Dzisiaj proponujemy uwadze Państwa niezwykły odcinek naszej akcji. Mimo figurującego w tytule imienia i nazwiska jednego bohatera – będzie ich trzech: tytułowy – Jan Więcko, Kazimierz Więcko oraz Władysław Więcko. Wszyscy byli rodzonymi braćmi i z bronią w ręku bronili Ojczyzny w różnych wojnach i konfliktach zbrojnych.
Jana Więcko wynieśliśmy do tytułu tylko i wyłącznie ze względu na to, że był starszym z trzech wspomnianych braci i karierę wojskowego rozpoczął najwcześniej, czyli od lat walk o Niepodległość Rzeczypospolitej w 1918 roku. Wszyscy bracia Więcko byli wujami zasłużonej działaczki Związku Polaków na Białorusi Haliny Jakołcewicz, prezes Stowarzyszenia Sybiraków – Ofiar Represji Politycznych, działającego przy ZPB.
Pani Halina zgłosiła swoich bohaterskich wujów do akcji „Dziadek w polskim mundurze” i dostarczyła informacji na ich temat, za co serdecznie dziękujemy.
Oto czego dowiedzieliśmy się o każdym z nich:
JAN WIĘCKO, syn Michała i Marii – urodził się w Grodnie pod koniec XIX stulecia (bardziej dokładnej daty urodzin bohatera nie udało nam się ustalić).
W roku 1918 , jako młody polski patriota zgłosił się na ochotnika do wojskowych oddziałów Samoobrony Ziemi Grodzieńskiej, aby walczyć o wschodnie granice, odradzającej się Rzeczypospolitej.
Podczas wojny polsko-bolszewickiej Jan Więcko należał już do sformowanego z oddziałów Samoobrony Ziemi Grodzieńskiej 81. Pułku Strzelców Grodzieńskich im. Króla Stefana Batorego (81 psg). Stał się żołnierzem zawodowym. O jego ofiarności w walce z bronią w ręku świadczy widziana na mundurze bohatera naszywka z jedną gwiazdą. Jest to odznaka za jedną ranę lub kontuzję, którą Jan Więcko otrzymał w walkach z bolszewikami.
Po wojnie polsko-bolszewickiej Jan Więcko kontynuował karierę wojskowego w macierzystej jednostce. Ukończył szkołę podoficerską i awansował do stopnia sierżanta.
Prezentowane przez nas zdjęcie Jana Więcko pochodzi z 1933 roku i na nim bohater ma już pagony starszego sierżanta. Na zdjęciu widzimy też otrzymane przez bohatera nagrody i odznaczenia. O ile udało nam się dobrze je zidentyfikować, był między innymi kawalerem Krzyża Walecznych, kawalerem Brązowego Krzyża Zasługi RP, nosił Medal pamiątkowy za Wojnę 1918-1921 oraz Medal 10-lecia Odzyskania Niepodległości. Z odznak, widzianych pod Krzyżami i Medalami, zidentyfikowaliśmy odznakę macierzystego pułku bohatera oraz odznakę 1. Dywizji Litewsko-Białoruskiej z okresu wojny 1920 roku.
W kampanii wrześniowej Jan Więcko walczył w składzie macierzystego 81 psg. Po rozbiciu jednostki przez Niemców wrócił w rodzinne strony, które już były zajęte przez Sowietów. Jan Więcko znalazł schronienie na Litwie. Przebywał w obozie dla internowanych polskich żołnierzy w Olicie. Po wkroczeniu na Litwę Armii Czerwonej w 1940 roku, nasz bohater wrócił do Grodna.
O dalszym losie Jana Więcko, jak wynika ze słów Haliny Jakołcewicz, wiadomo, że po wojnie trafił do GUŁAG-u – do obozu w miejscowości Jurga w obwodzie kemerowskim. Nie wiemy jak, pani Halina też nie pamięta, ale po zesłaniu na Syberię naszemu bohaterowi udało się osiedlić w Polsce – na ziemiach odzyskanych w miejscowości Rzepin.
Tam też podoficer 81. Pułku Strzelców Grodzieńskich im. Stefana Batorego Jan Więcko zmarł w 1963 roku.
Cześć Jego Pamięci!
KAZIMIERZ WIĘCKO, młodszy brat Jana, urodzony w 1898 roku.
