Wielu zarzucało jej perfidię z dążeniu do celu, jakim było osiągnięcie pozycji jednej z najbogatszych osób na świecie. Jednak historia Barbary Piaseckiej-Johnson to przede wszystkim opowieść o kobiecie, która wiedziała, czego chce od życia – i w pełni wykorzystała szanse, jakie napotkała na swojej drodze.
Barbara Piasecka urodziła się 25 lutego 1937 roku w Staniewiczach w powiecie grodzieńskim na terenie dzisiejszej Białorusi. Była czwartym, najmłodszym dzieckiem Wojciecha i Pelagii Piaseckich, niezamożnych rolników. Tam zastała ich II wojna światowa. „Ustawili nas pod ścianą – całą moją rodzinę. Skierowali na nas karabiny maszynowe, jakby mieli do nas strzelać. Staliśmy tak przez długie godziny” – tak wspomnienia małej Basi opisuje Ewa Winnicka, autorka książki „Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej Johnson”.
Zawirowania powojenne oraz zmiana granic spowodowały, że rodzina Piaseckich podzieliła los innych repatriantów z ZSRR i przeniosła się na tzw. Ziemie Odzyskane. Ojciec Barbary objął wówczas niewielkie gospodarstwo w Zacharzycach pod Wrocławiem, pracując jednocześnie w miejskim zakładzie komunikacji. Matka z kolei cierpiała na problemy psychiczne, a napady paranoi i furii często kierowała pod adresem córki. Trudna sytuacja materialna rodziny skłoniła Barbarę, by szukać lepszego życia gdzie indziej.
Emigracja ważniejsza niż studia
Szkołę podstawową i średnią ukończyła we Wrocławiu, które to miasto, jak się później okazało, otworzyło przed nią drzwi do „wielkiego świata”. Zanim to jednak nastąpiło, postanowiła kontynuować naukę, wybierając jako kierunek studiów historię sztuki i filozofię. Rozpoczęła też pracę w miejscowym oddziale Muzeum Narodowego, co pozwoliło jej na bliskie obcowanie ze sztuką. Wybór studiów okazał się trafny, ponieważ jej praca magisterska zebrała same pozytywne opinie recenzentów.
Była bardzo ambitna i choć przyjęto ją na studia doktoranckie, zdecydowała się zrezygnować i w wieku 29 lat, ponoć dzięki starszemu narzeczonemu, opuściła kraj. Wybór padł na Włochy, a konkretnie na Rzym. Jeszcze przed wyjazdem miała powiedzieć znajomym, że „pewnego dnia powróci rolls-roycem z szoferem”. Według krążących legend Polskę miała opuszczać ze stoma dolarami w kieszeni.
Praca u Johnsonów
We Włoszech nie zagrzała długo miejsca, mimo że swoim pięknym uśmiechem miała rozkochać w sobie tamtejszego arystokratę. Postawiła wszystko na jedną kartę i zdecydowała się, nie znając angielskiego, latem 1968 roku wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Tam nawiązała znajomość z Zofią Kowerdan, która załatwiła jej pracę kucharki u swoich pracodawców, czyli w rezydencji państwa Johnsonów.
W ten sposób Barbara trafiła pod dach współwłaściciela wielkiego koncernu farmaceutycznego Johna Sewarda Johnsona i jego drugiej żony Esther Underwood. Pan domu od dawna cieszył się reputacją kobieciarza i od razu zwrócił uwagę na urodziwą blondynkę z Polski. Nową pracownicę miał powitać słowami: „moja żona powiedziała, że mamy piękną kucharkę, mam nadzieję, że będziesz tu szczęśliwa”.
Sławomir Koper, autor książki „Najbogatsze” na podstawie dokumentów IPN dowiódł, że odziedziczyła ona spadek po wujku w Brazylii. Wyjazdy, najpierw do Włoch, a potem do USA miały pomóc jej zarobić na podróż do Ameryki Południowej i prawników, którzy mieli jej pomóc w uzyskaniu spadku w wysokości nawet 300 tysięcy ówczesnych dolarów.
