Umiarkowana polityka białoruskich władz przywracająca język białoruski w sferze publicznej nie odnosi rezultatów. Na Białorusi coraz mniej uczniów uczy się w języku ojczystym.
W roku szkolnym 2018/2019 jedynie 9,7 proc. uczniów pierwszych klas uczyło się po białorusku i liczba ta z roku na rok się zmiesza. Cztery lata temu odsetek ten wynosił bowiem 12,1 proc.
Najmniej dzieci zaczyna naukę po białorusku w miastach, bo jedynie 1,4 proc. Najwięcej miejskich uczniów w białoruskich klasach było w Mińsku – 2,7 proc., najmniej w miastach w obwodzie witebskim na wschodzie kraju – 0,1 proc.
Nieco lepiej pod tym względem jest na wsi, gdzie procent pierwszoklasistów uczących się po białorusku wynosi 53,7 proc., w skali kraju, a 72,4 proc. w obwodzie grodzieńskim i jedynie 45,8 proc. w obwodzie witebskim.
Dla porównania w roku szkolnym 2014/2015 w miastach odsetek pierwszaków z klas białoruskojęzycznych wyniósł 1,7 proc., na wsiach 59,6 proc.
Cytowany przez portal Rebenok.by ekspert Wiktar Iwanowicz stwierdza, że „w kraju nie ma i nie było żadnej miękkiej białorusizacji”. Przypomina, że masowy odwrót od języka białoruskiego w edukacji miał miejsce w 1995 roku. W 1994 roku do białoruskojęzycznych klas trafiło 58 proc. uczniów, rok później już tylko 19,5 proc. Zbiegło się to z dojściem do władzy Aleksandra Łukaszenki, który rozpoczął politykę faworyzowania rosyjskiego.
Tzw. miękka białorusizacja spotyka się również ze zmasowaną krytyką ze strony rosyjskich mediów i polityków, którzy upatrują w niej próby dyskryminacji dominującego na Białorusi języka rosyjskiego.
Znadniemna.pl za belsat.eu