Wystawa obrazów pt. „Magia rzeczywistości” – kobieta w twórczości Andrzeja Filipowicza trwa obecnie w Domu Polski Wschodniej w Brukseli. Prezentacja dzieł grodzieńskiego artysty, który od 19 lat należy do Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB, została zorganizowana dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego. Natomiast spółka EC EKO z Bielska Podlaskiego sfinansowała wydanie albumu ze zdjeciami prac artysty. Wystawa została otwarta 19 czerwca i potrwa do 14 lipca.
Kiedy i w jakich okolicznościach zrodził się pomysł na powstanie katalogu twoich prac i wystawienia ich w Domu Polski Wschodniej w Brukseli?
– Znajoma z Polski, będąca wielbicielką moich obrazów, dostała w prezencie katalog z mojej poprzedniej wystawy z zamku w Pułtusku pt. „Andrzej Filipowicz. Malarstwo” i pokazała ten katalog Magdalenie Łyżnickiej-Sanczenko, dyrektor Departamentu Współpracy z Zagranicą i Promocji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego. I stąd pojawił się pomysł zorganizowania wystawy w ramach prezentacji Wschodniej Polski w Brukseli.
Dlaczego zatytułowałeś swoją wystawe „Magia rzeczywistości” – kobieta w twórczości Andrzeja Filipowicza?
– Tytuł wymyślił krytyk sztuki prof. dr hab. Jan Wiktor Sienkiewicz, kierownik Zakładu Historii Sztuki i Kultury Polskiej na Emigracji w Katedrze Historii Sztuki i Kultury Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. On też zgodził się być kuratorem wystawy i napisał wstęp do katalogu.
Kim są bohaterki twoich obrazów?
– Tajemnicze nieznajome, które spotykam na ulicy lub przy innych okazjach. Najlepsza kobieta to ta wymyślona. Chociaż w niektórych obrazach można rozpoznać i moją żonę.
Jak dopasowujesz symbole do sylwetek kobiet?
– Uważam, że dopełniona wieloma bogatymi w symbolikę atrybutami sylwetka kobiety pomaga głębiej przedstawić jej postać i zrobić wrażenie na odbiorcy. Na przykład kompozycja „Klucze” to mozliwość wyboru, „Wiśniowe spotkanie” – symbol kobiecej przyjaźni, „Oczekiwanie radości” – motylek w brzuszku, emocje, euforia…
Czy któryś z portretów lubisz bardziej, może któryś wyraża szczególne emocję?
– Chciałem przede wszystkim przedstawić wschodni typ przedstawicielek płci pięknej. Pracując nad projektem zastanawiałem się, jaki z obrazów jest kluczowy. W wyniku, na okładce katalogu rozmieściłem obraz „Porwanie Europy”, który jest metaforą, polegającą na porwaniu kawałeczka Wschodniej części Europy i pokazaniu jej Belgom, albo porwaniu odrobiny Europy Zachodniej i zabraniu jej ze sobą na Wschód. Następna ważna praca – „Klucze”, to możliwość wyboru, którą zawsze trzymamy w rękach. No i na zakończenie katalogu zamieściłem obraz „Powracając na Wschód”, który symbolizuje nieunikniony powrót człowieka do domu.
Jak brukselska publiczność odebrała twoją sztukę?
– Belgowie reagowali bardzo pozytywnie. Ogólna opinia była taka, że koncepcję udało się zrealizować i przez moje malarstwo godnie przedstawić region Wschodniej Polski w Europie Zachodniej.
Jakie znaczenie mają dla ciebie tego typu wystawy?
– To jest doskonała możliwość podsumowania jakiegoś okresu w swojej twórczości. Dzięki takim wydarzeniom, mam doskonałą możliwość skupienia się na realizacji określonej idei oraz wydaniu udokumentowanego katalogu z wystawy.
Czy przynależność do Towarzystwa Polskich Plastyków pomaga w promowaniu twojej twórczości?
– Oczywiście! Przecież znajduję się wśród swoich kolegów. W ogóle idea Towarzystwa polega na wymianie doświadczeniami, wspólnym planowaniu jakichś projektów poświęconych np. wydarzeniom historycznym itd. Wspólna realizacja projektów pomaga w otrzymywaniu interesujących interpretacji znaczących wydarzeń oraz pokazaniu własnego światopoglądu.
Często malarze, zwłaszcza młodsi, czerpią inspirację z prac wielkich artystów, czy posiadasz swoich „idoli”?
– W latach studenckich rzeczywiście interesowałem się nowatorskim podejściem do warsztatu takich białoruskich malarzy, jak Uładzimir Sawicz, Wiktor Iwaszkiewicz, Leonid Chobotow i Mikołaj Sieleszczuk. Póżniej, kiedy na zaproszenie Sachsische Kulturstfund w Dreźnie byłem na stypendium twórczym w Kinstlerhaus Schloss Wiepersdorf w Niemczech, , miałem mozliwość zobaczyć oryginały obrazów Pabla Picassa i Marca Chagalla, które wówczas wywarły na mnie ogromne wrażenie.
Czy najważniejszy w sztuce jest talent?
– Każdy człowiek jest utalentowany na swój sposób. Inną sprawa, jaką ma możliwość rozwoju swojego talentu. Ale nawet człowiek utalentowany powinien ciągle nad sobą pracować. Najważniejsze są samoorganizacja i systematyczność. Ostatnie dwa lata staram się zmuszać do systematyczności oraz przypominać sobie, że nikt za mnie nie zrobi ważnych rzeczy. Szkoda, że czasem doba jest zbyt krótka.
Rozmawiała Iness Todryk-Pisalnik
pszemek / 30 maja, 2017
co to za fotograf, moge dostac kontakt? świetne zdjęcia.
/