II edycja Festiwalu Filmów Polskich „Wisła” odbyła się na Białorusi. Gratulując inicjatorom poszerzenia się geografii tego wydarzenia na Białoruś podczas inauguracji Festiwalu, która odbyła się 12 kwietnia w kinie „Centralny” w Mińsku, Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski podkreślił symbolizm nazwy Festiwalu.
– Podobnie, jak największa polska rzeka płynie przez całą Polskę i łączy Polaków, tak Festiwal „Wisła” łączy miłośników polskich filmów po całym świecie – powiedział dyplomata dziękując Fundacji „Wspieram”, będącej międzynarodowym koordynatorem wydarzenia, za to, że Festiwal już drugi rok z rzędu jest organizowany także na Białorusi, a w tym roku wyszedł poza granice białoruskiej stolicy, organizując pokazy filmowe także w Witebsku.
Początki Międzynarodowego Festiwalu Filmów Polskich „Wisła” sięgają 2008 roku. Po jedenastu latach projekt objął swoim zasięgiem ponad 40 miast w 14 państwach globu i stał się największym przeglądem polskiego kina na świecie.
II edycję Festiwalu „Wisła” na Białorusi zainaugurował pokaz dramatu pt. „Córka trenera” w reżyserii Łukasza Grzegorzka (polska premiera tego filmu odbyła się 1 marca bieżącego roku – red.). Obraz filmowy opowiada o ewolucji relacji między ojcem, będącym z zawodu trenerem tenisa i jego dorastającą córką – młodą tenisistką, w której rolę wcieliła się młoda polska aktorka Karolina Bruchnicka, obecna na otwarciu festiwalu w Mińsku.
Skorzystaliśmy z obecności Karoliny Bruchnickiej w stolicy Białorusi i poprosiliśmy o rozmowę dla Czytelników Znadniemna.pl:
Jak podoba się Pani w Mińsku i na Białorusi?
– Jestem tutaj pierwszy raz. Na razie nie mam wrażeń, gdyż przybyłam na otwarcie Festiwalu prosto z lotniska. Jutro jedziemy do Witebska, a w niedzielę wracamy do Mińska i wówczas planuję trochę poznać miasto.
Jest Pani studentką Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi.
– Tak, studiuję na ostatnim roku.
Jak dawno zdecydowała się Pani na zostanie aktorką?
– (śmieje się) W przedszkolu! Od dziecka marzyłam grać na scenie. I… w tenisa.
Właśnie w roli tenisistki Wiktorii Kornet, bohaterki filmu „Córka trenera” zadebiutowała Pani na dużym ekranie. Miała Pani wcześniej do czynienia z tenisem?
– Tenisem interesowałam się od dziecka, czasem grałam amatorsko. Do roli w filmie musiałam przygotować się, odbywając półroczny okres treningowy, podczas którego obowiązywał odpowiedni reżim sportowy. Trenowałam zarówno na korcie, jak i na salce bokserskiej.
Jak przebiegał casting?
– To trwało ponad dwa miesiące. Łukasz (reżyser filmu Łukasz Grzegorzek – red.) miał wątpliwości czy moje ciało wytrzyma reżim treningowy – nigdy nie byłam bowiem profesjonalnym sportowcem. Codziennie kursowałam na trasie Łódź-Warszawa. Po pewnym czasie zapomniałam, że to tylko test i casting.
Czy trudno było pracować z odtwórcą roli ojca Jackiem Braciakiem?
– Kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się na zdjęciach próbnych, już po kilku minutach odczułam, że on naprawdę mógłby być moim tatą. Starałam się dużo od niego nauczyć. Mieliśmy dużo wolności w tej pracy. Na przykład, w ostatniej, najtrudniejszej scenie, reżyser pozwolił nam mówić to, co czujemy, swoimi słowami. Włożyliśmy w to tak dużo sił i energii, że po zakończeniu, a był to ostatni dzień na planie, nie mogliśmy z moim filmowym tatą cieszyć się tradycyjną imprezą, bo duszą byliśmy razem z naszymi bohaterami. Podczas pracy nad filmem Jacek czasami po kilka razy pytał reżysera, czy to już ostatnia próba i tylko po tej ostatniej mówił: „Wracamy do życia”.
Jaka atmosfera panowała na planie filmowym?
– Rodzinna. Ekipa była bardzo mała, zaledwie 20 osób.
Czym Pani się zajmuje obecnie?
– Kursuję pomiędzy Warszawą, a Łodzią, gdzie kończę studia, i rodzinnym Wałbrzychem, w którym pracuję w Teatrze Dramatycznym. W marcu na ekranach kin pojawił się kolejny film z moim udziałem pt. „Monument” w reżyserii Jagody Szelc (wyróżniony Nagrodą Specjalną na 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni – red.).
U kogo z reżyserów polskich Pani chciałaby zagrać?
– Zdecydowanie u Wojciecha Smarzowskiego, a także u Anny Jadowskiej. Ona potrafi niesamowicie pokazać wewnętrzny świat kobiety.
Jaki polski film zrobił ostatnio na Pani największe wrażenie?
– Obejrzałam niedawno „Wilkołaka” Adriana Panka. Zaskoczyło mnie zakończenie tego filmu, warto na niego pójść do kina.
Jakie ma Pani plany na najbliższą przyszłość?
– Muszę obronić pracę magisterską – w której zajmuję się procesem pokazu postaci sportowców w kinie. A w czerwcu w Teatrze Nowym w Łodzi odbędzie się premiera „Lolity” z moim udziałem.
Dziękuję za rozmowę!
Festiwal Filmów Polskich „Wisła” cieszy się wśród mińskiej publiczności ogromnym zainteresowaniem. Bezpłatne wejściówki na wspaniały film Pawła Pawlikowskiego pt. „Zimna wojna” skończyły się po siedmiu minutach od momentu otwarcia kasy, a chętnych zobaczyć to dzieło filmowe było znacznie więcej, niż mogła pomieścić sala kinowa.
W dniach 13-14 kwietnia obejrzeć najnowsze polskie filmy mogli także mieszkańcy Witebska. Ostatnie festiwalowe pokazy odbyły się w Mińsku 16 kwietnia.
Organizatorem II białoruskiej edycji Festiwalu Filmów Polskich „Wisła” była Ambasada RP w Mińsku.
Paulina Juckiewicz z Mińska