Szanowni Czytelnicy, zbliża się, przypadającą na 21/22 września, 78. rocznica być może największego wyczynu, dokonanego w okresie II wojny światowej – dobrowolnego wejścia do najokrutniejszego w historii ludzkości obozu śmierci Auschwitz przez rotmistrza Wojska Polskiego Witolda Pileckiego, będącego jednym z największych bohaterów polskiego podziemia. Biografia Witolda Pileckiego jest ściśle związana z Kresami Wschodnimi Rzeczypospolitej, a konkretnie z Ziemią Lidzką i Wileńską.
Pragnąc uczcić rocznicę decyzji, która okryła rtm. Pileckiego nieprzemijającą chwałą w pamięci pokoleń, proponujemy Państwu zapoznać się z artykułem, nadesłanym do redakcji portalu Znadniemna.pl przez dr Krzysztofa Trackiego z Katowic, jednego z najbardziej znanych badaczy biografii Witolda Pileckiego, autora wydanej w 2014 roku książki pt. „Młodość Witolda Pileckiego”.
W swoim artykule autor przedstawia dogłębną i wnikliwą analizę życiowych wyborów, dokonywanych przez Witolda Pileckiego i podejmowanych przez niego decyzji. Przedstawia okoliczności, które wpłynęły na kształtowanie się charakteru i światopoglądu jednego z największych polskich bohaterów XX stulecia, człowieka o ponadprzeciętnej wrażliwości na niesprawiedliwość i ludzką krzywdę.
Naszym zdaniem artykuł, który z wdzięcznością i uznaniem dla jego autora publikujemy, powinien stać się lekturą obowiązkową we wszystkich ośrodkach edukacyjnych, działających przy Związku Polaków na Białorusi i nie tylko. Tym bardziej, że autor artykułu dr Krzysztof Tracki sam jest nauczycielem szkolnym i na co dzień wykłada w katowickich szkołach średnich, a więc potrafi opowiadać o rzeczach złożonych w sposób zrozumiały nie tylko kolegom, lecz także młodzieży szkolnej, o czym przekonacie się Państwo, czytając poniższy tekst:
Jest zawsze pewna różnica pomiędzy powiedzeniem, że się coś zrobi,
a samym dokonaniem tego co się powiedziało. Dawno już – przed laty –
pracowałem nad tym, żeby te dwie rzeczy w sobie w jedną stopić całość.
W. Pilecki, Raport Witolda
Decyzje i wybory Witolda Pileckiego
19 września 1940 roku ppor. Witold Pilecki stanął w obliczu jednej z kluczowych w swym życiu decyzji. Łapanka, którą zorganizowali Niemcy w części Żoliborza i Mokotowa, dała mu możność realizacji wcześniej powziętego planu. Gdy w drzwiach mieszkania Eleonory Ostrowskiej ukazał się umundurowany Niemiec, Pilecki bez wahania wyszedł na ulicę, stając w tłumie złapanych mężczyzn. Do dawnej ujeżdżalni 1 Pułku Szwoleżerów trafiło około tysiąca osób. Tu przez noc żandarmi i esesmani dawali upust swemu okrucieństwu. Zatrzymani leżeli twarzą do ziemi, wymyślnie katowani, bici bykowcem, brutalnie kopani i deptani. Nazajutrz, 21 września, wszystkich w drugim transporcie warszawskim koleją przewieziono do Auschwitz.
Cel Pileckiego został osiągnięty. Jeden z najlepszych konspiratorów Polskiego Państwa Podziemnego przedostał się do niemieckiego obozu zagłady. Teraz stawał przed najważniejszą próbą – przetrwania najokrutniejszych form eksterminacji i realizacji zadań: założenia w obozie organizacji wojskowej, podtrzymywania na duchu współwięźniów, organizowania pomocy najsłabszym oraz informowania władz Polski Walczącej o sytuacji wewnątrz obozu.
