
14 września przypada rocznica urodzin o. Fabiana Abrantowicza (1884–1946) – kapłana, pedagoga, zakonnika i misjonarza, którego życie było świadectwem niezłomnej wiary i oddania Kościołowi. Jego postać wciąż inspiruje i skłania do refleksji, a proces beatyfikacyjny, prowadzony przez Zgromadzenie Księży Marianów, przypomina, że wierność wartościom ma wymiar ponadczasowy.
Dzieciństwo na Nowogródczyźnie
Fabian przyszedł na świat w skromnej wsi Wereszkowszczyzna na Nowogródczyźnie. Jego ojciec Jan prowadził niewielkie gospodarstwo. Nasz bohater dorastał w środowisku, gdzie liczyły się proste, ale fundamentalne wartości: praca, wierność, religijność. Rodzina kształtowała go do życia w prawdzie i w służbie innym.
Od najmłodszych lat wyróżniał się pilnością w nauce i głębokim uczuciem religijnym. Nie był typowym chłopcem ze wsi – marzył o studiach, o pogłębianiu wiedzy, o życiu dla Boga.
„W domu nauczyłem się, że prawda ma większą wartość niż wszystko inne” – wspominał później.
Ku dojrzałości intelektualnej
W 1900 roku wstąpił do seminarium duchownego archidiecezji mohylewskiej w Petersburgu, które ukończył w 1906 roku, a następnie kontynuował naukę w Akademii Duchownej. Święcenia kapłańskie przyjął 9 listopada 1908 roku, a w 1910 roku uzyskał tytuł magistra teologii. Był młodym księdzem, ale już wtedy odznaczał się powagą i dojrzałością.
Nie poprzestał na podstawowym wykształceniu. Wyjechał do Belgii, do Leuven, gdzie uzyskał doktorat z filozofii. Jego praca doktorska była porównaniem tomizmu z nurtami współczesnej filozofii – świadectwo, że nie bał się mierzyć z najtrudniejszymi pytaniami intelektualnymi.
Nauczyciel i rektor

Ojciec Fabian Abrantowicz
Po powrocie do kraju rozpoczął pracę jako pedagog i wykładowca. W obliczu zamknięcia seminariów przez bolszewików, w 1918 roku bp Zygmunt Łoziński powołał go na rektora seminarium w Mińsku. Był wymagający, ale jednocześnie ciepły i serdeczny. Dbał o język białoruski w liturgii i nauczaniu, co w tamtych czasach miało ogromne znaczenie dla tożsamości narodowej i religijnej.
Rozpoczynając działalność w dawnym klasztorze dominikańskim, Abrantowicz organizował życie akademickie i duchowe młodych księży w dramatycznym czasie rewolucji i wojny. Kilka lat później seminarium ewakuowano do Włocławka i Kielc, a ks. Abrantowicz kontynuował pracę pedagogiczną i administracyjną.
W Pińsku pełnił funkcje ojca duchownego, profesora, prokuratora, a także cenzora książek.
„Wychowanie to nie tylko przekaz wiedzy, ale przede wszystkim kształtowanie serca i sumienia.” – powtarzał klerykom.
Jego działalność wychowawcza zyskała mu opinię człowieka, który patrzył szerzej niż tylko na tu i teraz. Myślał o przyszłości Kościoła i narodu.
„Kapłan nie jest tylko nauczycielem – ma być ojcem, który prowadzi swoich synów i córki ku prawdzie.”
Misja w Mandżurii
Mimo wielkich osiągnięć, w 1926 roku podjął nową decyzję – wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Był już dojrzałym kapłanem, ale pragnął życia bardziej oddanego modlitwie i wspólnocie zakonnej.
Rok później w Drui złożył pierwsze śluby i szybko stał się jednym z filarów życia zakonnego. To tam rozwijało się centrum duchowe i intelektualne Marianów, które miało promieniować na całą Europę Wschodnią.
W 1928 roku papież Pius XI mianował go egzarchą apostolskim dla katolików obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Mandżurii. Wyjechał do Harbina – miasta, w którym krzyżowały się wpływy rosyjskie, chińskie i zachodnie.