Zbliżyła ich sztuka
Chociaż nie umiała dobrze gotować i nie sprawdziła się w roli kucharki, zaproponowano jej stanowisko pokojówki. W ten sposób przepracowała u Johnsonów niespełna rok, odkładając pieniądze na studia. Po wyprowadzce podjęła je na Uniwersytecie Nowojorskim. Niewykluczone, że już wcześniej Barbara i Seward zostali kochankami, zwłaszcza że on wcześniej miewał liczne romanse.
Po zawieszeniu studiów, wróciła do rezydencji jako kurator zbiorów sztuki. Johnson marzył o stworzeniu własnej kolekcji, a Barbara, zgodnie ze swoim wykształceniem, miała mu w tym pomóc. Oprócz zamiłowania do sztuki, odbywali wspólne rejsy po Morzu Karaibskim i spotykali się w jego nadmorskiej posiadłości na Florydzie, gdzie on czekał na nią z bukietem róż. Całkowicie stracił dla niej głowę, a ona po latach mówiła, że „był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn na świecie”.
Ślub kolejnym kaprysem
Winnicka w swojej książce przedstawia kilka opowieści na to, czym zauroczyła go biedna dziewczyna z Polski, ale szczególnie lubi jedną. – Miała powiedzieć mu, że w jej kraju mężczyzna, jeśli chce bliżej poznać kobietę, powinien się z nią ożenić. I ten zrobił to, spełniając swój kolejny kaprys – zauważa autorka. Wyprowadził się tym samym z domu, zamieszkał u Barbary, a jego prawnicy rozpoczęli postępowanie rozwodowe po ponad 30 latach małżeństwa.
Sama Piasecka opowiadała z kolei, że Seward na odchodne z rezydencji wręczył jej swój prywatny numer telefonu. Skoro nie skorzystała, to wysłał po nią samochód z kierowcą, by przywiózł ją do jego biura. Tam wyznał jej miłość, a ślub odbył się 6 listopada 1971 roku. „Pan młody” wniósł w to małżeństwo nie tylko 330 milionów dolarów, jacht i kilka domów, ale także dwie byłe żony, z którymi miał sześcioro dzieci. Żadne z nich nie zjawiło się na ich weselu.
O ceremonii nie było nawet wzmianki w kronikach towarzyskich New Jersey, a nowojorski „Daily News” za zdjęcie nowej pani Johnson był skłonny zapłacić nawet 500 dolarów. Barbara wznosząc toast miała powiedzieć: „za mężczyznę, który dał mi wszystko i da mi wszystko, jeśli będzie trzeba”.
Dom z 36 łazienkami i parkiem
Po ślubie nadal dużo podróżowali, szczególnie do Włoch, gdzie Seward miał dom w Toskanii. Była to też okazja do wizyt w galeriach i muzeach, po których wzbogacili swoją kolekcję o dzieła Tintoretta, Rembrandta, El Greca i Tycjana, a także Witkacego, Moneta, Gauguina i wielu innych. Prym w tych zakupach wiodła Barbara, ale ich wspólne inwestycje nie ograniczały się tylko do rynku sztuki.
Krótko po ślubie Piasecka-Johnson rozpoczęła budowę luksusowego kompleksu Jasna Polana w Princeton. „Fontanna na dziedzińcu, kuta brama przed wjazdem do rezydencji, rekordowa liczba 36 toalet i park pocięty precyzyjną siatką ścieżek” – opisuje Winnicka. Prace nad budową rezydencji trwały siedem lat, a ich koszt szacuje się na 30 milionów dolarów. – Zbudowała bajkowy pałac, do którego wyposażenie zwoziła z europejskich zamków – dodaje autorka książki. Stała się ich główną siedzibą, w której bywali znakomici goście, jak tenor Placido Domingo czy tenisista Wojciech Fibak.
Łączyły ich pieniądze i fascynacja
Ich związek od początku budził kontrowersje, nie tylko ze względu na wiek i dzielące ich ponad 40 lat. Z całą pewnością trzymały ich przy sobie pieniądze, ale i obopólna fascynacja. – Dodałabym jeszcze wdzięczność i przywiązanie, ale było to dość burzliwe małżeństwo, bo Barbara była osobą trudną – przyznaje Winnicka. W 1981 roku u Johnsona zdiagnozowano nowotwór, którego pomimo wysiłków lekarzy nie udało się powstrzymać. W maju 1983 roku milioner zmarł w wieku 87 lat.