Losy Pileckiego w okresie oświęcimskim zostały szczegółowo opisane. Raport Witolda już w 1943 roku trafił do Komendy Głównej AK, a stamtąd na Zachód, gdzie stał się pierwszym kompletnym źródłem wiedzy na temat niemieckiego bestialstwa w Auschwitz.
Na tym tle jednak rodzi się pytanie o źródła tej „pogardy śmierci”, jaką oficer Wojska Polskiego musiał mieć w sobie w sytuacjach skrajnych. Czy zdolność podjęcia decyzji rodzących ryzyko utraty życia mieści się w kanonie zachowań tzw. przeciętnego człowieka? Dlaczego w postawie Witolda Pileckiego obecny był tak silny altruizm, nakazujący wielokrotnie podejmować ryzyko na rzecz niesienia pomocy rodakom? I wreszcie – skąd w Pileckim tak wielka odporność na zło, wytrzymałość fizyczna i moralna, które ulegały wyłącznie wzmocnieniu w obliczu wszechogarniającej przemocy? Wszak obóz był – jak sam zapisał – „probierzem gdzie deklarowały się charaktery. Jedni – staczali się w bagno moralne. Inni – rzeźbili w charakterach własnych, jak w kryształach.”
***
Akt dobrowolnego „pójścia” do Auschwitz stanowi bodaj najwyrazistszy probierz odwagi Witolda Pileckiego. Tym bardziej, że decyzję tę podejmował w pełnej świadomości ryzyka. Dowództwo konspiracji znało walory „ochotnika do Auschwitz”, oficera wyrosłego w aurze najgłębszego patriotyzmu, wytrawnego konspiratora pozbawionego ambicji osobistych, a nadto świetnego organizatora. Rychło zresztą miało się przekonać o trafności podjętej decyzji. W otchłani obozu przeżył Pilecki blisko tysiąc morderczych dni, stając się świadkiem programowej zagłady – polskiej elity, narodu żydowskiego i przedstawicieli innych nacji.
Wskazanie dowódców na Witolda Pileckiego musiało wynikać z gruntownej oceny jego przymiotów osobistych. A te wyrosły na zbiorze doświadczeń własnych, które za sprawą pamięci o losach przodków (poturbowanych przez dramat powstania styczniowego) oraz burzliwych wydarzeń dzieciństwa i młodości, wytworzyły w Pileckim niezwykle silne poczucie więzi z narodem. W jego rozumieniu była to zależność ścisła – moralna i pragmatyczna. I z niej wynikały życiowe decyzje, które do chwili tragicznej śmierci podejmował zawsze z żelazną konsekwencją. I podobną logiką czynu. Wydarzenia z jesieni 1940 roku przyniosły kolejne odsłony – ucieczkę z obozu, powrót do konspiracji, czynną walkę w powstaniu warszawskim, i wreszcie powrót z Włoch (gdzie trafił w szeregi 2 Korpusu Polskiego) do Polski w celu kontynuowania walki. W istocie życie Witolda Pileckiego naznaczone było pasmem decyzji, wiodących zawsze ścieżką honoru, wielkości ducha i służby Polsce.
Decyzja pierwsza
Pierwszego wyboru dokonała matka. W 1910 roku Ludwika z Osiecimskich na zawsze opuściła Karelię, miejsce zaślubin z Julianem Pileckim i narodzin kolejnych dzieci. Mąż pozostał, pracując w leśnictwie. Żona osiedliła się w Wilnie. Motywy tego kroku nie budzą wątpliwości – w domu Pileckich na pierwszym miejscu stawiano wartości najwyższe, rozumiane przez pryzmat losów narodu pozbawionego własnej państwowości. Nie były to motywy materialne. Ojciec jako rewizor leśny gwarantował rodzinie dostatek. Górę brał wzgląd na wychowanie dzieci w poczuciu więzi z narodem. Tym bardziej, że losy przodków (po kądzieli i po mieczu) były naznaczone narodową traumą. Ona nakazywała uchronić dzieci przed zruszczeniem w tej „podstołecznej Syberii” – językowym, mentalnym i moralnym. Sposobem na to był przyjazd do Wilna, jednego z kilku ośrodków miejskich tętniących niezmiennie życiem polskim.
