69 lat temu, 18 czerwca 1954 roku, zmarł w Grodnie zasłużony dla miasta kapłan, społecznik i pedagog, ks. Antoni Kuryłłowicz, założyciel w Grodnie Macierzy Szkolnej, organizacji, likwidowanej w grodzie nad Niemnem dwukrotnie, w wieku XX przez Sowietów, a w XXI przez reżim Łukaszenki.
Na kilka lat przed śmiercią, po aresztowaniu 17 lutego 1951 roku i skazaniu na łagry ks. Michała Aronowicza, wikariusza w parafii Znalezienia Krzyża Świętego (kościół pobernardyński), ks. Antoni Kuryłłowicz był jedynym duszpasterzem dla ponad 50 tys. katolików w grodzie nad Niemnem.
Przyszły zasłużony dla Grodna kapłan urodził się w 1876 roku w miejscowości Rotnica pod Druskiennikami (obecnie 8 kilometrów na północ od granicy z Białorusią po stronie litewskiej).
W wieku dwudziestu lat Antoni Kuryłłowicz wstąpił do seminarium duchownego w Wilnie i w cztery lata później otrzymał święcenia kapłańskie.
Początkowo pełnił funkcję wikarego w parafii przy kościele św. Rafała na Snipiszkach w Wilnie. Po śmierci dotychczasowego proboszcza spełniał zastępczo jego obowiązki. W tym czasie – do 1904 roku – udało mu się między innymi przeprowadzić gruntowny remont podupadającej już nieco świątyni.
W 1906 roku młody duchowny wyjechał do Paryża na dalsze studia teologiczne i filozoficzne. Tam też w trzy lata później w Akademii Katolickiej kierowanej przez biskupa Baudrillarta złożył pracę poświęconą „Prawu narodów podczas wojny z punktu widzenia moralnego” i otrzymał tytuł doktora filozofii scholastycznej.
Po powrocie w 1909 roku w rodzinne strony objął probostwo w Starych Trokach pod Wilnem, a rok później zaczął posługiwać w Grodnie, w kościele pobernardyńskim.
Pracę duszpasterską kapłan godził z obowiązkami prefekta w grodzieńskich szkołach średnich. Działał też w Komitecie Obywatelskim, do którego wstąpił w czasie okupacji miasta przez Niemców podczas I wojny światowej. Jako członek Komitetu Obywatelskiego, kapłan starał się wszystkich potrzebujących otaczać opieką nie tylko materialną, ale też moralną.
Odrestaurowanie budynku byłego klasztoru i założenie w nim szkoły
Za sprawą księdza Kuryłłowicza odrestaurowany został doszczętne zrujnowany kompleks budynków klasztoru pobernardyńskiego. W mocne jeszcze mury klasztoru wbudowano obiekt, w którym kapłan zorganizował szkołę – ochronkę z oddziałem szewskim, krawieckim, hafciarskim i trykotażowym.
Z czasem dzięki staraniom duchownego odbudowano również sam kościół , a także gruntownie przebudowano plebanię.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w roku 1918, ksiądz Kuryłłowicz założył w Grodnie koło Macierzy Szkolnej, którego został prezesem.
Jednym z celów oświatowej organizacji było zakładanie szkół – powszechnych, średnich, zawodowych, a także prowadzenie różnego rodzaju kursów.
Założenie szkoły oznaczało wówczas zorganizowanie jej od podstaw. Zacząć należało od znalezienia budynku i przystosowania go do potrzeb szkoły. Dopiero potem można było gromadzić wyposażenie, angażować nauczycieli. Nie było to zadanie łatwe, ale i ta działalność kapłanowi – społecznikowi nie wystarczała.
Funkcje proboszcza, prefekta i prezesa koła Macierzy duchowny godził ze stanowiskiem radnego miasta Grodna. „W tej roli odznaczał się zawsze wielką dbałością o dobro miasta i podniesienie kultury, kierując się taktem i umiarem, tak rzadkim na podobnemu stanowisku” – pisała z okazji dwudziestolecia kapłaństwa ks. Kuryłłowicza jedna z grodzieńskich gazet. Z innych przekazów wiadomo, że kapłan rzeczywiście odznaczał się wielką tolerancją, wyrozumiałością i troską o dobro konkretnego człowieka. Były to cechy niezwykle cenne zwłaszcza w zróżnicowanym społeczeństwie kresowym, które znane było przecież duchownemu od urodzenia.
