Pianista jazzowy światowej sławy Leszek Możdżer zagrał 20 stycznia w sali koncertowej Grodzieńskiego Państwowego Kollege’u Muzycznego koncert wraz z białoruskim wirtuozem fortepianu Kiryłem Kiedukiem.
Na pierwszą część koncertu złożyło się wykonanie przez towarzyszącą mistrzom Mińską Młodzieżową Orkiestrę Kameralną arii z Suity nr 3 d-dur J. S. Bacha oraz wykonanie przez Kiryła Kieduka wspólnie z orkiestrą i znanym białoruskim skrzypkiem Pawłem Bacianem I koncertu fortepianowego Fryderyka Chopina.
Gwiazdor z Polski pojawił się na scenie dopiero w drugiej części koncertu. Wspólnie ze swoim białoruskim kolegą Leszek Możdżer zagrał „Wariacje na temat Paganiniego” dla dwóch fortepianów z orkiestrą i perkusją w opracowaniu Witolda Lutosławskiego, Marty Ptaszyńskiej i samego Możdżera.
Kirył Kieduk czuł się na scenie w Grodnie dosyć pewnie i nawet pozwolił sobie na strofowanie publiczności za rozmawianie w czasie wykonania przez niego utworu. Jako luzak jawił się natomiast grodnianom Leszek Możdżer. Wyszedł na scenę na bosaka (twierdzi, że tak lepiej czuje instrument –red.), przeprosił publiczność, że będzie do niej mówił po rosyjsku i zagrał razem ze swoim białoruskim kolegą tak, że wypełniona po brzegi sala Grodzieńskiego Państwowego Kollege’u Muzycznego nagrodziła muzyków owacją na stojąco.
Na bis pianiści wspólnie z orkiestrą zagrali zaaranżowaną dla orkiestry i fortepianów „Kupalinkę”- jedną z najbardziej znanych białoruskich melodii ludowych.
Po koncercie porozmawialiśmy z Leszkiem Możdżerem:
Proszę powiedzieć o Pana grodzieńskich korzeniach.
– Moje korzenie są stąd. Mój ojciec twierdzi, że urodził się w Grodnie. Na dzisiejszy koncert przyszło pięciu Możdżerów. Wszyscy są ze mną spokrewnieni. Nazwisko Możdżer w ogóle jest tutaj dosyć rozpowszechnione. Czyli moje korzenie są stąd i bardzo dobrze w Grodnie się czuję.
Prasa Gorzowa Wielkopolskiego pisała o legendarnym gorzowskim nauczycielu Antonim Możdżerze, który urodził się we wsi Wierzchpole pod Grodnem, a po wojnie repatriował się do Polski. O Antonim Możdżerze pisano, jako o Pana dziadku…
– Zgadza się – mój dziadek nazywał się Antoni Możdżer. Miał brata Wiktora, który został tutaj i teraz mieszkają tu jego dzieci i wnuki, których zacząłem dzisiaj poznawać osobiście. Byli na koncercie.
Członkowie rodziny na sali… Jak grało się Panu przed grodzieńską publicznością?
– Świetnie! Bardzo dobra publiczność, bardzo fajna atmosfera, świetna orkiestra… Wszystko, co tutaj się podczas koncertu odbywało, było prawdziwe. Tutaj muzyka nie jest na pokaz, tylko po to, żeby ludzie mogli się nawzajem poczuć, żeby mogli się spotkać. To nie było udawane.
Kto wymyślił, żeby na bis zagrać „Kupalinkę”?
– Był to mój pomysł. Poprosiłem jedynie Kiryła, aby podał jakąś białoruską melodię. On wyłuskał z pamięci „Kupalinkę”, a ja w garderobie szybciutko napisałem aranż dla orkiestry – bardzo prosty zresztą. Rozdaliśmy ten aranż orkiestrze i zagraliśmy ten utwór na bis.
„Kupalinkę” uważają za jedną z najładniejszych białoruskich melodii ludowych…
– Zdecydowanie zgadzam się z tą opinią. Melodia rzeczywiście jest ładna.
Czy oprócz Kiryła poznał Pan już bliżej białoruską scenę i branżę muzyczną? Może chodzą Panu po głowie jakieś nowe projekty, związane z Białorusią i Grodnem?
– Niestety wciąż nie wiele wiem o scenie białoruskiej, ale będę się coraz bardziej tym interesował. Mam nadzieję, że uda mi się tu jeszcze przyjechać, aby zrobić jakieś warsztaty dla młodzieży, warsztaty z improwizacji. Może wtedy przyjadę tutaj na dłużej – pobędę przez kilka dni, poznam miejscowych muzyków, bliżej poznam, swoją rodzinę…
Rozmawiał Andrzej Pisalnik
Zapraszamy na fotorelację z koncertu:
Znadniemna.pl