HomeHistoriaTrzy siostry

Trzy siostry

Nasz czytelnik z Warszawy, urodzony grodnianin Jerzy Januszewski, przekazał do redakcji wspomnienie o rodzinie swojej mamy Elżbiety Januszewskiej, z domu Janczełowskiej. Jest to opis losów trzech sióstr i ich rodzinnego domu, który stał w Grodnie przy dzisiejszej ulicy Antonowa – tam, gdzie znajduje się hotel „Siemaszko”.

Rodzina Janczełowskich: rodzice Antoni i Teofila (po prawej) oraz ich córki Elżbieta i Luba (obie stoją) a także Wiera (siedzi między rodzicami )

Z uwagi na to, że interesują nas wszelkie świadectwa, związane z historią Grodna, z wdzięcznością publikujemy wspomnienie naszego czytelnika i zapraszamy Państwa do lektury:

Z lewej strony na skrzyżowaniu ulicy Antonowa z Porochową znajduje się komfortowy hotel „Siemaszko”. Ulica ta przed wojną nosiła nazwę Jerozolimska, po zajęciu Grodna przez Armię Czerwoną – Tankistów, a obecnie – Antonowa.

Ulica Antonowa w Grodnie i hotel „Siemaszko”, który stoi na miejscu rodzinnego domu Janczełowskich. Na frontonie część ściany przypomina fasadę parterowego domu, takiego w jakim mieszkali Janczełowscy

Ulica ta łączy dawny Skidelski Rynek z cmentarzem Farnym. Wybrukowana „kocimi łbami” przed wojną dudniła chłopskimi furmankami lub przemierzały po niej kondukty pogrzebowe. W czasie okupacji hitlerowskiej była częścią getta, po wojnie dudniła drewniakami jeńców niemieckich, którzy odbudowywali most na Niemnie. Teraz, pokryta asfaltem – służy klientom bazaru przy cmentarzu. Część frontowej ściany hotelu „Siemaszko” wyróżnia się architekturą i rodzajem materiału. Jest wykonana z jasnej cegły z zarysem dachu. Był to dom, w którym do 1946roku mieszkała rodzina Janczełowskich. Parterowy dom składający się z dużego pomieszczenia z „ruskim piecem”, rozdzielającym dom na kuchnię i część mieszkalną. Dodatkowo był jeszcze jeden pokój i komórka. Oświetlenie odbywało się lampami naftowymi (później doprowadzono prąd).Wodę pobierano ze studni na podwórku, a za toaletę służyła drewniana „sławojka” z szambem.

Rodzina Janczełowskich liczyła pięć osób: Antoniego (ur. w 1878 roku), Teofili (ur.1879roku) i trzech córek: Luby, Elżbiety i Wiery. Janczełowscy byli wyznania prawosławnego. Po wkroczeniu Niemców w 1941roku ich dom znalazł się na terenie getta i Janczełowscy musieli się z niego wyprowadzić.

Jako pierwsza opuściła dom Luba. Poznała przystojnego kierowcę Grigorija Koziaczego, wzięła z nim ślub i zamieszkała w wynajętym mieszkaniu. Z Grigorijem wiąże się ciekawa okupacyjna historia. Przed wojną skończył kurs kierowców i uzyskał prawo jazdy. W 1939 roku został wcielony do Armii Czerwonej. Po agresji niemieckiej w 1941roku trafił do niewoli. Ubrany w kombinezon był w grupie na rozstrzelanie. W pewnym momencie oficer zwrócił się z zapytaniem, czy w grupie jest kierowca. Grigorij zgłosił się i, jak się okazało, Niemcom zepsuła się zarekwirowana radziecka ciężarówka, której nie mogli uruchomić. Grigorij uruchomił ją, ocalając tym samym wolność i życie. Po wojnie rodzina Koziaczych wybudowała drewniany dom przy ulicy Porochowoj Zaułek. Mieszkało w nim kolejne pokolenie.