Mieszczącą się w budynku poklasztornym szkolę – ochronkę jej założyciel przekształcił z czasem w Szkołę Powszechną nr 3 dla dziewcząt. Po transformacji placówki oświatowej duchowny objął w niej funkcję dyrektora. „Na pierwszym piętrze po obu stronach korytarza znajdowały się sale lekcyjne, gabinety dyrektora, lekarski i do nauczania fizyki, pokój nauczycielski, pomieszczenia do przechowywania pomocy naukowych, szatnia” – wspominała jedna z dawnych uczennic szkoły, dodając, że dla jej potrzeb przystosowano wówczas także pomieszczenia na parterze. Nie zapomniano także o tym, by można je było wykorzystać dla potrzeb kulturalno-oświatowych.
Przy wejściu do budynku szkoły znajdowała się sala – podium. W czasie wystawiania spektakli służyła ona jako scena. Dalej leżąca aula pełniła funkcję widowni. Przylegająca do niej sala prac ręcznych z rozsuwaną ścianą zastępowała balkon, czyli tzw. „galorkę”. W szkolnym teatrze wystawiano bajki dla dzieci, przedstawienia patriotyczne, a także każdego roku – jasełka. Wszystkie te przedstawienia nadawały szkole wyższą rangę i zapewniały popularność. Małe aktorki, grające swoje role swobodnie, z wyczuciem i dobrą dykcją, budziły podziw nie tylko wśród szkolnych kolegów, ale także innych mieszkańców Grodna, którym poszczęściło się trafić na szkolne przedstawienie. Kostiumy, oświetlenie, muzyka i śpiew dziecięcego chóru dopełniały całości. Nad wszystkim czuwał oczywiście ksiądz dyrektor, a przedstawienia reżyserowała nauczycielka Sylwestra Bochenkówna.
Na szkolnym parterze mieściła się też biblioteka. W podwórzu, w murach dawnej kuźni, powstała sala gimnastyczna. Była ona wyposażona w nowoczesny jak na owe czasy, sprzęt do nauczania wychowania fizycznego.
Ogromny, zaniedbany plac tuż obok zamieniono w boisko. Do murów szkoły przylegał duży ogród warzywno-kwiatowy pielęgnowany przez uczennice.
Program szkolnych prac ręcznych obejmował szycie ręczne i na maszynie, wykonywanie prac z drewna, tektury, papieru, robienia na drutach i szydełkowanie. Lekcje chóru i ćwiczenia śpiewu odbywały się przy pianinie.
Do szkoły, zwanej z powodu lokalizacji „pobernadyńską”, uczęszczały nie tylko katoliczki, ale także dziewczęta wyznania prawosławnego, greko-katolickiego i mojżeszowego.
Ksiądz Kuryłłowicz wraz z podległymi mu nauczycielami starał się stworzyć atmosferę, dzięki której uczennice mogły żyć w prawdziwej zgodzie. Chyba się to udało bo, jak wspominały dawne uczennice szkoly, przy nawiązywaniu sympatii, a później także długoletnich przyjaźni wyznawana wiara nie odgrywała dla nich najważniejszej roli.
W szkole prowadzonej przez księdza dyrektora pamiętano o dożywianiu dzieci mniej zamożnych. Codziennie wydawano im bezpłatnie mleko lub białą kawę i pieczywo. Wszystkie uczennice objęte też były stałą opieką lekarską.
Z niezwykłą starannością dobierał ksiądz dyrektor grono pedagogiczne. Duży nacisk kładł na to, by w szkole stosowane były nowe metody nauczania. Nauczyciele unikali więc werbalizmu, a pracę z dziećmi starali się opierać na konkretach i doświadczeniach, tworząc przy tym serdeczną, ciepłą i wyzwalającą atmosferę.
Prowadzona przez księdza Antoniego Kuryłłowicza szkoła istniała w Grodnie przez cały okres międzywojenny, a wśród wykładających w niej nauczycielek w pamięci dawnych uczennic zachowały się nazwiska następujących nauczycielek: panny Bochenkówny, pani Kawińskiej, pani Rogowskiej, a także Wandę Bucharewicz, Feliksę Gil-Gilewską, Felicję Hryniewicz, Zofię Olechnowicz, Joannę Szymańską, Marię Szymańską oraz Helenę Wojniczową.
