Różnego rodzaju represje po sierpniowych wyborach na Białorusi dotknęły około stu działaczy Związku Polaków na Białorusi (ZPB) – poinformowała szefowa tej organizacji Andżelika Borys. Kiedy OMON-owcy pałowali, nie pytali o pochodzenie – podkreśliła.
Protesty na Białorusi, które rozpoczęły się po wyborach prezydenckich, trwają już prawie trzy miesiące. – Nikt nie spodziewał się, że naród białoruski okaże taką solidarność i determinację w walce o swoje prawa, nie zważając na brutalne pobicia i zatrzymania – oznajmiła Borys. Jak wskazała, „siły są nierówne, z drugiej strony są funkcjonariusze OMON-u, uzbrojone po zęby wojsko, dochodzi do brutalnych ataków”, jednak jej zdaniem „na pewno utrzymywanie tego systemu przy pomocy bagnetów przez dłuższy czas będzie bardzo problematyczne dla władz”.
W ocenie Andżeliki Borys do podjęcia dialogu ze społeczeństwem zmusi w końcu władze ogłoszony przez Swiatłanę Cichanouską strajk generalny. – Jeżeli będzie silna zewnętrzna presja i ludzie, daj Boże, będą mieć siłę, by wytrzymywać to, co wytrzymują do tej pory, w końcu dojdzie do podjęcia rozmów ze społeczeństwem – uznała. Oczywiście, nie jest to łatwe, ludzie się boją, tracą pracę, są zmuszeni do emigracji, są karani wysokimi grzywnami – dodała, podkreślając przy tym, że „innej drogi po prostu nie ma”. Zaprzestanie walki to pogodzenie się z bezprawiem – podkreśliła.
Działacze aktywni w Mińsku, Grodnie i mniejszych miastach
Swoją niezłomną postawę wykazują też działacze Związku Polaków na Białorusi. Borys zaznaczyła, że są aktywni zarówno w Mińsku, Grodnie, jak i mniejszych miastach. Według jej informacji po 9 sierpnia represje, takie jak np. pobicia, zwolnienia z pracy, areszty, czy grzywny, dotknęły około stu działaczy organizacji. – Kiedy OMON-owcy pałowali, nie pytali o narodowość ani pochodzenie – dodała Andżelika Borys.
W minioną niedzielę grupa działaczy była zaatakowana gazem łzawiącym, kiedy wychodziła z kościoła, a w poniedziałek sądzono prezesa ZPB i działaczy w Lidzie, brutalne działania spotkały też ich w Kobryniu, gdzie prezes oddziału ZPB został mocno pobity przez OMON – wymieniała. Działacze ucierpieli też w miniony weekend w Lidzie.
– ZPB jest organizacją nieuznawaną przez władze od 2005 r. Co rusz działacze są sądzeni, karani grzywnami. Więc dla nas nie jest to sytuacja nowa. 15 lat jesteśmy konsekwentnie zwalczani przez reżim Łukaszenki – zaznaczyła.
Jak dodała Borys, ZPB organizował akcje solidarności z prześladowanymi oraz akcje przeciwko przemocy i własnymi siłami okazał pomoc, nie tylko Polakom, m.in. w spłacaniu kar grzywny.
Znadniemna.pl za PAP/polskieradio.pl