HomeReligiaDlaczego władza żąda usunięcia ks. Zawalniuka z kościoła św. Szymona i Heleny w Mińsku?

Dlaczego władza żąda usunięcia ks. Zawalniuka z kościoła św. Szymona i Heleny w Mińsku?

Inicjatywa Chrześcijańska Wizja informuje o tym, że oddanie przez władze wiernym Czerwonego Kościoła zostało uzależnione od zwolnienia z funkcji jego proboszcza Władysława Zawalniuka. Proponowano mu parafię w Rakowie, lecz proboszcz odpowiedział, że to „byłoby nieładne wobec naszej parafii – zostawić ją w trudnym momencie”. Dlaczego ksiądz kanonik tak nie podoba się władzom?

Gdy ponad dwadzieścia lat temu poznałam tego człowieka, pomyślałam, że właśnie o takich ludziach mówiono kiedyś „człowiek renesansu”. Szybkim krokiem wszedł podczas próby polonijnego chóru „Polonez” do stworzonej przez niego w kościele biblioteki imienia Adama Mickiewicza – i wszyscy zaczęli się uśmiechać. Ksiądz kanonik miał wówczas pięćdziesiąt parę lat, ale duszę miał dużo młodszą. Z czasem zrozumiałam, dlaczego nazywają go generatorem pomysłów, dyplomatą. Poznałam, jak szeroki jest obszar wiedzy proboszcza, a koło jego zainteresowań – jeszcze szersze. Dowiedziałam się też o tym, jak niezwykłą drogę do świątyni musiał pokonać.

Władysław Zawalniuk urodził się 8 września 1949 roku w obwodzie winnickim na Ukrainie. Ukończył seminarium duchowe w Rydze w 1974 roku, był kapłanem w Mołdowie, gdzie praktycznie od podstaw odnawiał Kościół. W latach 1976—1977 we wsi Slobozia-Raşcov bez oficjalnego pozwolenia władzy, z inicjatywy  księdza Zawalniuka wybudowany został kościół.

Świątynię zburzono 25 listopada 1977 roku,  a inicjator „samowoli budowlanej” został aresztowany i wysłany do Kazachstanu. Później był przeniesiony do Krasnojarska, a w 1980 roku – na Łotwę. W 1984 roku, skierowano go do miejscowości Głębokie na Białorusi, a w roku 1990 roku ksiądz Władysław objął parafię św. Szymona i św. Heleny w Mińsku. W 1990 roku białoruska stolica była prawdziwą duchową pustynią. Ks. Władysław Zawalniuk postanowił odzyskać dla swoich parafian ich kościół parafialny – dawną świątynię, podzielona na piętra, w której znajdował się Dom Kina. To nie było proste. Przez kilkanaście miesięcy na placu przed kościołem proboszcz codziennie organizował modlitwy wiernych. Ludzie wspominają, że po odzyskaniu kościoła, obwiązany linami, ksiądz Władysław sam instalował krzyże na wieżach świątyni. Odzyskany przez wiernych Czerwony Kościół  szybko stał się jednym z głównych ośrodków religijnych i kulturalnych stolicy. Powstała w nim sala teatralna, na scenie której występował teatr „Znicz”. Założona została biblioteka z kilkudziesięcioma tysiącami tomów. Przy kościele działało dziewięć chórów. Prowadzona była szkoła niedzielna, odbywała się katechizacja. Tu organizowano niezwykle popularne wśród stołecznej inteligencji prezentacje książek i wieczory autorskie, w tym klasyka literatury białoruskiej – poety Ryhora Baradulina. Czerwony Kościół wydał kilka tomów jego poezji. Kiedy poeta zmarł, cały Mińsk żegnał go w tym kościele.

Po utworzeniu diecezji mińsko-mohylewskiej ksiądz Zawalniuk rozpoczął starania o pozyskanie dla diecezji budynku katedry, dzisiejszej Archikatedry Najświętszego Imienia Najświętszej Maryi Panny na placu Wolności w Mińsku. Historia się powtórzyła. Przez dwa lata codziennie wierni modlili się przy wejściu, zabytkowego barokowego kościoła jezuitów, w którym mieściły się sale sportowe i którego władze nie chciały oddawać katolikom. W okresie zimowym wierni stali za katedrę pomimo mrozów, które zamieniały w lód wino w kielichu. Wówczas kobiety zrobiły swojemu proboszczowi na drutach specjalne rękawiczki, żeby ks. Władysław mógł celebrować nabożeństwo przy minus 20 stopni według skali Celsjusza.

