HomeHistoria80-lecie Bitwy pod Surkontami. Tragiczny los dowódcy i żołnierzy, których zwalczano nawet po śmierci

80-lecie Bitwy pod Surkontami. Tragiczny los dowódcy i żołnierzy, których zwalczano nawet po śmierci

80 lat temu, 21 sierpnia 1944 roku, oddział Armii Krajowej pod dowództwem cichociemnego majora Macieja Kalenkiewicza stoczył bitwę z batalionem NKWD. Była to pierwsza bitwa Wojska Polskiego z Sowietami od czasu zdradzieckiego ataku z września 1939 roku.

Dwa lata temu – 25 sierpnia 2022 roku – reżim dyktatorski Łukaszenki, będącego duchowym spadkobiercą stalinowskich zbrodniarzy z NKWD, zemścił się na poległych Polakach i z użyciem ciężkiego sprzętu zrównał z ziemią cmentarz wojenny w Surkontach. Spoczywały na nim szczątki uczestników boju sprzed 80. lat oraz urodzonego w Pacewiczach pod Wołkowyskiem legendarnego akowskiego dowódcy majora Macieja Kalenkiewicza. Dowódcy, który nawet po śmierci podzielił los swoich podkomendnych, stając się ofiarą popełnionej przez panujący na Białorusi reżim zbrodni bezczeszczenia zwłok żołnierzy i niszczenia pamięci o polskich bohaterach II wojny światowej.

Wydarzenia sprzed 80. lat rozegrały się w okolicach Puszczy Rudnickiej, w której zebrały się oddziały Armii Krajowej. Schroniły się w niej przed wojskami sowieckimi, które rozpoczęły rozbrajanie Polaków po wspólnej walce z Niemcami w ramach operacji „Ostra Brama”.

Operacja w założeniu miała na celu odbicie Wilna z rąk niemieckich przez Armię Krajową. AK wystąpiłaby wówczas w charakterze gospodarza wobec nacierającej Armii Czerwonej. Sowieci przyłączyli się do walk o miasto i wykorzystali operację do rozpracowania i aresztowania oficerów i żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego.

Ostatni bój Kalenkiewicza

Do puszczy dotarł także oddział pod dowództwem majora Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”. Kalenkiewicz był nietuzinkową postacią. Już przed wojną wpadł na pomysł wykorzystywania w celach dywersyjnych świetnie wyszkolonych skoczków spadochronowych. Po klęsce wrześniowej walczył najpierw u boku legendarnego Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, a następnie przedostał się na Zachód, gdzie forsował utworzenie specjalnej grupy elitarnych spadochroniarzy. Potężnym entuzjastą planu okazał się Winston Churchill, który dał zielone światło planom szkolenia cichociemnych.

Sam Kalenkiewicz również przeszedł szkolenie. Skok, dzięki któremu powrócił do okupowanej ojczyzny, wykonał w grudniu 1941 roku. Początkowo trafił do Komendy Głównej AK. W marcu 1944 roku został oddelegowany na rodzinną Nowowgródczyznę.

Żołnierze Armii Krajowej, dowodzeni przez majora Macieja Kalenkiewicza, fot.: archiwum Kazimierza Krajewskiego

Wraz ze swoim oddziałem miał wziąć udział w operacji „Ostra Brama”, ale w drodze do Wilna został powstrzymany przez Niemców. W walce z wrogiem Kalenkiewicz odniósł poważne rany, które doprowadziły do amputacji prawej ręki.

W Puszczy Rudnickiej połączył się z wojskami Armii Krajowej, wycofującymi się z Wilna i objął dowództwo nad jednostkami, które postanowiły podjąć walkę z Armią Czerwoną.

– Chciał kontynuować działalność konspiracyjną. Wiedział, że sama obecność naszych partyzantów będzie istotna. Bardzo ważną rolę przykładał do działań informacyjno-propagandowych – mówił o legendarnym dowódcy dr hab. Patryk Pleskot w audycji Tadeusza Płużańskiego „Historia na dziś”.