Sytuacja była dramatyczna: brakowało świątyń, księży, szkół, a tysiące ludzi żyło w biedzie. O. Fabian zabrał się do pracy od podstaw. Zakładał szkoły, sierocińce, internaty, organizował życie religijne i społeczne. Dbał o to, by Ewangelia była nie tylko głoszona, ale i wcielana w codzienność.
„Kościół jest tam, gdzie człowiek potrzebuje nadziei – nawet na krańcu świata.” – mówił o swojej misji.
W 1937 roku otwarto nowicjat mariański. Misja wydawała też miesięcznik „Katoliczeskij Wiestnik”. Wychowankowie pochodzili z terenów pogranicznych, w większości byli prawosławni.
Więzień sumienia
Po latach spędzonych na misjach wrócił do Polski w 1939 roku. Próby przekroczenia sowiecko-niemieckiej granicy skończyły się dla ojca Fabiana niepowodzeniem i doprowadziły do jego aresztowania 25 października 1939 roku na przejściu granicznym Rawa Ruska. Kilka miesięcy archimandryta przebywał we lwowskim więzieniu, gdzie był przesłuchiwany przez NKWD. Główne zarzuty, które mu postawiono, dotyczyły: wrogiego nastawienia do ruchu rewolucyjnego, do budowy społeczeństwa komunistycznego i władzy sowieckiej, szpiegostwa na rzecz Rzymu, przyczyniania się do łączności między papieżem a ruchami nacjonalistycznymi na Białorusi, Ukrainie i w Chinach w celu doprowadzenia do rozpadu ZSRR oraz próby nielegalnego przekroczenia granicy.
Ze słów świadków, którzy w tym czasie znajdowali się razem z nim we lwowskim więzieniu dowiadujemy się o niezwykle okrutnych przesłuchaniach i torturach, którym poddawano o. Fabiana:
Na początku kwietnia 1940 roku razem z o. F. Abrantowiczem przebywałem w zamarstynowskim więzieniu, w celi nr 80. Byliśmy razem tylko trzy dni. Pewnego razu widziałem go po przesłuchaniach całego pobitego, zeszpeconego, ociekającego krwią: kiedy leżał na ziemi, postawiono na nim krzesło i wchodzono na nie, potem znowu kopano go do krwi. Oskarżano go o szpiegostwo na rzecz Polski. (Kapelan wojskowy o. Wojtas)
Abrantowicz, wskutek ciężkiego pobicia w czasie przesłuchań, prawie cały czas był nieprzytomny, a kiedy trochę dochodził do siebie, to zawsze zaczynał się modlić, a razem z nim wszyscy w celi […] O. Abrantowicz prawie nic nie jadł. W dzień nie dawano mu spać, a każdej nocy przesłuchiwano go – od 9 wieczór do 5 rano. Ojciec Abrantowicz wracał z tych przesłuchań (a właściwie przynoszono go i rzucano na ziemię jak worek) zawsze ciężko pobity. (Józef Bielański)
Po trzech miesiącach przesłuchań na oddziale śledczym lwowskiego UNKWD, decyzją z 11 stycznia 1940 roku ojciec Abrantowicz został przewieziony do Moskwy na dalsze śledztwo w sprawie stawianych mu zarzutów. Przejmując akta śledztwa nr 512 ze Lwowa do Czwartego Oddziału Zarządu NKWD ZSRR miasta Moskwy w sprawie oskarżenia o antysowiecką działalność zleconą przez Watykan postawiono wyraźny cel: ujawnić jego antysowiecką działalność za granicą, całkowicie zdemaskować znaną mu antysowiecką klikę wśród grona katolików i wykryć metody działania Watykanu przeciwko ZSRR.
