Kaciaryna Barysiewicz i Arciom Sarokin są oskarżeni o ujawnienie tajemnicy lekarskiej. Reporterka napisała w artykule, że we krwi zabitego przez zwolenników Alaksandra Łukaszenki aktywisty Ramana Bandarenki nie było alkoholu. Grożą im kary do 3 lat więzienia.
Sąd przesłuchał trzech lekarzy, w tym jednego, który zajmował się Ramanem Bandarenką.
– Cóż mogę powiedzieć? Do najstraszniejszego doszło jeszcze przed „ujawnieniem tajemnicy lekarskiej” – powiedział jeden z nich.
Proces został utajniony, świadkowie podpisują zobowiązanie do nieujawniania jego przebiegu.
Obojgu oskarżonym grozi do trzech lat więzienia. Prokuratura zarzuciła im ujawnienie tajemnicy lekarskiej, co miało pociągnąć za sobą „wzrost społecznego napięcia i tworzenie atmosfery braku zaufania do organów państwowych”.
Chodzi o artykuł Barysiewicz z 13 listopada 2020 roku. „Lekarz szpitala pogotowia ratunkowego: We krwi Bandarenki było zero promili” – ta informacja trafiła do mediów już wcześniej, a dziennikarka tylko ją potwierdziła. Ponadto na publikację informacji zgodziła się matka Ramana Bandarenki.
Aktywista zmarł wieczorem 12 listopada 2020 roku w szpitalu na skutek ciężkich obrażeń. Wcześniej na podwórku, zwanym Placem Zmian, został zaatakowany przez „nieznanych sprawców”, najprawdopodobniej funkcjonariuszy w cywilu, którzy obcinali wiszące na płocie biało-czerwono-białe wstążki bądź też osób z najbliższego otoczenia Alaksandra Łukaszenki, jak szef Federacji Hokeju Białorusi Dzmitryj Baskaw. W czasie sprzeczki jeden z mężczyzn pchnął Bandarenkę, a następnie zabrano go do białego mikrobusu. Potem miał trafić na komisariat, a kilka godzin później do szpitala z ciężkimi obrażeniami, w tym z pękniętą czaszką. Sarokin, który jest anestezjologiem, uczestniczył w operacji mężczyzny.
Przedstawiciele organów ścigania oraz Alaksandr Łukaszenka twierdzili później, że na podwórku doszło do „sąsiedzkiej awantury”, a Bandarenka był pijany. Barysiewicz i Sarokin napisali prawdę, ale ujawnili kłamstwo władz, w tym osobiście prezydenta. Część ekspertów nie ma wątpliwości, że to właśnie dlatego postawiono im tak poważne zarzuty.
W czwartek w Mińsku zapadł wyrok skazujący na dwa lata więzienia dwie dziennikarki Biełsatu Kaciarynę Andrejewą i Darię Czulcową. Tamto postępowanie również miało związek ze śmiercią Bandarenki – reporterki zostały skazane za relację online z poświęconego mu mityngu pamięci na mińskim tzw. Placu Zmian.
Znadniemna.pl za belsat.eu wg tut.by