
20 września przypada 86. rocznica rozpoczęcia obrony Grodna – jednej z najbardziej dramatycznych i niedocenianych bitew kampanii wrześniowej. Przez trzy dni 1939 roku, w cieniu sowieckiej agresji, garstka polskich żołnierzy, ochotników i harcerzy stawiła opór przeważającym siłom Armii Czerwonej. Wśród nich był 13-letni Tadek Jasiński, który zginął przywiązany do sowieckiego czołgu – jako żywa tarcza. Grodno, choć nie miało się bronić, stało się symbolem odwagi, desperacji i niezłomności. Dziś, w rocznicę tamtych wydarzeń, przypominamy historię obrony miasta, które walczyło do końca o honor swój i swoich mieszkańców.

Panorama Grodna, rok 1935, fot.: Wikipedia
We wrześniu 1939 roku Grodno nie figurowało w strategicznych planach obronnych II Rzeczypospolitej. Choć było dużym garnizonem wojskowym, z dowództwem 29 Dywizji Piechoty, Brygadą KOP „Grodno” i licznymi formacjami pomocniczymi, jego rola w obronie kraju była marginalizowana. Gdy Niemcy uderzyli z zachodu, a Sowieci zbliżali się od wschodu, miasto pozostało niemal bezbronne.

Defilada 81. Pułku Strzelców Grodzieńskich im. Króla Stefana Batorego w 400. rocznicę urodzin króla. Defiladę odbiera m.in. prezydent RP Ignacy Mościcki, Grodno, 24 listopada 1933. Zdjęcie: Narodowe Archiwum Cyfrowe
W obliczu sowieckiej agresji z 17 września, lokalni dowódcy – mjr Benedykt Serafin, płk Bronisław Adamowicz i płk Roman Safar – podjęli decyzję o improwizowanej obronie. Zorganizowano dwa bataliony piechoty, kilka plutonów artylerii i oddział ochotniczy z Białegostoku. Władze cywilne ewakuowały się, pozostawiając mieszkańców samym sobie. Wiceprezydent Roman Sawicki, weteran Samoobrony Grodzieńskiej z 1918 roku, pozostał na miejscu.

Mjr Benedykt Serafin, organizator i dowódca obrony Grodna w 1939 r., fot.: Kresy1939.pl
„Nie było rozkazów, nie było planów, nie było nadziei. A jednak ludzie zbierali się, szykowali butelki z benzyną, kopali rowy, stawiali barykady. To nie była armia – to była desperacja” – pisała Grażyna Lipińska, która w tych dniach pełniła funkcję sanitariuszki i obserwatorki wydarzeń.
Czołgi w ogniu, ułani w natarciu
20 września rozpoczęła się bitwa. Pierwszy sowiecki atak, przeprowadzony przez batalion rozpoznawczy 27 Brygady Pancernej, zakończył się klęską – wszystkie sześć czołgów BT-7 zostało zniszczonych, a ich załogi poległy. Polacy, mimo skromnych sił, skutecznie bronili mostów i prowadzili działania zaczepne. W mieście panował chaos, ale także niezwykła determinacja.

Sowiecki czołg BT-7, model wykorzystywany do ataku na Grodno w 1939 r., fot.: Wielkahistoria.pl
Do Grodna zaczęły napływać posiłki: grupa ppłk. Zygmunta Blumskiego, oddziały kawalerii, artylerii i ochotnicy. Gen. Marian Przeździecki objął dowództwo, a liczba obrońców wzrosła do około 3000. 21 września Polacy przeprowadzili kontratak na sowiecki 119 pułk strzelców, zadając mu ciężkie straty. Mimo sukcesów, przewaga wroga rosła z każdą godziną.
Tadek Jasiński – najmłodszy obrońca miasta
„Widziałam chłopców z butelkami w rękach, rzucających się na czołgi. Widziałam ich twarze – nie było na nich strachu, tylko gniew. Jeden z nich, ranny, krzyczał: ‘Jeszcze jeden, jeszcze jeden!’ – i rzucił ostatnią butelkę” – wspominała Lipińska. Wśród tych chłopców był Tadek Jasiński – 13-letni harcerz, który zginął w dramatycznych okolicznościach, przywiązany przez Sowietów do czołgu jako żywa tarcza. Jego śmierć stała się symbolem okrucieństwa agresora i bezgranicznego poświęcenia młodych obrońców.
Oto jak według Grażyny Lipińskiej wyglądały ostatnie chwile życia Tadka Jasińskiego:
„Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie, strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowanie, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie sprawy, co się wokół dzieje. A z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni trzyma brauning, za nim drugi – grozi nam. Z podniesioną po bolszewicku do góry pięścią, wykrzywioną w złości twarzą, ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem przy jego głowie. Chwytamy nosze i pozostawiając oniemiałych naszym zuchwalstwem oprawców, uciekamy w stronę szpitala. Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem – to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. – „Chcę mamy” – prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma 13 lat, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Poszedł na bój, rzucił butelkę z benzyną na czołg, ale nie zapalił, nie umiał… Wyskoczyli z czołgu, bili, chcieli zabić, a potem skrępowali na froncie czołgu. Danka sprowadza matkę. Nie pomaga transfuzja krwi. Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach”.
Grodno upada, ale pamięć trwa
22 września, po trzech dniach heroicznej walki, Grodno zostało zdobyte przez Sowietów. Polacy rozpoczęli odwrót, który trwał do nocy. Straty były ogromne: według raportów sowieckich zginęło 47 żołnierzy, 156 zostało rannych, a zniszczeniu uległo 19 czołgów i trzy samochody pancerne. Polacy stracili około 200 obrońców, wielu zostało zamordowanych po zakończeniu walk.
Obrona Grodna była wyjątkowa – to jedyne miasto, które nie tylko stawiło opór Sowietom, ale także przeprowadzało kontrataki i planowane przeciwuderzenia. Mimo braku rozkazów z góry, improwizowane oddziały wykazały się niezwykłą odwagą i poświęceniem. Dla wielu mieszkańców była to ostatnia walka o wolność.

Symboliczny grób najmłodszego obrońcy Grodna we wrześniu 1939 roku – 13-letniego Tadeusza Jasińskiego, na cmentarzu pobernardyńskim w Grodnie
„Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie” – pisała Lipińska, przywołując słowa modlitwy, którą powtarzała w myślach, opatrując rannych i chowając poległych. Jej wspomnienia są dziś jednym z najważniejszych świadectw tamtych dni – pełnych bólu, ale i niezłomnej wiary w sens walki.
Opr. Walery Kowalewski/Znadniemna.pl, na zdjęciu tytułowym: most im. Marszałka Józefa Piłsudskiego na Niemnie w Grodnie, lata trzydzieste. fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe