Do trudnej sytuacji na granicy Polski i Białorusi oraz perspektywy przywrócenia pracy przejść granicznych, zamkniętych ze względu na wywołany przez reżim Łukaszenki kryzys migracyjny, odniósł się w poniedziałek, 13 stycznia, na konferencji prasowej w Białymstoku szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji RP Tomasz Siemoniak.
Mówiąc o problemie braku czynnych przejść granicznych z Białorusią na terenie województwa podlaskiego minister oznajmił, iż nic na to nie wskazuje, że ich otwarcie nastąpi w bliskiej przyszłości.
„Tutaj przyczyny leżą po stronie białoruskiej” – powiedział Siemoniak. Wymienił przy tym sprawę siedzącego w białoruskim więzieniu Andrzeja Poczobuta, dziennikarza, działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, skazanego na 8 lat ciężkich łagrów oraz brak współpracy strony białoruskiej w ustaleniu osoby, która na granicy, przez zaporę, pchnęła nożem polskiego żołnierza, który zmarł.
„Cały czas mamy do czynienia z taką sytuacją na granicy, że nie pozostawia żadnej wątpliwości to, iż to białoruskie służby organizują, sprzyjają tej hybrydowej agresji” – ocenił szef MSWiA.
Dodał, że są to działania przeciwko Polsce, a dobrej woli ze strony białoruskiej, aby zażegnać kryzys – nie ma.
Przypomnijmy, że na chwilę obecną na granicy polsko-białoruskiej funkcjonuje tylko jedno przejście graniczne dla samochodów ciężarowych: Kozłowicze-Kukuryki, oraz jedno dla samochodów osobowych i autobusów: Brześć-Terespol. W okresie ferii zimowych kolejki na wyjazd z Białorusi przez ten punkt przekroczyły 2500 samochodów i 100 autobusów. Według Państwowego Komitetu Pogranicznego Białorusi, dziś rano w kolejce na wyjazd do Polski stało ok. 2000 samochodów osobowych.
Znadniemna.pl na podstawie Reform.news/Podlaskie24.pl, fot.: Zrzut ekranu z transmisji konferencji prasowej, prowadzonej przez MSWiA