Wagi tej rodzicielskiej decyzji nie sposób nie docenić. W skautingu Witold znalazł się w kręgu silne nasyconym ideą niepodległościową. Owocne będą wpływy przełożonych. Od Stanisława Jarockiego, wychowanka Matejki, nauczy się podstawowych zasad malarstwa. Jeremi Łukaszewicz prowadził będzie kursy wojskowe, ucząc skautów zasad konspiracji pod auspicjami krakowskiego Towarzystwa „Strzelec”. A wszystko to w otoczeniu rówieśników, przejętych ideą walki czynnej.
Wileński okres młodości Pileckiego umocnił w nim zrozumienie dla wagi wysiłku „w hartowaniu ciała i ducha”. Z tego okresu wyniósł swą dbałość o tężyznę fizyczną. Pierwsze owoce zaczęła też przynosić obecność w wileńskim kole samokształceniowym, kreująca wrażliwość na prawdy z dziejów Polski, pomijane w rosyjskim szkolnictwie.
Decyzja druga
Wydarzenia pierwszej wojny światowej pchnęły Pileckich na Wschód, do Hawryłkowa, gdzie pod bezpiecznym okiem właściciela dworu, Stanisława Osiecimskiego, rodzina pragnęła bezpiecznie doczekać końca „wielkiej wojny”. Dzieci podjęły naukę w gimnazjum Lichariewoj w Orle, gdzie Witold rychło trafił w objęcia Komitetu Kolonii Polskiej. Tam, jeszcze w 1915 roku, utworzył zastęp harcerski. Aktywnie uczestniczył w tworzeniu kół samokształceniowych, skupiających polską młodzież. Wydarzenia wojenne jednak szybko wpłynęły na zmianę dotychczasowego położenia. Wywrotowe hasła, płynące falą pod wpływem agitacji bolszewickiej, rychło dotarły na białoruską wieś, zagrażając domownikom Hawryłkowa. Latem 1918 roku Witold otrzymał przerażającą wiadomość o wtargnięciu do dworu bolszewików. Oficer rosyjski mierzył do jego matki z pistoletu. Syn w tym czasie zamieszkiwał w Orle, w domu polskiej rodziny Gerychów (których syn Bolesław skrzyżuje z Pileckim swe losy jako więzień w Auschwitz). Nie trudno zgadnąć, że pod wpływem tych wydarzeń nastąpi kolejny zwrot.
Wobec aury komunistycznej pożogi ogarniającej zrewoltowaną wieś, w sierpniu 1918 roku rodzina opuściła Hawryłków. Pierwszy do Wilna dotarł Witold wraz z Marią, starszą siostrą. Po przybyciu matki z resztą rodzeństwa wszyscy zamieszkali na Zarzeczu. Miasto po trzech latach okupacji niemieckiej stanowiło cień swego obrazu sprzed wojny. Wszędzie widoczne były potworne skutki ubóstwa, głód i wyczekiwanie zmiany. Ulice zalewały tłumy uchodźców z obszarów objętych rewolucją. „Młodą i gniewną” młodzież ziemiańską ogarniała żądza walki.
Pilecki stanął w obliczu pierwszej w pełni samodzielnej decyzji. Wznawiając naukę w gimnazjum im. Joachima Lelewela trafił w szeregi konspiracji. Dzięki znajomości z Jerzym Dąmbrowskim (ps. Łupaszko) przedostał się do Samoobrony Wilna. Z nią wziął udział w wyparciu Niemców z miasta w Sylwestra 1918 roku.
Bez decyzji o wejściu do walki trudno wyobrazić sobie dalsze losy harcerza, który w noc noworoczną z wielką dumą stanął na warcie w Ostrej Bramie, a nazajutrz, w starciu z dywersantami komunistycznymi, po raz pierwszy „zaznajomił się z granatem”.
