HomeHistoriaHistoria skrzypiec, które wróciły z zesłania na Syberię

Historia skrzypiec, które wróciły z zesłania na Syberię

W ostatnim dziesięcioleciu w Polsce pojawił się bardzo dobry zwyczaj – ważne rocznice i święta Polacy coraz częściej obchodzą na sportowo, organizując masowe biegi. Ich uczestnicy dedykują pokonywanie różnych dystansów bohaterom z przeszłości, a nawet historycznym wydarzeniom: Bieg Pamięci Sybiru, Bieg Niepodległości, Bieg z Konstytucją i niedawna XI już edycja Biegu Tropem Wilczym pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Wszystkim tym przedsięwzięciom patriotycznym towarzyszy swoja rozpoznawalna estetyka, symbolika oraz atrybuty.

Dzisiaj chcemy Państwu opowiedzieć o skrzypcach, jednym z symboli Biegu Pamięci Sybiru, który po raz pierwszy w tym roku zawitał do Wrocławia. Wizerunek skrzypiec widnieje na medalach pamiątkowych, które otrzymali wszyscy uczestnicy Biegu we Wrocławiu. W jego uroczystym otwarciu i ceremonii dekoracji zwycięzców wzięła udział Barbara Derbisz, wnuczka zesłańca Józefa Jąkały. To należący do niego instrument jest przechowywany w Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku i stał się  jednym z symboli przedsięwzięcia sportowego, upamiętniającego Polaków, wywożonych przez Sowietów na nieludzką ziemię z podstępnie zajętych  przez Stalina w 1939 roku Kresów II Rzeczypospolitej.

Medal Biegu Pamięci Sybiru z wizerunkiem skrzypiec Józefa Jąkały

Barbara Derbisz ze wzruszeniem ogląda medale Biegu Pamięci Sybiru z wizerunkiem skrzypiec jej dziadka

Barbara Derbisz zgodziła się opowiedzieć naszej korespondentce we Wrocławiu historię swojego dziadka oraz skrzypiec, uwiecznionych na medalu Biegu Pamięci Sybiru.

Dziadek pani Barbary Józef Jąkała był osadnikiem we wsi Góra koło miasteczka Bełz w województwie lwowskim. Był dzieckiem, gdy ojciec podarował mu skrzypce i nauczył na nich grać. Zgodnie z tradycją rodzinną Józef także uczył grać na skrzypcach swoje dzieci. Instrument był więc rzeczą ważną dla całej rodziny. Gdy 10 lutego 1940 roku po Jąkałów przyszli Sowieci, skrzypce znalazły się wśród spakowanych rzeczy.

Oto jak opowiada o tym wydarzeniu Barbara Derbisz: „Trzeba powiedzieć, że mój dziadziu miał więcej czasu na wyjazd, bo został poinformowany przez dobrego sąsiada, Wasyla Śliwińskiego, że będzie wywieziony na Syberię. Mój tatuś Stanisław bawił się z synami Śliwińskiego, dlatego Wasyl traktował sąsiadów jak rodzinę. Dziadziu miał całą noc na przygotowanie prowiantu. Zabił świnię i dzięki temu jego rodzina – żona, teściowa i szóstka dzieci – przeżyła trzytygodniową podróż w bydlęcym wagonie. Nigdy nie miałam okazji pojechać w strony, gdzie mieszkał dziadek z rodziną.  Z opowieści rodzinnych wiem, że zastanawiał się, czy wziąć skrzypce ze sobą na Syberię. O tym, że instrument tam trafił przeważyło to, że dziadek korzystał z niego zarobkowo. Jako góral z Podkarpacia miał nawet swoją orkiestrę. Do skrzypiec, odziedziczonych po ojcu, był szczególnie przywiązany. Ponadto wiadomo, że dla muzyka instrument jest najlepszym przyjacielem w biedzie. Dziadek stwierdził  zatem, że skrzypce mu się przydadzą.”

Józefa Jąkałę z żoną Ludwiką i dziećmi deportowano 10 lutego 1940 roku. Nie wiedzieli, dokąd jadą. Wraz z innymi wywiezionymi z okolic Bełza, trafili do miejscowości Czary, położonej w głębi syberyjskiej tajgi, w Kraju Zabajkalskim. Dzięki skrzypcom rodzina Jąkałów mogła opuścić syberyjską tajgę wraz z pierwszym transportem, przyłączając się do Armii, sformowanej przez generała Władysława Andersa.

