Szanowni Czytelnicy!
Z okazji przypadającej na dzisiaj 152. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego proponujemy Państwu artykuł o Konstantym Kalinowskim, przywódcy powstania na ziemiach dawnej Litwy, uznawanym za bohatera narodowego przez współczesnych Białorusinów. Publikacja ukazała się w styczniu 2013 roku z okazji 150. rocznicy Powstania Styczniowego w dodatku specjalnym „Plus Minus” do dziennika „Rzeczpospolita”.
Białoruski Che Guevara
Białorusini nie mają lepszej od Konstantego Kalinowskiego postaci historycznej, która symbolizowałaby walkę o wolność i niepodległość – twierdzi tamtejsza opozycja.
W panteonie najwybitniejszych Białorusinów Konstanty Kalinowski, przywódca Powstania Styczniowego na terenie dawnej Litwy, zajmuje ważne miejsce. Obok połockiego humanisty Franciszka Skaryny i świętej Eufrozyny Połockiej.
Na Białorusi Powstanie Styczniowe znane jest jako powstanie Kalinowskiego. Z okazji 150. rocznicy jego wybuchu dwaj liderzy białoruskiej opozycji Aleksander Milinkiewicz i Uładzimir Nieklajeu ogłosili rok 2013 Rokiem Kastusia (białoruska forma imienia Konstanty) Kalinowskiego. – Dla Białorusinów Kalinowski jest bohaterem na wszystkie czasy – mówił Aleksander Milinkiewicz, ogłaszając w czerwcu zeszłego roku powołanie komitetu organizacyjnego Roku Kalinowskiego.
– Białorusinom brakuje wolności, zagrożona jest niepodległość. A właśnie o wolność i niepodległość walczył Kalinowski – dowodził Milinkiewicz. I zapowiedział, iż imprezy upamiętniające największego bojownika o sprawę białoruską zaczną się już jesienią roku 2012.
Narodziny mitu
Jedną z pierwszych stała się akcja składania kwiatów pod pomnikami bohaterów Powstania Styczniowego w leżącej blisko Grodna Świsłoczy. Z okazji dnia pamięci przodków – Dziadów (co Polakom może się kojarzyć z dramatem Adama Mickiewicza) – w ostatni weekend października kilkudziesięciu opozycjonistów zebrało się pod pomnikami Konstantego Kalinowskiego i Romualda Traugutta w Świsłoczy. Obaj przywódcy Powstania Styczniowego uczyli się w miejscowym gimnazjum.
Świsłocz to jedyna miejscowość na Białorusi, gdzie stoi pomnik przywódcy powstania z terenów dawnego Wielkiego Księstwa. Popiersie zostało wykonane w czasach sowieckich w 1958 roku. Ustawiono je w miejskim parku. Kilka kroków dalej stoi – również jedyny na Białorusi – pomnik Stalina. Za jego plecami widzimy wzniesiony jeszcze w czasach II Rzeczypospolitej w 1928 roku pomnik ostatniego dyktatora Powstania Styczniowego Romualda Traugutta.
Świsłocki eklektyzm pomnikowy jest doskonałą ilustracją stanu pamięci narodowej Białorusinów. – W ostatnich latach zanika świadomość narodowa i historyczna – martwi się w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Aleksander Milinkiewicz. Zakrojone na szeroką skalę obchody Roku Kalinowskiego mają ten proces powstrzymać.
Proces rugowania narodowej pamięci jest mocno wspierany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. O stosunku władz do Roku Kalinowskiego niech świadczy choćby reakcja oficjalnej propagandy. W odpowiedzi na inicjatywę opozycji państwowa agencja informacyjna BiełTA opublikowała artykuł redakcyjny pod tytułem: „Odczepcie się od Kalinowskiego”.
Autorzy dowodzą, iż Kalinowski wcale nie był Białorusinem ani nie walczył o sprawę białoruską. Przypominają, iż wszystkie encyklopedie opisują Powstanie Styczniowe jako polskie, o charakterze szlacheckim, mającym na celu odrodzenie Rzeczypospolitej w przedrozbiorowych granicach bez możliwości ogłoszenia przez Białorusinów nawet autonomii, nie mówiąc już o państwowości.
Zdaniem autorów, próba podniesienia sztandarów, pod którymi walczył Kalinowski, może zaszkodzić samemu Kalinowskiemu jako symbolowi walki Białorusinów o wolność. Bo – jak przypomniała BiełTA – to, iż Kalinowski stał się takim symbolem, jest zasługą władzy radzieckiej.
W latach 20. zeszłego wieku w Białoruskiej SRR władza komunistyczna rzeczywiście intensywnie pracowała nad tym, by z tego drobnego szlachcica z Grodzieńszczyzny zrobić ikonę niezłomnego bojownika z caratem oraz z polskim ziemiaństwem i magnaterią o wolność i niepodległość Białorusinów. W sowieckiej Białorusi o Kalinowskim pisała prasa, układano o nim wiersze, wystawiano sztuki teatralne i nawet nakręcono film fabularny pod tytułem „Kastuś Kalinouski”.