Bitwa z NKWD

21 sierpnia 1944 roku oddział majora Macieja Kalenkiewicza spotkał pod Surkontami batalion wojsk NKWD. Sowieci otoczyli wieś, ale niespodziewanie zostali ostrzelani przez Polaków w trakcie pokonywania podmokłych terenów otaczających Surkonty. Ostrzał zmusił ich do ucieczki, przegrupowania sił i oczekiwania na nadejście posiłków.

Major „Kotwicz” pozostał we wsi z ciężko rannymi towarzyszami broni. Pozostali akowcy wycofali się na bezpieczne pozycje.

Po kilku godzinach Sowieci ponowili atak, tym razem wsparty nalotem bombowym. Szybko zdobyli wieś, którą następnie spalili i zabili pozostałych przy życiu Polaków. W bitwie zginął major Maciej Kalenkiewicz oraz 36 polskich żołnierzy i kilkunastu cywilów. Po stronie sowieckiej zginęło prawdopodobnie kilkadziesiąt osób.

Cmentarz w Surkontach

Sowieci zabronili grzebania polskich żołnierzy na miejscowym katolickim cmentarzu parafialnym. Poległych w boju pogrzebano zatem w pobliżu wsi obok bardzo zaniedbanej mogiły powstańców styczniowych, którą wskazał jeden z miejscowych mieszkańców. Mogiły potajemnie poświęcił miejscowy proboszcz, za co był potem wzywany na przesłuchania. Powstała pośrodku pól uprawnych prowizoryczna mogiła żołnierzy zachowała się dzięki uporowi miejscowej ludności, która nie dopuściła do jej zaorania na potrzeby lokalnego kołchozu. Przez dziesięciolecia panowania Sowietów nikt nie odważył się na zniszczenie nekropolii, choć propaganda próbowała rozpowszechniać zmyśloną historię o tym, spoczywający pod Surkontami polscy żołnierze polegli w boju z Niemcami.

Latem 1972 roku cmentarz, jako pierwszy Polak z zagranicy, odwiedził przyjaciel „Kotwicza”, absolwent Politechniki Lwowskiej, żołnierz Obwodu Wileńskiego AK, ofiara represji NKWD, Bolesław Krzyżanowski. W towarzystwie miejscowych obejrzał pole bitwy, w tym widoczne jeszcze leje po wybuchach, kamieniami wyznaczył miejsce cmentarza, wykonał fotografie, wykonał szkic i przewiózł cały materiał do Polski. We Wrocławiu sporządził opis terenu i przesłał rodzinie poległych (żonie „Kotwicza”, Irenie Kalenkiewiczowej oraz jego córce, Danucie Wołągiewiczowej, Helenie Nikicicz i Czesławowi Zgorzelskiemu).

W 1980, w miejscu grobu „Kotwicza”, jeden z mieszkańców wsi położył kamień, co było pierwszą formą wskrzeszenia pamięci poległych. Był to fragment pomnika z dawnego cmentarza powstańców styczniowych, znajdującego się obok wykarczowanych potem jałowców i kępy sosen. W 1981 Surkonty odwiedziła starsza córka Kalenkiewicza. Kamień ułożony rok wcześniej jeszcze wówczas leżał. Przez cmentarz pracownicy kołchozu „Prawda” w Bałtiszkach dwa razy dziennie przepędzali bydło na pastwisko. Mieszkańcy w tych czasach bali się jeszcze mówić na temat poległych Polaków.

Dopiero u schyłku istnienia ZSRR pojawiła się okazja godnego upamiętnienia poległych żołnierzy. W 1988 starania o upamiętnienie mogiły podjął historyk, Cezary Chlebowski. Pomysłem zainteresowano Konsulat Generalny RP w Mińsku, który do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Białoruskiej SRR wystosował trzy noty (listopad 1988, kwiecień i wrzesień 1989). Odbywano rozmowy z ministerstwem, władzami wojewódzkimi i rejonowymi. Zgoda na upamiętnienie w końcu zapadła, ale niezgodności dotyczyły treści napisu na tablicy pamiątkowej. Rosjanie zaproponowali tekst: Polskim żołnierzom Armii Krajowej poległym w 1944 roku. Tekst taki nie był do przyjęcia dlatego, że w 1944 w okolicy przebywali okupanci niemieccy, a potem Sowieci i tablica mogła fałszować historię. Strona polska zabiegała o to, by na tablicy była zawarta dokładna data: 21 sierpnia 1944, która bezsprzecznie wskazywała przeciwnika. Po dalszych ustaleniach, a także przemianach politycznych w ZSRR nadeszła zgoda i można było przystąpić do odbudowy cmentarza. W okresie rozpoczęcia robót na cmentarzu stał już krzyż postawiony przez Kazimierza Sosnowskiego z Wilna, prezesa Fundacji Kultury Polskiej, na którym przybito tabliczkę przywiezioną przez Irenę Kalenkiewiczową.