Wiemy o nim, że walczył w kampanii wrześniowej 1939 roku i po klęsce kampanii wrócił do domu. Połączył się z rodziną, z którą 10 lutego 1940 roku, na mocy Postanowienia Rady Komisarzy Ludowych ZSRR z dnia 29 grudnia 1939 roku, został wywieziony na Syberię.
Będąc na zesłaniu Kazimierz Więcko marzył o wolnej Polsce. Jako człowiek, mający doświadczenie wojenne, pragnął trafić na front, aby walczyć z Niemcami. Nie zdążył się zaciągnąć do Armii generała Władysława Andersa, więc z szansy znalezienia się na froncie w polskiej formacji wojskowej skorzystał, kiedy w ZSRR zaczęła się formować Armia Berlinga. W 1943 roku trafił do 2. Warszawskiej Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego, z którą przeszedł szlak bojowy od Smoleńska nad Łabę.
W szeregach 2. Warszawskiej Dywizji Piechoty Kazimierz Więcko dosłużył się do stopnia sierżanta.
Po zakończeniu wojny udało mu się osiedlić w Polsce. Zamieszkał we Wrocławiu, gdzie zmarł około 15 lat temu.
Cześć Jego Pamięci!
WŁADYSŁAW WIĘCKO, najmłodszy wuj pani Haliny, urodził się w Grodnie 3 sierpnia 1912 roku.
Po osiągnięciu wieku poborowego trafił do 5. Pułku Lotniczego, stacjonującego w Lidzie. W wojsku Władysław zdobył kwalifikacje mechanika samolotowego. Po odbyciu służby zasadniczej, pozostał pracować w pułku na etacie cywilnego mechanika.
Z danych Centralnego Archiwum Wojskowego im. mjr. Bolesława Waligory wynika, że w momencie wybuchu II wojny światowej Władysław Więcko miał stopień plutonowego i tytuł podchorążego rezerwy. Został zmobilizowany do 42. Pułku Piechoty im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, dyslokowanego w Białymstoku. W tej jednostce, jako żołnierz znający się na lotnictwie, trafił do kompanii karabinów maszynowych przeciwlotniczych typu B nr 39. Władysław Więcko bronił węzła kolejowego Białystok przed nalotami niemieckich bombowców.
Trwało to jednak niedługo, gdyż na mocy paktu Mołotow – Ribbentrop, wkrótce Białystok został zajęty przez Armię Czerwoną. Po klęsce kampanii wrześniowej Władysław wrócił do Grodna, ale zamieszkał oddzielnie od rodziców, których 10 lutego 1940 roku, wraz z rodzeństwem Władysława, Sowieci wywieźli na Syberię. Władysławowi Więcko udawało się unikać uwadze NKWD do 7 kwietnia tegoż roku, kiedy został schwytany i wysłany na wschód ZSRR, gdzie połączył się z bliskimi.
Podczas formowania Armii Andersa przebywającemu na zesłaniu Władysławowi Więcko udało się zaciągnąć do Armii Andersa. Jako mechanik samolotowy trafił do jednego z dywizjonów lotnictwa i po opuszczeniu przez Armię Andersa terenu ZSRR – do Królewskich Sił Powietrznych (RAF) Wielkiej Brytanii, w których walczył na stanowisku mechanika samolotowego w stopniu LAC (wedle klasyfikacji RAF). Numer służbowy naszego bohatera w RAF to 703208.
Po zakończeniu wojny Władysław Więcko pozostał w Wielkiej Brytanii. Znalazł pracę w zakładach produkcji samolotów.
Zmarł plutonowy Władysław Więcko, najmłodszy z walczących o wolną Polskę braci Więcko z Grodna, w Wielkiej Brytanii około 12 lat temu.
Cześć Jego Pamięci!
Znadniemna.pl na podstawie materiałów i informacji, otrzymanych od siostrzenicy bohaterów – Haliny Jakołcewicz
Elka / 20 września, 2017
Cześć i chwała Bohaterom!
/
MAX Wiecko / 6 maja, 2020
Władysław Więcko is my father,thank you for this information Halina.
/
Jan / 13 czerwca, 2021
Sierżant Jan Więcko wymieniony jest w kompletnym spisie osadników wojskowych w poz. 9686 jako osadnik w osadzie Hrajno na działce nr 8 (vide np.: https://docplayer.pl/16395393-Strona-1-z-242-osadnicy-wojskowi.html ). Jest tam błąd w nazwisku, lecz moja Mama pamięta z Hrajna osadników właśnie nazwiskiem Więcko.
