Wyróżnienie i nagrodę jury 23. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, dla Dzieci i Młodzieży, który odbył się w dniach 15 – 17 maja w Szafarni pod Toruniem, zdobyła siedmioletnia Polka z Mińska Anastazja Szymczak, córka działacza stołecznego oddziału ZPB, kierownika zespołu „Czarna Perła” Walerego Szymczaka.
Anastazja wystartowała w konkursie w najmłodszej grupie wiekowej (do 10 lat) i okazała się jedną z najmłodszych uczestniczek. W składzie jury prestiżowego konkursu pianistycznego dla młodych muzykantów zasiadali muzycy zarówno z Polski, jak i z Francji, Hiszpanii oraz Niemiec. Uczestnicy, których w programie konkursowym wystartowało trzydziestu dziewięciu, przyjechali do Szafarni nie tylko z różnych miast Polski i z Białorusi, lecz także z Wielkiej Brytanii, Litwy, Włoch, Rumunii, Rosji, Korei Północnej, Singapuru, a nawet z Australii.
Anastazja, choć najmłodsza z uczestników, nie pogubiła się w tak zróżnicowanym pod względem kulturowym i językowym towarzystwie artystycznym i nawet zawiązała znajomość z dziewczynką z Singapuru, z którą się bawiła, porozumiewając się językiem gestów.
O pobycie w Szafarni i udziale Anastazji w 23. Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina dla Dzieci i Młodzieży porozmawialiśmy z samą odznaczoną i jej tatą.
Znadniemna.pl: Jak to się stało, ze pana córka już, jako siedmiolatka, uczestniczy w międzynarodowych konkursach pianistycznych?
Walery Szymczak: – Sam jestem muzykiem, gram na akordeonie i koniecznie chciałem, żeby moja córka grała na jakimś instrumencie. Akordeon nie jest dobry dla dziewczynki, więc wspólnie z żoną, która jest pianistką, postanowiliśmy, że Anastazja będzie uczyła się grać na fortepianie. Kiedy Anastazja ukończyła trzy latka, wykupiliśmy dla niej prywatne zajęcia z nauczycielką. Już mając pięć lat córka wzięła udział w swoim pierwszym konkursie – w Kownie na Litwie, gdzie zdobyła pierwszą nagrodę.
W ubiegłym roku, czyli w tym roku szkolnym, córeczka podjęła naukę gry na fortepianie w Mińskiej Muzycznej Szkole Sztuki nr1. Oczywiście nad procesem jej kształcenia muzycznego czuwa mama. Ona też dba o to, żeby Anastazja zdobywała doświadczenie publicznych występów. Poza konkursem w Kownie córka grała między innymi w Drohiczynie i Nowopołocku, miała też występ z orkiestrą kameralną.
Jak wpadliście na pomysł, żeby Anastazja wystartowała w konkursie w Szafarni?
– Wiedzieliśmy o tym konkursie, że jest bardzo prestiżowy, gdyż uczestniczą w nim młodzi pianiści z różnych stron świata. W tym roku, mimo tego, że Anastazja jest wciąż bardzo mała, postanowiliśmy spróbować. Ona zresztą też chciała pojechać na konkurs do Polski i jest bardzo zadowolona. To się liczyło przede wszystkim.
Jesteśmy bardzo dumni z wyniku Anastazji. To, że została zauważona, wyróżniona i nagrodzona przez międzynarodowe jury pozwala marzyć, że z córeczki wyrośnie ceniona pianistka polsko-białoruska.
Pytanie do Anastazji: Jakie masz wrażenia od pobytu w Polsce?
– Bardzo spodobało mi się występować na scenie, choć trochę się denerwowałam. Występowałam już wcześniej przed słuchaczami, więc trema szybko mi minęła. Z podróży do Polski na długo zapamiętam lot samolotem, bo wcześniej nigdy nie latałam. Tata bał się lecieć bardziej ode mnie, a mi podczas lotu było wesoło – cały czas patrzyłam w okienko iluminatora. Lecieliśmy nad chmurami, a kiedy ich nie było, to nawet nie widziałam ludzi, bo byliśmy bardzo wysoko. Do domu wracaliśmy pociągiem. Ta podróż też mi się spodobała, bo pasażerowie byli bardzo mili i uśmiechnięci, a jedna pani dała mi nawet słodycze i upominek.
W Polsce mieszkaliśmy z tatą w Toruniu. Przez okno naszego pokoju widać było okna Domu Mikołaja Kopernika. Wcześniej wiedziałam tylko o jednym wielkim Polaku – Fryderyku Chopinie, a teraz wiem także, kim był Mikołaj Kopernik. Zwiedzaliśmy w Toruniu jego muzeum. W ogóle Polska bardzo mi się spodobała. Najbardziej to, że wszyscy ludzie uśmiechają się do siebie i się nawzajem witają – w sklepie, na ulicy, w pociągu…
W Szafarni mieliśmy wycieczkę statkiem po Wiśle, zwiedziliśmy też fabrykę cukierków. Do niej chodziliśmy z tatą codziennie. Podczas występów konkursowych zaprzyjaźniłam się z dziewczynką z Singapuru. Nie znam języka, w którym ona mówi, ale porozumiewaliśmy się gestami i razem doskonale bawiliśmy się.
Jakie utwory zagrałaś podczas konkursu?
– Walc Chopina, który jest moim ulubionym kompozytorem, inwencję Johanna Sebastiana Bacha i bagatelę Nikołaja Czeriepnina. Bardzo lubię ten utwór Czeriepnina, bo kiedy go gram, to wyobrażam sobie lecące rakiety. Zawsze, jak gram jakiś utwór – coś sobie wyobrażam. Pod chopinowski walc wyobrażam tańczących rodziców, a pod Bacha – latających przed oczami motyli.
Kiedy skończyłam grać, nie chciało mi się schodzić ze sceny, bo wszyscy bili mi brawa, a jurorzy się do mnie uśmiechali. Chciałam, więc zagrać coś jeszcze, ale można było wykonać tylko trzy utwory. Bardzo lubię grać na fortepianie na scenie dla ludzi. W ogóle bardzo lubię grać. Codziennie ćwiczę w domu po dwie godziny i nigdy się nie zniechęcam. Lubię też słuchać jak grają inni – moi koledzy ze szkoły oraz jak gra tata. Słucham przeważnie muzykę klasyczną, bo innej w domu nie słuchamy. Kończę już pierwszą klasę szkoły. Oprócz mucyki lubię malowanie i matematykę. Kiedy wyrosnę, chcę zostać nauczycielką gry na fortepianie.
Jak zapamiętałaś podsumowanie konkursu w Szafarni?
– W koncercie końcowym grali zwycięzcy. Grali bardzo dobrze, ale nie sądzę, że o wiele lepiej niż ja. Dostałam zresztą Dyplom Uznania i nagrodę od jury. Jeśli rodzice dadzą radę, to w przyszłości chcę znowu wystartować w tym konkursie.
Życzę Ci, Anastazjo, wielu sukcesów twórczych i zwycięstwa za rok w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Szafarni. Dziękuję za rozmowę!
Ludmiła Burlewicz z Mińska, zdjęcia Walerego Szymczaka