Dzisiejszym bohaterem akcji „Dziadek w polskim mundurze” będzie postać niezwykła. Urodzony w Wiedniu syn austriackiego oficera i Polki z Przemyśla, wychowany przez matkę w polskiej tradycji, jak każdy dorosły Polak, żyjący w okresie międzywojennym, włożył na siebie mundur polski, a kiedy wybuchła wojna – z bronią w ręku bronił Ojczyzny.
Nasz dzisiejszy bohater Wilhelm Kluss to siostrzeniec dziadka naszej czytelniczki, nauczycielki ze Szczecina Ewy Bączkowskiej, która już zgłaszała do akcji swojego dziadka Władysława Zaciosa. Kiedy pani Ewa zgłosiła biogram kolejnego członka swojej patriotycznej rodziny wiedzieliśmy, że będzie to biogram doskonale opracowany i udokumentowany. Tak też się stało.
Niezwykle ucieszyło nas w biogramie Wilhelma Klussa to, że podobnie, jak w przypadku innych bohaterów, opisywanych w ramach naszej akcji, również jego los był związany z naszymi terenami – czyli z Wilnem i współczesną Grodzieńszczyzną, a konkretnie – ziemią ostrowiecką.
A oto biogram bohatera, opracowany przez jego krewną Ewę Bączkowską ze Szczecina:
WILHELM KLUSS urodził się 15 sierpnia 1910 roku w Wiedniu za czasów III rozbioru Polski, gdy utalentowana wokalnie matka jego, Zofia, wyjechała z rodzinnego Przemyśla, czasów „galicyjskiej biedy”, do Wiednia, aby kształcić się w kierunku śpiewu operowego za pieniądze nadsyłane przez ojca z Ameryki. Emigracja zarobkowa była popularna w Galicji, pod zaborem austriackim. Tu wyszła za mąż za austriackiego oficera, który wkrótce zginął w walkach, podczas I wojny światowej. Wilhelm z matką przyjechali do Przemyśla w jej rodzinne strony. Został ochrzczony w przemyskiej Katedrze.
Po zakończeniu I wojny światowej w latach międzywojennych, kiedy to sytuacja niepodległej Polski stabilizowała się, osiemnastoletni Wilhelm przyjechał do Wilna, gdzie dalszym jego losem pokierował brat matki, Władysław Zacios, ustabilizowany życiowo podoficer zawodowy w służbie administracyjnej w stopniu plutonowego, tytularny ogniomistrz I Pułku Artylerii Polowej Legionów, bohater wojny polsko-ukraińskiej w walkach o polski Przemyśl i Lwów, który z delikatnego młodzieńca zrobił prawdziwego mężczyznę, ucząc go typowych zajęć wojskowych, w tym obchodzenia się z bronią, czyszczenia koni oraz boksu. Wilhelm odziedziczył po matce zainteresowania muzyką, więc ukończył Szkołę Muzyczną w kierunku gry na wiolonczeli i bębnach, którą to umiejętność wykorzystano w wojsku, kierując go do IV Pułku Ulanów Zaniemeńskich, gdzie był członkiem Pocztu Sztandarowego.
W czasach międzywojennych Wilno było pokojowym garnizonem tego pułku.
Podczas wojskowych defilad Wilhelm, siedząc na białym koniu z bębnami po bokach, w przyozdobionym lampasami mundurze, wystukiwał rytm pałeczkami, nadając ton orkiestrze i krok defiladzie. Grał również w orkiestrze wileńskiego teatru muzycznego „Lutnia Wileńska”, w którym występowała w tym czasie słynna Hanna Ordonówna. Teatr muzyczny „Lutnia Wileńska” cieszył się popularnością.
W roku 1938 Wiluś (tak nazywała go rodzina – aut.), jako kapral, wraz z IV Pułkiem Ułanów Zaniemeńskich stacjonował w gminie Worniany, na obszarze Ziemi Wileńskiej (obecnie – rejon ostrowiecki w obwodzie grodzieńskim – red.).
Sytuacja polityczna na arenie międzynarodowej była napięta. Niemcy i Rosja nie mogły pogodzić się z przebiegiem ich granic, a Wilusiowi nie było dane dłużej cieszyć się młodością, gdyż w roku 1939 wybuchła II wojna światowa i wraz z IV Pułkiem Ułanów Zaniemeńskich brał udział w kampanii wrześniowej, gdzie pułk pod dowództwem ppłk. Ludomira Wysockiego walczył w składzie Wileńskiej Brygady Kawalerii.
Pułk Wilusia został zmobilizowany 23 sierpnia 1939 roku. Do rejonów koncentracji przewidzianej dla odwodowej Armii „Prusy” dotarł 2 września, koncentrując się w lesie na północny wschód od Piotrkowa Trybunalskiego, aby dnia 3 września przegrupować się w rejon miejscowości Lubień. W czasie przemarszu do lasów w Lubieniu pojawili się dywersanci, wywodzący się z pośród kolonistów niemieckich. W dniu 4 września, w czasie walk polskiej piechoty pod Rozprzą i Jeżowcem, Wileńska Brygada Kawalerii przypatrywała się klęsce, gdyż zapowiedziane przeciwnatarcie w nocy z 5 na 6 września, zostało odwołane.