W następnych dniach doszło do walk z napierającą Armią Czerwoną. Pilecki uczestniczył w starciach na terenie Pośpieszki (folwark na przedmieściach Wilna-red.) i Antokola(dzielnica Wilna – red.). Pomimo klęski i oddania miasta nie zamierzał już złożyć broni. Trafił w szeregi „pułku paniczów” tworzonego przez braci Dąmbrowskich. Być może był świadkiem sceny towarzyszącej powstawaniu oddziału, gdy dowódca Samoobrony Wileńskiej, gen. Władysław Wejtko, zwrócił się do Łupaszki: „Ja nie protestuję! Żołnierz polski nie składa broni. Cześć wam i sława!”
Walka w szeregach elitarnej partyzantki, krwawa i bez skrupułów, uformowała w Pileckim typ zagończyka, odpornego na skrajne trudy walki. Dopełniał się proces tworzenia żołnierza oddanego wyższym celom. W akcjach pacyfikacji białoruskich wsi klarowały się definicje postaw – patriotyzmu i zdrady, ofiarności i tchórzostwa, kolaboracji i zwyczajnego łotrostwa.
Decyzja trzecia
Walka w szeregach Wileńskiego Oddziału Wojsk Polskich zajęła Witoldowi blisko dziesięć miesięcy. Opuszczał formację w okresie rozejmu na froncie polsko-bolszewickim. Pierwszy raz zatliła się myśl gospodarowania w majątku Pileckich – Sukurczach nieopodal Lidy. Sprzyjała temu choroba ojca, który po wybuchu rewolucji opuścił Karelię bez środków do życia. Jednak „krótkie były żale nad ruiną gospodarczą”. Wznowienie nauki wymuszało powrót do Wilna. Tu utworzył VIII Drużynę Harcerską im. A. Mickiewicza, złożoną głównie z żołnierzy-ochotników, jak on zwolnionych dla kontynuowania nauki. Z nimi wiosną 1920 roku udał się na linię frontu.
Uderza stanowczość podjętej przez Pileckiego decyzji. Na pierwszą wieść o zbliżaniu się Sowietów formacja Witolda weszła w szeregi 1 Wileńskiej Kompanii Harcerskiej. Wielki podziw dla motywacji młodzieży wyrażał dowódca, por. Tadeusz Kawalec: „Świadomość niebezpieczeństwa, jakie zagrażało krajowi, zbroiła słabe nieraz chłopięce dłonie w karabin, iskrzyły się oczy, promieniowała na zewnątrz chęć poświęcenia dla sprawy.” Wkrótce nadeszły trudne chwile.
Pierwszym wstrząsem był obraz masakry trzystu ułanów pod Grodnem. I śmierć około pięciuset żołnierzy w nurtach wartkiego Niemna. Tam Witold wykazał się brawurą, samotnie ratując ośmiu kolegów, pozostawionych w lesie podczas odwrotu.
Podobne dowody odwagi i bohaterstwa wykazał Pilecki jeszcze wielokrotnie – podczas brawurowego ataku harcerzy na pozycje sowieckie pod Sokółką (pod okiem gen. Żeligowskiego), a także jesienią 1920 r. przy oczyszczaniu Puszczy Rudnickiej (gdzie wespół z czterema ułanami obezwładnił 80-ososbowy oddział bolszewicki).
Silnym piętnem w pamięci Witolda będzie śmierć Stanisława Kozakiewicza, ochotnika wziętego pod jego opiekę w ostatniej fazie wojny z Litwinami. Rodzice (z folwarku Dębniaki koło Rudomina) z lękiem oddawali syna po stracie aż trzech podczas minionej wojny. Stasiek zginął u boku kompana 2 listopada pod Obalami.
Decyzja czwarta
Doświadczenia wojenne wyryły bruzdy na osobowości Pileckiego. Wracając do „cywila” przez długi czas nie był w stanie znaleźć miejsca dla siebie. Mieszkając w Wilnie na pograniczu ubóstwa podejmował się wielu zadań – jako pracownik „Dematu” (demontaż sprzętu wojennego), w harcerstwie, w Związku Bezpieczeństwa Kraju. Tam, jako komendant Nowych Święcian, ponownie musiał chwytać za broń, w imię obrony polskiej ludności przed napaściami Litwinów w „pasie neutralnym”.
