HomeBiałoruśSprawozdawczyni ONZ: Białorusini mają wybór: milczeć, siedzieć w więzieniu, albo wyjechać

Sprawozdawczyni ONZ: Białorusini mają wybór: milczeć, siedzieć w więzieniu, albo wyjechać

„Po wyborach w 2020 roku sytuacja na Białorusi stale się pogarsza. Mieszkańcy kraju mają wybór: milczeć, siedzieć w więzieniu, albo wyjechać” – oceniła specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. Białorusi Anais Marin w wywiadzie opublikowanym 23 listopada przez rosyjski niezależny portal Nowaja Gazieta. Jewropa.

– Kiedy Rada Praw Człowieka ONZ powołuje specjalnego sprawozdawcę dla danego kraju, oznacza to, że w tym kraju dzieje się bardzo źle. Wkrótce w ONZ pojawi się specjalny sprawozdawca ds. sytuacji praw człowieka w Rosji. A dla Białorusi ten mandat istnieje od 10 lat – podkreśla redakcja portalu.

Od 2011 roku z małymi przerwami Marin ma zakaz wjazdu na Białoruś. „Władze Białorusi prowadzą taką politykę: nie uznają mandatu i nie współpracują ze specjalnym sprawozdawcą” – mówi Marin.

Oprócz Białorusi stanowisko specjalnego sprawozdawcy wyznaczono dla 13 państw. Są w tym gronie m.in. Syria, Mali, Afganistan, Erytrea i Korea Północna. Marin zaznaczyła, że w marcu 2023 roku do listy tych państw ma dołączyć Rosja. „Jak dotąd nie było woli politycznej do utworzenia tego mandatu (…), poza tym jest to kosztowne” – zauważa.

„Raporty roczne przygotowywane przez sprawozdawców są uznawane za autorytatywne ze względu na stosowaną przez nas metodologię (…) Nie wolno nam korzystać z informacji z drugiej ręki, nawet jeśli jest to temat numer jeden w mediach” – podkreśliła sprawozdawczyni, zapytana o znaczenie jej działań.

„Jeżeli nie mam pisemnej zgody ofiary lub jej przedstawicieli, nie mogę wymienić jej nazwiska: a niestety na Białorusi ryzyko odwetu ze strony władz jest zbyt duże, a dla ONZ główną zasadą jest niewyrządzanie krzywdy” – mówi. „Dlatego w ostatnim czasie musieliśmy podjąć trudną decyzję, aby chronić nasze źródła i postanowiliśmy nie podawać ich nazwisk” – podkreśla.

„W 2016 roku władze Białorusi otrzymały listę zaleceń Powszechnego Przeglądu Okresowego, które rząd białoruski zgodził się wziąć pod uwagę. (…) Nic nie zostało zrobione. Ludzie na Białorusi powinni być – w myśl władz – posłuszni i lojalni. Białorusini mają prosty wybór: milczeć, siedzieć w więzieniu, albo wyjechać.” – zauważa Marin

Dodała, że nie ma szans na zniesienie mandatu sprawozdawcy ds. Białorusi, ponieważ przez ostatnie 30 lat kraj ten łamie systematycznie wszystkie konwencje, a sytuacja wciąż się pogarsza.

„Białoruskie władze czytają moje sprawozdania, ale nigdy mnie nie skrytykowały: Białoruś nie uznaje mandatu specjalnego sprawozdawcy i dlatego zachowuje się tak, jakbym w ogóle nie istniała”.

Prowadzący wywiad zapytał: „Była pani na Białorusi w grudniu 2010 roku (to po tych wyborach wprowadzono mandat specjalnego sprawozdawcy dla Białorusi – PAP) i widziała, że w jeden wieczór aresztowano wszystkich kandydatów na prezydenta. Czy można było sobie wyobrazić, że 10 lat później liczba represjonowanych będzie szła nie w dziesiątki, ale w tysiące?”

„To oczywiście było przerażające” – odpowiedziała Marin. „Potem były chwile, kiedy pojawiała się nadzieja, że sytuacja może się zmienić na lepsze.(…) A potem przyszedł rok 2020 i wszystkie nadzieje runęły (…) Najbardziej przerażające jest to, że światowe media coraz mniej mówią o Białorusi, zwłaszcza od lutego, a bezkarność władz jest tam coraz większa”.

Sprawozdawczyni powiedziała również, że Białoruś wypowiedziała protokół fakultatywny do Międzynarodowego paktu praw obywatelskich i politycznych, co oznacza, że Białorusini nie będą już mogli odwoływać się do Komitetu Praw Człowieka ONZ.

„Ważne jest, by wszystko rejestrować na przyszłość. Dla przyszłego sądu. Albo w nowej Białorusi, albo w Międzynarodowym Trybunale Karnym” – podkreśliła Marin.

Anais Marin jest doktorem nauk politycznych, specjalizuje się w Europie Wschodniej. Jest niezależnym obserwatorem wyborów w krajach byłego ZSRR z ramienia OBWE. Oprócz sprawowania mandatu w ONZ pracuje m.in. na Uniwersytecie Warszawskim.

Znadniemna.pl za PAP/Novayagazeta.eu, fot. PAP/EPA/STRINGER

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content