Ojciec Mamy, a mój Dziadek Aleksander SZAGDAJ (ur. w 1901r. w Prokopowiczach k. Indury) – identycznie jak tutaj wspominany Jan Więcko – także „w roku 1918 , jako młody (17 lat) polski patriota zgłosił się na ochotnika do oddziałów Samoobrony Ziemi Grodzieńskiej, aby walczyć o wschodnie granice, odradzającej się Rzeczypospolitej”. Dziadek był w gronie w ogóle pierwszych ochotników tej Samoobrony. Też jest wymieniony w ww. spisie osadników wojskowych w poz. 8616, NB następna pozycja wymienia Jana Szagdaja – brata stryjecznego Dziadka .
Zakwalifikowanie do osadników wojskowych jest – moim zdaniem – silniejszym dowodem zasług bojowych i żołnierskich niż najwyższe choćby odznaczenie, nawet Virtuti. Następowało bowiem w ostrym rozważeniu CAŁOŚCI czynów i postawy byłego żołnierza, a dopiero w tym uwzględnienie zdobytych odznaczeń. NB. ta odznaka na mundurze Jana Więcko to niewątpliwie Odznaka 81 Pułku Strzelców Grodzieńskich (vide np.: https://dobroni.pl/static/files/forum/143/93674-1.jpeg ).
Tu jednak w powyższych wspomnieniach pojawia się ewentualna niezgodność. Osadnikami zostać mogli tylko BYLI żołnierze. Natomiast wspomnienie o Janie Więcku ukazuje go jako żołnierza zawodowego II RP. Prawdopodobnie dlatego, że w 1933 r., ukończywszy szkołę podoficerską, awansował do stopnia sierżanta. Mógł jednak do tego dojść w rezerwie będąc właśnie osadnikiem wojskowym w Hrajnie, a nie zawodowym wojskowym.
Dokładnie tak właśnie było z moim Dziadkiem Aleksandrem Szagdajem, osadnikiem w Hrajnie, który w tymże samym 81 pułku Strzelców Grodzieńskich, jako rezerwista awansował w 1929 r. do stopnia plutonowego. Tyle potwierdzają posiadane przeze mnie dokumenty. Natomiast w sieci jest zdjęcie z połowy lat 30-tych prawdopodobnie przedstawiające mojego Dziadka rezerwistę już w mundurze sierżanta (vide pierwszy od lewej: https://dobroni.pl/static/files/forum/143/81pp-sowiniec.jpg ). Podstawą identyfikacji jest wielostronnie potwierdzona informacja, że Dziadek osobiście uczestniczył w delegacji widocznej na tym zdjęciu.
Los Dziadka w kampanii wrześniowej był dokładnie taki jak los Jana Więcko. Natomiast po kampanii wrześniowej Dziadek przed Sowietami ukrywał się w okolicy Grodna. Wszyscy mieszkańcy niedalekiego (20 km) Hrajna, tj. osadnicy i ich rodziny, którzy akurat wtedy przebywali w domu zostali wywiezieni na Syberię 10 lutego 1940 r. Jeśli Jan Więcko był tam osadnikiem, a sam ukrywał się na Litwie, to na pewno jego rodzina została wywieziona z Hrajna w tym samym transporcie, co moja Mama. Prawie też na pewno trafili do tego samego sowieckiego łagru (Tajszet – Kvitok)
Wspominane wyżej syberyjskie losy możliwie zawierają kolejną konfuzję. Otóż los mojego Dziadka był dokładnie równoległy do opisanego wyżej losu KAZIMIERZA Więcko. Konfuzja polega na możliwym pomieszaniu faktów wspomnienia o Janie Więcku z należącymi do wspomnieni o jego bracie Kazimierzu. Rzecz w tym, iż w wywózce 10 lutego 1940 r. Sowieci deportowali ściśle określone kategorie osób; w szczególności osadników wojskowych i ich rodziny. Skoro więc Kazimierz Więcko osobiście nie był osadnikiem wojskowym (albo leśniczym, kolejarzem, czy urzędnikiem), to właściwie nie powinien był być deportowany właśnie 10 lutego CHYBA, że akurat wtedy przebywał w Hrajnie u rodziny swego brata Jana Więcko.