„Gdy w 1941 roku, wśród zesłańców rozeszła się wiadomość, że jest możliwość powrotu do Polski, moja chrzestna, Marysia, wtedy 12-letnia dziewczyna, która przeżyła na zesłaniu koszmar głodu i pracy w tajdze przy zbieraniu żywicy, powiedziała do ojca: „Tato, musimy jak najszybciej wracać do Polski. Pójdziemy z mamą do naczelnika i oddamy to, co najcenniejsze – te skrzypce i poprosimy wysłać nas stąd z pierwszym transportem”. Dziadek był wówczas  chory na gruźlicę, bo niedojadał, aby wyżywić dzieci. Jednym bochenkiem chleba musiał nakarmić całą rodzinę. Z ciężkim sercem, ale zlitował się  nad dziećmi i zgodził się oddać skrzypce. Wyruszyli,  nie wiem ile kilometrów, do naczelnika.  W imieniu rodziny przemawiała Marysia: „Panie naczelniku, niech pan weźmie te skrzypce mojego taty i zapisze nas na pierwszy transport do Polski”.  Naczelnik wyglądał na zaskoczonego taką prośbą, ale wszyscy mówili, że był dobrym człowiekiem. Powiedział do babci: „Ma pani dzielną córkę”. Pogłaskał Marysię po głowie i powiedział: „Zabierajcie te skrzypce, pojedziecie w pierwszym transporcie”. I tak się stało.”

Rodzina Jąkałów skorzystała z możliwości ewakuowania się ze Związku Sowieckiego z Armią generała Andersa.

Rozpoczęła się długa wędrówka przez świat. Przemierzyli Pahlevi, Teheran, Indie, Tanganikę. W Teheranie pochowali dwójkę dzieci, ich groby znaleźli przez Internet dzieci pani Barbary. 3 lipca 1947 roku rodzina wróciła do Polski i osiedliła się w Strzelinie koło Wrocławia.

„Pamiętam, że gdy byłam małą dziewczynką, dziadziu często grał na tych skrzypcach. Nie podobało mi się to jego granie, wydawało się jakieś nieprofesjonalne. Nie wiedziałam, że górale tak grają” – kontynuuje swoją opowieść Barbara Derbisz.

„Dziadziu odszedł, skrzypce przez lata leżały, trochę grałam na nich w liceum i w szkole muzycznej, ale  moim podstawowym instrumentem był fortepian, młodszy syn też gra na fortepianie, skrzypce były zatem bardziej pamiątką rodzinną. Nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, jak wielką mają wartość ze względu na ich historię, wyjazd na Syberię i powrót stamtąd. Cieszę się, że teraz są w Muzeum Pamięci Sybiru. Choć to był przypadek, że usłyszałam audycję z dyrektorem muzeum prof. Wojciechem Śleszyńskim. Dodzwoniłam się do audycji jako ostatnia i zadeklarowałam, że oddam skrzypce do muzeum. Pan dyrektor obiecał mi z kolei, że zostaną wystawione w gablocie na wystawie stałej. Wtedy już była pandemia i ciężko mi było te skrzypce przekazać, ale pracownicy muzeum przyjechali  po nie aż z samego Białegostoku – taką wartość historyczną miał dla nich ten instrument. Muzeum Pamięci Sybiru to miejsce, z którego całe niebo moich Sybiraków się cieszy. Młodzież powinna wiedzieć o tamtej tragedii. Bo historia lubi się powtarzać. Oby się nie powtórzyła. Jestem pełna nadziei na dobro, które te skrzypce niosą.”

Barbara Derbisz z tomikiem poezji swojego autorstwa, którym obdarowani zostali uczestnicy Biegu Pamięci Sybiru we Wrocławiu

Podczas dekoracji zwycięzców Biegu Pamięci Sybiru we Wrocławiu pani Barbara wraz z medalem ze skrzypcami wręczała zwycięzcom tomik swojej poezji „Światło życie” z autografem i takimi wzruszającymi słowami:

Zagrajcie pierwsze skrzypce, zagrajcie

Historię Syberii na strunie E.

Dzieciom jak bajkę opowiadajcie

To prawda, to nie był zły sen.

 

Zapłaczcie pierwsze skrzypce, zapłaczcie,

Nad mogiłami na strunie A.

Zlećcie się duchy i wszystko wybaczcie,

Ten ogrom cierpienia i ogrom zła.

Barbara Derbisz ze swoimi dziećmi i wnukiem

Masowe deportacje Polaków w głąb Związku Sowieckiego, ta brutalna forma zbiorowych represji ze strony bolszewickiego okupanta, dotknęły setki tysięcy polskich obywateli. Cztery deportacje z lat 1940–1941 miały doprowadzić do zniszczenia śladów polskiej państwowości na zajętych przez Sowietów Kresach II RP. Ale jak pokazuje historia, nawet w nieludzkich warunkach Polacy zachowywali swoją tożsamość i potrafili przekazać to swoim potomkom.

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia, zdjęcia autorki

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content