Na ulicach Grodna spotykają się ludzie, którzy zastanawiają się jakby tu Kartę Polaka zdobyć. To jest dopiero marzenie!! A ty jeszcze nie masz? – pyta jeden drugiego. Ja? Ja – nie, nie mam podstaw do ubiegania się o nią. I ja jakichś szczególnych podstaw nie mam, ale podobno babka do pierwszej klasy w polskiej szkole chodziła, trzeba tylko to udowodnić. – Ależ wiadomo, że do polskiej chodziła, bo innych wtedy w ogóle nie było!
W mieście można spotkać ludzi zajętych poszukiwaniem w swoich żyłach choćby dziesiątej części polskiej krwi. Tylko ciekawe, w jaki sposób oni to ustalają? – zastanawia się Siarhiej Astraucou w swoim blogu na portalu Svaboda.org.
Niektórzy mają prościej – dziadkowie służyli w Wojsku Polskim albo nawet brali udział w wojnie obronnej w 1939 roku. Jeden mój znajomy, miejscowy historyk, lubi się czasem ze mną podroczyć: „Białorusini – mawia, jako pierwsi rzucili się na Kartę Polaka, to patrioci tylko w gębie!” Ale na dokument ten mogą liczyć potomkowie wszystkich obywateli przedwojennej Polski, dawnych Kresów, które sięgały prawie do Witebska. Dziś żyją oni na terytorium całej Białorusi, przemieszali się, zawierali małżeństwa z ludźmi Wschodu.
Może to oznaczać, że za jakiś czas, teoretycznie cały kraj, z powodu jednego człowieka będzie bardziej kochać nie Białoruś, ale Polskę, która razem z Kartą Polaka daje konkretne przywileje. Polska w tym sensie działa jak związek zawodowy, powiedzmy – jak „Solidarność”. Wyciąga do ciebie rękę, wspiera. Pragnienie, żeby się do niej zapisać – na skalę masową, kto by sobie tego odmówił, jeśli twój „związek zawodowy” cię nie broni, tylko ściąga z pensji na swoje utrzymanie? Po nim możesz się tylko „niespodzianek” spodziewać, a to wartość zarobków nagle straci trzy razy na wartości, a to władza obdarzy Cię upokarzającym przydomkiem „narodziec”.
Na przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej do autobusu wchodzi polski sierżant-dowcipniś, zbiera paszporty. Wiele dziewczyn i kobiet (dziesięć – dwanaście) spośród pasażerów ma Kartę Polaka. Sierżant uśmiechając się zadaje im pytanie, które pojawia się na egzaminie na Kartę. Święto Konstytucji, Święto Niepodległości? Mojej sąsiadce trafia się pytanie „z brodą”: kto był pierwszym królem Polski? – Bolesław Chrobry – odpowiada. Sierżant robi duże oczy i mówi: – Dopiero po raz drugi od czasu gdy je zadaję, usłyszałem prawidłową odpowiedź, przyznaje.
Skąd się wzięła, ściśle mówiąc Karta Polaka? Przypominam: rok 2005. Grodno. Zjazd Związku Polaków. Białoruskie władze oburzone: wybrano na prezesa nie „ich” człowieka. Jak to? Dlaczego? Takie rzeczy się nie zdarzają! „Kto w tym domu rządzi”? Ministerstwo Sprawiedliwości nie uznaje wyników wyborów. Ktoś radzi: trzeba powtórnie zebrać delegatów i wybrać odpowiedniego człowieka (zaczynają się gorączkowe poszukiwania kandydata). Teraz kierownictwo ZPB odmawia wykonania polecenia. I zaczyna się nierówna walka: milicja, areszty, sądy. Kończy się wejściem OMON-u do siedziby ZPB w Grodnie, zatrzymaniem tych, którzy się tam znajdowali. Po wszystkim milicjanci wzięli budynek „pod ochronę”, przed działaczami.
Ale władza zorganizowała inny, swój Związek Polaków, ten wcześniejszy został uznany za nielegalny. I najprawdopodobniej nie zostanie nigdy zarejestrowany. Czasem nieprzyjemnie aż było nawet patrzeć na nowych przewodniczących legalnej organizacji białoruskich Polaków, kandydatury których odpowiadały władzom z Mińska. Jeden na przykład, nie był członkiem związku, ba – nie mówił nawet po polsku a konferencję prasowe po wyborach, a raczej po mianowaniu na stanowisko, prowadził po rosyjsku.