W każdym razie, nie ma wątpliwości, że mój dziadek musiał osobiście znać Jana (z 81 pułku i z Hrajna). Natomiast Kazimierza Więcko musiał znać, o ile nie wcześniej, to już na pewno z tej samej „2. Warszawskiej Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego, z którą przeszedł szlak bojowy od Smoleńska nad Łabę” także mój Dziadek podobnie przedtem spóźniwszy się do Andersa.
Tu zresztą zamaskowane stoi pytanie zdaje się w ogóle pomijane przez zawodowych historyków. Jaka, mianowicie, była polityka, czy szczegółowe wytyczne rekrutacji do Armii Andersa. Rzecz w tym że, o ile późniejszą rekrutację do Armii Berlinga prowadziły już odpowiednie władze Sowieckie, to wcześniejszą rekrutację do Armii Andersa prowadziły wyłącznie władze polskie. Do nich należało więc ustalenie priorytetów osobowych, a także reklamowanie z poboru! Pojawiają się zaś rozproszone świadectwa, że w tych łagrach dokąd trafili deportowani osadnicy wojskowi, polskie komisje w pierwszej kolejności rekrutowały młodzież.
Na przykład, według powyższych wspomnień: „Władysławowi Więcko udało się zaciągnąć do Armii Andersa”. Dlaczego tylko jemu się udało, a już nie udało się jego bliskim tym, z którymi się w łagrze połączył? Przecież w tych samych łagrach przebywali także wysoko kwalifikowani podoficerowie jak mój Dziadek, czy Kazimierz Więcko! Dlaczego wśród rekrutów trafiających z łagrów do Andersa przeważają mężczyźni w tym sensie tam wolni, że zesłani na Sybir bez, czy osobno od własnych rodzin. Natomiast wśród tych spóźnionych, później trafiających do Berlinga, przeważają mężczyźni zesłani z rodzinami?
Możliwe, że jest w tym niezbadany przez zawodowych historyków ślad wpływu polskich wytycznych werbunkowych do Armii Andersa. Żeby, mianowicie, najpierw z łagrów rekrutować mężczyzn rodzinnie w łagrach „nieobciążonych”, a ci rodzinnie w łagrach „obciążeni” najpierw niech znajdą dla swoich żon i dzieci jakieś miejsce poza ścisłymi łagrami. Niestety, zdarzenia potoczyły się szybciej i Sowieci szybciej wypchnęli Armię Andersa.
Możliwe więc, a w każdym razie zasługuje na zbadanie, że owe spóźnienia do Andersa po prostu, a przynajmniej w istotnej ich liczbie, wcale nie wynikały z jakiejkolwiek gnuśności, czy z oportunizmu mobilizacyjnego. Były prywatnie celowe i potrzebne a zarazem były skutkiem wykonywania polityki polskich władz. Kto wie, ile z zesłanych rodzin dzięki tej polityce przeżyło? Gdyby mój Dziadek oraz – jak mniemam – Kazimierz Więcko nie spóźnili się do Andersa, ich rodziny raczej nie przeżyłyby. Jeśli mam rację, to inaczej trzeba „wartościować” żołnierskie kombatanctwo berlingowskie w porównaniu do andersowskiego.
/
Małgorzata / 17 września, 2021
Mój dziadek Kazimierz Więcko w raz ze swoją rodziną mieszkał w Kątach Wrocławskich. Dziadek zmarł 06.01.1993 r.
/
Jan / 18 października, 2021
Pani Małgorzato,
Przekazałem swojej Mamie (nadal żyje we Wrocławiu) powyższe wspomnienia Więcków. Gdy doszedłem do momentu, iż bezpośrednio z Hrajna na Sybir 10 lutego Sowieci tak samo wywieźli rodzinę osadnika Jana Więcko, Mama natychmiast zareagowała: – ale bez Jana Więcko, który akurat był nieobecny. Zamiast niego, w tej wywózce lutowej wywieźli Kazimierza Więcko, który akurat przebywał w Hrajnie u rodziny brata; Jan, czy Kazimierz – rachunek Sowietom zgadzał się”.
PS. Świat jest mały. W latach osiemdziesiątych – zatem gdy jeszcze żył Kazimierz Więcko – pracowałem w Kątach Wrocławskich w tamtejszej Gminnej Spółdzielni.
/