W szkołach na Białorusi, w tym w polskich placówkach w Grodnie i Wołkowysku rozpoczęto w piątek nowy rok szkolny. Program nauczania języka polskiego rozpoczęła też jedna ze szkół w Witebsku na północnym wschodzie kraju. Związek Polaków na Białorusi podkreśla, że do szkoły w Grodnie przyjęto mniej osób niż było chętnych.
„Odmówiono w przyjęciu do szkoły (w Grodnie) 9 ( albo 8 jeżeli się potwierdzi info o 58 przyjętych) polskim dzieciom. Powodem jest dyskryminacyjna decyzja kuratorium, zatwierdzona przez centralne władze w Mińsku o ograniczeniu ilości polskich pierwszoklasistów tylko do 2 klas. Jest to najmniejsza liczba pierwszych klas z powstałych w tym roku w szkołach Grodna. Restrykcyjne działania wobec szkoły tłumaczone były na różne sposoby (w zależności od tego z kim rozmawiano). Rodzicom powiedziano wprost – to jest ideologia państwowa” – napisał na portalu społecznościowym Facebook członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi i dziennikarz Andrzej Poczobut.
Szkoły w Grodnie i Wołkowysku
Do pierwszych klas pójdzie w Polskiej Szkole w Grodnie 58 osób, zaś w Wołkowysku – 27. W obu placówkach będzie się w tym roku uczyć 840 dzieci.
Halina Bułaj, dyrektorka szkoły w Wołkowysku, zapewniała PAP, że w tym roku liczba dzieci uczących się w szkole będzie „rekordowa”. Gdy obejmowałam szkołę siedem lat temu, było w niej 165 uczniów. W tym roku będzie to 280 – oznajmiła.
Zarówno Bułaj, jak i dyrektorka grodzieńskiej placówki Danuta Surmacz, podkreślały w rozmowie z PAP, że polskie szkoły są cenione ze względu na wysoki poziom nauczania i cieszą się dużym zainteresowaniem nie tylko wśród rodzin polskich i mieszanych, ale także białoruskich. – Chodzi nie tylko o język. Jest duże zainteresowanie Polską w ogóle, jej kulturą, historią – mówiła Bułaj. Surmacz podkreślała, że w ubiegłym roku 85 proc. jedenastoklasistów dostało się na wymarzone studia, w tym także w Polsce, zaś absolwenci zdobywają wysokie oceny na państwowych egzaminach centralnych na koniec nauki.
Lekcje w Witebsku
Ambasador RP na Białorusi Konrad Pawlik wziął w piątek udział w rozpoczęciu roku szkolnego w szkole średniej nr 22 w Witebsku, na północnym wschodzie Białorusi. Placówka ta rozpoczyna w tym roku program nauczania języka polskiego dzięki inicjatywie dyrektorki i przychylności lokalnych władz.
Lekcje polskiego będą tam prowadzone bezpłatnie dla dzieci z klas I-XI. Na razie zgłosiło się 75 chętnych.
Jak powiedział Pawlik, jest to kolejny dowód na wzrost zainteresowania językiem polskim. – Bardzo nas cieszy, że lekcje polskiego są coraz popularniejsze także na wschodzie Białorusi – powiedział ambasador.
Polscy dyplomaci z Mińska biorą też udział w rozpoczęciu roku szkolnego w szkole nr 2 w Mohylewie i szkole nr 69 w Mińsku, gdzie również prowadzona jest nauka języka polskiego.
Problem z edukacją i nauczaniem polskiego
Według działaczy nieuznawanego przez Mińsk i uznawanego w przez polskie władze Związku Polaków na Białorusi , dwie polskie szkoły państwowe w tym kraju to za mało i jest zapotrzebowanie na nowe placówki. – Świadczy o tym fakt, że w Grodnie nie wszyscy chętni zostali przyjęci do pierwszych klas w tym roku – mówiła Andżelika Borys, prezes ZPB, 31 sierpnia, podczas spotkania z wicemarszałkiem Sejmu Ryszardem Terleckim.
Szkoły Polskie w Grodnie i Wołkowysku powstały w latach 90. minionego stulecia, ich budowę sfinansowała Warszawa. Są to szkoły działające w białoruskim państwowym systemie edukacji.
ZPB podkreśla, że nauczanie w języku polskim na Białorusi jest różnymi sposobami ograniczane przez władze, choć z roku na rok rośnie zainteresowanie nauką tego języka.
Władze obwodowe i dyrektorka Danuta Surmacz mówi, że do pierwszych klas w Grodnie przyjęto wszystkich chętnych, zaś „część osób wycofało podania”. Związek Polaków na Białorusi tłumaczy, że jest inaczej – tych osób po prostu nie przyjęto do szkoły.
Polska Macierz Szkolna (PMS), która zajmuje się nauczaniem języka polskiego na Białorusi szacuje, że w sumie – w różnych formach – języka polskiego będzie się uczyć ok. 12 tys. dzieci.
Oprócz dwóch państwowych szkół polskich w kraju funkcjonują również szkoły społeczne i szkółki przy parafiach. W niektórych placówkach państwowych są zajęcia fakultatywne i pozalekcyjne z języka polskiego.