Kolejną inicjatywą Ks. Zawalniuka było tłumaczenie Biblii i kościelnych ksiąg liturgicznych na współczesny język białoruski.  Do wykonania tego zadania proboszcz Czerwonego Kościoła zaangażował grono uniwersyteckich filologów. Przy parafii zaczęło działać wydawnictwo. Jego nakładem ukazało się ponad 40 książek, w tym „Wspomnienia” fundatora kościoła św. Szymona i św. Heleny – Edwarda Woyniłłowicza. Memuary fundatora tłumaczył z języka polskiego na białoruski osobiście ks. Władysław Zawalniuk. Do niego należała też inicjatywa ekshumowania w Bydgoszczy szczątków  Edwarda Woyniłłowicza, przywiezienia ich do Mińska i pochowania przy ścianie kościoła. Dziesięć lat później, w 2016 roku, zainaugurowany został proces beatyfikacji tego niezwykłego Polaka.

Uroczystość powrotu Woyniłłowicza do rodzinnego Mińska była tak wzruszająca, że będę pamiętała ją do końca życia. Prawdopodobnie to właśnie osoba Woyniłłowicza zainspirowała proboszcza Czerwonego Kościoła – magistra teologii i doktora nauk historycznych – do zorganizowania w białoruskiej stolicy cyklu konferencji naukowych pt. „Znakomici Mińszczanie przełomu XIX i XX wieku”. Ostatnia  konferencja tego cyklu, w której brali udział naukowcy z Polski i Białorusi, odbyła się jesienią 2019 roku.

O niezwykle zserokim spektrum zainteresowań i kompetencji posiadanych przez ks. Władysława Zawalniuka świadczy fakt, że udało mu się  zorganizować i zarejestrować Ogólnobiałoruskie Zjednoczenie Pszczelarzy „BelApiUnion”. Jako pszczelarz ksiądz proboszcz zainteresował się europejskim ruchem „Miejskie pszczoły”,  i postawił ule z pszczołami na dachu kościoła. Czasem na sutannie ks. Zawalniuka można było zauważyć pszczółki. Owady nie były agresywne, ale władze zmusiły księdza do usunięcia uli z dachu kościoła. Pomimo to miód z białoruskich pasiek zawsze był obecny w gabinecie proboszcza, który częstował nim wszystkich, kto go odwiedzał, a szczególnie dzieci.

Jako historyk  ks. Zawalniuk badał represje wobec osób duchownych w ZSRR w  latach 20-30 XX wieku. Napisał też kilkadziesiąt książek, m.in. o praktykach postu w historiografii kościelnej. Ksiądz był także prowadzącym audycji „Głos Duszy”, którą nadawano w radiu państwowym. Parafia wydawała także gazetę pod tym samym tytułem. Dzięki inicjatywie księdza po raz pierwszy w historii Białorusi Mszę świętą transmitowano na falach radiowych.

Kolejnym osiągnięciem proboszcza stało się sprowadzenie do świątyni 3 maja 2002 roku repliki całunu turyńskiego. Relikwia została przekazana z Turynu jako „symbol przyjaźni, misji pokoju”. Przez dwadzieścia lat całun jest jedną z najważniejszych relikwii Kościoła Katolickiego na Białorusi. Dzięki jego obecności przy Czerwonym Kościele działał nawet ośrodek naukowo-badawczy „Święty Całun Turyński”.

W czerwcu 2021 roku księdzu proboszczowi udało się realizować jeszcze jedną inicjatywę – zorganizować pielgrzymkę po Białorusi z replikami najbardziej znanych obrazów NMP wykonanych przez malarkę z Mołodeczna Jadwigę Sieńko.

W 1996 roku obok kościoła wzniesiona została rzeźba o nazwie „Św. Michał Archanioł pokonuje Zło”, a w 2000 roku ustanowiono „Dzwon Nagasaki”, przypominający o tragedii mieszkańców japońskiego miasta, zaatakowanego bronią atomową w sierpniu 1945 roku.

Ksiądz Władysław Zawalniuk był bardzo troskliwym synem. Jego mama, cicha, pogodna kobieta, często bywała w kościele. Stosunek proboszcza do matki miał wymiar wychowawczy dla obserwującej ich relacje młodzieży.

