Grupa białoruskich lekarzy pracujących poza granicami kraju zaapelowała do władz o jak najszybsze wprowadzenie rozporządzeń ograniczających możliwość rozprzestrzeniania wirusa COVID-19.
Białoruś, jako jedno ostatnich państw w Europie, praktycznie nie wprowadziła ograniczeń dotyczących aktywności obywateli. Nie wstrzymano zajęć w szkołach i uniwersytetach, nie odwołano imprez masowych. Zamiast tego prezydent Aleksander Łukaszenko wezwał obywateli do niepoddawania się panice i nakazał KGB zwalczanie dezinformacji na temat przypadków zgonów wywołanych chorobą.
Tymczasem białoruscy lekarze tłumaczą, że doświadczenie innych krajów pokazuje, że brak wprowadzenia środków specjalnych może spowodować masowe umieranie zakażonych i przeciążenie służby zdrowia. To z kolei doprowadzi do zwiększenia zachorowań i śmierci wśród personelu medycznego.
Jedynym sposobem, by uniknąć katastrofy, jest zmniejszenie możliwości kontaktu między ludźmi oraz izolacja chorych – twierdzą białoruscy lekarze-emigranci.
Oprócz zamknięcia szkół, lekarze domagają się odwołania masowych imprez. A także wstrzymania pracy w zakładach, które nie uczestniczą bezpośrednio w zapewnieniu towarów i usług koniecznych dla życia obywateli.
Ponadto apelują, by władze informowały prawidłowo o sposobach chronienia się przed chorobą i o statystykach zachorowań. Chcą też, by władze zaprzestały wyciągania odpowiedzialności wobec pracowników służby zdrowia informujących o stanie swoich placówek.
– Choroba nie wybiera ludzi według statusu społecznego, czy zajmowanego stanowiska. Zwalczyć ją można jedynie poprzez szybką konsolidację wysiłków całego społeczeństwa. Liczą się godziny – napisali.
List otwarty podpisali białoruscy lekarze pracujący w USA: Anastasia Pihal, Siarhiej Dziedzik, Anastasia Mańkouskaja, Wolha Hadzina, Wiktoryja Kazłouskaja, Walancina Bałocina, lekarze z Niemiec Dzmitrij Kuzmin i Raman Farcin, leczący w Szwecji K. Czub oraz pracujący w Polsce Artur Macutkiewicz.
Znadniemna.pl za belsat.eu