Spory o bohatera
Zgodnie z prognozą BiełTA mit ten rzeczywiście zaczął być poddawany rewizji. Burzliwą dyskusję w środowisku białoruskiej opozycji narodowo-niepodległościowej wywołały nagłośnione niedawno na antenie redakcji białoruskiej Polskiego Radia poglądy mieszkającego w Mińsku historyka Wiktora Chursika. Nie kwestionuje on co prawda bohaterstwa Kalinowskiego jako przywódcy powstania na Litwie ani jego zasług jako wydawcy i autora periodyku „Mużyckaja Prauda” (Chłopska Prawda) – jednego z pierwszych pism, pisanych alfabetem łacińskim w języku białoruskim i skierowanego do Białorusinów. Chursik dowodzi jednak, że gdy Polacy na terenie ziem koronnych walczyli o odrodzenie polskiej państwowości, Kalinowski wzniecił na Litwie demokratyczno-socjalistyczną rewolucję. – Kalinowski był de facto socjalistą. Nie walczył o żadną ideę narodową. Był takim samym bohaterem jak rosyjscy rewolucjoniści w 1917 roku. Utopijnie marzył o budowie państwa chłopskiego opartego na zasadzie równości społecznej – mówi „Rz” Wiktor Chursik.
Próba podważenia znaczenia Kalinowskiego jako bojownika o narodową sprawę białoruską wywołała ostrą krytykę ze strony zbliżonych do opozycji ekspertów.
Historyk Aleś Smalańczuk przyznaje, że w czasach Kalinowskiego faktycznie pojęcie białoruskiego ruchu narodowo-niepodległościowego nie istniało. Jednak już to, że Kalinowski zwracał się do Białorusinów w ich ojczystym języku, a zwłaszcza jego konflikty z Rządem Narodowym w Warszawie na tle dążeń separatystycznych, pozwalają na stwierdzenie, iż w tradycji politycznej Kalinowski stał się „jednym z ostatnich Litwinów i jednym z pierwszych Białorusinów”.
Postrzeganie Kalinowskiego przez Smalańczuka jest bliskie Milinkiewiczowi. Przyznaje on, iż Białorusini nie mają lepszej postaci historycznej, która symbolizowałaby walkę o wolność i niepodległość. I choć postać ta jest w dużej mierze zmitologizowana, to Kalinowski jak ulał pasuje do roli symbolu, konsolidującego naród białoruski. Dlatego – podkreśla polityk – na stałe zajął miejsce w panteonie białoruskich bohaterów narodowych.
Teza Milinkiewicza o jednoczącej Białorusinów roli Kalinowskiego jest jednak podważana przez historyków polskich pochodzenia białoruskiego: Olega Łatyszonka i Eugeniusza Mironowicza. Kalinowskiemu zarzucają oni, że w odezwach do białoruskich chłopów stosował antyprawosławną i antyrosyjską retorykę. Twierdzą, że jego rola była wręcz destrukcyjna, ponieważ część białoruskiego chłopstwa poparła Kalinowskiego, a inna część pod wpływem carskiej propagandy zwalczała powstańców. A więc – zdaniem historyków– „stało się to dla Białorusi tragedią”. Za najtragiczniejsze uznają zaś to, że „w czasie powstania społeczeństwo białoruskie podzieliło się na dwa obozy: katolicki, politycznie i kulturalnie zorientowany na Polskę, i prawosławny o orientacji prorosyjskiej”.
Podział społeczeństwa białoruskiego widać także dziś. Dyktator Białorusi Aleksander Łukaszenko utożsamia się z opcją prorosyjską i zarzuca opozycji demokratycznej wyznawanie wrogich Białorusinom wartości zachodnich. Bez przeszkód głoszą tu też swoje poglądy zwolennicy koncepcji tak zwanego zachodniorusizmu. To teoria sformułowana przez rosyjskiego uczonego Michaiła Kojałowicza, która to teoria miała być odpowiedzią na propagandę Kalinowskiego. Zgodnie z tą koncepcją nie istnieją narody białoruski i ukraiński, gdyż są one tylko częściami trój jedynego narodu rosyjskiego.
Według dzisiejszych zachodniorusistów nawet Łukaszenko jest niedostatecznie prorosyjski, gdyż przydziela fundusze na odnawianie i konserwację dawnych siedzib szlacheckich – choćby zespołu pałacowego Radziwiłłów w Nieświeżu – przypominających o Wielkim Księstwie Litewskim i Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
W środowisku białoruskiej opozycji także nie brakuje egzotycznych koncepcji, związanych z Kalinowskim i jego dziedzictwem. Za taką należy uznać propozycję byłego kandydata na prezydenta Białorusi Uładzimira Nieklajeua. – Przy odpowiednim wysiłku dałoby się zrobić z niego symbol Białorusi. Takiego białoruskiego Che Guevarę – twierdzi. Nie zgadza się z tym pomysłem Milinkiewicz. – Nieklajeuowi najwyraźniej chodziło o niezłomność Kalinowskiego w walce o białoruską sprawę, a nie o to, że był on takim samym jak Che Guevara zaciekłym rewolucjonistą o lewackich, jak dzisiaj powiedzielibyśmy, poglądach – tłumaczy.
Filozof i ekspert w dziedzinie komunikowania masowego Aleś Ancipienka widzi inne niebezpieczeństwo: – Robienie z Kalinowskiego Che Guevary grozi tym, że jako symbol zostanie zawłaszczony przez koła lewackie i anarchizujące. Wówczas jeszcze trudniejsza do obronienia będzie teza o jego białoruskości.
Andrzej Pisalnik, dodatek „Plus Minus” Rzeczpospolitej z dnia 19 stycznia 2013r.