Dzisiaj mija 96. rocznica urodzin naszej krajanki Anny Marii Borowskiej, córki oficera Korpusu Ochrony Pogranicza ppor. Franciszka Popławskiego, który zginął w Katyniu w kwietniu 1940 roku.
Anna Maria urodziła się 20 lipca 1928 roku w Łużkach (przed wojną na Wileńszczyźnie, a obecnie w obwodzie witebskim na Białorusi – red.), gdzie stacjonowała jednostka jej ojca, ppor. Franciszka Popławskiego – oficera zawodowego Korpusu Ochrony Pogranicza, który karierę wojskowego rozpoczynał w Legionach Polskich pod dowództwem Józefa Piłsudskiego, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości walczył m.in. w wojnie polsko-bolszewickiej. Został aresztowany przez NKWD 17 września 1939 roku.
Jego córka Anna Maria wywieziona została jako dziecko wraz z matką i trojgiem rodzeństwa do Kazachstanu, z którego w maju 1946 roku, jako osiemnastoletnia dziewczyna repatriowała się do Polski.
W Polsce Ludowej zamieszkała w województwie szczecińskim, podejmując pracę w PGR (Państwowe Gospodarstwo Rolne – polski odpowiednik sowieckich sowchozów – red.). Później przeniosła się do Gorzowa Wielkopolskiego gdzie pracowała m.in. w Zakładzie Urządzania Lasów. Nie udało jej się zdobyć wyższego wykształcenia. Żyła skromnie. Wyszła natomiast za mąż za Stanisława Borowskiego, któremu urodziła ich jedynego syna – Franciszka.
Przez całe życie Anna pielęgnowała pamięć o swoim zamordowanym przez Sowietów ojcu, a po upadku komunizmu w 1990 roku przyłączyła do Stowarzyszenia „Rodziny Katyńskie”. Po wielu latach pracy na rzecz tej organizacji została jej wiceprzewodniczącą w Gorzowie. Aktywnie działa również w miejscowym oddziale Związku Sybiraków i Apostolacie Maryjnym.
W 2007 została przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi.
Anna Maria Borowska doczekała się dwóch wnuków – Bartosza i Kamila.
W kwietniu 2010 roku Bartosz (ur. 1978 r.) opiekował się 82-letnią babcią podczas jej podróży w składzie blisko stuosobowej delegacji polskiej na czele z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim i jego Małżonką na jubileuszowe uroczystości 70-lecia zbrodni Katyńskiej pod Smoleńskiem.
Wcześniej córka poległego w Katyniu ppor. Franciszka Popławskiego odwiedziła Las Katyński tylko jeden raz. W 60. rocznicę zbrodni pojechała do miejsca kaźni pociągiem. Czas pokazał, że tylko ten jedyny raz mogła pomodlić się nad grobem ukochanego ojca. Los także sprawił, że życie pani Anny i jej wnuka dobiegło końca nieopodal tego miejsca.
Anna Borowska, urodzona Popławska, i jej wnuk Bartosz zginęli w katastrofie rządowego samolotu pod Smoleńskiem wraz z 96-cioma członkami delegacji i załogi samolotu.
Urodzona kresowianka Anna Maria Borowska i jej wnuk Bartosz Borowski 16 kwietnia 2010 r. zostali pośmiertnie odznaczeni Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a 20 kwietnia trumny z ich zwłokami spoczęły na Cmentarzu Komunalnym w Gorzowie Wielkopolskim.
Franciszek Borowski o matce i synu
Spisane przez dziennikarza Dariusza Barańskiego wspomnienie syna Anny Borowskiej Franciszka Borowskiego o poległych w katastrofie matce i synu, który towarzyszył babci w ostatniej drodze i podzielił jej tragiczny los, opublikowała w rocznicę tragedii smoleńskiej Gazeta Wyborcza:
„Przez całe życie się nasłuchałem i od mamy, i od babci o Katyniu. A teraz dalej ten Katyń w nas do śmierci pozostanie”
– mówi Franciszek Borowski. W katastrofie pod Smoleńskiem stracił matkę i syna.
