HomeHistoriaRozmowa z dr. Piotrem Kościńskim, twórcą filmu „Krew na bruku. Grodno 1939”, z okazji 10-lecia premiery

Rozmowa z dr. Piotrem Kościńskim, twórcą filmu „Krew na bruku. Grodno 1939”, z okazji 10-lecia premiery

Dziesięć lat temu – we wrześniu 2014 roku – najpierw w Warszawie, a potem również w Grodnie, odbyła się premiera filmu o wydarzeniach, których 85. rocznica przypada na dni 20 – 22 września. Obraz opowiada o bohaterskiej obronie Grodna przed Sowietami we wrześniu 1939 roku i nosi tytuł „Krew na bruku. Grodno 1939”.

Zdjęcie z premierowego pokazu filmu „Krew na bruku. Grodno 1939” dla działaczy Związku Polaków na Białorusi w Grodnie

Film o obronie Grodna w dniach 20-22 września 1939 roku powstał dzięki staraniom Fundacji Joachima Lelewela i udziale samych grodnian. Latem 2014 roku portal Znadniemna.pl uzbierał wśród grodnian i Polaków, mieszkających w innych regionach Białorusi, na potrzeby ekipy filmowej kwotę równowartą ponad 9-ciu tys. złotych.

Pieniądze te umożliwiły filmowcom między innymi pokrycie wydatków, związanych z ich tajną, ze względu na nieprzychylność białoruskich władz, wizytą w grodzie nad Niemnem, w którym ekipie z Warszawy udało się zrobić kilka potrzebnych do filmu ujęć na ulicach miasta.

Zdjęcie z planu filmowego podczas kręcenia obrazu „Krew na bruku.grodno1939”

Pomysłodawcą i producentem filmu „Krew na bruku. Grodno 1939” jest prezes Fundacji Joachima Lelewela dr Piotr Kościński, któremu zadaliśmy kilka pytań z okazji dziesięciolecia premiery filmu, niezwykle ważnego z punktu widzenia wypełniania kart historii Polski i Białorusi, przemilczanych w ciągu dziesięcioleci komunistycznego panowania w naszej części Europy po II wojnie światowej.

Dziesięć lat temu odbyła się premiera filmu „Krew na bruku. Grodno 1939”. Byłeś inicjatorem powstania tego obrazu. Dlaczego zdecydowałeś się nakręcić taki film?

– Odpowiedziałem wtedy na prośby przyjaciół ze Związku Polaków na Białorusi, w tym Wasze, czyli redakcji Znadniemna.pl. Podczas jednego z pobytów w Grodnie, był to chyba rok 2013, usłyszałem propozycję, by stworzyć film dokumentalny o obronie Grodna we wrześniu 1939 roku. Uznałem, że jest to znakomity pomysł. Sprawą zajęła się Fundacja Joachima Lelewela, której jestem prezesem. W produkcję bezpośrednio zaangażował się także członek władz Fundacji Lelewela, reżyser i scenarzysta Janusz Petelski, a potem także znany filmowiec i autor wielu scenariuszy Robert Miękus. Mieliśmy duży problem z pozyskaniem funduszy na film. Pomogło nam wówczas m.in. Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Pieniądze zbierał też Związek Polaków na Białorusi, zorganizowaliśmy także tzw. crowdfunding, czyli zbiórkę za pośrednictwem jednej z platform internetowych. A potem realizowaliśmy film, kręcąc sceny batalistyczne w Twierdzy Modlin. Wśród ekspertów wypowiadał się w filmie m.in. dr Ihar Melnikau, historyk z Białorusi, niedawno skazany przez reżim Łukaszenki na cztery lata kolonii karnej…

Pracując nad filmem o obronie Grodna ciągle zgłębiałeś wiedzę o postaciach, które były związane z tą historią. Napisałeś nawet książkę o Benedykcie Serafinie, który dowodził obroną Grodna przed Sowietami. Między innymi z Twojej książki dowiedzieliśmy się, że po wojnie, podczas której przeszedł szlak bojowy z Armią generała Andersa, major Benedykt Serafin wrócił do Polski Ludowej, gdzie do końca życia musiał ukrywać fakt swojej biografii, związany z wydarzeniami z września 1939 roku. Jak dużo, Twoim zdaniem, nieodkrytych tajemnic wciąż jest w historii obrony Grodna przed Sowietami?

Piotr Kościński w Grodnie, podczas prezentacji swojej książki o dowódcy obrony Grodna w 1939 roku Benedykcie Serafinie

– Akurat o obronie Grodna wiemy już wiele – w sumie wiadomo dokładnie, gdzie i przez kogo został spalony który sowiecki czołg i jakie były losy jego załogi. Udało się odnaleźć zdjęcia Tadzika Jasińskiego, którego Sowieci przywiązali do wieży atakującego czołgu – a przecież byli białoruscy historycy, którzy kwestionowali istnienie tej ofiary walk o Grodno. Tym niemniej sporo spraw wciąż wymaga zbadania. Pytanie jednak, czy znajdziemy jeszcze jakieś nieznane dotąd dokumenty albo relacje? Co najmniej jeden obrońca Grodna wciąż żyje po polskiej stronie granicy, może zresztą być ich więcej, trzeba więc odnajdywać tych ludzi, zbierać informacje, dokumentować świadectwa. Niestety, w samym Grodnie prowadzenie takich badań jest po prostu niemożliwe – z punktu widzenia władz, sowiecka agresja była przecież czymś jak najbardziej słusznym, a ówcześni dowódcy, nacierających na miasto oddziałów Armii Czerwonej, mają na Białorusi swoje pomniki i ulice.