Na co w ogóle liczyła władza: że Polska będzie tak jak dotąd finansować ZPB, a oni będą dyktować co mają robić Polacy, jak mają żyć? Jednym słowem, i karać i nagradzać wedle własnego uznania? Bardzo naiwne! A on co, miał zbędne pieniądze żeby finansować swój nowy ZPB? Wątpliwe. Przytoczę dość znamienny, świeży przykład. Poproszono mnie bym znalazł artykuł z czasopiśmie „Magazyn Polski”, z okresu, gdy jeszcze nikt nie niepokoił organizacji. Gdzie szukać? W bibliotece ZPB, tym bardziej będzie okazja, by zerknąć, co się dzieje u „prorządowych”. Na drzwiach (biblioteka znajduje się w suterenie) – informacja po rosyjsku: „ Jestem w dziale przeróbki”. Gdy wychodziłem z budynku, na górze otworzyło się okno i niczego sobie kobitka po rosyjsku zapytała, czego potrzebuję? Nie bez zdziwienia odpowiedziałem jej po polsku. Następnego dnia kartka „o dziale przeróbki” wisiała na swoim miejscu. Wszedłem na piętro wyżej, drzwi do kierownictwa ZPB były zamknięte.
Następnego dnia zadzwoniłem do biblioteki. Automatyczna sekretarka powiedziała mniej więcej, że: ten numer telefonu jest teraz niedostępny. Poszedłem po raz trzeci, ale teraz, jakby specjalnie na mnie, na drzwiach siedziby (już nie biblioteki) czekała napisana po rosyjsku kartka: „Bibliotekarz jest na zwolnieniu lekarskim i będzie chory jeszcze przez prawie cały miesiąc”.
Dlaczego władze zdecydowały w 2005 roku „usadzić” ZPB? Skąd to wszystko? Może powodu raportu służbowego o działalności Związku Polaków. Wszystko zostało rozebrane na części pierwsze. Wniosek: dzieci członków ZPB korzystają z przywilejów: otrzymują pomoc humanitarną, regularnie odpoczywają latem na obozach w Polsce. Pojawił się u nich kompleks „wyższości”, co stwarza niezdrową atmosferę w szkołach, pozostali uczniowie czują się niepewnie, zwłaszcza gdy dzieci członków ZPB popisują się przed nimi.
Uczucia narodowe – sprawa delikatna. W takich przypadkach mówią: wymaga to chirurgicznej wirtuozerii, a nie „słoni w składzie porcelany”. Przypominam: w odpowiedzi na zaistniałą sytuację, po trzech latach Polska, w 2008 roku zaczęła wydawać Kartę Polaka, aby pomóc polskiej mniejszości.
Nie wykluczone, że w polityce narodowościowej władza stawia sobie za wzór Stalina (nie znając innych). Jednak on, tak czy owak pozwoli na stworzenie Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i zgodził się na białorutenizację, a dopiero potem zaczął stosować represje, a oni zaczęli od zamknięcia białoruskich szkół i prześladowania za białoruskość.
Przykro patrzeć jak władza próbuje zapobiegać, przeszkadza w rozpowszechnianiu Karty Polaka. Przyjmuje ukazy, zarządzenie i zakazy. Ale spójrzmy na to poważnie: jedynym wyjściem, by zachować jeszcze twarz, byłoby ogłosić, że wprowadza się Kartę Białorusina. Ale zabawa nie na swoim podwórku, to dla władzy za trudne. No bo co władzy zagraniczni Białorusini, skoro nawet swoi są niepotrzebni? Kpiąc sobie, z rozkoszą nazywa ich „świadomymi”. Dlatego oni, świadomi Białorusini, coraz częściej patrzą w stronę Polski, pielęgnują w swoich duszach nadzieję o wyjeździe do Polski. A przy okazji: najbardziej aktywnym białoruskim działaczom, dziennikarzom, pisarzom z Białegostoku nie wydano białoruskich wiz.
W całym świecie ceni się świadomych obywateli, tylko naszej władzy podobają się nieświadomi, „Białorusini według danych w paszporcie”, „ Ni pies ni wydra”. Wiadomo, takimi ludźmi łatwiej się rządzi. Władzy nie żal jest Białorusinów, dla niej to tylko „narodziec”. Jednak nie wszyscy zgadzają się z tym przezwiskiem.