Cmentarz w Surkontach w latach 90. minionego stulecia, fot.: Polska Zbrojna

Cmentarz, ostatecznie odbudowany staraniem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa na podstawie materiałów Krzyżanowskiego, został otwarty 8 września 1991 roku. W uroczystości otwarcia udział wzięli m.in. Irena Kalenkiewiczowa, wdowa po ppłk. „Kotwiczu”, a także kilku żyjących jeszcze uczestników bitwy. Obiekt powstał dzięki pomocy władz rejonu i wsi Surkonty, Bałtiszki, Pielasa, polskiej, litewskiej i białoruskiej ludności tych wsi i pracowników kołchozu „Prawda” w Bałtiszkach. Betonowe krzyże odlano w kołchozie w formach przywiezionych z Polski, przy czym konieczne było nauczenie kołchoźników odlewania betonu. Budowy kamiennego muru otaczającego nekropolię podjęła się wędrowna ekipa Tatarów. Pracami zarządzał Ryszard Bączkowski.

2018 rok. Obchody 74.rocznicy Bitwy pod Surkontami, fot.: Fundacjapolonika.pl

2017 rok. Obchody 73. rocznicy Bitwy pod Surkontami

Próby niszczenia i dewastacja cmentarza

W maju 2013 roku lokalny kołchoz rozpoczął budowę ośrodka hodowli krów w odległości około trzydziestu metrów od cmentarza. Tak bliskie sąsiedztwo obory mogło doprowadzić do przedostania się nieczystości na mogiły Polaków. Sprawę sygnalizowała prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi, a zapytanie w tej sprawie do ministra spraw zagranicznych złożył prezydent RP Andrzej Duda. Ośrodek hodowli krów ostatecznie zbudowano, ale cmentarz z tego powodu nie ucierpiał.

Wygląd cmentarza wojennego w Surkontach przed zrównaniem go z ziemią przez reżim Łukaszenki, fot.: Wikipedia.org/Robert Wielgórski

Fragment nekropolii w Surkontachprzed jej zniszczeniem. Po prawej – krzyż na grobie dowódcy – Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, fot.: Wikipedia.org/Robert Wielgórski

Do bestialskiego aktu wandalizmu i bezczeszczenia zwłok poległych Polaków doszło 25 sierpnia 2022 roku. Z samego rana tego dnia na cmentarzu w Surkonach pojawiły się buldożery i inny ciężki sprzęt budowlany za pomocą którego mogiły polskich żołnierzy zostały zrównane z ziemią.

Ciężki sprzęt budowlany, za pomocą którego reżim Łukaszenki niszczył cmentarz w Surkontach

Zrównany z ziemią cmentarz w Surkontach

Prowizoryczne krzyże, stawiane na miejscu zburzonego cmentarza wojennego w Surkontach przez miejscowych Polaków

Wówczas na Białorusi trwała  szeroko zakrojona kampania antypolska, a w jej ramach aktywnie niszczono ślady obecności Polaków na ziemiach białoruskich. Na polecenie władz w Mińsku na Białorusi zniszczono kilka większych polskich nekropolii wojennych i kilkanaście mniejszych miejsc pamięci. W reakcji na zrównanie z ziemią cmentarza w Surkontach Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych złożyło ostry protest na ręce białoruskich dyplomatów.

Znadniemna.pl na podstawie Polskieradio.pl/Wikipedia.org, na zdjęciu tytułowym: 1944rok, Maciej Kalenkiewicz(na białym koniu) wśród swoich żołnierzy, fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content