Były działacz Związku Polaków na Białorusi i redaktor naczelny „Magazynu Polskiego na uchodźstwie” Igor Bancer kilka dni temu wrócił z kolonii karnej do półzamkniętego „zakładu poprawczego”, gdzie odbywa karę robót przymusowych – informuje Biełsat. Półtoramiesięczna wysyłka do kolonii karnej była karą za rzekome łamanie regulaminu.
Według Bancera zarzuty łamania regulaminu były formą presji, by zmusić go do podpisania listu do Łukaszenki z prośbą o ułaskawienie.
Biełsat informuje, że tym razem więzienne władze także zarzuciły mu, że rzekomo przespał dzwonek pobudki, choć na drugim piętrze w hotelu robotniczym, w którym mieszka po postu go nie słychać. Drugim naruszeniem, według administracji, była odmowa przeprowadzki do pokoju, w którym zamieszkiwali więźniowie z tzw. statusem „opuszczonych”, czyli najniższym w więziennej hierarchii. Kontakt z nimi oznaczałby dla więźnia narażenie się na szykany ze strony innych więźniów.
W dniu przeniesienia go do karceru u Igora Bancera zdiagnozowano gorączkę, a lekarz wypisał mu zaświadczenie o niezdolności do pracy. Jednak pół godziny później, nie zważając na stan zdrowia, więzień trafił do karceru, w których panują gorsze warunki niż w reszcie zakładu.
Przed wysłaniem do kolonii karnej grodzieński muzyk spędził w karcerze 40 dni, z czego połowę czasu prowadząc głodówkę.
Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Belsat.eu