Piąte doroczne kursy żeglarskie dla młodzieży i dorosłych, odbyły się na bazie parafialnego Jacht Klubu Brasław-Głębokie w dniach 17-22 sierpnia. W zajęciach teoretycznych i ćwiczeniach praktycznych z zakresu żeglarstwa wzięło udział około 30 młodych ludzi z Brasławia i okolic.
Pomysłodawcą i organizatorem cyklicznej imprezy sportowo-rekreacyjnej jest Władysław Krawczuk, prezes Krajowego Stowarzyszenia Brasławian z siedzibą w Warszawie. Tegoroczny kurs żeglarski zorganizował on wspólnie z proboszczem parafii rzymsko-katolickiej w Brasławiu księdzem Stanisławem Mrzygłódem.
Zajęcia, na które złożyły się między innymi ćwiczenia z wiązania węzłów morskich, lekcje z zakresu zasad zachowania się na statku, przepisów żeglarskich i bezpieczeństwa na wodzie poprowadził sam Władysław Krawczuk, a od strony praktycznej sztuki żeglarskiej uczył uczestników kursu doświadczony instruktor Borys Juran ,nazywany przez podopiecznych po swojsku „diadia Boria”. Stałą opiekę nad fascynującą się żeglarstwem młodzieżą sprawowali doświadczeni w pracy z młodzieżą harcerze Sylwia i Michał Kosowicz.
Jak wspominał w rozmowie z nami Władysław Krawczuk, pomysł zorganizowania na jeziorach brasławskich kursów żeglarskich zrodził się u niego po tym, jak w 2007 roku zaprosił grupę młodzieży z Brasławia na Mazury, na kurs żeglarski na jeziorze Tałty. Dwa lata później podobne zajęcia udało się po raz pierwszy zorganizować już w Brasławiu.
– Niestety, w tym roku, z powodu awarii samochodu, nie dojechali z Polski instruktorzy, którzy mieli pomóc panu Borysowi Juranowi w prowadzeniu zajęć praktycznych – mówi Władysław Krawczuk. Organizator dziękuje jedynemu instruktorowi za to, iż, mimo braku wsparcia ze strony kolegów, potrafił się zaopiekować trzydziestoosobową grupą niedoświadczonych żeglarzy i przekazać im wiedzę praktyczną z zakresu sztuki żeglarskiej podczas ćwiczeń na wodzie.
Władysław Krawczuk wyraża wdzięczność także Brasławskiemu Kuratorium Oświaty za udostępnienie klas w miejscowym gimnazjum na potrzeby zajęć, które częściowo odbywały się także w miejscowym Domu Polskim. Wsparcie władz brasławskich nie ograniczyło się tylko do udostępnienia pomieszczeń do prowadzenia zajęć. Kuratorium Oświaty na prośbę prezesa Krajowego Stowarzyszenia Brasławian przydzieliło do opieki nad początkującymi młodymi żeglarzami miejscowych nauczycieli wychowania fizycznego. – Kiedyś na jeziorach brasławskich żeglarstwo było bardzo rozpowszechnione – mówi nam Władysław Krawczuk, przyznając, że chciałby to odrodzić. – Stąd pomysł organizowania tu kursów żeglarskich – przyznaje.
-Związaliśmy się z Brasławiem uczuciowo – dzieli się z nami wrażeniami opiekunka Sylwia Kosowicz. Mówi, że przyjeżdża tu chętnie zarówno do miłych i serdecznych ludzi, których poznała, jak i do Włodarzycy Jezior – Matki Bożej Brasławskiej. – Prowadząć zajęcia z miejscową młodzieżą, uczę podopiecznych polskich piosenek, a oni uczą mnie – ujawnia stosowaną przez nią metodę wychowawczą Sylwia Kosowicz.
Nie kryje zadowolenia z możliwości obcowania z młodymi brasławianami także Michał Kosowicz. Wychowawca wspomina, że po raz pierwszy okazał się w Brasławiu w roku 2009,na uroczystości koronacji obrazu Matki Bożej Brasławskiej- Królowej Jezior. – Przyjeżdżam tu od pięciu lat i pobyt na Brasławszczyźnie wykorzystuję między innymi do odnajdywania śladów moich przodków i krewnych, gdyż mam brasławskie korzenie – mówi pan Michał.
– Wydaje się, że żagle to romantyka i mile spędzanie czasu. Ale to tylko pozory – mówi nam uczestniczka obozów żeglarskich Swietłana Żylewicz. -Gdy po raz pierwszy wybrałam się na taki kurs, takie właśnie miałam złudzenia – przyznaje. – Okazało się jednak, że żeglarstwo wcale nie jest łatwym zajęciem – opowiada Swietłana. Mówi, że trudną sprawą jest „zrozumienie” wiatru. Z węzłów morskich, których wiązania się uczyła najlepiej zapamiętała węzeł ratowniczy – Ale umiem go zawiązać przy pomocy jednej ręki – chwali się . Wspomina, jak podczas burzy z pięciorgiem kolegów starali się utrzymać równowagę jachtu, żeby się nie wywrócił i okazali się wszyscy wymoknięci. – Ale prawo żeglarskie otrzymałam wcześniej niż prawo jazdy samochodem – nie kryje satysfakcji z pokonania opisywanych trudności nasza rozmówczyni. Mówi, że dzięki inicjatywie pana Władysława Krawczuka, „w Brasławiu coś naprawdę ciekawego zaczęło się dziać”. – Na razie są to oczywiście pierwsze kroki, ale wszystko, co jest dobre, powinno dojrzeć – podsumowuje Swietłana.
Ludmiła Burlewicz z Brasławia, zdjęcia autorki oraz z archiwum Swietłany Żylewicz, Michała Kosowicza i Ireny Gajdamowicz