Jego dziadek ppor. Franciszek Popławski walczył już jako legionista pod dowództwem Piłsudskiego, brał udział w wojnie 1920 r. W wolnej Polsce był żołnierzem zawodowym. Przed wojną służył w Łużkach w województwie wileńskim, w Korpusie Ochrony Pogranicza. Aresztowany 17 września 1939 roku, był osadzony w Kozielsku, a w kwietniu 1940 roku zamordowany w Lesie Katyńskim. To na jego grób, swojego ojca, chciała jeszcze raz pojechać córka Anna Borowska. Miała jechać pociągiem, jak 10 lat temu, kiedy po raz pierwszy modliła się przy grobie ojca. Jednak ze względu na wiek zdecydowano, że skoro jest okazja polecieć samolotem….
Towarzyszył jej wnuk Bartosz.
– Cieszyła się z tego wyjazdu, a syn bardzo chciał z nią pojechać, jako opiekun, ale też zobaczyć, bo przecież tak jak my wszyscy od dzieciństwa słuchał o dziadku, o Katyniu, zesłaniu do Kazachstanu. Zawsze gdy rodzina się zbierała, to przecież wspominano, więc się interesował. Może gdyby była młodsza, pojechałaby sama. Ale mama skończyła już 82 lata, a i przeżycia zrobiły swoje
– mówi Franciszek Borowski.
Drżącymi rękoma wyciąga z szuflady pamiątki: pożółkłe listy, kartki z Kozielska. Na nich rysowane ołówkiem przez kolegę portrety stojącego w celi ojca pani Anny. – On już wtedy coś przeczuwał. Nie mógł napisać do rodziny wprost: uciekajcie. Pisał i zagadkowo nalegał, żeby jechali do jego siostry – opowiada pan Franciszek. Rodzinę wywieziono jednak wkrótce do Kazachstanu, gdzie byli aż do 1946 roku. Tam ciężko pracowali i głodowali.
„Mama opowiadała o pracy w cegielni, o tym, jak wymykali się kraść, żeby nie zginąć z głodu. Do końca cierpieli głód, więc jak przyjechali do Polski, na ziemie zachodnie, to tak jakby Pana Boga za nogi chwycili. Mieli gdzie spać, dostali ziemniaki, pracę, mleka trochę od krowy i pracowali po 12 godzin w PGR-ze. A potem przenieśliśmy się do Gorzowa, żebym mógł chodzić do szkoły.
Życie mamy również po wojnie nie rozpieszczało, nie zdobyła wykształcenia z powodu tych przejść, ciężko pracowała fizycznie. Mówiła zawsze, że ma przepracowane 60 lat. I jeszcze te lata, które pracowała na zesłaniu. Żyliśmy skromnie, bez rozgłosu, ale z Bogiem. Kochaliśmy się wszyscy w rodzinie. Mama najbardziej się udzielała w Rodzinie Katyńskiej, w kościele w Apostolacie Maryjnym. Podczas uroczystości zawsze od lat stała w poczcie sztandarowym Rodziny Katyńskiej. Nigdy się nie spodziewaliśmy, że tak od nas odejdzie. A przede wszystkim, że razem z nią odejdzie mój syn. Nie mogę się z tym pogodzić – mówi Franciszek Borowski. Bartosz miał 31 lat, skończył studia inżynierskie na Akademii Rolniczej w Szczecinie, planował kiedyś skończyć studia magisterskie. Niedawno się jednak ożenił i pracował jako kierowca ciężarówki. – Chcieli się jakoś urządzić, planowali dziecko. A teraz…”
– panu Franciszkowi łamie się głos.
Kamil, brat Bartosza, dodaje przez łzy:
Jego żona była właśnie w Niemczech. Napisał jej kartkę: „Kocham Cię, do zobaczenia, do niedzieli”. I narysował dwa serca.
Znadniemna.pl na podst. Wikipedia.org/Gazeta Wyborcza, na zdjęciu tytułowym: trumny Anny Marii Borowskiej i jej wnuka Bartosza Borowskiego podczas Mszy pogrzebowej w kościele w Gorzowie Wielkopolskim, fot.: forumbielawa.pl.tl