Jeden z najbardziej znanych polskich reżyserów Andrzej Kondratiuk, autor filmów „Hydrozagadka”, „Wniebowzięci”, operator, scenarzysta, laureat wielu nagród, urodził się przed II wojną światową, 20 lipca 1936 roku, w Pińsku na Polesiu. Syn Krystyny i Arkadiusza Kondratiuków. Był starszym bratem reżysera Janusza Kondratiuka.
W czasie wojny do 1945 roku przebywał na zesłaniu w Kazachstanie. Wraz z rodziną przyjechał do Polski i zamieszkał w Łodzi.
Szukanie własnej drogi
W tym mieście w latach 1955-60 studiował na Wydziale Operatorskim Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi (PWSFTviT). Krótko – także na reżyserii (1962) wraz z młodszym bratem Januszem.
Był m.in. autorem pomysłu i współautorem scenariusza „Ssaków”, dzisiaj już klasycznej krótkometrażowej groteski wyreżyserowanej przez Romana Polańskiego. Przez prawie całe lata 60., kręcąc etiudy, krótkie metraże, ale też filmy oświatowe i pracując przy Polskiej Kronice Filmowej, szukał swojego stylu, własnej drogi.
Twórca kultowych filmów
Jego pełnometrażowym debiutem była zrealizowana w 1970 roku „Dziura w ziemi”. Choć z pozoru jest to typowy produkcyjniak ery gomułkowskiej, widać w nim już indywidualizm podejścia do tematu: dialogi oparte na improwizacji i uważne spojrzenie na rzeczywistość.
Jednym z najbardziej znanych filmów Andrzeja Kondratiuka jest „Hydrozagadka”, kryminalna komedia z 1971 roku z Józefem Nowakiem, Zdzisławem Maklakiewiczem, Romanem Kłosowskim, Ewą Szykulską, Franciszkiem Pieczką, Wiesławem Gołasem. Film w konwencji groteski i parodii znanych filmów sensacyjnych opowiada, jak podczas upałów w Warszawie znika woda. Superman As grany przez Józefa Nowaka podejmuje się rozwiązania zagadki. Film stał się pierwszym „kultowym” dziełem reżysera.
Dla samego Kondratiuka „Hydrozagadka” miała też dodatkowy wymiar, niezwykle osobisty: stała się początkiem ponad 45-letniego związku (małżeństwo zawarli 10 lat później) z Igą Cembrzyńską, z którą stworzyli wręcz legendarny związek. – Nie wyobrażam sobie życia bez niego. On jest dla mnie całym światem. Ja i Andrzej to jedno. Bez niego nie mam po co żyć – deklarowała aktorka i życie potwierdziło te słowa: zagrała w jego 12 filmach, była przy nim i opiekowała się aż do śmierci.
Po nieudanym, co przyznawał sam Kondratiuk, dramacie „Skorpion, panna i łucznik” (1972), przyszła kolej na „Wniebowziętych” (1973) i „Jak to się robi” (1973) – dwie kolejne „kultowe” produkcje. Zresztą już bodaj każdy następny jego film jest określany tym mianem… We „Wniebowziętych” po raz kolejny, po „Rejsie” Marka Piwowskiego, na planie spotkali się Zdzisław Maklakiewicz i Jan Himilsbach. Ta średniometrażowa (47 min), znowu w dużej mierze improwizowana, opowieść o dwóch facetach, którzy odlatują (dosłownie, gdyż wygraną w totolotka przeznaczają na latanie samolotem po Polsce), przepełniona jest lekko melancholijnym humorem i dobrotliwą ironią. To filozoficzna powiastka o potrzebie marzeń i bycia sobą o absolutnie ponadczasowym wymiarze. Co ciekawe, pełnometrażowe „Jak to się robi” z tymi samymi bohaterami nie robi już takiego wrażenia, choć oczywiście wciąż jest przezabawne i doskonale się ogląda.
„Reżyser prywatny”
Część filmów kręcił w Gzowie koło Pułtuska, gdzie mieszkał z żoną. Powstały tam wyjątkowe w polskiej kinematografii filmy realizowane za niewielkie pieniądze. Często były zapisem własnych doświadczeń z życia reżysera. Dlatego krytyk Tadeusz Lubelski pisał, że Andrzej Kondratiuk „dopracował się statusu reżysera prywatnego”.
Dowodem jest „Pełnia” (1979), zgodnie uznana za dzieło przełomowe. Ta opowieść o mężczyźnie zmęczonym robieniem kariery w mieście i uciekającym na zabitą dechami wieś, by „odebrać zaległy urlop za wszystkie minione lata” o dobre 20 lat wyprzedza podobne filmy zarówno polskie, jak i zagraniczne.
W swoim dorobku artysta miał m.in. takie filmy, jak „Wrzeciono czasu”, „Wniebowzięci”, „Cztery pory roku”.
Nasz bohater był także autorem widowisk telewizyjnych, producentem w prowadzonym przez żonę studiu. Jako niezależny producent w 1996 roku otrzymał Honorowego „Jańcia Wodnika” na przeglądzie filmowym Prowincjonalia dla zasłużonego twórcy kina „prowincjonalnego”.
Choroba i odcięcie się od świata
Na początku XXI wieku u Kondratiuka zdiagnozowano nowotwór. Kiedy wydawało się, że go pokonał, doznał udaru. To sprawiło, że właściwie całkowicie wycofał się z życia.
– Po pierwszym udarze Andrzej dokonał fatalnego wyboru: wmówił sobie, że powinien się zamknąć, nie pokazując w tym stanie nikomu. Żeby go zapamiętali jako młodego, aktywnego i pięknego mężczyznę. Odciął się od świata, od znajomych i od tego, co mu mogło pomóc – od rehabilitacji. Łudził się, że choroba przejdzie. Ale ona nie przechodzi – wspominał w jednym z wywiadów brat reżysera, Janusz Kondratiuk, który przez te lata się nim opiekował. Poświęcił temu zresztą swój ostatni film, przejmującą tragikomedię „Jak pies z kotem”.
Andrzej Kondratiuk zmarł 22 czerwca 2016 roku. Miał 80 lat.
A na pytanie, gdzie się urodził, odpowiedział: „na statku, tylko nikt nie pamiętał dokąd płynął. A dokąd ja płynę? Do kina, do filmu, który jest niepodobny do innych. Nie wiadomo, do jakiej szuflady mnie włożyć. Najlepiej wziąć oryginał i skremować, wpakować do szuflady z wygrawerowanym napisem: +artysta osobny+. To będzie wielka ulga dla krytyków” – powiedział w jednym z wywiadów.
Opr. Waleria Brażuk
Znadniemna.pl/Fot.: PAP/Piotr Kowalski