Rychło jednak miały się ziścić młodzieńcze marzenia Witolda. We wrześniu 1926 r. ustąpił ze stanowiska sekretarza sędziego Sądu Okręgowego Wilnie i przeniósł się do rodowych dóbr pod Lidą. Teraz realizował swą najgłębszą wolę objęcia funkcji „pana na Sukurczach”. W krótkim czasie dźwignął majątek z ruiny – zorganizował kółka szkolące okolicznych rolników, pobudował mleczarnię, powołał do życia ochotniczą straż pożarną. Wszędzie emanował niespożytą energią i niezwykle bogatą osobowością.
W 1931 r. zawarł małżeństwo z Marią Ostrowską. Niebawem na świat przyszła dwójka dzieci – Andrzej oraz Zofia.
Stabilny status gospodarza Sukurcz brutalnie przerwała wojna. Nim do niej doszło Pilecki otrzymał awans na podporucznika (1926 r.) oraz utworzył oddział konnego Przysposobienia Wojskowego w Lidzie, popularnie zwanego Krakusami. Do wybuchu wojny szwadron Krakusów pozostawał chlubą jego dowódcy. Z nim też Pilecki udał się na front w 1939 roku.
Decyzja piąta. Auschwitz.
Do działań wojennych przystępował Pilecki jako w pełni ukształtowany oficer. Skierowany pod komendą mjr Jana Włodarkiewicza w szeregi kawalerii dywizyjnej Armii „Prusy”, przeszedł z Krakusami cały szlak bojowy, kończąc go na „przedmościu rumuńskim”. Przekształcając oddział w jednostkę partyzancką rozformował go dopiero 17 października.
Od tego czasu należy datować aktywność Witolda w konspiracji. W ciągu kilku tygodni, przy współpracy z mjr Włodarkiewiczem, utworzył Tajną Armię Polską, przyjmując funkcję inspektora organizacyjnego. W pierwszych miesiącach udało mu się włączyć do TAP młodzieżówkę Jana Dangla (ps. Smoleński). Przystąpił również do energicznego tworzenia struktury wojskowej TAP (z podziałem na plutony, kompanie i bataliony). Współpracownikom w tym czasie dał się poznać jako oficer opanowany i małomówny. Dominującą cechą była jego wielka pracowitość i pełne oddanie dla sprawy.
Z pewnością właśnie te walory pchnęły Pileckiego ku podjęciu decyzji o wejściu do obozu Auschwitz. Bezpośrednim motywem była wpadka dużej grupy żołnierzy TAP, z których wielu latem 1940 r. trafiło do Oświęcimia. Wielką stratą było wywiezienie ludzi z najściślejszego kierownictwa – ppłk Władysława Surmackiego i dr Władysława Deringa. W reakcji na to zrodził się plan przedostania się w głąb obozu, stworzenia warunków do odbicia więźniów, a także zdobycia materiałów o ich położeniu i zachowaniu niemieckich oprawców.
Wszystko wskazuje, że Witold od początku nie wątpił o swej misji. Podczas narady w komendanturze TAP zgłosił się do niej ochotniczo. Inna wersja mówi o osobistej rozmowie z mjr. Włodarkiewiczem, w jakiej Pilecki miał zasugerować stworzenie konspiracji w KL Auschwitz. Swoją osobę zaproponował do wypełnienia tego zadania. Obie te wersje, w szczegółach tylko różne, wskazują na inicjatywę Pileckiego. I wielką wolę podjęcia trudu pomocy uwięzionym rodakom.