W toku śledztwa, w lipcu 1942 roku, ojciec Fabian wniósł apelację do sądu w sprawie nieuznawania siebie za winnego przedstawionych mu zarzutów. Zaprzeczał też jakiejkolwiek działalności politycznej, chociaż podkreślał odrzucenie sowieckiego światopoglądu jako takiego i swoje otwarte wystąpienia przeciwko bezbożności i ateizmowi. We wspomnianej apelacji ojciec Fabian starał się wykazać niezgodność oskarżenia z artykułem kodeksu karnego, mówiącym o walce politycznej przeciw władzy sowieckiej, zgodnie z którym prowadzono śledztwo. W post scriptum pisał:
Nie miałem kontaktów z żadną burżuazją, w rozumieniu art. 58 ust. 4 KK, ani nie należałem do żadnej antysowieckiej organizacji (KK art. 58 ust.11), dlatego też bezzasadne jest przypisywanie aspektów politycznych do moich „przestępstw”, jakimi są mój teizm i wiara w Boga, chociaż nawet nie jestem o to oskarżony.
Akt oskarżenia, zamykający śledztwo w sprawie archimandryty Fabiana, został wydany 15 sierpnia 1942 roku. W zarzutach, które zajmowały 6 stron maszynopisu, przedstawiono najwybitniejsze osiągnięcia całego jego życia jako ciężkie przestępstwa przeciwko władzy, państwu i narodowi. Wnioskowano dla oskarżonego karę pozbawienia wolności na okres 15 lat, a akta śledztwa w celu ostatecznego rozpatrzenia i ustalenia wyroku przekazano do Kolegium Specjalnego przy Narodowym Komisarzu Spraw Wewnętrznych ZSRR. W podsumowaniu śledztwa znalazł się dopisek, że oskarżony nie przyznaje się do zarzutów.
23 września 1942 roku o. Fabian Abrantowicz został uznany za winnego prowadzenia walki kontrrewolucyjnej i nielegalnego przekroczenia granicy i skazany na 10 lat obozu poprawczego z zaliczeniem okresu od 22 października 1939 roku.
Jednak o. Fabian pozostał w Moskwie. W czasie pobytu w więzieniu ojciec Fabian zdążył jeszcze napisać niewielki traktat o historii katolicyzmu w Rosji. Nadmierne więzienne wycieńczenie, przesłuchania i tortury do reszty zrujnowały jego zdrowie. Zmarł 2 stycznia 1946 roku.
Rehabilitacja i beatyfikacja
Dopiero, w roku 1992, w toku rewizji spraw sądowych celem rehabilitacji byłych więźniów politycznych na mocy decyzji z 24 grudnia wydanej przez Kolegium Orzekające w Sprawach Karnych Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej, z powodu braku oznak przestępstwa w działalności Abrantowicza Fabiana, postanowienie NKWD ZSRR z dnia 23 września 1942 roku zostało uchylone, a sprawa zamknięta.
Kościół natomiast wszczął jego proces beatyfikacyjny, który obejmuje także innych Marianów – męczenników sowieckiego totalitaryzmu.
W modlitwie watykańskiej czytamy: „Boże wszechmogący i miłosierny, Ty słudze Bożemu Fabianowi i towarzyszom udzieliłeś łaski męczeństwa…”
Postać Fabiana Abrantowicza żyje w pamięci wiernych i wspólnoty zakonnej. Jest symbolem odwagi, wierności i konsekwencji. Przypomina, że kapłan to nie tylko nauczyciel czy duszpasterz, ale świadek – czasem aż po męczeństwo.
„Nie szukam wielkości – szukam prawdy. A prawda prowadzi mnie do Boga.” – te słowa mogą być podsumowaniem jego życia.
Dziś, w rocznicę jego urodzin, wspominamy nie tylko fakty biograficzne, ale także przesłanie niezłomnego kapłana. Fabian Abrantowicz uczy, że wierność nie jest anachronizmem, a odwaga w obronie wartości pozostaje aktualna w każdym pokoleniu.
Jego życie to wezwanie: by nie rezygnować z prawdy, nawet gdy świat proponuje łatwe kompromisy. To świadectwo, że prawdziwa wielkość rodzi się z pokory i ofiary.
Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl