HomeKulturaZbigniew Adrjański, autor piosenek, literat i gawędziarz kresowy

Zbigniew Adrjański, autor piosenek, literat i gawędziarz kresowy

Dzisiaj, 2 lutego 2025 roku, mija 93. rocznica urodzin naszego znakomitego krajana – Zbigniewa Adrjańskiego. Jeden z najznakomitszych gawędziarzy kresowych okresu PRL, był nie tylko utalentowanym dziennikarzem i publicystą muzycznym. Okazał się także utalentowanym tekściarzem piosenek, które śpiewały największe gwiazdy polskiej estrady, m.in. – Czesławem Niemen, Ada Rusowicz czy Anna German.

Z okazji rocznicy urodzin naszego znakomitego krajana, zapraszamy Państwa do zapoznania się z jego życiorysem.

Zbigniew Szczęsny Adrjański urodził się 2 lutego 1932 roku w Brześciu nad Bugiem. Na Polesiu spędził dzieciństwo i lata wojenne. Po wojnie rodzina Adrjańskich repatriowała się do Polski i osiadła na Pomorzu. Zbigniew ukończył Państwowe Gimnazjum i Liceum Humanistyczne im. Bolesława Chrobrego w Sopocie. Po uzyskaniu matury studiował języki i literatury słowiańskie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Warszawskiego (1950–1955) uzyskując tytuł magistra.

Debiutował jako dziennikarz w redakcji „Po prostu” współpracując z działem studenckim tego czasopisma. W 1955 roku został kierownikiem działu kulturalnego i członkiem kolegium tygodnika „Nowa Wieś”. Był jednym ze współtwórców nowej formuły tego czasopisma, które przekształciło się w ilustrowany magazyn dla młodzieży wiejskiej. Redagował tam strony kulturalne, dodatek literacki, kolumny folklorystycznego „Jarmarku Sensacji” oraz inne materiały. Współtworzył liczne wydawnictwa klubowe tygodnika „Nowa Wieś”, pisał reportaże, felietony i artykuły na temat wsi polskiej. W 1961 roku opublikował spisane przez siebie wspomnienia artysty cyrkowego, klowna Edwarda Manca.

Jednocześnie współpracował z Polskim Radiem (Redakcja Wiejska, Naczelna Redakcja Muzyczna, Program III PR) jako dziennikarz, reporter, autor audycji i magazynów. Był pomysłodawcą Radiowych Giełd Piosenki, które prowadził jako prezenter i konferansjer w latach 1963–1973. Redagował audycje muzyczne: „Zwierzenia Prezentera”, „Spotkania przy fortepianie” (z udziałem twórców polskich piosenek). Dla Redakcji Literackiej Programu III nagrywał tzw. powieść improwizowaną pt. „Głosem Lwa” (współautorzy: Lew Kaltenberg, Juliusz Głowacki, Walentyna Toczyska). Był również współpracownikiem i prezenterem telewizyjnego magazynu kulturalnego „Niedzielna Biesiada”.

W latach 1973–1976 był redaktorem naczelnym programów rozrywkowych TVP. Nieco później w latach 1982-1985 został dyrektorem naczelnym i artystycznym Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych. Potem pracował jako Dyrektor naczelny i artystyczny Stołecznego Biura Imprez Artystycznych (1985–1988). Nie zaprzestał również pomimo wielu obowiązków związanych z pracą dyrektorską działalności dziennikarskiej, pisząc do wielu czasopism kulturalnych, magazynów ilustrowanych i miesięczników specjalistycznych.

Stale współpracował z „Gazetą Muzyczną”, Radiem Lider, Naszą Rodziną i wydawnictwem klubowym „Synkopa”.

