Podczas gdy Białoruś szykuje się do obchodów 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej, w Twierdzy Brzeskiej, symbolu niemieckiego ataku na ZSRR, dokonano nieoczekiwanego odkrycia. Przypadkowy turysta znalazł szczątki polskiego żołnierza poległego w 1939 roku, podczas pierwszej, nieznanej na Białorusi obrony twierdzy. Kim był i kim będzie dla naszych stosunków nieznany obrońca, rozmawiał z dr Iharem Mielnikawem Piotr Jaworski/belsat.eu
Panie doktorze, co już wiadomo o polskim żołnierzu, którego szczątki odnaleziono ostatnio w Twierdzy Brzeskiej?
– Nie ma na razie za dużo informacji. Zostały odnalezione jego szczątki i wyposażenie, ale niestety bez nieśmiertelnika. Można z tego wnioskować, że ten żołnierz był wcześniej powołany z rezerwy. Od samego początku wojny z III Rzeszą w Twierdzy Brzeskiej stawiło się bardzo wielu rezerwistów. W związku z tym, że front szybko ruszył na wschód, zmobilizowani żołnierze nie trafili gdzieś daleko, ale zostali w Brześciu.
Możemy uznać, że był to człowiek już niemłody. Miał też przy sobie dość dużo pieniędzy, więc podejrzewam, że poszedł walczyć prosto z ulicy. Dostał dużą ilość amunicji – znaleziono przy nim resztki ładownic z nabojami do mausera, a wokół sporo wystrzelonych łusek. Czyli przez jakiś czas prowadził ostrzał, dzielnie walczył z Niemcami.
Gdyby był na przykład paszport, czy inny dokument, to można by coś o nim znaleźć. Na przykład podczas ekshumacji w Kobryniu, przy jednym z ciał, znaleziono legitymację adwokacką – prawnik ten pracował w Warszawie, ale trafił na Białoruś, gdzie rozstrzelała go bojówka komunistyczna. A tu wiadomo jedynie, że ten człowiek walczył i zginął w dole strzeleckim, gdzie został pogrzebany.
Ciekawostką jest to, że w 1941 roku [podczas drugiej obrony – przyp. red.] twierdza bardzo mocno ucierpiała, na jej terenie zostało zniszczonych wiele budynków, polegli liczni żołnierze radzieccy. A mimo to dalej odnajdywane są ślady pierwszej obrony z września 1939 roku.
Czy to pierwsze takie odkrycie?
– Nie, takie znaleziska były już wcześniej. W latach 60. odnaleziono szczątki dwunastu żołnierzy Wojska Polskiego, którzy zginęli podczas bombardowania twierdzy. Pochowano ich na cmentarzu garnizonowym w grobie z inskrypcją po rosyjsku. Zakłada się, że byli Białorusinami, jednym z nich był Paweł Pancewicz.
Tutaj mamy do czynienia z przypadkowym znaleziskiem, ale uważam, że gdyby przeprowadzono szersze badania, to odnaleziono by jeszcze wielu żołnierzy WP. W 1939 roku, po przyłączeniu Zachodniej Białorusi do ZSRR, nie przeprowadzono badań i ekshumacji. Oczywiście szczątki ludzkie, które leżały na powierzchni, zostały pogrzebane.
W przypadku tego żołnierza przypuszczam, że został on zasypany w wyniku wybuchu i potem już nikt nie zwrócił na niego uwagi. Jego szczątki odkryto dopiero 75 lat po zakończeniu wojny.
Mam nadzieję, że to będzie bodziec dla władz Brześcia, by przeprowadziły szersze badania terenów związanych z pierwszą obroną twierdzy. Chętnie robią wykopaliska miejsc, w których na przykład rozstrzeliwano czerwonoarmistów w 1941 roku, ale te wcześniejsze, polskie ślady nie bardzo je interesują.
Dlaczego tę sprawę bada Komitet Śledczy [prokuratura – przyp. belsat.eu], a nie archeolodzy?
– Oni zajmują się wszystkimi pochówkami, mają swoich archeologów i specjalistów medycyny sądowej. Gdy ktoś znajdzie kości, na miejsce zawsze przyjeżdża milicja, a wraz z nią Komitet Śledczy. Sprawdzają wiek szkieletu, czy nie jest to nowy pochówek i przekazują swoje wnioski historykom.
Może uda im się więc ustalić przyczynę śmierci. Ja nie wiem, jak zginął ten żołnierz, bo nie pokazano jego kości – na zdjęciach było tylko wyposażenie. Słyszałem, że czaszka jest pęknięta po uderzeniu odłamkiem, ale nie mogę tego potwierdzić.
Co się teraz stanie ze szczątkami tego żołnierza? Trafią na półkę w Komitecie Śledczym Białorusi?
– Nie jestem rzecznikiem Twierdzy Brzeskiej, a na razie nie ma żadnych informacji, ale logicznym byłby pogrzeb na cmentarzu garnizonowym, gdzie już są kwatery żołnierzy polskich. Z jednej strony to był żołnierz Wojska Polskiego, z drugiej – zginął na terenie dzisiejszej Białorusi. W interesie zarówno Polski, jak i Białorusi, jest pochowanie tego żołnierza w Brześciu.
Mamy teraz epidemię Covid-19, a problem polega na tym, że warto było by pochować go z wartą honorową zarówno polską, jak i białoruską. Nie tylko z udziałem skromnej reprezentacji polskiego konsulatu, jak to było w Dołhinowie w 2017 roku, ale z szerszą delegacją władz Białorusi.
Ale zależeć to będzie od stosunków dwustronnych, głównie relacji ekonomicznych. Między innymi od tego, czy Polska wpuści Białorusinów, którzy chcą wrócić do pracy. Z drugiej strony na Białorusi bardzo dobrze odebrany został konwój humanitarny, który przyjechał z zachodu, z Polski, a nie z Rosji.
Bo jest to dobra okazja by pokazać, że II wojna światowa na terenie Białorusi trwała od samego jej początku [pierwsze bombardowanie Brześcia miało miejsce 2 września – przyp. belsat.eu]. Ten żołnierz zginął broniąc terenów dzisiejszej Białorusi przed Niemcami.
A gdyby zginął w walce z Armią Czerwoną, to podejście władz Białorusi byłoby inne?
– To już jest gdybanie, bo nie możemy do końca ustalić, czy zginął w walce z Niemcami, czy czerwonymi. Na kuli czy odłamku, który go zabił, nie będzie napisane “sdiełano w SSSR”. Faktem jest, że człowiek ten zginął w mundurze Wojska Polskiego, a nie Wehrmachtu czy Armii Czerwonej. I w ten sposób stał się artefaktem potężnych walk o Brześć we wrześniu 1939 roku.
Każdy taki ślad, poczynając od odnalezienia szczątków obrońców Kobrynia w 2008 roku, przez znalezienie w 2017 roku w Dołhinowie załogi strażnicy KOP Pohost, do odkrycia tego żołnierza jest bardzo ważny. Bo pokazuje, że wojna na Białorusi zaczęła się już w 1939 roku. A Białorusini od jej pierwszych dni byli zarówno ofiarami, jak i bohaterami walczącymi z nazizmem.
Jestem przekonany, że wszystkie znalezione przy nim przedmioty trafią do muzeum Twierdzy Brzeskiej. Oni mają tam w depozytach m.in. archiwum kapitana Wacława Radziszewskiego, ostatniego obrońcy twierdzy, który walczył już z Armią Czerwoną, a potem został zamordowany w Katyniu. Mają zdjęcia z czasów II RP i kolekcję polskich militariów. Więc wystawa o polskiej obronie już jest, niewielka, choć w magazynach jest tego więcej.
W jakim stopniu Białorusini zdają sobie sprawę z pierwszej obrony Twierdzy Brzeskiej? Bo o walkach z 1941 roku wiedzą z pewnością wszyscy.
– To bardzo dobre pytanie, bo w ostatnim czasie, dzięki pracy większej liczby mieszkańców Brześcia, prawda o pierwszej obronie wychodzi na jaw. Wraca do świadomości współczesnych mieszkańców. Ale mówimy tylko o Brześciu, gdzie wiele osób starszych pamięta jeszcze walki i przekazanie miasta Sowietom przez Niemców 22 września.
Gdy nagrywałem film o obronie Twierdzy Brzeskiej dla ONT [białoruskiej telewizji państwowej – przyp.red.], znaleźliśmy człowieka, którego ojciec tam walczył. Mówił, że gdy leżał w rowie strzeleckim przed jedną z bram, zobaczył, że zaczynają ich już bombardować samoloty z czerwonymi gwiazdami. Ten fragment nie znalazł się w filmie, ale o udziale Armii Czerwonej w zdobyciu twierdzy i miasta trzeba mówić. Przecież obrońcy opuścili twierdzę, gdy już wiedzieli, że Sowieci weszli w granice Polski i dalsza obrona nie ma sensu.
Natomiast reszta Białorusi przez długi czas pamiętała jedynie o tej obronie w 1941 roku. Takim widocznym znakiem chęci zniszczenia pamięci o polskich walkach było skucie Orła Białego z jednej z bram Twierdzy Brzeskiej. Jeszcze w latach 70. XX wieku polskie godło było nad bramą, a teraz pozostała po nim dziura. Powszechnie uważa się, że to zniszczenia czasów wojny, ale mam radziecki album z lat 70., w którym jest zdjęcie bramy z polskim orłem.
