Dzisiaj uczestnicy XIII Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego opuścili Białoruś. Pozostawili po sobie niezapomniane wspomnienia wśród miejscowych Polaków i zabrali pamięć o spotkaniach z nimi, którą przekażą po zakończeniu rajdu rodakom w Macierzy.
Jednym z Polaków, spotykających rajdowców w Lidzie chlebem i solą, był działacz Związku Polaków na Białorusi Aleksander Siemionow.
Pan Aleksander nadesłał niezwykle wzruszającą relację o pobycie Rajdu Katyńskiego w jego rodzimym mieście.
Na samym początku swojego opowiadania Aleksander Siemionow wspomina o niezwykle dzielnej polskiej młodzieży, która opiekuje się cmentarzami polskich żołnierzy w Lidzie i okolicy. Dzięki wsparciu stowarzyszenia „Odra-Niemen” z Wrocławia młodzi patrioci z Lidy mają sprzęt, niezbędny do koszenia trawy na cmentarzach i utrzymania grobów poległych bohaterów polskich w należytym porządku.
Również przed wizytą w swoim mieście Rajdu Katyńskiego młodzi lidzianie posprzątali na cmentarzu katolickim, na którym rajdowcy wspólnie z miejscowymi Polakami oddali hołd ofiarom zbrodni katyńskiej przy Krzyżu Katyńskim oraz innym pochowanym tu żołnierzom polskim.
„Ściskają nam się serca na widok tej naszej motocyklowej husarii” – pisze Aleksander Siemionow o przepełniających go uczuciach w momencie, gdy zobaczył pędzącą trasą kolumnę motocyklową, udekorowaną w polskie barwy i symbole narodowe. Opowiada, że po wspólnej modlitwie poprosił uczestników rajdu o modlitwę w imieniu Polaków Lidy i Grodzieńszczyzny na kolejnych przystankach rajdu, między innymi w podmińskich Kuropatach i w podsmoleńskim Katyniu. „Muszą wiedzieć (ofiary zbrodni NKWD – red.), że my, Polacy na Kresach pamiętamy o nich w swoich modlitwach” – napisał lidzianin, dodając, że wymachując rajdowcom na pożegnanie flagą polską miał łzy, których się nie wstydził.
Niezwykle ciepło i z nieukrywanym podziwem pisze nasz lidzki korespondent o towarzyszącej rajdowcom w Lidzie prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi i członkini Zarządu Głównego ZPB, byłej łączniczce Armii Krajowej, kpt. Weronice Sebastianowicz ps. „Różyczka”. Motocykliści uroczyście wręczyli jej wyrzeźbiony w drewnie obraz Matki Bożej Katyńskiej.
Kiedy pani kapitan musiała wracać do domu, do Skidla, pan Aleksaner sądził, iż zostanie jej podstawiony w tym celu jakiś samochód. „Jak żem się mylił! Ta dzielna ponad 80-letnia kobieta niby 18-latka wskoczyła na tylne siedzenie motocykla i na czele mniejszej kolumny ruszyła w stronę Skidla” – opowiada pan Aleksander, nie kryjący podziwu dla polskiej bohaterki i kwitujący opisaną scenę stwierdzeniem: „Jak widać, byłych akowców nie ma!”
Obserwując wyczyn pani kapitan nasz korespondent wsiadł na swój skuter i dołączył do kolumny rajdowców aby, choć na chwilę, dopóki jechali z dozwoloną w mieście prędkością, zmieszać się z nimi i poczuć uczestnikiem Rajdu Katyńskiego. „Ogromne wrażenie, ogromna przyjemność, ogromna satysfakcja. Ludzie zatrzymywali się na ulicach Lidy i patrzyli w ślad kolumny motocykli z polskimi sztandarami” – opisuje Aleksander Siemionow przejazd rajdu z perspektywy jego uczestnika. Niezwykle miłym akcentem, a także świadectwem szacunku mieszkańców Lidy do uczestników Rajdu Katyńskiego jest fakt, iż mijający kolumnę i dający jej drogę kierowcy samochodów, witali rajdowców, cisnąc na swoje klaksony.
„Dziękujemy Wam Kochani, za odwiedziny, za wspólną modlitwę, za wspólne przeżycia. Dziękujemy Wam za książki i podręczniki dla naszych polskich dzieci. Czekamy zawsze na Was!” – kończy relację o pobycie Rajdu Katyńskiego w Lidzie nasz korespondent.
Aleksander Siemionow z Lidy