Dzisiaj, 116. rocznica urodzin naszej krajanki Wandy Boniszewskiej, polskiej zakonnicy ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów i stygmatyczki, obdarzonej specjalną łaską uczestniczenia w MĘCE CHRYSTUSA. Jej życie było prawdziwą Golgotą – została fałszywie oskarżona i niesłusznie skazana napobyt w łagrach Syberii, przeszła próbę wielogodzinnych przesłuchań w sowieckich katowniach, borykała się z głębokim niezrozumieniem ze strony swoich współsióstr oraz otrzymała KRWAWIĄCE STYGMATY.
Wanda Boniszewska (czasem jej nazwisko pisane jest przez „r”, czyli -Broniszewska) urodziła się 20 maja 1907 roku w Nowej Kamionce koło Nowogródka. Była czwartym dzieckiem Heleny i Franciszka. Rodzina była wielodzietna razem urudziło się w niej 11 dzieci, z których troje zmarło krótko po porodzie. 31 maja 1918 roku Wanda po raz pierwszy przystąpiła do Komunii Świętej. Ze względu na głęboką wiarę jej rodziców, od najmłodszych lat otrzymywała staranne wychowanie religijne. Dziewczynka interesowała się życiem duchowym, chętnie uczestniczyła w nabożeństwach, a jej marzeniem było wstąpienie do zakonu.
6 stycznia 1925 roku Wanda została przyjęta na próbę do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów w Wilnie. Było to nowe zgromadzenie, które prowadziło ukryte życie (zakon bezhabitowy). Siostry, jako główny charyzmat, przyjmowały pomoc kapłanom w pracy duszpasterskiej.
Po trzech latach od przyjęcia Wanda złożyła pierwsze śluby. W jednej z wizji Chrystus powierzył jej misję podjęcia cierpienia w intencji kapłanów – szczególnie tych obojętnych lub grzeszących. Dodatkowo – siostra Wanda miała przyjąć na siebie cierpienie w intencji swojego Zgromadzenia. Śluby wieczyste złożyła 2 sierpnia 1933 roku.
Od około 1927 roku siostra Wanda odczuwała ból w miejscach, w których zostały zadane rany Jezusowi podczas ukrzyżowania. W kronikach Zgromadzenia informacje o chorobie siostry Wandy pojawiły się w 1930 roku. Lekarze nie potrafili wówczas postawić konkretnej diagnozy – podejrzewano rozmaite choroby (m.in. gruźlicę i bronchit). Kiedy stan jej zdrowia zaczął się pogarszać, siostra Wanda zamieszkała w miejscowości Pryciuny (nieopodal Wilna).
Z czasem bóle siostry Wandy przyjęły postać stygmatów. Jednak siostra Wanda starannie je ukrywała. Na co dzień nie wyróżniała się niczym od innych zakonnic: pracowała w szkole jako katechetka, pomagała na plebanii, uczestniczyła w pracach związanych z prowadzeniem klasztoru. Pomimo cierpień, była pogodna i uśmiechnięta.
Razem ze współsiostrami ze Zgromadzenia szczęśliwie przeżyła piekło II Wojny Światowej i okupacji. W 1946 roku siostry otrzymały możliwość powrotu do Polski jako repatriantki lub mogły pozostać w ZSSR. Siostra Wanda wraz z przełożoną domu zakonnego postanowiły pozostać, aby nie porzucić swych obowiązków i nadal pomagać kapłanom z pobliskich parafii. Jednak po krótkim czasie bardzo nasiliły się prześladowania – zdelegalizowano Kościół greckokatolicki, wszystkie zakony zostały rozproszone, a kapłanów karano za działania duszpasterskie.
Wówczas w Pryciunach pojawił się ksiądz Antoni Ząbek. Był on jezuitą obrządku wschodniego, jednak był uprawniony do odprawiania Mszy świętej w obrządku łacińskim. Niestety, w Wielkanoc 1950 roku dom zakonny został otoczony przez funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa. W wyniku przeprowadzonej rewizji aresztowano ks. Antoniego Ząbka. Za ukrywanie kapłana ukarano również siostrę przełożoną Rozalię Rodziewicz. Siostra Wanda została aresztowana po dwóch dniach.
Pomimo aresztu nie zaprzestała modlitwy i nie straciła wiary. Wciąż ufała woli Boga, nieustannie wierzyła, że w ten sposób realizuje się Boży plan w jej życiu. Wszelkie cierpienia przyjmowała jako ofiary w intencji kapłanów i Zgromadzenia.
Często zdarzało się, że do modlitwy siostry Wandy dołączały również współwięźniarki. Powodowało to zdenerwowanie funkcjonariuszy, którzy wzywali ją na kolejne przesłuchania połączone z torturami. Kończyły się one przeniesieniem do szpitala. Dodatkowo – śledczy odkryli stygmaty siostry Wandy, czasami byli świadkami jej mistycznych przeżyć. Z tego względu kierowali ją na dodatkowe badania, które miałyby udowodnić, że stygmaty i objawienia to oszustwo.
Ze względu na złe warunki panujące w areszcie, siostra Wanda poważnie chorowała. Lekarze starali się jej pomóc, jednak często dziwili się, że przy tak poważnym wyniszczeniu organizmu zakonnica żyje. Wszystkie dolegliwości występujące w jej organizmie doprowadziy do bardzo mocnego ograniczenia spożywanych pokarmów. Z tego względu większość swoich posiłków siostra Wanda oddawała współwięźniom.
Postawa siostry Wandy przez cały czas budziła życzliwość i sympatię ze strony współwięźniów. Cenili ją za oddanie Bogu, pokorę oraz wyjątkowe umiłowanie bliźnich. Lubili ją lekarze, sanitariuszki i współwięźniowie. Po 6 latachpobytu za kratami siostra Wanda została zwolniona z więzienia. Wyrok wydany wcześniej na nią uznano za bezpodstawny. Zawieziono więc zakonnicę do punktu repatriacyjnego – skąd mogła wyjechać do Polski. W Polsce siostra Wanda mieszkała w Chylicach, w Białymstoku, w Lutkówce koło Warszawy oraz w Częstochowie.
Zmarła stygmatyczka 2 marca 2003 roku w Konstancinie-Jeziornie otoczona współsióstrami ze Zgromadzenia, w atmosferze modlitwy i skupienia.
Przykład jej oddanej ofiary i modlitwy za kapłanów stał się zadaniem dla pozostałych sióstr ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów.
Znadniemna.pl za katolik.us
Andrzej / 23 lutego, 2024
Ojca Antoniego Ząbka znałem osobiście. Był to bardzo skromny człowiek o wielkiej wiedzy. Poznałem go w Świętej Lipce jako przewodnik turystyczny. Przed II wojną światową bywał u Bazylianów w Żyrowicach w powiecie słonimskim, gdzie poznali się z moim ojcem, który był administratorem jednego z pobliskich majątków. Ojciec Ząbek po aresztowaniu zatrudniony był w kopalni przy naprawdę głodowych racjach żywnościowych, którymi dzielił się jeszcze ze współwięźniami, że przeżył to tylko dzięki modlitwie. Ojciec Ząbek w Świętej Lipce obsługiwał pielgrzymów jako kapłan, jak było potrzeba to zagrał na organach. Ojciec Ząbek zmarł w 1989r mając 90 lat, a ja byłem w grupie przewodników którzy nieśli jego trumnę ze świętolipskiej bazyliki na miejscowy cmentarz.
/