Decyzje w realiach obozu
Wejście Pileckiego do Auschwitz nie od razu zaczęło rodzić z góry założone efekty. Cios skierowany we wszystkie wartości, drogie człowiekowi na wolności, zrazu postawił Witolda w szeregu wszystkich walczących o przetrwanie. Niezwykle szybko jednak podjął próbę racjonalnego opanowania sytuacji. Za działaniami na rzecz samokontroli wewnętrznej (fizycznej i moralnej) kroczyła wielka trzeźwość umysłu w ocenie otaczającej sytuacji. Pomogła także właściwa Pileckiemu zdolność oceny ludzi.
Dzięki niej jeszcze jesienią 1940 roku udało się utworzyć pierwszą „piątkę” – zalążek konspiracji obozowej. Sytuacja wymagała wielkiej ostrożności i wciągania tylko najbardziej zaufanych. Dlatego w pierwszej „piątce” Witolda znaleźli się głównie oficerowie TAP (m.in. Surmacki i Dering). Kolejne „piątki” funkcjonowały niezależnie, nie wiedząc o sobie nawzajem. Tej zasady, w imię bezpieczeństwa, skrupulatnie pilnował Pilecki.
Twórca ZOW (Związkowa Organizacja Wojskowa – konspiracyjna organizacja, stworzona przez Pileckiego w obozie Auschwitz – red.) nie miał oporów, by w imię skupienia pod jednym dowództwem całej konspiracji obozowej, przekazać komendę nad pionem wojskowym płk Kazimierzowi Rawiczowi. Te same względy kazały mu wciągać do „piątek” pierwszorzędnych polityków („którzy na ziemi zjadali się wzajemnie w sejmie”). Pomimo najgłębszych różnic politycznych, wysiłkiem Witolda udało się skupić w jednej strukturze przedstawicieli lewicy i prawicy. Miarą symbolu stała się Wigilia Bożego Narodzenia 1941 roku, gdy w bloku 25-tym stanęli obok siebie socjalista Stanisław Dubois i narodowiec prof. Roman Rybarski. Pilecki z satysfakcją odnotowywał uściski obojga polityków. I z żalem konstatował: „Więc trzeba było Polakom codziennie pokazać górę trupów polskich, żeby się pogodzili i zdecydowali, że ponad różnice i wrogie stanowisko jakie zajmowali w stosunku do siebie nawzajem na ziemi, jest większa racja – zgoda i wspólny front przeciwko wspólnemu wrogowi, którego przecie zawsze mieliśmy nie jednego.”
Pierwszorzędnym problemem był szalejący terror, trzebiący struktury organizacji. Porażająca była nie tylko jego celność, lecz także wymyślne formy eksterminacji, stosowane przez niemieckich morderców. Realistyczne opisy, zawarte w Raporcie, rysują obraz programowej zagłady, dokonywanej rękami najbardziej zdziczałych i zdemoralizowanych jednostek.
W ten sposób Witold traci najcenniejszych współpracowników i przyjaciół, często zmuszony od podstaw tworzyć nowe oddziały ZOW. Szczególnie dotkliwe w zbiorze strat ludzkich było niszczenie polskiej inteligencji. Do niej zaliczali się m.in. bohaterski płk Jan Karcz (twórca siatki w Birkenau), mjr Edward Karol Gött-Getyński i ppłk Karol Kumaniecki.
Decyzje podejmowane w realiach obozowych Pilecki zawsze poprzedzał wnikliwymi obserwacjami. Gros z nich skupiało się na ocenie postaw moralnych współwięźniów. Ciekawe spostrzeżenia dotyczyły Ślązaków. Jak bowiem zauważał: „Na stanowiska blokowych zaczęli windować się ludzie, których niegdyś za Polaków miałem, lecz którzy tutaj w wielkim procencie zaparli się polskości – byli to Ślązacy”. Porucznik jednak dostrzegał Ślązaków, będących polskimi patriotami. Byli w tym kręgu także członkowie ZOW – Alfred Włodarczyk i Wilhelm Smyczek. Chwalebnym przykładem stał się Bernard Świerczyna, pochodzący ze Świętochłowic oficer Wojska Polskiego i bliski współpracownik Witolda. Niemieccy oprawcy zakatowali Świerczynę na kilka tygodni przed wyzwoleniem obozu. Ten syn śląskiej ziemi na ścianie karceru wyrył słowa: Jak słodko jest umierać za Ojczyznę.