Zainteresowania i problemy młodzieży zawsze były w centrum uwagi proboszcza  Ksiądz zapraszał młodych ludzi na młodzieżowe czuwania, cieszył się z obecności ich w kosciele. A jakie cudowne święta, konkursy, festiwale organizowane były w kościele! Proboszcz często śpiewał razem z wiernymi, starał się uczestniczyć we wszystkich spotkaniach i inicjatywach. Chodziło przy tym nie tylko o katolików – w kościele wielokrotnie odprawiano pokojowe nabożeństwa z udziałem przedstawicieli innych wyznań. A w ogóle msze w Czerwonym Kościele odbywały się nie tylko w językach polskim i białoruskim. Tutaj można było modlić się do Boga także i w innych językach, m.in. włoskim, angielskim, litewskim, łacińskim, niemieckim, ukraińskim. W kościele prowadzono nawet kursy z różnych języków.

Wierni z Czerwonego Kościoła pielgrzymowali po świątyniach na terenie całej Białorusi. Najważniejsza i najliczniejsza pielgrzymka odbywała się zawsze latem. Była to pielgrzymka do Sanktuarium Matki Boskiej Budsławskiej. Proboszcz zawsze był wśród swoich wiernych. Towarzyszył im na rowerze, czy pieszo – zawsze uśmiechnięty i pogodny.

Tak się cieszył, kiedy na wieże kościoła udało się przywrócić dzwony, odlane w zamian zniszczonych przez komunistów. Niestety śpiew tych dzwonów ciężko znosili przedstawiciele białoruskiej władzy, więc korzystanie z nich zostało zakazane.

Nie wszyscy wiedzą, że ksiądz Władysław Zawalniuk zadbał o kościół na Kalwarii w Mińsku. To dzięki niemu powstał kościół Matki Boskiej Budsławskiej przy ul. Prytyckiego. Jego inicjatywą było nadanie  skwerowi przylegającemu do Czerwonego Kościoła imienia Edwarda Woyniłłowicza. On też inicjował postawienie przy kościele pomnika św. Jana Pawła II.

Ks. Władysław jest prawdziwym gospodarzem. Osobiście pilnował wszystkich spraw. Sprawdzał, czy trawa jest skoszona, czy w klasach lekcyjnych jest czysto. Nieraz można było zobaczyć jak osobiście sprząta teren wokół kościoła. Wieczorami proboszcz chodził po całym kościele i sprawdzał, czy wszystko jest w porządku.

Dla mnie Czerwony Kościół zawsze będzie kojarzyć się z osobą księdza proboszcza Władysława Zawalniuka, który jest człowiekiem, dla którego nie ma cudzego nieszczęścia. Kiedy nasza wspólna i wieloletnia koleżanka, fotoreporterka Ałła Niewierowicz, zachorowała na raka, ksiądz Zawalniuk robił wszystko, żeby ratować jej życie. Choroba, niestety, okazała się zbyt zaawansowana.

Znam ludzi, którzy przez cały rok czekali na spotkanie opłatkowe, które co roku organizował przy pomniku Adama Mickiewicza, w dniu urodzin Wieszcza – 24 grudnia, proboszcz Władysław Zwawalniuk.

Ksiądz jest nie tylko urodzonym liderem. Umie łączyć ludzi, szczerze interesuje się nimi, a jego kazania  nigdy nie były formalne. Ludzie chcą iść za nim. Dla wielu właśnie dzięki ks. Zawalniukowi kościół stał się domem, miejscem, z którego wieczorem czasami nie chciało mi się wychodzić.

W ostatnich latach wierni przychodzili do kościoła na Sylwestra, o północy, żeby wspólną modlitwą przywitać nowy rok, i wtedy świątynia była wypełniona po brzegi.

Dla wiernych stało się tragedią zamknięcie kościoła jesienią zeszłego roku. Ten dramat miał kilka wymiarów. Była to bowiem rozłąka nie tylko ze świątynią, ale też z proboszczem, z jego słowami i czynami. Nie jedna ze znajomych dzwoniła wtedy do mnie i płakała w rozpaczy. Nie jedna osoba obecnie, na wieść o żądaniu władz, aby zwolnić księdza Zawalniuka z funkcji proboszcza, mówi, że bez Władysława Zawalniuka to będzie już zupełnie inny kościół.

Ludzie są zgodni co do tego, że kościół ma być zwrócony wiernym za każdą cenę…

Czy w tym konkretnym przypadku cena ta nie jest jednak zbyt wysoka?

Marta Tyszkiewicz,  foto autorki

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content