W nocy z 5 na 6 września Wilhelm wraz z pułkiem doszedł do rejonu Sulejowa, gdzie organizowano obronę na rzece Pilica. Dnia 7 września pułk skoncentrował się w rejonie Przysuchy. Dnia 8 września pułk zorganizował obronę na południe od Radomia, gdzie Wilhelm wraz z pułkiem toczył przez cały dzień ciężką walkę z niemieckimi wojskami pancernymi. Niemcy wiele lat przygotowywali się do tej wojny, zbrojąc się w ciężki nowoczesny sprzęt. Bitwa ta na dwa dni powstrzymała marsz niemieckich kolumn pancernych na północ. W nocy pułk wycofał się w rejon przyczółka mostowego pod Maciejowicami koło Warszawy, gdzie bronił się następnego dnia. Walki były ciężkie.
W nocy z 9 na 10 września pułk w rejonie Magnuszewa podczas przeprawy przez Wisłę poniósł duże straty, gdyż ciężką broń zatopiono, a wielu żołnierzy i koni utonęło. Pułk został rozproszony.
Wilhelm szczęśliwie przeżył tę przeprawę, a koń jego był zwinny i lekki, bo jego pan, mający wrażliwą duszę artysty, traktował konia należycie, więc obu udało się przetrwać. Koń instynktownie wybierał dobrą drogę. Dobrze zadbany miał siłę unieść Wilusia, chociaż początkowo nie chciał wchodzić do Wisły pod niemieckimi kulami. W pewnym momencie Wiluś wskoczył do rzeki ukrył się za koniem. Był niewidoczny dla wroga. Mógł strzelać nie zdradzając pozycji. Wokół pływały zabite konie. Było pełno polskiej krwi, rozlanej w wodach Wisły przez Niemca. Zabite konie stanowiły zasłonę dla Wilhelma i innych ułanów, którzy przemaszerowali w rejon Świdnika. Jeszcze przemoczone przeprawą przez Wisłę, mundury i buty nie zdążyły dobrze wyschnąć, gdy pułk wszedł w skład Brygady Kawalerii płk. Jerzego Grobickiego z Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Władysława Andersa i dnia 20 września w zaciętych walkach z Niemcami opanował miejscowość Cześniki. Zakończona bitwa była nierozstrzygnięta, ale Polacy odnieśli sukces.
Dnia 22 września pułk nacierał na Komorów, a dnia 24 września podjął wraz z pozostałymi jednostkami Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Władysława Andersa próbę przedostania się na Węgry. Dnia 26 września pułk zdołał przebić się przez szosę Lwów-Przemyśl, lecz w nocy natrafił na zdradzieckie oddziały Armii Czerwonej, wspierającej Niemców w zakusach podzielenia się zdobyczną ziemią polską, i musiał wycofać się w okoliczne lasy. Mimo waleczności, wobec bardzo licznej przewagi wroga oraz wielkiego zmęczenia, pułk został rozformowany. Cześć żołnierzy udała się do Wilna. Oficjalnie dnia 27 września pułk na czele z dowódcą złożył broń koło Medyki, uzyskując od Niemców honorową kapitulację.
Do zakończenia II wojny światowej Wilhelm, jak wielu żołnierzy, musiał ukrywać się, gdyż za przynależność do Wojska Polskiego groziły mu sowieckie łagry lub rozstrzelanie przez niemieckiego okupanta. Po zakończeniu wojny osiedlił się w Warszawie, uzupełnił wykształcenie przerwane wojną i po jakimś czasie został Nadleśniczym Lasów Państwowych. Ożenił się i miał dwoje dzieci. Na emeryturze pracował jako operator kamery filmów przyrodniczych.
Zmarł kapral Wilhelm Kluss, członek Pocztu Sztandarowego IV. Pułku Ulanów Zaniemeńskich, uczestnik wojny obronnej 1939 roku 14 kwietnia 2014 roku, mając ukończonych 103 lata życia.
Pochowany został w grobie rodzinnym na cmentarzu na warszawskiej Woli.
Cześć Jego Pamięci!
Znadniemna.pl na podstawie opracowania Ewy Bączkowskiej
MM / 22 września, 2017
Cześć i chwała bohaterom!
/
Jan ze Szczecina / 22 września, 2017
Kampania wrześniowa była wielkim czynem Polaków. jak zwykle nie zawiedli żołnierze. Zawiodły elity, bo 1 września 1939 Polska mogła zdobyć nawet Berlin ale Masoneria nas zdradziła.https://www.youtube.com/watch?v=lDV2eyrXWms
/
Czytelnik z Polski / 22 września, 2017
Piękna historia poznana dzięki Waszej akcji. Trzeba pamiętać o bohaterach.
/