Zasługą Pileckiego było skuteczne wysyłanie z obozu meldunków i relacji, skierowanych do dowództwa ZWZ-AK. Dzięki nim w prasie konspiracyjnej ukazywały się liczne informacje o dantejskich wydarzeniach w Auschwitz. W ten sposób do odbiorców podziemnych periodyków docierały wieści o napływaniu do Oświęcimia kolejnych transportów z przedstawicielami polskiej inteligencji, budowie krematoriów, rozbudowie KL Birkenau, niemieckiej akcji zacierania śladów zagłady przy pomocy żydowskich komand, pracujących przymusowo przy spalaniu ciał pomordowanych. Wieści te – dodajmy – wywoływały wściekłość Niemców, zdumionych jak wiele szczegółów na temat mordów w obozie zdołało wydostać się na zewnątrz.
Rzecz w tym, że dla Pileckiego akcja informująca o sytuacji w Auschwitz nie była celem samym w sobie. W miarę jak przed oczami twórcy ZOW ukazywał się bezmiar zbrodni, podstawowym celem było przygotowanie planu oswobodzenia obozu. Zapleczem akcji miała być obozowa konspiracja, która dzięki porozumieniu politycznemu ponad podziałami i rozszerzeniu siatki na teren Birkenau, wykazywała zdolność przeciwstawienia się Niemcom w celu pohamowania eksterminacji i terroru.
Przyrodzone Pileckiemu poczucie odpowiedzialności nie pozwalało jednak na podjęcie tego kroku, zrazu grożącego nieprzewidywalnym odwetem bez jakichkolwiek szans na powodzenie. Miejsce decyzji o samodzielnym buncie zajął plan przeprowadzenia akcji zsynchronizowanej z pomocą z zewnątrz. Szef ZOW żywił nadzieję na pomoc przyobozowych grup AK, a nawet na desant aliantów. Rachuby Witolda można zrozumieć wyłącznie przez pryzmat ówczesnej sytuacji. Terror i zagłada przekształcały więźniów w masę gotową na wszystko. Nadto Pilecki brał pod uwagę możliwość likwidacji obozu przez SS.
W początkach 1943 roku dowództwo AK nadal nie odpowiadało na ponaglenia, a sytuacja podziemia kierowanego przez Witolda uległa radykalnemu pogorszeniu. U progu marca Niemcy wyodrębnili ok. 6 tysięcy więźniów, przeznaczonych do osadzenia w innych obozach. Perspektywa unicestwienia konspiracji obozowej, połączona z milczeniem Komendy Głównej AK, skłoniła Pileckiego do podjęcia decyzji o ucieczce. Brawurową akcję opuszczenia kacetu podjął w nocy z 25 na 26 kwietnia (wespół z Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim).
Ucieczka z Auschwitz zdawała się zamykać najbardziej niebezpieczny etap w działalności Pileckiego. W istocie jednak rotmistrz nie zamierzał odstąpić od koncepcji wyzwolenia obozu. Gdy zatem 25 sierpnia 1943 roku stawił się w KG AK, ponowił swoje postulaty. Dopiero po zapoznaniu się z argumentami dowództwa, ostatecznie uznał potrzebę zachowania powściągliwości w działaniu. Zainteresowanie losami więźniów oświęcimskich jednak do końca nie zatracił. Jego inicjatywie można przypisać skierowanie w rejon przyobozowy cichociemnego, por. Stefana Jasieńskiego (ps. Urban). Ta misja jednak skończyła się tragedią. We wrześniu 1944 roku Jasieński został schwytany i osadzony w Auschwitz, gdzie śmierci doczekał w ostatnich dniach funkcjonowania obozu.
