Taką hipotezę, podczas zorganizowanej w weekend w Warszawie konferencji poświęconej tej sowieckiej zbrodni z lipca 1945 roku, postawił profesor Nikita Pietrow, wiceprzewodniczący rosyjskiego Stowarzyszenia Memoriał. – To pokrywa się z naszymi przypuszczeniami – komentują zajmujący się Obławą polscy historycy.
Według profesora Pietrowa doły śmierci, w których Sowieci pochowali blisko 600 zamordowanych przez siebie osób, aresztowanych w 1945 roku w okolicach Augustowa, powinny się znajdować w okolicach miejscowości Kalety w Białorusi, nieopodal polskiej granicy. Hipotezę tę rosyjski historyk zaprezentował w niedzielę w Warszawie, podczas zorganizowanej przez Związek Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej konferencji naukowej.
– To wciąż domniemanie, nie opierające się niestety na żadnych nowych dokumentach. Logiczny wywód wynikający z analizy dostępnych źródeł, pokrywający się z wcześniejszymi hipotezami. Nie były one dotąd sprawdzone, a powinny. Autorytet Nikity Pietrowa może teraz w tym pomóc – ocenia Danuta Kaszlej, augustowska historyk od wielu lat badająca tę sowiecką zbrodnię, nazywaną często „Małym Katyniem”.
Mały Katyń w Białorusi?
Danuta Kaszlej przypomina, że według świadków ciężarówki, którymi aresztowanych za związki z polskim podziemiem niepodległościowym wywożono z punktu filtracyjnego w Gibach, wracały tam puste po, w zależności od relacji, albo po 45 minutach, albo po dwóch godzinach. To wskazywałoby na to, że miejsce w którym dokonywano masowych egzekucji, było stosunkowo nieodległe. W powiązaniu z relacjami partyzantów, którzy ponad miesiąc po stoczonej z Sowietami, nad jeziorem Brożane bitwie, przybyli tam i widzieli rozjeżdżoną ciężarówkami drogę prowadzącą do Kalet, należy ten rejon lasu uznać za bardzo prawdopodobne miejsce dokonania zbrodni.
– Biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia Sowietów z ujawnieniem masowych grobów w Katyniu, zapewne starali się oni ofiary swojej zbrodni pochować na terenie, co do którego mieli pewność, że będzie on pod ich kontrolą, czyli właśnie już na terytorium Białorusi – dodaje. Miejscowa ludność wskazuje też miejsce w puszczy przy drodze do Rygoli.
Augustowska historyk zarazem jednak zastrzega, że wobec braku źródeł archiwalnych wciąż nie można też wykluczyć, że wywożeni z Gib trafiali po prostu do innego punktu zbiorczego a co za tym idzie, rozstrzelani zostali jeszcze gdzie indziej. W tym kontekście pojawia się m.in. teren fortów w Grodnie, gdzie spoczywa wiele ofiar niemieckich i sowieckich, czy też przedwojenny poligon Wojska Polskiego w okolicach Lidy.
Jesteśmy to winni rodzinom ofiar
– To bardzo dobrze, że profesor Pietrow głośno wyartykułował tę hipotezę. Przed konferencją ustaliłam ze Zbigniewem Kulikowskim – prokuratorem pionu śledczego w białostockim IPN prowadzącym śledztwo w sprawie Obławy Augustowskiej, że na przełomie września i października wskażemy mu wraz ze świadkami historii, miejsca w okolicach Rygoli i w pasie przygranicznym warte sprawdzenia – mówi Danuta Kaszlej.
Przypomina, że głównym celem konferencji w Warszawie było podsumowanie akcji zbierania podpisów pod apelem Polskiej Akademii Nauk do polskich władz, o zintensyfikowanie wszelkich działań na rzecz wyjaśnienia ludobójstwa z lipca 1945 roku. Jest to konieczne.
– Rodziny pomordowanych wówczas mają prawo do tego, by przynajmniej zapalić świeczki na grobach swoich bliskich. Dlatego tak ważne jest, by tę sprawę wyjaśnić do końca. A czas nagli, mówimy o osobach, które są coraz starsze, których jest po prostu coraz mniej – podsumowuje prezes Klubu Historycznego im. Armii Krajowej w Augustowie, zaznaczając, że w jej opinii przez ostatnich 20 lat kolejne polskie rządy nie robiły wszystkiego co można w sprawie Obławy Augustowskiej.
Kilka miesięcy temu Instytut Pamięci Narodowej, którego prokuratorzy zajmują się rozwikłaniem zagadki tej największej sowieckiej zbrodni na terytorium dzisiejszej RP, zwrócili się o pomoc prawną również do Białorusi. Współpraca z kolejnymi rządami Federacji Rosyjskiej w tej sprawie, niezależnie od tego kto rządziłby w Polsce, nie układa się najlepiej.
Znadniemna.pl za bialystok.gazeta.pl