
Historię zatrzymania Marii Rewuckiej za parasolkę w kolorach białym i czerwonym z napisem „Polska” opisuje portal Tut.by.

Maria Rewucka z parasolką w biało-czerwonych barwach i napisem „Polska”, którą łukaszenkowscy oprawcy uznali za objaw nielegalnego pikietowania, fot.: czytelnik Tut.by
Maria Rewucka jest nauczycielką języka polskiego w Polskiej Szkole Społecnej im. Edwarda Woyniłłowicza przy ZPB w Mińsku, bierze aktywny udział w życiu Kościoła, między innymi, śpiewa w chórze „Polonez”, który uświetnia śpiewem nabożeństwa w tzw. „Czerwonym Kościele”, pod wezwaniem św. Szymona i św. Heleny w Mińsku.
Do zatrzymania Polki doszło 3 stycznia, po Mszy św. w innej mińskiej świątyni – Archikatedrze Najświętszego Imienia Najświętszej Maryi Panny. Podczas zatrzymania Maria Rewucka miała w rękach biało-czerwoną parasolkę z napisem „Polska” (na ulicy padało – red.). Parasolkę działaczka ZPB kupiła 20 lat temu w Polsce.
– Początkowo parasolka wisiała w szafie, jako pamiątka, a potem zaczęłam jej używać. No, a gdy na Białoruś nie wpuszczano abpa Tadeusza Kondrusiewicza, to chodziłam z nią wszędzie – opowiada Maria Rewucka.
Gdy zeszła do przejścia podziemnego w pobliżu stacji metra Niamiha, podeszło do niej 6 mężczyzn. Zażądali, aby z nimi poszła. W sądzie funkcjonariusze zeznali, że kobieta brała udział w niedozwolonej pikiecie i krzyczała: „Niech żyje Białoruś!”
– Wytłumaczyłam, że nie uważam okrzyku „Niech żyje Białoruś!” za coś złego, a poza tym mam jeszcze swój rozsądek i nie będę tak po prostu tego krzyczeć. No i nareszcie, jeśli już bym coś krzyczała, to byłoby to: „Bóg, Honor, Ojczyzna!”. Jestem Polką z pochodzenia – dodała.
Po zatrzymaniu 65-latka została odwieziona na komisariat, a potem w nocy przewieziona do aresztu na ul.Akreścina. Dzień później została wypuszczona na wolność i ukarana grzywną w wysokości 870 rubli, czyli 1250 złotych.
– To dwie moje emerytury! – mówi emerytka.
Nie podjęła jeszcze decyzji, czy będzie odwoływać się od wyroku.
W ostatnich miesiącach, po brutalnym stłumieniu ulicznych protestów, białoruskie władze mają paranoję na punkcie zwalczania wszelkich rzeczy i miejsc na których widnieją kolory biały i czerwony, używane przez oponentów Aleksandra Łukaszenki. W Brześciu, na przykład, milicja przyszła ostatnio do mieszkania, w którym wisiały plisy w tych kolorach i zażądała od właściciela ich zdjęcia. Gdy właściciel odmówił, to został zatrzymany. Ma być sądzony we wtorek.
Znadniemna.pl na podstawie Blstv.eu/Tut.by