Dzmitry Zawadzki, były kamerzysta Łukaszenki i operator rosyjskiej ORT (obecnie – Pierwszy Kanał) zaginał 7 lipca 2000 roku w Mińsku po drodze z domu na lotnisko.
Według świadków został zatrzymany przez grupę pięciu lub sześciu uzbrojonych ludzi. W procesie, jaki się potem odbył za szereg zabójstw i porwanie Zawadzkiego skazano na dożywocie żołnierza podległego MSW oddziału antyterrorystycznego „Ałmaz” Maksima Małkę i byłego oficera tej jednostki Walerego Ihnatawicza. Jednak nie udowodniono, że to oni byli sprawcami śmierci dziennikarza.
Białoruscy opozycjoniści, niezależni dziennikarze i obrońcy praw człowieka w swoim raporcie stwierdzili, że porwań i zabójstw dokonywali członkowie „szwadronów śmierci”, którzy w latach 90. z polecenia Łukaszenki najpierw likwidowali białoruskich gangsterów. Osobiście tym faktem chwalił się zresztą kilkakrotnie sam białoruski prezydent.
Z pozasądowymi zabójstwami łączą oni również Wiktara Szejmana, ówczesnego szefa Rady Bezpieczeństwa Białorusi, b. szefów MSW Juryja Siwakowa i Uładzimira Nawumawa, dowódcę jednostki wojskowej 3214 Dzmitryja Pauliczenkę i Mikałaja Wasilczankę – ówczesnego szefa Służby Bezpieczeństwa Prezydenta.
Wnioski śledztwa białoruskich aktywistów zostały potwierdzone w raporcie Christosa Pourgouridesa, deputowanego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, który przeprowadził własne śledztwo. Wśród głównych dowodów przywoływanych przez białoruskich obrońców praw człowieka jest raport Mikałaja Łapacika, naczelnika Milicji Kryminalnej oraz zeznania byłego naczelnika Aresztu Śledczego SIZA-1 Aleha Ałkajewa. W raporcie Łapacika z dn. 21 listopada 2000 r. skierowanego do ministra spraw wewnętrznych Uładzimira Nawumawa napisano, że rozkaz do zabicia Zacharanki wydał Dzmitryjowi Pauliczence Wiktar Szejman. O zabezpieczenie informacyjne akcji miała zadbać Służba Bezpieczeństwa Prezydenta. Porwania i zabójstwa dokonali żołnierze specnazu pod dowództwem Pauliczenki.
Nowe światło na los zaginionych rzuciła ubiegłoroczna spowiedź” Juryja Harauskiego, byłego żołnierza sił specjalnych MSW Białorusi, który w rozmowie z portalem Deutsche Welle przyznał się, że był świadkiem zabijania oponentów Łukaszenki przez kolegów z oddziału. Przyznał też, że niektórzy z nich zostali skremowani. Rozmówca DW.com stwierdził, że skazani w procesie rzekomi porywacze Zawadzkiego w rzeczywistości nie mieli nic z tym wspólnego. Harauski opowiedział o sprawie po tym, gdy wyjechał do Niemiec, gdzie poprosił o azyl.
Imię Dzmitryja Zawadzkiego jest upamiętnione przez wdowę po nim Swietłanę Zawadzką poprzez założenie Fundacji imienia Dzmitryja Zawadzkiego, która prowadzi działalność na rzecz wyświetlenia wszystkich okoliczności zaginięcia dziennikarza i wspierania wolności słowa na Białorusi.
W 2001 roku koledzy Dzmitryja Zawadzkiego z Białoruskiego Zrzeszenia Dziennikarzy (BAJ) oraz dyrektor generalny rosyjskiej stacji telewizyjnej Pierwszy Kanał Konstantin Ernst ufundowali Nagrodę im. Dzmitryja Zawadzkiego „Za męstwo i profesjonalizm” dla najlepszych białoruskich dziennikarzy. W 2005 roku, w okresie kiedy Związek Polaków na Białorusi i wydawane przez ZPB media walczyły o swoją niezależność, laureatem Nagrody im. Dzmitryja Zawadzkiego „Za męstwo i profesjonalizm” został ówczesny redaktor naczelny gazety „Głos znad Niemna”, a obecnie redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl – Andrzej Pisalnik.
Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu/inf. wł.