnie dlatego zainteresowałem się Trzecim Światem. Potrafiłem go zrozumieć oraz czuć się trochę jak u siebie w domu.

Mój dom z dzieciństwa pamiętam przez mgłę. Mam teraz jakieś wyobrażenie o nim, bo mi go pokazali, gdy w 1979 roku odwiedziłem Pińsk. Pińsk był małym miasteczkiem, w którym mieszkało niewielu Polaków, więc wszyscy znali się przynajmniej z widzenia. Polacy stanowili ledwie kilka procent mieszkańców Pińska. 10 procent – to byli Białorusini i Litwini, reszta, około 73 procent – Żydzi. Według przedwojennych statystyk Pińsk należał do najbardziej żydowskich miast polskich.

Tamtejsi Polacy stanowili przeważnie – jak byliśmy dziś powiedzieli – element napływowy, właściwie bez szans na zapuszczenie korzeni. Jeżeli ktoś zapuścił korzenie w poleskiej ziemi – to szlachta przeważnie z polskim rodowodem lub na tyle spolonizowana, że uważająca się za Polaków. Owa szlachta poleska nie była za bogata, w porównaniu z ziemiaństwem małopolskim chociażby – wręcz biedna. Bogaci byli Radziwiłłowie, którzy posiadali sporo włości na Polesiu. Ale to już zupełnie inna sfera.

Natomiast tych zwyczajnych, pińskich Polaków należałoby podzielić na trzy kategorie. Pierwszą, najliczniejszą, tworzyli wojskowi. W Pińsku stacjonował 84 pułk piechoty strzelców królewskich. Oprócz piechoty znajdowała się tu rzeczna marynarka wojenna. Gdy we wrześniu 1939 roku na te tereny wkraczała armia radziecka, marynarze wyprowadzili swoje statki na jeziora i zatopili je. Z powodu niskiego stanu wody statki zatopiły się jedynie częściowo. Długo jeszcze żałośnie sterczały ponad lustrem wody. Oprócz wojskowych, liczną grupę Polaków stanowili duchowni. W Pińsku był, oczywiście, kościół katolicki. Miasto znane było poza granicami Polski z silnego ośrodka jezuickiego, najbardziej liczącego się w Europie Wschodniej. Wreszcie trzecia kategoria, chyba najmniej liczna, to nauczyciele. Moi rodzice przynależeli do tej trzeciej kategorii. Nie byli Poleszczukami. Matka pochodziła z Krakowskiego, z Bochni, a ojciec – z Kieleckiego.

Po powstaniu II Rzeczypospolitej władze przystąpiły do repolonizacji Polesia. Młodym ludziom, którzy gdzie indziej nie mogli znaleźć zajęcia, oferowano posady na Polesiu, miedzy innymi w szkolnictwie. Mój ojciec przyjechał tam i zapisał się do Seminarium Nauczycielskiego w Prużanach. To seminarium skończy również Piotr Jaroszewicz. Ojciec pracował najpierw w Unieńcu, potem w Pińsku, przypuszczam, że pracując w Pińsku, poznał moja mamę. Żałuję, że tak mało wiem na ten temat.

Urodziłem się w 1932 roku, więc jak wybuchła wojna, miałem zaledwie 7 lat. Potem też nie za bardzo interesowałem się Pińskiem i Polesiem. (…) Więcej mogę powiedzieć o Afryce, Ameryce Półdniowej, Bliskim Wschodzie.

W mojej pamięci zachowały się z tamtych lat jakieś pojedyncze zdarzenia, fragmenty, wrażenia, kolory, alaski. I tek, na przykład, dopiero po latach dowiedziałem się o pożarze w Pińsku w 1935 roku. Pożaru nie pamiętam, ale pozostało wrażenie blasku, jakieś strasznej jakości. Wszystko to jest bardzo literackie, ulotne, lite poparte faktami, konieczną rzetelnością. Nawet nieco późniejsze zdarzenia płaczą się o gmatwają.

Znadniemna.pl na podstawie „Echa Polesia” nr 4(20) z 2008 r.

 

 

 

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content