Odznaczenie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i wybuch wojny
W uznaniu zasług księdza Antoniego Kuryłłowicza na polu pracy społecznej 10 listopada 1938 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Ignacy Mościcki odznaczył duchownego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Niespełna rok później wybuchła, druga już w życiu duchownego, wojna światowa.
Lata 1939-1941, kiedy Grodno znalazło się w granicach ZSRR, zarówno kościół, jak i szkoła szczęśliwie przetrwały panowanie ”pierwszych sowietów”. Dla księdza Kuryłłowicza był to jednak czas szczególnie trudny. Jakby nie dość było trudności związanych z wojną, to w 1939 roku diecezja wileńska straciła biskupa. Jego obowiązki, decyzją władz kościelnych, kazano przejąć właśnie księdzu Kuryłłowiczowi.
W czerwcu 1941 roku do miasta wkroczyli Niemcy. W toku walk śródmieście, w tym także kościół pobernardyński i przylegająca do niego szkoła, zostały zburzone i spalone. Zniszczeniu uległy m.in. unikalne, bezcenne witraże i organy oraz wartościowe zbiory obrazów olejnych.
Szczęśliwym trafem księdzu Kuryłłowiczowi udało się tuż przed wkroczeniem Niemców kupić i zwieźć do Grodna sporą ilość drewna budowlanego, które przydało się przy odbudowie zburzonych budowli. Do pracy zaangażował m.in. Żydów – bardzo dobrych, wypróbowanych fachowców, którym wtedy Niemcy pozwalali jeszcze pracować poza gettem. Katolicki kapłan płacił im produktami żywnościowymi. Dzięki sumiennej pracy grodnian wyznania mojżeszowego praktycznie wszystkie zniszczenia zostały usunięte i kościół przetrwał.
„Nie wyjadę, dopóki ostatni parafianin nie opuści tej ziemi”
W 1944 roku dawne Kresy Wschodnie, a więc i Grodno, zostały znowu wcielone do ZSRR. Z braku księży ksiądz Antoni Kuryłłowicz pracował w mieście sam, bez wikariuszy. Władze radzieckie wielokrotnie namawiały go do skorzystania z repatriacji i wyjazdu do Polski. Ksiądz zawsze jednak odmawiał argumentując, że wyjedzie „dopiero wtedy, gdy ostatni parafianin opuści tę ziemię”.
Napięte stosunki z władzą spowodowały serię zatrzymań, aresztowań, rewizji i obserwacji. Kiedy siostry Szarytki zostały wyrzucone ze swojego domu, ksiądz Kuryłłowicz wygospodarował dla nich miejsce na plebanii do czasu ich wyjazdu do Polski. Kiedy siostrom Nazaretankom zabrano klasztor i kościół jedyny wówczas grodzieński kapłan przygarnął także je, zapewniając warunki umożliwiające przetrwanie ciężkich czasów aż do chwili odzyskania przez zakonnice budowli sakralnych.
W 1951 roku Antoni Kuryłłowicz ciężko zachorował i przeżył operację, po której jednak wrócił do pracy. Pomagał mu wtedy ks. Michał Aranowicz, skazany później przez Sowietów na 10 lat łagrów. Całą plebanią zajmowała się bratanica księdza Antoniego – Zofia Kuryłłowicz. Po długiej i ciężkiej chorobie ks. Antoni Kuryłłowicz zmarł w Grodnie w czerwcu 1954 roku.
Niezwykle zasłużony dla katolickiej społeczności miasta kapłana i nie mniej zasłużony pedagog i wychowawca młodzieży został pochowany w rodzinnym grobie w Rotnicy koło Druskiennik, gdzie spoczywają również jego rodzice oraz rodzeństwo.
Za „drugich sowietów” w budynku dawnej Szkoły Powszechnej nr 3 ulokowano stację epidemiologiczną, natomiast po wybiciu się Białorusi na niepodległość nowe władze zezwoliły na wykonanie gruntownego remontu i umieszczenie w kompleksie szkolnym seminarium duchownego, o powstaniu którego w Grodnie marzył ksiądz kanonik.
Znadniemna.pl na podstawie artykułu Michała Lubaradzkiego