Grodzieńskie władze próbują jeszcze bardziej zmarginalizować mieszkających tam Polaków. 26 maja szefowa nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżelika Borys otrzymała pisemny zakaz zorganizowania akcji w obronie polskich szkół.
– Wystąpiliśmy do władz miasta o zgodę na przeprowadzenie 2 czerwca akcji protestacyjnej w obronie polskich szkół. Demonstracja z udziałem maksymalnie 1000 osób miała się odbyć w Parku Kołoskim – z dala od ścisłego centrum Grodna. Jej celem miało być wyrażenie sprzeciwu wobec ograniczaniu liczby dzieci przyjmowanych do polskich szkół, a także wobec zapowiadanych zmian w białoruskim prawie dotyczącym edukacji. – W piątek otrzymaliśmy pismo z odmową – powiedziała Borys.
Jak pisze na Facebooku Andrzej Poczobut, w roku szkolnym 2017/2018 naukę w pierwszej klasie szkoły polskiej w Grodnie chciałoby rozpocząć ponad 60 dzieci. Miejscowe władze powołując się na brak miejsca i złe warunki sanitarne ograniczają tę liczbę do 48. Reszta polskich dzieciaków będzie zmuszona uczyć się w szkołach rosyjskich.
Polska Szkoła w Grodnie jest jedyną placówką, gdzie zajęcia odbywają się na jedną zmianę. Rosyjskojęzyczne szkoły w Grodnie i generalnie w Białorusi, pomimo znacznie gorszych warunków lokalowych przyjmują do klas pierwszych 2-4 – krotnie więcej dzieci. Tak więc okazuje się, że rzekome „normy sanitarne” respektowane są wyłącznie w polskich szkołach i nie dotyczą dzieci białoruskich bądź rosyjskich.
Mamy więc doczynienia z ewidentną dyskryminacją na tle narodowościowym.
Podobna sytuacja trwa od momentu… kiedy rozpoczęło się ocieplenie w relacjach Mińska z oficjalną Warszawą, – pisze Andrzej Poczobut.
W 2015 w trakcie roku szkolnego zlikwidowana została ostatnia polska grupa w przedszkolu nr 83 w Grodnie. Odbyło się to w nadzwyczaj brutalny sposób. Dzieci przyszły do przedszkola i dowiedziały się, że już nie są polską grupą tylko grupą rosyjską. W związku z tym od teraz wszystko będzie po rosyjsku. Obecnie na Białorusi, nie ma możliwości oddania dziecka do polskiej grupy w przedszkolu.
Stanowisko władz jest następujące: Ministerstwo edukacji nie ma zatwierdzonego programu nauki dla polskich grup, dlatego zajęcia muszą się odbywać po rosyjsku bądź po białorusku. (bez żadnych przeszkód polskie grupy w przedszkolach istniały ponad 20 lat, jednak „ocieplenie w relacjach” pogrzebało je).
Jednocześnie w 2015 roku władze rozpoczęły ograniczanie ilości dzieci przyjmowanych do pierwszych klas w szkole polskiej. Kuratorium oświaty z góry zakłada, że w szkole będzie tylko dwie pierwsze klasy. A że się zgłosi więcej dzieci? Jaki problem? Pójdą do rosyjskich szkól!
Taki zabieg po raz pierwszy zastosowano w roku szkolnym 2015/2016, później w roku 2016/2017, a obecnie władze mają zamiar go powtórzyć.
Właśnie przeciwko tym praktykom miał zamiar protestować w Grodnie Związek Polaków na Białorusi. Liderom organizacji zależało na tym, by protest odbywał się legalnie. Jednak władza nie wydała zgody na zorganizowanie akcji.
Jak pisze Poczobut, taka sytuacja zmusza ZPB do organizowania niesankcjonowanych akcji, ponieważ organizacja nie godzi się na dyskryminację polskich dzieci.
Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Facebook.com/andrzej.poczobut