Chciałem, żeby moja książka była jak pieśń żałobna – pragnąłem oddać hołd powstańcom, którzy uczestniczyli na obecnym terytorium Białorusi w powstaniu styczniowym – tak przesłanie swojej książki z biogramami uczestników powstania wyjaśnia Wiaczesław Szwed, profesor historii.
Wiaczesław Szwed jest niezależnym historykiem. Został zwolniony z uniwersytetu grodzieńskiego po wydaniu wraz z innymi badaczami książki naukowej o Grodnie. Wraz z grupą innych obiektywnych białoruskich badaczy historii, znalazł swoje miejsce w Polsce. W Warszawie większość historyków z tej grupy prowadzi wykłady dla studentów jako pracownicy Centrum Studiów Białoruskich przy Studium Europy Wschodniej UW, jego dyrektorem jest Aleksander Kraucewicz. Wiaczesław Szwed znalazł swoje miejsce przy Katedrze Studiów Interkulturowych Europy Środkowo-Wschodniej.
Książka ”Requiem dla powstańców 1863-1864” powstała dzięki funduszom zebranym metodą crowdfundingu. Powstanie styczniowe jest bowiem tematem niewygodnym dla białoruskich władz. Dlatego na powstanie książki o nim złożyło się społeczeństwo.
Skąd pomysł na taką książkę? Wiaczesław Szwed tłumaczy, że chciał uczcić pamięć walczących w powstaniu styczniowym. – Jako historyk pracuję już 30 lat. W bibliotekach widziałem książki o powstańcach styczniowych, ale nie z terytorium Białorusi. To biała plama. Dlatego chciałem uzupełnić ten brak. Patriotyzm, emocje sprawiły, że chciałem, aby ludzie wiedzieli o powstańcach. Wiedzą, że powstanie było na naszych terenach, ale nie wiadomo im nic o jego uczestnikach – kim byli, gdzie pracowali, jak pomagali powstaniu, w jakiej roli uczestniczyli w powstaniu, gdzie są ich mogiły. O tym nikt nie pisał – opowiadał Wiaczesław Szwed portalowi PolskieRadio.pl.
„Gimnazjaliści uciekali do powstania”
Bohaterami książki są wszyscy ci, których związki z powstaniem udało się badaczowi udowodnić. – Napisałem o powstańcach, czyli tych, którzy należeli do oddziałów zbrojnych, do partyzantki, o gimnazjalistach, którzy chcieli wyjechać i wziąć udział w powstaniu (ale udało się to tylko niektórym, bo wielu spośród nich schwytano). Były informacje o kobietach, które śpiewały hymny patriotyczne, na przykład „Boże coś Polskę”, o tych, którzy modlili się za powstańców rozstrzelanych w Warszawie (…) Wspomniałem o tych, którzy gromadzili siano dla koni, leki dla oddziałów, karmili powstańców. Oni wszyscy byli uczestnikami powstania, mieli swoje zadania. Opisane są setki osób. Jeśli nie mogłem napisać czyjegoś biogramu, to zamieszczałem taką osobę w spisach, na podstawie danych, które o niej miałem – zaznaczył. Okazywało się czasem na podstawie badań, że ci, którzy śpiewali patriotyczne, następnie dołączali do oddziałów, potem byli zsyłani na Sybir.
Jak historyk poszukiwał nazwisk, biografii powstańców? To była ciężka praca w archiwach na Białorusi, w Wilnie i w bibliotekach w Warszawie. W BUW-ie znalazłem rzadką i ciekawą literaturę – na przykład wspomnienia powstańców – zaznaczył badacz. Tak znalazłem bohaterów książki. Po kropelce, po kropelce – udało się gromadzić informacje – mówi.
Czy któryś z bohaterów silniej zapadł w pamięć? – Mojemu sercu bliscy są uczniowie gimnazjum – jako wykładowca rozumiem ich zaangażowanie i patriotyzm – przyznał Wiaczesław Szwed.
Dodał, że w książce szerzej opisane są dwie wielkie postaci powstania – Wiktor Skarżyński i Konstanty Kalinowski.
W pracy grodzieńskiego historyka pojawia się też postać pisarki Elizy Orzeszkowej. Wiaczesław Szwed napisał także o jej mężu. – On nie uczestniczył w powstaniu, ona tak, jednak to on trafił na zesłanie, niejako za nią. Sama Orzeszkowa pomagała powstańcom na różne sposoby. W końcu napisała książkę Gloria victis (Chwała zwyciężonym) o powstaniu styczniowym – zaznaczył. Wydano ją dopiero w 1910 roku, po rewolucji 1905 roku, gdy cenzura zelżała.
Opisane są i inne ciekawe postaci – na przykład Walery Antoni Wróblewski, który był potem na emigracji i został generałem Komuny Paryskiej w 1871 roku.
W książce pojawia się i Romuald Traugutt, który pochodził z powiatu brzeskiego, a potem został dyktatorem powstania. Wiaczesław Szwed opisał jego walki na Białorusi, gdzie był naczelnikiem oddziału powstańczego.
– Poprzez tę książkę chcę pokazać, że mamy wspólną białorusko-polską historię, ona nas łączy. My historycy, powinniśmy łączyć poprzez swoje książki, monografie, wykłady, a nie dzielić narody. I tak jest dużo pretekstów do podziału – religijne, ideologiczne, polityczne, kulturowe – powiedział nasz rozmówca.
***
Powstanie styczniowe trwało od 22 stycznia 1863 roku do połowy 1864, na terenach Królestwa Polskiego, a także dzisiejszej Litwy, Białorusi, części Ukrainy. Pojedyncze oddziały walczyły nieco dłużej.
Po wybuchu powstania gubernatorem tzw. Kraju Północno-Zachodniego, czyli guberni grodzieńskiej, którą opisuje książka, a także guberni wileńskiej, kowieńskiej, mińskiej, mohylewskiej, witebskiej został Michał Murawjow, zwany wieszatielem, znany z bezwzględności. Stosował masowo zesłania na roboty i na Syberię, wcielenia do wojska, na szlachtę nałożono kontrybucję, toczyły się walki z powstańcami. Cały teren objęto wielopoziomową rusyfikacją, wpajano przekonanie o rzekomych „rosyjskich” korzeniach pacyfikowanego obszaru. Murawjow osobiście uczestniczył w egzekucjach na powstańcach, stąd przydomek „Wieszatiel”.
Znadniemna.pl za Agnieszka Marcela Kamińska/PolskieRadio.pl