Tragiczne wiadomości nadchodzą z Lidy. W wigilię 103. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości środowisko Polaków Lidy poniosło ciężką stratę – w wieku 67 lat zmarł Aleksander Siemionow, jeden z najgorliwszych miejscowych patriotów polskich. „Polak z wyboru”, jak mówił o sobie.
„Polak z wyboru” – to także tytuł autobiograficznej książki, którą jeden z najbardziej znanych przedstawicieli polskiej społeczności Lidy wydał w 2011 roku.
W roku 2014 publikowaliśmy fragment tego dzieła, poświęcony rozważaniom autora o znaczeniu dla zachowania tożsamości narodowej ojczystego języka.
Śp. Aleksander Siemionow był człowiekiem bez którego ciężko wyobrazić sobie środowisko Polaków Lidy i jego działalność. Był też człowiekiem niezwykle otwartym, o którym można powiedzieć, że żył tak, aby nie mieć przed nikim tajemnic. Swoją otwartością i rzadko spotykaną w dzisiejszych czasach postawą patriotyczną powodował, że za jego przykładem polskim patriotyzmem zarażali się inni. To właśnie Aleksander Siemionow stał się ideowym przywódcą środowiska polskiej młodzieży patriotycznej Lidy.
O śp. Aleksandrze Siemionowie można rozważać długo, ale najlepiej o nim opowiadał on sam. W 2009 roku Aleksander Siemionow udzielił wywiadu katolickiemu portalowi Opoka. Tytuł tego wywiadu stał się później tytułem książki, którą napisał sam pan Aleksander. Proponujemy Państwu zapoznanie się z tym wywiadem i prosimy o modlitwę za duszę śp. Aleksandra Siemionowa…
Cześć Jego Pamięci!
POLAK Z WYBORU
Z Aleksandrem Siemionowem, polonijnym działaczem z białoruskiej Lidy, rozmawia Łukasz Kaźmierczak
Długa i powikłana była Pańska droga do polskości…
— Moja mama to Białorusinka, ojciec w połowie Polak, w połowie Rosjanin. I choć jego matka pochodziła spod Puław, nigdy nie czuł się Polakiem. Wręcz przeciwnie, mogę powiedzieć, że z domu wyniosłem zdecydowanie antypolskie nastawienie. I tak było do momentu, gdy nie spotkałem na swojej drodze swojej przyszłej żony Teresy, Polki…
Ale ten podział był tak naprawdę czysto umowny: oboje nie znaliśmy języka polskiego i rozmawialiśmy początkowo jedynie po rosyjsku. Ona była homo sovieticus, i ja byłem homo sovieticus.
Któregoś dnia poszliśmy jednak na imieniny jej chrzestnej matki. Przywitałem się rosyjskim zdrastwujtie, na co całe towarzystwo odpowiedziało: dzień dobry panu. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem w mojej Lidzie Polaków rozmawiających w swoim języku. To był dla mnie szok. Potem była wizyta u jej babci, wilnianki, która chciała zobaczyć tego „kacapa, męża swojej wnuczki”. I pierwszy kontakt z polską gazetą. Zdobyłem się na śmiałość i zapytałem: a może babcia pokaże mi polskie litery? A kiedy zacząłem czytać, to poszło już dalej niesłychanie łatwo.
Pewnie odezwała się w Panu polska krew po babci…
— Tej krwi musiało być rzeczywiście sporo, bo od tamtej pory zacząłem namiętnie czytać polskie książki i prasę, na okrągło słuchałem też I Programu Polskiego Radia. To było 10 lat fascynacji językiem polskim. Wtedy już nie czułem się ruskim, a raczej obywatelem czy może raczej spadkobiercą Wielkiego Księstwa Litewskiego z jego niezwykłym narodowościowym konglomeratem.
Ale to jeszcze nie była „ta” polskość…
— Ona przyszła później. Najpierw wpadła mi w ręce jedyna polskojęzyczna gazeta ukazująca się na terenie ZSRR. I właśnie w niej, wśród morza informacji o przodownikach pracy, kołchozach i plenum KC, na ostatniej stronie znalazłem informację o Polskim Teatrze Ludowym. U nas w ZSRR polski teatr? Niemożliwe. Póki nie dotknę, nie uwierzę. Pojechałem więc do Wilna. I zobaczyłem tam młodzież rozmawiającą po polsku na scenie, na przystanku, w kawiarni, w domu. Zrozumiałem wtedy, że ten język nie jest jedynie na potrzeby przedstawienia, ale to ich codzienna mowa.
A potem znów przeczytałem: polska szkoła na Litwie. No nie, w teatr to jeszcze uwierzę, ale w polską szkołę w ZSRR? Ale to była prawda. Pojechałem, obejrzałem, i usłyszałem polską mowę na szkolnych korytarzach. Zajrzałem nawet do szkolnego dziennika i zobaczyłem w nim 27 polskich imion i nazwisk. Żadnych tam Andriei czy Jelen tylko Andrzej, Helena, Stanisław, Władysław, Elżbieta…
Przesiedziałem w tej szkole cały dzień, a kiedy z niej wychodziłem, to już nie jako syn Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale jako Polak. Te dzieci przełamały we mnie ostatnie bariery.
Więc gdyby dziś ktoś zapytał Pana o narodowość…
— …to odpowiedziałbym, że w stu procentach czuję się Polakiem. Powiem więcej, jestem głęboko przekonany o tym, że Polak z wyboru jest jeszcze większym patriotą niż Polak z urodzenia.
Cały wywiad przeczytasz TUTAJ.
Znadniemna.pl
ego / 16 listopada, 2021
Kochany Olek, znałem Go, niech Pan Bóg da Mu Pokój !
/
Ludwik / 22 listopada, 2021
Wielka to strata dla wszystkich Polaków. Dla nas mieszkających w Polsce też. Był przykładem dla prawych Polaków. Wielka strata…….. Panie Boże przyjmij go do grona Błogosławionych.
/
Franciszek / 23 listopada, 2021
Wspaniały człowiek.Niech spoczywa w pokoju.Wyrazy współczucia dla żony Teresy.
/
Jacek / 13 grudnia, 2021
Spoczywaj w pokoju przyjacielu. Niech Ci Pan Bóg wynagrodzi za to co zrobiłeś dla Polaków na Białorusi, za Twoją miłość do Polski i sprawiedliwość
/