Ksiądz Władysław Zawalniuk, wieloletni proboszcz zamkniętego obecnie przez władze Czerwonego Kościoła w Mińsku chce podjąć pracę stróża, by móc doglądać terenu wokół świątyni. Parafianie i duchowni nie mają dostępu do kościoła po pożarze, do którego doszło pod koniec września.
„By móc przynosić korzyść parafii proszę pozwolić mi na wykonywanie od 21 listopada obowiązków dozorcy, by sprzątać teren wokół Czerwonego Kościoła, który w chwili obecnej nie jest sprzątany” – napisał ks. Zawalniuk w podaniu, opublikowanym na stronie parafii.
Duchowny wskazał, że od czasu pożaru w zakrystii kościoła św. Szymona i Heleny minęły dwa miesiące i kościół jest zamknięty, a jego działalność parafialna zawieszona, w związku z czym on jako proboszcz nie ma możliwości sprawowania nabożeństw.
26 września na terenie kościoła doszło do „zagadkowego”, jak określiły to media niezależne, pożaru w jednym z pomieszczeń świątyni. Wcześniej miało tam zostać wybite okno.
Zniszczenia nie były poważne, jednak specjalna komisja municypalna, odpowiedzialna za bezpieczeństwo pożarowe, uznała, że konieczne jest wprowadzenie zakazu działalności świątyni do momentu sprawdzenia i remontu wszystkich instalacji przez odpowiednich specjalistów.
Czerwony Kościół jest jedną z głównych katolickich świątyń w Mińsku i dotychczas pełnił rolę ważnego miejsca spotkań dla wiernych w tym mieście. Neoromańska świątynia z czerwonej cegły, stojąca obok rządowych gmachów z lat 30., należy do najbardziej charakterystycznych zabytków miasta. Ufundował ją na początku XX w. polski i białoruski ziemianin i działacz społeczny Edward Woyniłłowicz wraz z żoną Olimpią, by upamiętnić przedwcześnie zmarłe dzieci: Szymona i Helenę.
Formalnie świątynia stanowi własność władz Mińska, a zarząd sprawuje organizacja Minskaja Spadczyna. Parafia korzystała z niej na zasadzie nieodpłatnego użytkowania.
Znadniemna.pl za PAP