Na początku roku padła liczb – wydano 42 tysiące Kart Polaka, ale nikt nie wie, ile jeszcze ludzi ją otrzymało i otrzyma w przyszłości. Chętnych jest coraz więcej. Najważniejsze jak się okazuje, to determinacja człowieka, żeby znaleźć jakieś podstawy, no i nauczyć się kilku nieskomplikowanych rzeczy: kolor polskiej flagi, kilka dat i zwrotów „dzień dobry”, „dziękuję bardzo”, „do widzenia.”
Cytuję fragment dyskusji internetowej: „Chęć polskich władz, by pomóc swoim rodakom i przywrócić ojczyźnie swoich obywateli (tak jest tam napisane) jest zrozumiała i godna pochwały, ale po Kartę Polaka ubiegają się ludzie, którzy nie zawsze nawet wiedzą jak wygląda godło i flaga Polski”. Nie wiemy, czy naprawdę tak jest, ale sami mieszkańcy Grodna wymyślili na ten temat anegdotę: „pytają kolejnego pretendenta do Karty, czy zna polski hymn? A on nagle zaczyna skakać. – A któż go w naszym mieście nie zna? – odpowiada: „Sto lat, sto lat!”
Sokrat Janowicz mawiał czasem: czy nie w każdym Białorusinie można znaleźć kroplę żydowskiej krwi? O polską krew w Białorusinie, tym bardziej nie warto się martwić. Tak więc nie wykluczone: za pewien czas władza nagle, ku swojej uciesze dowie się, że zmniejszyła się wreszcie ilość świadomych Białorusinów, i niestety (dla białoruskiej władzy), zwiększyła się liczebność świadomych Polaków (czego władza zupełnie nie oczekiwała). I może wreszcie pożałuje, że nieroztropnie postąpiła „najeżdżając” kiedyś na polskich działaczy. Jednak „pociąg” odjeżdża coraz dalej, a podróż powrotna nie została przewidziana. Niestety, на жаль.
Siarhiej Astraucou
Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Svaboda.org
Belfer / 11 kwietnia, 2014
Żeby ci „karciani” Polacy mieli chociaż odrobinę szacunku czy sympatii do swojej nowej, koniunkturalnej „ojczyzny”.
/
Rachel / 12 kwietnia, 2014
Nie każdy ten Polak, co pięknie mówi po polsku. Iluż tu w Polsce nie-Polaków? Byłem w USA, tam organizacje polskie też zazwyczaj mówią po angielski, bo mieszkają w Ameryce, dzieci chodzą do szkół amerykańskich, uczelni etc. Bycie Polakiem lub nie, dziedziczy się, jak i obywatelstwo po przodkach i wcale nie ma obowiązku mówienia po polsku, bo wystarczy się czuć i żyć w polskiej chrześcijańskiej kulturze. Tylko oszołomy i nieuki wytykają Polakowi to, że ten drugi nie mówi po polsku! Te niegramotne, choć z wykształceniem „Polacy” właśnie robią krecią robotę, dzieląc rodaków na swoich i obcych. Jakiż to wstyd i hańba!?
/
Czesław Remizowicz / 12 kwietnia, 2014
Jestem bardzo dumny z tego ze ja i moje dzieci posiadamy Karte Polaka. Warto byc Polakiem!
/
Rachel / 13 kwietnia, 2014
Polskość to dziedzictwo, Panie Czesławie. Co to znaczy „warto być Polakiem”? Zupę za to dają? )))))))
/
Rachel / 15 kwietnia, 2014
Nie każdy ten Polak, co pięknie mówi po polsku. Iluż tu w Polsce nie-Polaków? Bycie Polakiem lub nie, dziedziczy się, jak i obywatelstwo po przodkach i wcale nie ma obowiązku mówienia po polsku, bo wystarczy się czuć i żyć w polskiej chrześcijańskiej kulturze. Tylko oszołomy i nieuki wytykają Polakowi to, że ten drugi nie mówi po polsku! Te niegramotne, choć z wykształceniem „Polacy” właśnie robią krecią robotę, dzieląc rodaków na swoich i obcych. Jakiż to wstyd i hańba!?
/
Robert / 12 kwietnia, 2016
Przyjeżdżajcie do Nas.
Potrzebujemy Was.
Powodzenia i pozdrawiam.
/