W czasach PRL Zbigniew Adrjański zasiadał w kierowniczych gremiach organizacji młodzieżowych, m.in. ZSM (Związek Młodzieży Socjalistycznej) oraz stowarzyszeń, jednoczących twórców muzycznych i estradowych. Był sekretarzem Rady Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, wiceprezesem Związku Polskich Autorów i Kompozytorów (ZAKR). Był także współzałożycielem i prezesem Polskiego Stowarzyszenia Estradowego

Zbigniew Adrjański był mężem aktorki i piosenkarki Lucyny Arskiej, dla której przekładał z języka rosyjskiego teksty cygańskich romansów. Jako autor piosenek współpracował z największymi gwiazdami polskiej estrady. Wielu z nich podobnie jak Zbigniew Adrjański miało korzenie na terenach leżących w granicach ZSRR. Dla Czesława Niemena z leżących w sowieckiej Białorusi Wasiliszek, napisał tekst do piosenki pt. „Płonąca stodoła”. Był także autorem tekstów piosenek, śpiewanych przez urodzoną wilniankę Adę Rusowicz, czy Annę German, Polkę z wyboru, urodzoną w miejscowości Urgencz w sowieckim Uzbekistanie.

Polesia czar…

Sentyment Zbigniewa Adrjańskiego do ludzi ze Wschodu był całkiem wytłumaczalny. Jego korzenie rodzinne były bowiem mocno związane z Kresami. Opowiadał o tym zresztą sam Zbigniew m.in. w książce pt. „Polesia czar. Wspomnienia, gawędy, opowieści”.

Książka Zbigniewa Adrjańskiego, fot.: archiwummeryorzeszko.blogspot.com

W recenzji na to dzieło, opublikowanej na blogu literackim „archiwum mery orzeszko” czytamy, że prababka Zbigniewa – Stefania, urodzona w Boćkach na Podlasiu, była córką polskiej szlachcianki Leokadii Sadowskiej i Jana Kimmera, Holendra pochodzącego z Żuław.

Holender trafił na Podlasie, by na zamówienie księcia Sapiehy wybudować prawdziwy holenderski wiatrak. Książę wpadł bowiem na pomysł, że skrzydła wiatraka będą odstraszać bociany, a bociany, jak wiadomo, przynoszą dzieci. Miałby więc ten wiatrak działanie antykoncepcyjne. Idea ta podobała się księciu, jednak nie przypadła do gustu mieszkańcom wsi Boćki, którzy nie chcieli wcale ograniczać liczby dzieci.

Oto jak ich reakcję na pomysł Sapiehy opisał Zbigniew Adrjański:

„Główną ulicą Bociek (główną i jedyną, która ginie w szczerym polu) przemaszerowała demonstracja. Polacy, Rusini, Żydzi śpiewali zgodnym chórem „Gdy naród do boju wystąpił orężem”. Wołano też: „Nie będzie Sapieha zaglądał nam do łóżek!”.

W tej sytuacji książę Sapieha wycofał się z budowy wiatraka, a przybyły Holender został bez pracy. Zdążył jednak w międzyczasie uwieść polską szlachciankę, został więc na Podlasiu, ożenił się, a z tego małżeństwa urodziło się pięć córek, którym założył małą fabryczkę porcelany. Jedną z tych córek była Stefania, która wyszła za Antoniego Andryjańskiego, syna zubożałego rodu z Andryjanek na Podlasiu (rodowe dobra zostały im odebrane przez carskie władze jeszcze po powstaniu listopadowym). Niestety, młody mąż wpadł nieszczęśliwie do przerębla na zmarzniętym Bugu, przeziębił się i umarł, zostawiając wdowę z dwójką dzieci. W tej sytuacji babcia Stefania zaangażowała się do pracy w dużej mleczarni w Rohaczewie pod Mohylewem (w majątku pana Łaszkiewicza), gdzie pod jej kierunkiem 200 zatrudnionych kobiet produkowało masła i sery na potrzeby dworu carskiego w Petersburgu.

Dostawała stamtąd listy i dyplomy z podziękowaniami, które przechowywała starannie aż do czasu rewolucji październikowej, kiedy to musiała uciekać przed bolszewikami. W jej domu zjawiło się wtedy Czeka w osobie znajomego Wani Kriwoszeina, który wcześniej mieszkał u niej na stancji, a ona żywiła go za darmo i ratowała z różnych tarapatów. Wania proponował, by została w Rohaczewie i nadal produkowała sery, tym razem nie dla burżujskich krwiopijców, ale dla robotników i chłopów. Kiedy nie chciała, Wania próbował ją aresztować, bo „syn u Dowbora-Muśnickiego, córka u Denikina, a pani na władzę sowiecką bluźni”, jednak w końcu puścił ją do Polski.