Uczniowie Kursów Kierowców w Grodnie. Strzałką jest zaznaczony Grigorij Koziaczy, mąż Luby

Druga z córek (mama autora – red.) – Elżbieta Janczełowska – po zakończeniu szkoły podstawowej uczyła się krawiectwa. Rodzice wysłali ją na naukę do Warszawy, gdzie Elżbieta uzyskała dyplom mistrzowski w krawiectwie damskim. Po powrocie do Grodna otworzyła zakład krawiecki, przeznaczając na ten cel duży pokój z oknem na ulicę. Rodzice w prezencie kupili jej pedałową maszynę „Singer”. Uprawnienia mistrzowskie umożliwiały Elżbiecie prowadzenie nauki zawodu. Zwykle były to 2-3 uczennice z Grodna i okolic narodowości polskiej, rosyjskiej i żydowskiej. Po jednej z nich pozostała książka, która z innymi pamiątkami wywędrowała do Polski.

Dzieci na ulicy Podolnej w Grodnie. Po lewej stoi autor niniejszego wspomnienia Jerzy Januszewski

Elżbieta zawarła związek małżeński z mieszkańcem Grodna Józefem Januszewskim, przyjmując jego nazwisko. Józef Januszewski w 1944 roku wstąpił do II Armii Wojska Polskiego (patrz artykuł „Dziadek w polskim mundurze”: Józef Januszewski – red.),doszedł do Bautzen w Niemczech, gdzie zastało go zakończenie wojny. Józef zdecydował się osiedlić w Ełku na Mazurach. W 1946 roku Elżbieta Januszewska dołączyła z synami do męża i zamieszkała w Ełku, gdzie zmarła w wieku 60 lat.

Kąpielisko na Niemnie. Elżbieta Janczełowska siedzi na kamieniu na pierwszym planie z prawej strony

Z maszyną „Singer” wiążą się dwie historie. Po wojnie w upalne dni mama szyła na niej przy otwartym oknie. Przechodzący obok domu niezbyt trzeźwy żołnierz radziecki zaczął ubliżać mamie i w pewnym momencie chwycił za maszynę chcąc ją wyrwać. Świadkami zdarzenia byli żołnierze przechodzącego patrolu. Jeden z nich oddał do awanturnika serię z automatu i ten leżał potem w kałuży krwi dopóki nie zabrała go ciężarówka. Drugi epizod związany z maszyną to problemy z jej transportem do Polski. Cały nasz dobytek mieścił się w dwóch tobołach związanych prześcieradłami. Jeden z nich był na żelaznych sankach. Na granicy, po torach trzeba było przejść do polskich wagonów. Udało się to zrealizować i maszyna przez dłuższy okres czasu stanowiła główne źródło utrzymania.

Pamiątka pozostawiona Elżbiecie przez jedną z jej uczennic żydowskiego pochodzenia

Trzecia z sióstr Janczełowskich – Wiera Janczełowska – po skończeniu liceum pracowała w grodzieńskich restauracjach. Nie była zamężna. W 1939 roku urodziła córkę Raisę i wyprowadziła się z domu. Córkę wychowywała aż do pełnoletniości i po skończeniu przez nią położnictwa w szkole medycznej wyjechała z nią do Druskiennik, gdzie zmarła.

Wiera Janczełowska jako pracowniczka jednej z grodzieńskich restauracji

Dom na Antonowa ciągle ujawnia nowe tajemnice. Na początku lat 80. minionego stulecia jego nowi lokatorzy, robiąc porządki, znaleźli w zakamarkach stare albumy ze zdjęciami, które przekazali do Towarzystwa Żydowskiego w Grodnie. Albumy te nie zawierają informacji o rodzinie Janczełowskich.

Grób Teofili i Antoniego Janczełowskich na cmentarzu Farnym w Grodnie

Opisałem losy domu i trzech sióstr z tego domu. Trzy siostry, trzy życiorysy rozdzielone granicami Białorusi, Polski i Litwy. Córki pięknej nadniemeńskiej ziemi.

Jerzy Januszewski z Warszawy specjalnie dla Znadniemna.pl

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content