Czyje losy należałoby lepiej poznać, żeby zrozumieć dlaczego mianowicie Grodno, jako jedyne duże miasto na Wschodnich Kresach Polski, stawiło względnie skuteczny zbrojny opór bolszewickiej agresji?

– Polecam film pt. „Fatalny rozkaz. Wilno 1939”, który 19 września o godz. 20.00 został wyemitowany na antenie TVP Historia i na pewno będzie tam powtarzany również w późniejszych terminach. Wilno było znakomicie przygotowane do obrony, ale zadecydował jeden rozkaz gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego. Scenę zamordowania przez Sowietów tego dowódcy można zobaczyć zresztą w filmie „Krew na bruku. Grodno 1939”. Otóż generał Olszyna-Wilczyński przekazał z Grodna rozkaz, by polscy żołnierze nie walczyli w Wilnie, lecz wycofali się z miasta na Litwę. Zadecydowało to o tym, że obrona Wilna przed Sowietami trwała zaledwie jeden dzień. Z kolei Lwów, poczynając od 12 września, bronił się przed Niemcami. Gdy podeszli Sowieci, walka z dwoma wrogami na raz nie miała szans powodzenia. Obrońcy Lwowa mieli trzy możliwości: poddać się Niemcom, poddać się Sowietom lub próbować się przedzierać 140 km do węgierskiej granicy. Gen. Władysław Langner wybrał oddanie miasta Sowietom, co przyniosło dramatyczne skutki, bo niemal wszyscy oficerowie polscy zginęli w 1940 roku, zamordowani przez NKWD. Twierdza w Brześciu nad Bugiem broniła się przed Niemcami do 17 września, ale większość polskich żołnierzy wycofała się z niej na wiadomość o sowieckiej agresji. Jeden z fortów walczył jednak z Niemcami, a potem także z Sowietami, do 26 września –mało kto o tym wie, a szkoda…

Z pozostałych, większych miast na wschodzie Polski tylko Grodno było przygotowane do obrony. I walczyło bardzo skutecznie przez trzy dni.

Kiedy pracowałeś nad filmem „Krew na bruku. Grodno 1939”, rozmawialiśmy, że byłoby dobrze, żeby o obronie Grodna we wrześniu 1939 roku nakręcony został pełnometrażowy film fabularny. Dwa lata temu taki film pt. „Orlęta. Grodno 1939” w reżyserii Krzysztofa Lukaszewicza rzeczywiście wszedł na ekrany polskich kin. Czy ten film spełnił Twoje oczekiwania?

– Krzysztof Łukaszewicz nakręcił w istocie rzeczy film nie o obronie Grodna, lecz o losach jakiegoś wymyślonego przez niego miasta na polskich Kresach i o niełatwych stosunkach między ludnością polską, a żydowską. Jest to opowieść ciekawa, ale tak naprawdę ma niespecjalnie wiele wspólnego z samym Grodnem i jego dramatycznymi losami we wrześniu 1939 roku.

Jak sądzisz, dlaczego nie zobaczyliśmy w filmie Łukaszewicza bohaterów, o których opowiada film „Krew na bruku. Grodno 1939”, na przykład – majora Benedykta Serafina, czy wiceprezydenta miasta Romana Sawickiego?

– Film Krzysztofa Łukaszewicza pt. „Orlęta. Grodno 1939”, jeśli patrzeć na niego jako na film o obronie Grodna, pełny jest poważnych błędów historycznych. Obronę miasta kręcono w Poznaniu, który niespecjalnie jest do Grodna podobny. Owszem, na filmie widać rzekę – ale ona nie wygląda ani trochę na Niemen; widać jakąś starówkę, która w ogóle nie przypomina grodzieńskiej. Głównym bohaterem filmu Łukaszewicza jest młody Żyd, który Polskę uważa za swoją ojczyznę i postanawia za nią walczyć. To ciekawy i piękny przekaz, ale niezgodny z faktami historycznymi – wiadomo przecież kto i gdzie walczył, a akurat takiej postaci we wrześniu 1939 roku w Grodnie nie było. Co więcej, w „Orlętach” nie ma ani jednej postaci historycznej. To pokazuje, że film tak naprawdę nie przedstawia obrony Grodna, lecz jest całkowicie wymyślony przez reżysera i zarazem autora scenariusza. Dodam, że w „Krwi na bruku…” przez chwilę grałem ja, jako wiceprezydent Roman Sawicki – i zostałem rozstrzelany przez Niemców (po czerwcu 1941 roku, podczas niemieckiej okupacji miasta -red.). Zaś grupa Polaków (w tym również pojawiający się w filmie mój syn Paweł – P.K.) została rozstrzelana przez Sowietów. Co ciekawe, było to kręcone dokładnie w tym samym miejscu w Twierdzy Modlin, co rozstrzelanie obrońców Grodna w „Orlętach”. Być może Krzysztof Łukaszewicz obejrzał nasz film?

Czy film „Krew na bruku. Grodno 1939” jest oglądany?

– Można bez problemu obejrzeć ten film na YouTube. Obecnie, gdy rozmawiamy, ma 212 tys. wyświetleń. Sporo z nich miało miejsce po wejściu na ekrany kin „Orląt” Łukaszewicza. Mam wrażenie, że wielu widzów wracało do domu z kina po obejrzeniu „Orląt” i wpisywało w Google słowa „Grodno 1939”… Nasz film można też obejrzeć w wersji angielskiej, nosi tytuł „Blood on the pavement. Grodno 1939”.

Dziękujemy za rozmowę.

Zachęcamy do oglądania filmu „Krew na bruku. Grodno 1939” na YouTube:

Znadniemna.pl, zdjęcia pochodzą z archiwum redakcji Znadniemna.pl i Piotra Kościńskiego

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content