Wydziedziczył dzieci
Pozostawił po sobie majątek wart blisko pół miliarda dolarów, który w testamencie, zmienionym po raz ostatni kilka tygodni przed śmiercią (łącznie dokonał 30 zmian, z czego 22 w trakcie małżeństwa), w całości zapisał trzeciej żonie. Spośród dzieci wyróżnił tylko syna Sewarda Juniora, któremu zostawił przystań jachtową i milion dolarów.
Sądowa walka o spadek
Takie rozstrzygnięcie wywołało burzę, którą rodzina przeniosła na salę sądową. W trakcie trwającego 17 tygodni procesu, który ze względu na zainteresowanie mediów zelektryzował całą Amerykę, wyszły na jaw pikantne szczegóły z życia rodziny Johnsonów. Dzieci i ich świadkowie (łącznie 75 osób) próbowali udowodnić, że była służbistką, która nie kochała męża, a jej linia obrony opierała się na tym, że potomkowie nie interesowali się nim przed śmiercią. – Do tej pory opinia publiczna nie miała do czynienia z procesem, który dotyczyłby życia prywatnego bardzo bogatych Amerykanów – wyjaśnia autorka książki.
Ostatecznie strony doszły do porozumienia i zawarły ugodę, na mocy której Barbara zatrzymała blisko 350 milionów dolarów, a dzieci 42,5 mln do podziału. Był to dość nieoczekiwany zwrot akcji, ponieważ „nie była osobą skłonną do kompromisów i nie musiała liczyć się ze zdaniem innych”. Proces okazał się kosztowny, a honoraria adwokatów wyniosły 24 mln dolarów. Później Piasecka-Johnson poświęciła się sztuce, tworząc tym samym jeden z najważniejszych prywatnych zbiorów na świecie.
Miała głowę do interesów
Organizowała również liczne wystawy, wypożyczała swoje dzieła różnym muzeom, w tym Zamkowi Królewskiemu w Warszawie (wystawa Opus Sacrum w 1990 r. – przyp. red.). Na sztuce umiała też zarabiać, a rezydencję w Jasnej Polanie w 1998 roku przebudowała na luksusowy klub golfowy. Jej decyzje biznesowe sprawiły, że odziedziczony majątek powiększyła niemal dziesięciokrotnie.
Działalność charytatywna i pomoc opozycji
Choć robiła interesy na całym świecie, to nigdy nie zapomniała o Polsce. Miała bliskie kontakty z „Solidarnością”, a po upadku komunizmu chciała nawet ratować Stocznię Gdańską, ale do transakcji nie doszło. – Gdy w Polsce zaczęły się przemiany demokratyczne, pani Barbara chciała mieć wpływ na to, co dzieje się w kraju – tłumaczy ten pomysł Winnicka. Już w 1974 roku założyła „The Barbara Piasecka Johnson Foundation”, która fundowała stypendia dla naukowców i artystów.
Po rozczarowaniu Ameryką w 1995 roku przeprowadziła się do Monte Carlo, gdzie kupiła dom. Zaczęła coraz mocniej obnosić się z wiarą, co spowodowało przenosiny do włoskiego Asyżu, miejsca związanego ze św. Franciszkiem. Tam w ciszy i spokoju żyła przez kilka lat.
Pomnożyła otrzymaną fortunę, trafiając w 2001 roku na listę najbogatszych kobiet świata magazynu „Forbes”. W 2011 roku zajęła w rankingu tego czasopisma 393. miejsce wśród najbogatszych ludzi na Ziemi.
Ostatnie lata życia spędziła na działalności filantropijnej, fundując oraz wspierając m.in. Dom Matki i Dziecka w Gnieźnie, gdański Instytut Wspomagania Rozwoju Dziecka oraz legnicki ośrodek diagnostyki onkologicznej.
W 2009 roku zachorowała na raka, a ostatnie lata życia spędziła w Sobotce pod Wrocławiem, gdzie zmarła 1 kwietnia 2013 roku w wieku 76 lat. Nie miała dzieci, a część majątku zapisała fundacji swojego imienia, którą zarządzają jej bratankowie. W testamencie także przekazała część zebranych dzieł sztuki Zamkowi Królewskiemu.
Znadniemna.pl/tvp.info/twojahistoria.pl/Fot: K.Mikuła/Wprost/East News