Stanisław Adrjański, ojciec Zbigniewa, rzeczywiście walczył w szeregach I Korpusu Polskiego w Rosji (formacja dowodzona przez generała Józefa Dowbora-Muśnickiego).W odrodzonej Polsce w 1930 roku został urzędnikiem w Dyrekcji Dróg Wodnych (dyrekcja na siedem województw mieściła się w Wilnie, a potem w Brześciu nad Bugiem) i zajmował się inspekcją szlaków wodnych na Polesiu. W związku z wykonywanym zawodem znał na pamięć wszystkie poleskie rzeki, rzeczki, mosty i przepusty wodne. Stanisław Adrjański był nie tylko urzędnikiem, lecz także artystą malarzem. W młodości studiował malarstwo u Fałata i Ruszczyca, a już w wieku dorosłym utrzymywał kontakty z niezwykłym malarzem z Wilna, który uchodził za jasnowidza i wizjonera. Nazywał się Marian Grużewski i był znanym portrecistą. Urzędnik Dyrekcji Dróg Wodnych zachwycał się niesamowitymi pejzażami wilnianina, a nawet sam malował obrazy w podobnym stylu.

Przedwojenny świat Polesia, malowany przez Zbigniewa Adrjańskiego w książce „Polesia czar. Wspomnienia, gawędy, opowieści”, jest różnorodny i arcyciekawy. To duchy pokazujące się żywym (w tym duchy dwóch jego dziadków, rodzonego i przyszywanego, jeden dziadek po śmierci śpiewał piosenkę o Heli, a drugi jeździł dorożką), dziady wędrowne (słynne ukraińskie „didy” obdarzone paranormalnymi właściwościami, dziewiętnastowieczny cudotwórca z Pińska (pisał też o nim Kraszewski w swoich „Wspomnieniach Wołynia, Polesia i Litwy”), prawosławny batiuszka „co latał ptakiem”, marynarze Flotylli Rzecznej stacjonujący w Pińsku, groźny wojewoda poleski urzędujący w Brześciu (budzący postrach Wacław Kostek-Biernacki) i słynny kresowy kawalerzysta generał Stanisław Bułak-Bałachowicz (zamieszczony w książce Zbigniewa Adrjańskiego pt. „Wykład Bułak-Bałachowicza o prawdziwych jajach, jakie powinien mieć kawalerzysta” z ciągłymi wezwaniami „pani Rodziewiczówna, pani teraz nie słucha” to majstersztyk kabaretowego humoru).

Ten barwny kresowy świat skończył się krwawo w 1939 roku.

Zbigniew Adrjański pisał:

„W dramatycznych okolicznościach, po siedemnastym września, uciekałem z rodzicami i małym braciszkiem Ryśkiem z Baranowicz – w stronę Stolina. Polesie stało w ogniu. Cofał się Korpus Ochrony Pogranicza – odstrzeliwując się przed sowieckimi „taczankami”. Paliły się polskie dwory i domy wojskowych osadników. Chłopi wychodzili na drogi pełne uchodźców, niosąc w chustach zawinięte topory i kosy. Słychać było pomruk „Rezat’ panów”. Uciekaliśmy zatem w stronę szlacheckich zaścianków pod Stolinem.”

Autorka cytowanej wyżej recenzji na blogu „archiwum mery orzeszko” nazwała książkę Zbigniewa Adrjańskiego pt. „Polesia czar. Wspomnienia, gawędy, opowieści” uroczą gawędą literacka i chyba najbardziej dowcipną książką o polskich Kresach Wschodnich, jaką kiedykolwiek czytała.

Zmarł nasz znakomity krajan Zbigniew Adrjański 2 maja 2017 roku w Kiełpinie (woj. Mazowieckie). Został pochowany w nowej części kiełpińskiego cmentarza przy ul. Cienistej.

Przygotował Adolf Gorzkowski/Znadniemna.pl

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content