„Witebsk to nie za duży sukces”
Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi, podkreślił jednak na swoim profilu na Facebooku, że lekcje w Witebsku to sukces nie tak duży, bo zajęcia będą fakultatywne, raz w tygodniu i w czasie pozalekcyjnym, czyli zgodnie z rozporządzeniem władz – w sobotę.
– W ubiegłym roku na terenie obwodu witebskiego w podobnej formie na zajęcia języka polskiego uczęszczało 340 dzieciaków – zauważył dziennikarz i działacz ZPB. Przede wszystkim, jak mówił, były to szkoły na Brasławszczyźnie, ale także dwie szkoły w Witebsku.
Władze się nie zgodziły na to by gdziekolwiek w obwodzie witebskim język polski był wykładany jako przedmiot – czyli w ramach nauczania w czasie lekcyjnym – zauważył Andrzej Poczobut, zaznaczając, że były osoby zainteresowane taką formą nauczania. W efekcie zainteresowanych zbyto, proponując im zajęcia w sobotę.
„W ciągu trzech lat nie przyjęto kilkudziesięciu osób”
Andrzej Poczobut zauważył również, że na Grodzieńszczyźnie ”od trzech lat władze świadomie dyskryminują Szkoły Polskie, odgórnie ustalając liczbę uczniów, która może zostać przyjęta do nich. Wiedzą, że zapotrzebowanie jest większe, ale świadomie zaniżają liczbę miejsc, wytwarzając sztuczny deficyt”.
Jak zaznaczył, jeszcze w lipcu ambasada miała informacje, że przyjęto 60 osób i przyjmą pozostałych. Jednak „na liście pierwszoklasistów szkoły polskiej jest tylko 57 nazwisk. O dwa mniej niż w roku poprzednim. Odmówiono przyjęcia 9 dzieciom”.
Jak zaznaczył, od trzech lat polskim dzieciom odmawia się przyjęcia do Polskiej Szkoły w Grodnie. – Łączna liczba odmów sięga już kilkudziesięciu przypadków – zaznaczył.
Teraz te dzieci, zamiast w języku ojczystym, muszą się uczyć po rosyjsku – dodał Andrzej Poczobut.
Elementarze rozdawane po kryjomu
O tym, że administracje Szkół Polskich w Grodnie i Wołkowysku w sposób dziwny dbają o dobro swoich uczniów świadczy fakt, że od lat nie wpuszczają na teren szkół działaczy ZPB, oferujących pomoc uczniom i nauczycielom tych placówek edukacji.
1 września do szkoły w Wołkowysku, podobnie jak w poprzednich latach, nie zostali wpuszczeni członkowie Zarządu Oddziału ZPB w Wołkowysku na czele z prezes oddziału Marią Tiszkowską.
Polska działaczka tradycyjnie chciała rozdać tegorocznym pierwszoklasistom nowe Elementarze, sprowadzane na Białoruś przez prezes ZPB Andżelikę Borys.
Ostatecznie Elementarze zostały dzieciakom wręczone dopiero wówczas, kiedy po uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego wypuszczono je ze szkoły, aby posadziły drzewko na pamiątkę rozpoczęcia nauki.
– Już kilka lat pod rząd w ten sposób rozdajemy Elementarze pierwszoklasistom – opowiada Maria Tiszkowska. – Robimy to w porozumieniu z rodzicami uczniów, niemalże w tajemnicy przed administracją szkoły, która straszy nieprzyjemnymi konsekwencjami tych, kto współpracuje ze Związkiem Polaków na Białorusi – dodaje polska działaczka z Wołkowyska.
Znadniemna.pl na podstawie PAP/ IAR/ facebook.com/Maria Tiszkowska i Jerzy Czupreta z Wołkowyska
Jan ze Szczecina / 9 września, 2017
Jak to jest, że w Polsce inne mniejszości narodowe mają swoje prawa, a w innych krajach Polacy, jako mniejszość nie maja takich praw? To jest łamanie praw człowieka.
/
gardinas / 22 września, 2017
Z mieszanymi uczuciami odebrałem informacje na temat rozpoczęia roku szkolnego w Grodnie i Wołkowysku.Do I klas przyjęto tyle uczniów na ile pozwalała pojemność obiektów.Do szkoły w Grodnie mogłoby uczęszczać więcej uczniów,gdyby zakończono II etap jej budowy,co umożliwiłoby na uczęszczanie do niej 660 dzieci.Szkoła w Wołkowysku w zasadzie przyjęła wszystkich chętnych do I klas.Nie wiem,co miał na myśli Jan ze Szczecina pisząc o dyskrymincji Polaków na Białorusi.Miałem możliwość zapoznać się ze specyfiką nauczania polskiego w Szwecji,Anglii,USA,Francji.Nauczanie polskiego odbywa się jako uzupełnienie nauki w tych krajach.Na podobnych zasadach jak na Białorusi funkcjonują polskie szkoły na Litwie i borykają się z problemem coraz mniejszej frekwencji.Sprawy polskich szkół na Białorusi są mi bliskie,gdyż rodzina moja pochodzi z Grodna i jestem zaangażowany w ich działalność.
/