I choć o obronie w 1939 roku mało się mówi, to jednak wspomina się o niej w podręcznikach. I wciąż pojawiają się nowe, ciekawe fakty z jej przebiegu. Na przykład niedawno oddałem artykuł o starciu polskich czołgów Renault FT z niemiecką 10 Dywizją Pancerną. Polscy obrońcy mieli 16 starych maszyn i 14 września wyprowadzili je przeciwko nacierającym 77 czołgom niemieckim. Wszystkie zostały rozbite, ale powstrzymały niemiecki atak. I dla Białorusinów to jest ciekawostka, o której się nie mówi.
Obrona Twierdzy Brzeskiej to jeden z elementów zachowania pamięci o kampanii wrześniowej na Białorusi w ogóle. A w szczególności o Białorusinach w Wojsku Polskim, którzy od 1 września 1939 roku walczyli przeciwko Niemcom. Mówiąc o walkach w 1939 roku na Białorusi, mówi się głównie o 17 września, a data ta jest dla nas dwuznaczna. A z kolei walki przeciwko Niemcom nie da się kwestionować.
Jest to też dobry powód do tego, by przypominać, że w okresie międzywojennym Białoruś była podzielona. Wiedzą o tym mieszkańcy zachodnich obwodów, których dziadkowie mieszkali jeszcze w inny państwie. Ale dla młodego pokolenia ze wschodu kraju nie jest to oczywiste. I z takimi śladami, jak szczątki tego żołnierza, wraca prawda.
W białoruskich mediach pojawiło się przypuszczenie, że odnaleziony żołnierz służył w 33. Pułku Piechoty z Łomży. Czy rzeczywiście można to ustalić?
– Na tym odcinku obrony rzeczywiście walczył 33. PP, ale byli tu też żołnierze z innych jednostek. Równie dobrze mógł to być rezerwista przydzielony do garnizonu Twierdzy Brzeskiej, a nie konkretnego pułku.
Uważa pan, że był to miejscowy rezerwista. Czy w takim razie mógł to być Białorusin?
– Oczywiście można przypuszczać, że to był Poleszuk, tutejszy. Ale dla mnie jako dla obywatela Białorusi nie jest ważne, jakiej był narodowości, ale że bronił Brześcia przed nazizmem.
To bardzo ważne, by to podkreślać, bo żołnierze wrześniowi są niestety wyrzucani z kontekstu II wojny światowej. „To byli jacyś tam Polacy, walczyli za Orła Białego, a w ogóle to nasza wojna zaczęła się w 1941 roku”. I ja zawsze podkreślam, że nie ważna jest narodowość, ale to, że był bohaterem. On zginął w walce z bardzo silnym przeciwnikiem, a nie poddał się i został rozstrzelany. Znaleziono przy nim łuski, więc musiał zaciekle strzelać.
Był więc bohaterem, walczył przeciwko Niemcom od pierwszych dni II wojny światowej i uczynił pierwszy krok ku zwycięstwu w maju 1945 roku.
Znadniemna.pl za belsat.eu
syn uczestnika walk / 28 kwietnia, 2020
„odnaleziony żołnierz służył w 33. Pułku Piechoty z Łomży. Czy rzeczywiście można to ustalić” – mogło tak być . Walczył tam mój ojciec, żołnierz 33. Pułku Piechoty z Łomży. JEGO ODDZIAŁ ZOSTAŁ ROZBITY A RESZTKA ŻOŁNIERZY BRONIŁA TWIERDZY BRZESKIEJ. Dostali się do niewoli.Ojciec znał niemiecki dzięki temu przeszli w klilku na stronę niemiecką, uniknęli śmierci czyli transportu do KATYNIA.
/
Rubaszewski / 28 kwietnia, 2020
Cześć i chwała bohaterom .
Szkoda że tych żołnierzej wojska polskiego nikt nie ceni , również nikt nie liczy ich jak bohaterów , żal że tylko jednostki na zachodniej Białorusi i Białorusi całkiem rozumieją , kto jest prawdziwy bohater i obrońca swojej ojczyzny , a kto jest okupant . Przeprasham za mój polski , bo dobrze nie znam polskiego , mój dziadek uczył mnie polskiego języka.
/
Wiktor / 28 kwietnia, 2020
Miał szczęście, że nie został rozstrzelany w Katyniu.
/
syn uczestnika walk / 1 maja, 2020
Znał metody sowietów. Jego ojciec wcielony był do carskiej armii, był w Mandżurii.
/
ego / 30 kwietnia, 2020
„trafił na Białoruś” – to Brześć w 1939 r. był „na Białorusi” ???
/
syn uczestnika walk / 1 maja, 2020
Tak trafił tam by bronić POLSKIEGO Brześcia. Zaatakowali ich z jednej strony niemcy z drugiej sowieci. Syn dowódcy obrony lotniska pierwszy zrzucił na nich bomby. Nie było szans obrony. Znał metody sowietów jego ojciec wcielony był do carskiej armii. Serdecznie pozdrawiam
/