Decyzje ostatnie
Pilecki rychło dał poznać dowództwu, że nie zamierza porzucić służby czynnej. Na jego wniosek KG AK powierzyła mu funkcję zastępcy dowódcy w Oddziale III Kedywu (kryptonim Kameleon). Znalazł się również w najściślejszym gronie twórców organizacji „NIE”. Zadaniem jej było rozpoczęcie przygotowań do przeciwstawienia się sowietyzacji Polski. Zbliżanie się „wyzwolenia” przez Armię Czerwoną nakazywało chronić struktury Polski Podziemnej przez inwigilacją sowieckiej agentury. I stworzyć podstawy do powstrzymywania procesów szerzenia się komunizmu w społeczeństwie. Pracę w „NIE” przerwał Pileckiemu wybuch powstania warszawskiego.
W powstaniu wziął udział wbrew zakazowi, jaki obowiązywał członków „NIE”. Rozumując w kategoriach wyższej konieczności uznał potrzebę walki – początkowo działając jako szeregowy żołnierz, potem przejmując dowodzenie 2 kompanii I Batalionu Zgrupowania Chrobry II (podlegającego Narodowym Siłom Zbrojnym). Wraz z kapitulacją trafił do niewoli. Wyzwolenia doczekał w obozie Murnau.
Ostatnie lato pełnej wolności spędził Witold we Włoszech. Jako oficer bez przydziału w szeregach 2 Korpusu Polskiego, napisał w tym czasie najpełniejszą wersję Raportu z Oświęcimia. Wreszcie, podczas jesiennych rozmów z generałem Andersem w Ankonie, Pilecki przeforsował swą kolejną wolę – powrotu do działalności konspiracyjnej w Polsce. Generał wyraził zgodę, znając wysokie kompetencje Pileckiego i pozycję w strukturze „NIE”. W grudniu 1945 roku Witold powrócił do Polski.
Wola kontynuowania pracy niepodległościowej napotkała wkrótce na przeszkody. Wobec niemożności oparcia się na dawnych kontaktach z „NIE”, Pilecki zmuszony był zaczynać pracę od początku. Stąd chwile zwątpienia, które musiał niechybnie przeżywać. I wielki upór, który rozpalał jego determinację w działaniu: „Ja zostanę – miał odpowiedzieć Janinie Pieńkowskiej – wszyscy nie mogą stąd wyjechać, ktoś musi tu trwać bez względu na konsekwencje.”
Decyzja o pozostaniu w sowietyzowanej Polsce przesądziła o losie Pileckiego. Aresztowany 8 maja 1947 roku, poddany okrutnemu śledztwu, odrzucił kompromis z władzą ludową, który mógł mu uratować życie. Jak zauważył prof. Wiesław Wysocki, „za cenę publicznego oskarżenia ośrodków emigracyjnych mógłby Pilecki nie tylko nie otrzymać kary najwyższej, ale otworzyć sobie drogę do kariery kolaboranta narzuconej z zewnątrz władzy i systemu, których nie akceptował.” W przeciwieństwie do wielu, pragnął pozostać do końca wierny kroczeniu drogą honoru.
Egzekucję Pileckiego wykonano 25 maja 1948 roku w więzieniu na Mokotowie.
***
Decyzje życiowe Witolda Pileckiego każą w nim widzieć jeden z najpiękniejszych zbiorów cnót patriotycznych w dziejach Polski. Chwile, w których wyborów tych dokonywał zawsze należały do najtrudniejszych. Tym bardziej przyciągają uwagę współczesnych, w kraju i zagranicą. Uniwersalny wymiar życia Rotmistrza nie pozwala zamknąć jego obrazu w ciasnych ramach ideologicznych. Silny fundament moralny, wyrastający wprost z żywej religijności, wymuszał odrzucenie fałszywych podziałów na rzecz służby narodowej wspólnocie. Podmiotem, któremu służył Pilecki był zawsze człowiek w potrzebie. Dlatego Rotmistrz ma wszelkie dane aby pozostać wzorem uniwersalnym, szczególne ważnym w chwilach zwątpienia w możność odbudowy więzi międzyludzkich.
Krzysztof Tracki specjalnie dla Znadniemna.pl