Prezentujemy kolejnego bohatera naszej akcji Jana Mieczkowskiego, przedwojennego strażaka z Oddziału nr 1 Straży Pożarnej w Grodnie. Historię Jana Mieczkowskiego opisał dla nas jego wnuk, mieszkający obecnie we wsi Jeziory pod Grodnem Aleksander Mieczkowski.
Pan Aleksander przekazał nam zdjęcie swojego dziadka w mundurze strażackim, w którym Jan Mieczkowski, jako rezerwista został zmobilizowany we wrześniu 1939 roku do wojska, aby bronić Ojczyzny.
A oto opis tego, co z Janem Mieczkowskim zdarzyło się po wybuchu wojny:
JAN MIECZKOWSKI, urodził się 9 kwietnia 1904 roku we wsi Kościuki, gmina Święciany, powiątu święciańskiego. Jak już wspomnieliśmy służył strażakiem w Oddziale nr 1 Straży Pożarnej w Grodnie (obecnie tam na ul. Zamkowej, także znajduje się remiza strażacka z zabytkową wieżą pożarową). Na kilka dni przed wybuchem wojny Jan Mieczkowski miał kilkudniową przepustkę do domu wtedy też wykonano prezentowane zdjęcie, na którym Jan Mieczkowski jest utrwalony ze swoją żoną Nadzieją i córeczkami Heleną oraz Czesławą.
Po powrocie z przepustki Jan Mieczkowski został zmobilizowany i trafił do Sokółki (był tam duży ośrodek mobilizacyjny taborów, służby weterynaryjnej oraz służby zdrowia). Jan Mieczkowski prawdopodobnie nie zdążył wziąć udziału w działaniach zbrojnych podczas kampanii wrześniowej, gdyż po uderzeniu na Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej Armii Czerwonej jego jednostka została otoczona. Ze wspomnień spisanych przez wnuka Jana Mieczkowskiego – Aleksandra – wynika, że dowództwo wypuszczało żołnierzy z miejsca dyslokacji jednostki po zaopatrzenie w wodę i żywność do okolicznych wsi, ostrzegając, żeby trzymali broń przy sobie i nie szli dużą grupą. Jan Mieczkowski wraz z grupą kolegów został jednak wzięty do niewoli przez bolszewików. Jak wspominał, po rozbrojeniu przez czerwonoarmistów jego wraz z innymi żołnierzami polskimi wsadzono do bydlęcych wagonów i powieźli do Rosji. „Było wśród nas dużo młodziutkich wychowanych kulturalnych oficerów polskich” – wspominał Jan Mieczkowski. Mówił, że nikt nie wiedział, dokąd jadą. Prze kilka dni podróży nie dostawali ani jedzenia ani wody. Wreszcie na jednej ze stacji przez szczeliny w wagonie bolszewicy zaczęli wrzucać polskim jeńcom suszoną płotkę kaspijską (wobłę). „Oficerowie nie brali tej ryby, bo się krępowali” – wspominał Jan Mieczkowski. Według niego suszona ryba i nieduże ilości wody – takie było menu jeńców przez całą dalszą drogę, aż do momentu, gdy skład pociągu zatrzymał się na dłużej na jednej ze stacji. Wtedy też ochrona zaproponowała jeńcom żeby zebrali pieniądze na normalne produkty. Mimo tego, że pieniądze zebrano, nikt uwięzionym w wagonach żołnierzom nie przyniósł żadnego jedzenia. Z wagonów żołnierzy wypuszczono dopiero gdzieś na Północy Rosji. Stamtąd, po oddzieleniu oficerów od szeregowych, jeńców powieźli do Moskwy. Jana Mieczkowskiego, mimo tego, że był szeregowym, najpierw zidentyfikowano, jako oficera. „Dlatego, że miałem wzorowo wyczyszczone buty i guziki na mundurze” – wspominał.
W Moskwie oficerów powieźli gdzieś jeszcze, zdaniem Jana Mieczkowskiego – do Katynia. A szeregowi wracali w rodzinne strony, jak kto potrafił. Jan Mieczkowski wracał do podgrodzieńskich Jezior, gdzie mieszkały jego siostry Salomea i Stefania (jeszcze jedna Maria mieszkała w Łyntupach) oraz żona z dziećmi. Jako że nie przyjął obywatelstwa radzieckiego Jan Mieczkowski nie został zaciągnięty do Armii Czerwonej i wojnę spędził w Jeziorach. Po wojnie siostry Jana Mieczkowskiego repatriowały się do Polski i zamieszkały w Gorzowie Wielkopolskim (obecnie żyją tam ich dzieci i wnuki, noszący nazwiska: Klip, Domejko oraz Grygianiec).
Po wojnie Jan Mieczkowski zatrudnił się w jeziorskim tartaku, jako cieśla. Dorabiał też na innych robotach. Żona Jana Mieczkowskiego Nadzieja, choć była z pochodzenia Białorusinką, przeszła na wiarę katolicką i wychowała wraz z mężem dzieci – dwie córki i syna Janusza – na gorliwych katolików i polskich patriotów.
Jan Mieczkowski zmarł 25 marca 1987 roku, a jego żona Nadzieja Mieczkowska – 15 października 1991 roku.
Cześć Ich Pamięci!
Znadniemna.pl na podstawie relacji Aleksandra Mieczkowskiego