W polityce.pl: Rozmawiamy tuż po konferencji prasowej, na której zaapelowali państwo do rządu Ewy Kopacz, by ten pochylił się nad problemem Polaków w Mariupolu. Czy można to traktować jako presję i przeciwwagę dla postulatów pomocy dla imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu?
Andżelika Borys, przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi: To nie do końca tak, bo ja nie miałabym odwagi, by powiedzieć, że uchodźcom z Afryki czy Syrii pomóc nie należy. Natomiast w moim przekonaniu należy pomagać, ale tam na miejscu – inne rozwiązanie i otwarcie granic nie rozwiąże problemu. Trzeba dobrze przemyśleć problem: w jakiej części ludzie, którzy przybywają dziś do Europy uciekają przed wojną, a w jakiej szukają po prostu chęci poprawy życia.
To bardzo ważny fakt. W moim przekonaniu trzeba robić wszystko, by uchodźców w Europie było jak najmniej, bo nie rozwiążemy tego problemu, zapraszając wszystkich do naszych miast.
Skoro mamy pomagać imigrantom ekonomicznym z Afryki…
… to dlaczego nie możemy pomóc Polakom, naszym repatriantom? Tylu Polaków zostało poza granicami naszego kraju, a przecież nie zostali tam z własnej woli czy fanaberii. Proszę zwrócić uwagę na politykę Niemiec w pewnym okresie, którzy sprowadzali swoich rodaków na przykład z Kazachstanu. Dlatego jeśli pyta mnie pan, czy pomagać imigrantom ekonomicznym, czy naszym rodakom, to moje poglądy będą po stronie Polaków. To jest nasza kultura, nasza tożsamość, wspólna historia, to są nasi rodacy, którzy z różnych przyczyn zostali pozbawieni swojej ojczyzny. To chyba logiczne, że w pierwszej kolejności trzeba pomóc Polakom.
Można mówić o obowiązku państwa w tej kwestii?
Zdecydowanie tak.
Rząd premier Ewy Kopacz przekonuje, że obudził się w tej sprawie – ministrowie zadeklarowali 30 mln złotych w budżecie na przyszły rok – właśnie na ten cel.
Każda kampania wyborcza jest czasem, gdy wszyscy wszystko obiecują… Ale wie pan, to ważne, że dowiedziała się o tym opinia publiczna. Co z tych obietnic zostanie spełnione – tego nie wiemy, ale dobrze, że temat pojawił się w dyskusji publicznej, na porządku dziennym.
Dodajmy – pojawił się pod wpływem presji opinii publicznej, która pojawiła się, gdy rządzący zaczęli szukać pieniędzy na uchodźców w budżecie… na naszych repatriantów.
Tak. I chwała Bogu, że w krajach demokratycznych media mogą być siłą napędową, która zmusza polityków do działania, zmiany decyzji.
A skoro jesteśmy przy działaniach rządu – jak pani ocenia ruchy tej koalicji właśnie w dziedzinie pomocy repatriantom i Polakom na wschodzie?
Mam wrażenie, że tak naprawdę rząd nie podjął poważnej dyskusji na ten temat. Sprawa pomocy repatriantom z Senatu została przeniesiona do MSZ, co moim przekonaniu spowodowało przesunięcie tej kwestii „w dół” i chaos. Nie było tej dyskusji o polityce wschodniej do momentu, gdy media zaczęły podnosić problem i opisywać zagrożenia na przykład Polaków w Mariupolu. Nikt na poważnie nie zajmował się tą sprawą przez ostatnie lata. Czas to zmienić, stąd także nasza dzisiejsza konferencja.
not. Marcin Fijołek
Znadniemna.pl za wpolityce.pl